Tak mnie naszło na filozoficzne pytania, ale zastanawiam się czy w obecnych czasach statyw w fotografii krajobrazowej / podróżniczej ma jeszcze sens?
Często na forach widzę pytania o mały lekki statyw na wyjazdy, sam nawet zastanawiałem się czy nie kupić Manfrotto Element Traveller, tylko naszła mnie refleksja - po co?
Nie zrozumcie mnie źle, statyw (a nawet dwa) mam i często używam - jeden z gimbalem do fotografii przyrody z zestawem który waży z 5kg, drugi sporadycznie do table top czy makro w domu, więc zdaję sobie sprawę do czego statyw służy i jak bardzo bywa pomocny (lub wręcz niezbędny).
Natomiast przez ostatnie 10(?) lat nie miałem potrzeby użyć statywu w celu zrobienia krajobrazu.
Obiektywy są przeważnie stabilizowane, po przesiadce na bezlustra matryce również, więc robienie zdjęć z ręki zestawami typu standard zoom 24-70 czy jakieś UWA 16-35 jest zupełnie bezproblemowe, nawet z czasami po 1/2 sekundy jak ktoś chce.
Tak samo bracketing w celu zrobienia HDR na kompie - również robię to z ręki, aparat w ułamku sekundy robi serię zdjęć do późniejszego złożenia, a wyrównanie ewentualnych przesunięć pomiędzy zdjęciami i tak automatycznie załatwia program do składania (w moim przypadku PS). Po zastanowieniu dochodzę do wniosku że statyw w fotografii krajobrazowej / wyjazdowej przydaje się chyba tylko jak ktoś chce robić zdjęcia z czasami po kilka (naście) sekund czy coś w tym rodzaju w celu rozmycia ruchu. Wszystko inne da się w zasadzie zrobić z ręki bez zbytniego podnoszenia ISO. Zastanawiam się więc co tracę na w porównaniu z tymi których mijam na górskich szlakach i widzę żę mają przytroczony statyw do plecaka.
Czy to jeszcze nawyk z czasów minionych kiedy nie każdy sprzęt miał stabilizację, czy jest jeszcze jakiś użytkowy sens zabierania statywu na takie wyjścia.
Szukaj
Skontaktuj się z nami