Tak mi się przypomniało, jak już kilka lat temu, jak jeszcze maski medyczne nie zdobyły popularności, uczestniczyłem w kursie fotografii ślubnej. Nie to, że moim marzeniem była praca w tym biznesie, bo nie. Sam kurs spoko i w sumie dużo wiedzy wyniosłem. Doświadczenia też, aczkolwiek chyba głównie takiego, że "reportaż ślubny", to zdecydowanie nie jest reportaż, za to spory kawał rzemiosła, do którego trzeba mieć zacięcie i umiejętności komunikacji interpersonalnej pozwalające na pracę z modelami. Ja nie mam. W każdym razie wybrałem się tam rasowo z D700 (bo nic głośniejszego i większego pod ręką nie miałem) i wielce "uniwersalnym" zestawem 28/1.8 i 50/1.8.
A.
B.
C.
D.
Szukaj
Skontaktuj się z nami