Close

Strona 1 z 14 12311 ... OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 1 do 10 z 132
  1. #1

    Domyślnie TYBET: cz.2 - Mt Everest i reszta [duuuuuuuzo zdjec!]

    Witam ponownie w obiecanym drugim odcinku fotorelacji z tegorocznego wyjazdu do Tybetu

    Tym razem troche wiecej zdjec i tekstu.. mam nadzieje, ze nie przesadzilem :]

    Ciesze sie bardzo, z tak milego przyjecia czesci pierwszej Jak pamietacie, skonczylismy w Darchen - po ponad 50km treku wokol Mt Kailash. Bez wiekszego gledzenia jedziemy wiec z opowiadaniem dalej Bardziej lub mniej chorzy, po kilkudniowym wyczekiwaniu na transport pojechalismy do Shigatse, drugiego co do wielkosci miasta w Tybecie (po stolicy - Lhasie).

    Kolejne 3 dni drogi busem po bezdrozach. W Shigatse okazalo sie ze nie dostaniemy pozwolen na Everest (..takowe tylko dla zorganizowanych grup - czyt. slono oplaconych, z przewodnikami, kucharzami, transportem, jakami itp.). Co wiecej, nie przedluza nam wizy. Trzeba bylo jechac do Lhasy. Niestety nedza. O pozwoleniach mozemy pomarzyc (cos takiego dla grup indywidualnych juz nie istnieje), o wizie tez, pozostal nam tydzien. Wize mozna bylo przedluzyc, ale nie w Tybecie. Podjechalismy wiec te ledwo 1500km do Golmud (miasto wystarczajaco daleko od Tybetu, Chiny, ktore bialego nie widzialy..) i tam bez problemu dostali wizy. O pozwolenia na trek oczywiscie nikt nie pytal.. nie moglismy sie zdradzic ze jedziemy do Tybetu, bo by nas do niego juz nie wpuscili. Sprawa polegala na tym, ze bez wiz mielibysmy kompletnie przewalone (60$ kary za dzien pobytu w Chinach bez wizy), a z wiza a bez pozwolen tylko przewalone (w powietrzu zagrozenie deportacja z kraju na wlasny koszt + wysoka grzywna).

    Ryzyk fizyk - to byla jedyna szansa zeby zrobic trek Wspomne tylko, ze probowalismy to rowniez zalatwic na drodze legalnej przez firmy turystyczne.. niestety zadna nie chciala sie podjac poprowadzenia nas tam gdzie chcielismy- twierdzili ze to najtrudniejszy z mozliwych trekow i bez stada jakow, kucharza, przewodnika, min. dwoch jeepow i kierowcy nas nie wezma (my chcielismy tylko przewodnika, by dostac te francowate pozwolenia!). Przez moment nawet znalazl sie kucharz ktory byl przewodnikiem, ale rozmowy skonczyly sie na tym, ze trek jest za trudny

    Krazylismy wiec pomiedzy Lhasa a Shigatse przez kilkanascie dni, probujac zalatwic cokolwiek. Nadrobilismy ponad 4000km - pomijajac zalatwienie wizy - na darmo Bylo w zamian troche czasu na zwiedzenie Lhasy:
    ================================================== =========================


    1. LHASA. Obecnie dziwny twor miejski - niegdys stolica Tybetu. Dzis stolica Tybetanskiego Regionu Autonomicznego, ktorego autonomia istnieje tylko w nazwie. Niestety chinskie wplywy widac wszedzie - niewiele (o ile cokolwiek) pozostalo juz z Tybetu sprzed chinskiej inwazji. Dochodzaca tam nowowybudowana kolej doszczetnie zalala to miasto chinskimi i bialymi turystami. To troche, jakby porownac Zakopane z konca XIXw z tym dzisiejszym, tylko, ze kontrast jest troche innej natury.

    1.1. Potala sprzed naszego guest house'a.

    1.2

    1.3

    1.4

    1.5

    1.6

    1.7

    1.8

    1.9

    1.10

    1.11

    1.12

    1.13

    1.14

    1.15

    1.16

    1.17

    1.18

    1.19

    1.20

    1.21. Potala - niegdys przepiekny palac lamow, dzis dzieki 'przyjazni tybetansko chinskiej' pozostal wspomnieniem, po przepieknej kulturze Tybetu.

    1.22

    1.23. Plac przed Potala ozdobiony chinskimi flagami. Po jego przeciwleglej stronie (niewidoczny na zdjeciu) zalosny pomnik upamietniajacy wyzwolenie tybetu (...jak to pieknie chinczycy nazywaja krwawe jego zajecie).

    1.24. Swiete Jezioro przed Potala zamienione zostalo przez chinczykow w kolorowy stawik po ktorym mozna poplywac lodka. W nocy oswietlaja go na milion kolorow tandetne chinskie lampki.


    W Lhasie zrobilismy zapasy zarcia i wrocili do Shigatse. Stamtad od razu udalo sie zorganizowac transport do Tingri - praktycznie granicy z Parkiem Narodowym. Do tego momentu bylismy 'w miare' legalnie. Dalej juz nie. Bylo kilka checkpointow i kazdy z nich nie do przejscia bez papierow (na kazdym kroku szukalismy informacji od ludzi lokalnych i turystow jak to wyglada i kazdy mowil to samo ). Podobno byla ostatnio jakas grupa, probujaca sie przedostac nielegalnie... zlapali ich bardzo szybko i zawrocili. Wszystko pogorszylo sie kilka miesiecy temu, gdy jacys biali pseudobojownicy w basecampie wywiesili flage Wolny Tybet - zolci sie wk.... i zaostrzyli restrykcje dot. ruchu turystycznego niemilosiernie.

    Nasz plan byl prosty - pierwszy checkpoint miniemy sciemniajac, ze jedziemy do Nepalu (to bylo jeszcze legalne, ale tylko w jedna strone i w cale nie takie proste, no i znowu.. nie mielismy wszystkich papierow) drugi natomiast mielismy przejsc w nocy Proste, nie?

    Nie kupujac biletow do parku (bo po co? jak nas zlapia to i tak mamy przewalone) opuscilismy Tingri przepieknym transportem - trafilismy na brytyjska ciezarowke firmy turystycznej jadaca do Nepalu, z papierami i chinskim tlumaczem Wzieli nas na stopa, checkpoint poszedl gladko.. nie wierzac w nasze szczescie zostawili nas kilka km dalej na krzyzowce odbiegajacej w strone Everestu....
    ================================================== ============================

    2. TREK POD PN-WSCH EVEREST BASECAMP.


    2.1 Jedna z przeleczy jeszcze na drodze do Tingri.

    2.2



    2.3. Nasza grupa, kierowca (po lewej) i tlumacz (w ciezarowce) - fotke strzelil Bepa

    2.4. Nie znalismy dokladnej lokalizacji drugiego checkpointu. Po kilku km drogi zboczylismy w strone rzeki by sie schowac, zjedli cos i w przerazliwie zimnym wietrze doczekali do 2-3 w nocy. Wisiala nad nami burza, zaczal padac deszcz.. ciezkie chmury.. Obserwowalismy swiatla samochodow zjezdzajacych z ogromnej przeleczy tuz za checkpointem, zastanawiajac sie, ktory z nich, jest tym ostatnim. Chcielismy przejsc checkpoint, potem przelecz jeszcze w nocy. Nie wiedzielismy, ze do samej przeleczy jest ponad 20km serpentyn ...ale zachodzik byl ladny

    2.5
    Pod oslona nocy, deszczu i wichury przeszlismy po cichutku zabudowania checkpointu i szybciutko dreptali w strone przeleczy. Szlismy klilka godzin, zaczelo sie robic jasno. Jezdzily policyjne i wojskowe samochody. Przy kazdym takim chowalismy sie w blocie w rowie przy drodze. Zalamalismy sie, gdy wyciagnalem GPSa i okazalo sie, ze zrobilismy ledwo 500m wysokosci (na ok 1200). Trzeba bylo lapac stopa. Mielismy szczescie (znowu ) - dwojka z nas pojechala z jakims chinczykiem fotografem, reszta chwile pozniej zlapala ciezarowke, jadaca do Kharty, czyli dokladnie tam gdzie chcielismy (90km drogi! w planie bylo robic to pieszo!). Na skladzie drewna, przykryci plandekami (w niesamowitym upale) gnietlismy sie tak przez ponad 8h kryjac sie przed chinska policja i wojskiem (pozostala dwojka wkrotce do nas dolaczyla na ta sama ciezarowke). Ponownie pozwolcie, ze posluze sie nie swoim zdjeciem, zeby zpbrazowac jak to wygladalo



    Dotarlismy do Kharty. Zatrzymalismy sie tam na chwile i ponownie omijajac kolejna jednostke wojskowa wyruszyli w srodku nocy na wlasciwy trek.

    2.6. Dzieciaki w Kharcie

    2.7.

    2.8.

    Nie mielismy dobrych map - tylko prosta konturowka i cos wydrukowane z netu 1:2 000 000. Nie szlo wiec sie z tym polapac - idac w nocy weszlismy w zla doline. Pomylka ta kosztowala nas dwa dni drogi wiecej...

    2.9

    2.10

    2.11

    2.12

    2.13

    2.14

    2.15

    2.16

    2.17

    2.18

    2.19

    Idziemy juz 5 czy 6 dzien. Pogoda robi sie coraz mniej ciekawa. Do ok 14 jest slonce, potem schodza chmury i pada deszcz do konca dnia i tak przez cala noc. Pokonujemy dziennie kilka - kilkanascie km, przechodzac liczne grzbiety gorskie z podejsciami 500-1000m wysokosci wzglednej. 'Bujamy' sie wiec dzien w dzien tak wchodzac i schodzac miedzy 3200mnpm do ok 4500mnpm. Mimo duzej wysokosci, krajobraz raczej malo gorski. Ale pojednym z podejsc odslonil nam sie ten przepiekny masyw:

    2.20. Lhotse i Mt Everest.

    2.21 i sam Everest


    2.22. Podjarani upragnionym widokiem lecielismy dalej. Niestety jak codzien pogoda zaczela sie rypac. Wyladowalismy na tym plaskim kawalku widocznym w dolinie



    Obudzil nas deszcz. Potem przerodzil sie w mokry snieg. Temperatura najgorsza z mozliwych - 0st. O dalszej drodze nie ma mowy. Nic nie widac. Mokro. Przerazliwie pada. 3 dni siedzielismy w namiocie. Nie przestawalo padac ani na chwile - nie bylo sie nawet jak .. zalatwic Gralismy w karty i rozmawiali o niczym.
    3go dnia obudzilem sie na chwile przed wschodem. Otworzylem namiot by sprawdzic czy dalej pada. Szczeka mi opadla jak zobaczylem to:

    2.23


    Obudzilem reszte i wspolnie ogladalismy to przedstawienie

    2.24

    2.25

    2.26

    2.27

    Wraz z Magda postanowilismy isc dalej pod Basecamp. Reszta zostala. Niestety warunki byly za ciezkie. Lawiniasto, znowu zaczal padac deszcz, deszcz ze sniegiem. Olbrzymie osuwisko bylo nie do przejscia, lecialy z gory kamienie, lawiny. Wrocilismy kilka godzin pozniej z postanowieniem pelnego odwrotu.

    Nastepnego dnia jednak pogoda troche sie poprawila i wspolnie postanowilismy sprobowac jeszcze raz. Byl strach o powrot - balismy sie, ze zasypie nam przelecz i na nia nie trafimy (przypominam brak map!) albo ze bedzie nie do przejscia. To jednak byla -calkiem mozliwe ze..- ostatnia szansa w zyciu na polnocno-wschodni everest BC.

    Szlismy kilka godzin, przemarznieci i przemoczeni spali w sniegu. Rano mleko i nic nie widac. Wys ok 5000mnpm, wyruszylismy kolo 7 rano. Kilka godzin pozniej doszli do okolic BC, nawet wyzej. BCjest na ok 5090, my doszlismy do 5200. Sladow po BC zadnych - to najrzadziej uczeszczane miejsce jesli chodzi o treki pod Everest. Na 100 osob w poludniowym BC (Nepal) 1 dociera do polnocnego. Do polnocnowschodniego dociera ledwo kilka trekow rocznie (wiekszosc konczy na przeleczy przez ktora mielismy wracac: Sho-La), a dzialalnosc alpinistyczna tez jest tam znikoma.
    Na chwile zeszly chmury - nie calkowicie, ale wystarczajaco by zobaczyc ten przepiekny rejon. Lhotse, Makalu, Everest, mniejsze siedmiotysieczniki dookola. Cos pieknego!

    2.28. Everest

    2.29. Przelecz poludniowa miedzy Lhotse a Everestem

    2.30. Everest

    2.31

    2.32. Lhotse.


    Przekimalismy sie i ruszyli do odwrotu. W deszczu i sniegu szlismy po 8-10h dziennie.

    2.33. po zejsciu z przeleczy Sho-La

    2.34. gora Sho

    Zeszlismy do Karty i natkneli na konwoj do Tingri. Kilka ciezarowek. Chyba ponownie mielismy szczescie

    2.35. Autoportret z jajem (moze byc do pojedynku )

    2.36

    2.37

    2.38. Ostatni widok na Everest.

    Schowani pod nogami kierowcow, przykryci szmatami przejechalismy bez problemu checkpointy

    Byl czas na relaks i troche zwiedzania. W gorach spedzilismy 15 dni.

    ================================================== ===================
    3. SHIGATSE I GYANTSE
    Ogladalismy klasztory, zwiedzali miasta, jedli jedli jedli - wszystko smakowalo wysmienicie! Wszysto bylo lepsze od trekowego jedzenia (kaszki, makarony itp.).

    3.1

    3.2

    3.3. Tashilumpo - Shigatse

    3.4

    3.5

    3.6

    3.7

    3.8

    3.9

    3.10. Shigatse

    3.11. Gyantse

    3.12. Kochajace oczy Buddy

    3.13. Gyantse




    ================================================== ===========

    4. MAKAO I HONG-KONG
    Pociagiem z Lhasy 3 dni jechalismy na drugi koniech Chin. Zatrzymalismy sie u znajomej kolo Makao. Zwiedzili Makao, skoczyli z widocznej na zdjeciach wiezy na bungee (najwieksze komercyjne bungee na swiecie - 233m). Potem jeszcze HK, dzien na zakupy (70-200 2.8 VR i 35/2 ) i samolotem do Londynu, nastepnie Krakowa.

    4.1. Makao

    4.2. Widok z Macau-tower

    4.3. Macau-tower

    4.4. HK - symfonia swiatel

    4.5

    4.6

    4.7


    ================================================== ==============
    ================================================== ==============
    ================================================== ==============


    PODSUMOWUJAC:
    Zrobilismy dwa treki: wokol Mt Kailash i do polnocno wschodniej bazy pod Everestem.
    Przesiedzieli na wyjezdzie 2.5 miesiaca.
    Najwyzsza wysokosc 5620mnpm.
    15 dni totalnie bez cywilizacji na treku pod Everest.
    ponad 20 000km droga naziemna przez Ukraine, Rosje, Kazahstan, Kirgizje i calutkie Chiny.

    Pyaliscie o koszty:
    Szacujemy na ok 6-7tys zl.
    do tego dochodzi sprzet gorski (jak ktos nie ma) - lepsiejszy namiot, spiwor puchowy, buty, kijki, plecak itp
    oraz akcesoria foto - w moim przypadku ladowanie sloneczne.
    W sumie daje to blisko 10 000zl. Tybet jest bardzo drogi, szczegolnie jesli chodzi o transport.
    Tybetanczycy nie moga przewozic turystow (ciezkie represje ze strony chinskiej) wiec zalatwienie
    czegokolwiek wiaze sie z kosztami. Wiadome. I tak wyjatkowo tanio udalo sie dostac bilet powrotny
    z HK-Krk przez londyn ok 1000zl.

    Cos jeszcze - pytajcie

    SPRZET FOTO (bo to moze Was interesowac):
    D200, 4xEnEl3e, 18-200, 50/1.8, T12-24/4
    bez statywu.
    Zasilanie wspomagane bateria sloneczna Silva Solar 2.
    Torba Nova3AW (wchodzila mi do plecaka!)
    Karty 4gb Extreme IV i 2gb jakas stara karta (zapas).
    DATABANK Nexto2525 120gb (rowniez opcja ladowania na sloneczko).

    brakowalo mi jeszcze jakiegos malego coolpixa, bo nie zawsze chcialo mi sie wyciagac sprzet z plecaka, nie zawsze tez byl sens.


    ================================================
    DZIEKI WSZYSTKIM, KTORZY WYTRWALI DO KONCA RELACJI
    ================================================

    w nagrode bonusik z malym backstage'm (zdjecia dzieki uprzejmosci wspoltowarzyszy)

    X.1

    X.2

    X.3

    X.4

    X.5

    X.6

    (niestety brody juz nie mam )

    pozdrawiam wszystkich
    dzieki
    ArtX.


    PS.
    przepraszam za literowki i inne bledy.
    jakies tam fotki : trzymać ręce na piersiach panienek i patrzeć na chmury typu cumulus w kolorze białym...

  2. #2

    Domyślnie

    W podsumowaniu brakuje mi odpowiedzi na jedno podstawowe pytanie: Ile Cię to wszystko kosztowało ?




    pozdrawiam
    Arkadiusz Pytlas vel golden

  3. #3

    Domyślnie

    ales koles pojechal... jestes moim guru
    F65, N24-70/2,8, 50/1,8, SamYang 85/1,4, S150-500, SB600, D700, MB-D10
    D50&DELTA , N18-70 - żony

  4. #4

    Domyślnie

    Cytat Zamieszczone przez golden Zobacz posta
    W podsumowaniu brakuje mi odpowiedzi na jedno podstawowe pytanie: Ile Cię to wszystko kosztowało ?




    pozdrawiam
    dodalem
    jakies tam fotki : trzymać ręce na piersiach panienek i patrzeć na chmury typu cumulus w kolorze białym...

  5. #5

  6. #6

    Domyślnie

    Opad szczeny! Niesamowity wypad - robi wrażenie. Do samego końca nie mogłem oderwać się od lekturki...
    Pozazdroscic determinacji i pieknych wspomnien!

    AK
    => całe życie zastanawiam się co tutaj umieścić <=

  7. #7

    Domyślnie

    Po przeczytaniu i obejrzeniu obu części relacji uruchomił mi się szczękoopadacz. Gratulacje za realizacje marzeń i odwagę

  8. #8

    Domyślnie

    Cytat Zamieszczone przez joseph_87 Zobacz posta
    Po przeczytaniu i obejrzeniu obu części relacji uruchomił mi się szczękoopadacz. Gratulacje za realizacje marzeń i odwagę
    marzenia sa po to, by je spelniac.. nie?
    jakies tam fotki : trzymać ręce na piersiach panienek i patrzeć na chmury typu cumulus w kolorze białym...

  9. #9

    Domyślnie

    Super!
    Nareszcie doczekałem się drugiej części
    Mam jednak jedno ale - wydaje mi się, że część zdjęc jest nieostra - mam nadzieję, że to wina zmniejszania.
    No to teraz siadaj i dzwoń do redakcji
    Adam

  10. #10

    Domyślnie

    Cytat Zamieszczone przez ArtX Zobacz posta
    marzenia sa po to, by je spelniac.. nie?
    racja Myślę że Twój reportaż jest extra lekcją dla nas!Gratulacje

Strona 1 z 14 12311 ... OstatniOstatni

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •