Przy wszystkich obiektywach F, jedyną różnicą jest to, że musisz korzystać z mniej wygodnej dźwigni na adapterze, zamiast wygodnego przycisku na body. Tyle. Reszta jak w lustrzance. To samo głupkowate przekładanie dekielkow, obracanie bagnetu do zatrzasków, etc. Przy kilku F i jakimś Z robi się gorzej. Kiedy chcesz zamienić obiektyw Z na F, który akurat nie jest wpięty w adapter, masz dwa razy więcej wkurzajacej roboty. Jak możesz się zatrzymać i zrobić to na ziemi to luz, da się żyć. Ale w marszu jest beznadziejnie. Przy wszystkich obiektywach pod Z, żyjesz tak samo jak samych F-kach, bo osły nie potrafili wymyślić jakiegokolwiek usprawnienia przy wymianie obiektywów od półwiecza. No, tylko że pewnie będziesz musiał się przestawić na scravenging (czy jak tam się nazywają Ci ludzie, którzy jedzą rozjechane jeże), jeśli nie jesteś krezusem, bo ceny obiektywów na Z są podobne do wyników w multilotku. Ja mam obecnie 2 obiektywy Zetkowe, kilka Fkowych, jakieś m42 i chyba jednego PK. Z tymi adaptowanymi pleśniakami generalnie jest luz, adaptera nie odpinam i używam jak natywnych (niestety przestają być małe, bo adapter ma znaczną długość), natomiast biorąc ze sobą torbę i 2-3 obiektywy już pojawia mi się logistyka jak dobrać słoiki, żeby oszczędzić sobie żonglowania FTZ. Trochę to irytujące. Ale czy postąpię jak radzi @Krzysztofh? Nie, bo mnie nie stać, po prostu na to pisałem wchodząc w ML i na takie kompromisy się świadomie zgodziłem. Zresztą choć jestem mega zadowolony z idealnego optycznie Z35/1.8 to mimo wszystko często zapinam biotara ze względu na miłe niedoskonałości w generowanym obrazku. Mnie akurat tak bardzo nie grzeją Ztki i Sigmy A, no ale to już kwestia osobistych preferencji
PS. Dopiero zobaczyłem post Jacka, trochę wtórny staje się przez to mój wywód, sorki
Szukaj
Skontaktuj się z nami