Na forum co jakiś czas pojawia się takie pytanie. I każdy stara się poradzić, wielu przekonuje do swoich racji. Racji, które mają pomóc w wydaniu jakiejś kwoty pytającemu, a niejednokrotnie nieświadomie uwzględniają tylko osobiste, subiektywne potrzeby i poglądy co do jakości, opłacalności itd. W wyniku tego powstaje ożywiona dyskusja, często zakończona kłótnią.
W związku z tym postanowiłem napisać dwa zdania, co ja o tym wszystkim myślę.
Na wstępie pragnę zaznaczyć - i to jest bardzo ważna uwaga - że te moje subiektywne poglądy nie dotyczą profesjonalistów oraz tych, co chcą kupić "jakieś" lustro + obiektyw i na tym poprzestać. Dalsza część mego wywodu, przeznaczona jest dla pasjonatów fotografii, hobbystów, dla tych co chcą się rozwijać i oddadzą ostatni grosz na zakup wymarzonego sprzętu.
Ad rem.
Bardzo często zauważam, że rady zmierzają do maksymalizowania wydatków na sprzęt, a w efekcie okazuje się, iż to są tylko półśrodki, rozwiązania pośrednie, brak zadowolenia z zakupu. Wręcz niedosyt! Bo jaki pułap cenowy by nie przyjąć, to zawsze jest dylemat, którego rozwiązaniem jest zakup możliwie najlepszego sprzętu. A może nie tędy droga? Też miałem dylemat: D60 czy D80. Inni mają takie: D40 czy D60, D80 czy D90, D5000 czy D90, D90 czy D300 itd. Podobnie ze szkłami. A może lepiej kupić tańszy sprzęt, za kilkanaście stówek, dla amatora na dziś wystarczający, pozostałe zaś pieniążki odłożyć na zakup w przyszłości czegoś lepszego. Ale lepszego nie troszkę, a wręcz dużo lepszego. Czyli np. dziś się ktoś zastanawia czy kupić D80 czy D90, a w przyszłości chce mieć co najmniej D300. To ja proponuję, by kupić D60 czy nawet używane D40 + jakiś kitowy zoomik. Niby gorszy sprzęcik, a jednak do zabawy i nauki dla hobbysty wystarczający. Przynajmniej na początek. Co dalej i jaka z tego korzyść? Otóż. Za jakiś czas, gdy dozbiera na D300 (lub co tam wtedy będzie tej klasy), kupuje D300, a zostawia D60 na imprezy, których głównym celem jest nie fotografia lecz całkiem co innego. Podobnie ze szkłami.
Dlaczego tak uważam?
No, bo proszę sobie wyobrazić, że mam sprzęt za 10tys. złotych lub droższy i jadę na żagle, narty, ognisko czy też inną pijacką imprezkę. I zamiast się bawić, to cały czas myślę co się może stać mojemu wychuchanemu, zdobytemu po ciężkich wyrzeczeniach sprzętowi. A tak, pełen spokój, cool. Jak się obiektyw obije o coś, cóż... na Allegro można odkupić taki powiedzmy N18-55 za 300zł. Body się porysuje - zdjęcia robi dalej. Coś pęknie - sklei się...
A co w przypadku, gdy się pójdzie za dobrymi radami, całkiem szczerymi i płynącymi z głębi serca? Taki Amator wyportkuje się z ostatnich oszczędności, nazaciąga długów na parę lat, żona nie kupi nowych butów... a On zostanie z niedosytem, że tak niewiele brakło by być półkę wyżej...
Co o tym wszystkim myślicie?
Szukaj
Skontaktuj się z nami