Nie, ale biorąc pod uwagę gospodarkę niedoboru założyłem że i rodzimy sektor foto trzymał się na "etykietach zastępczych" i "wyrobach fotopodobnych". Mogę się mylić, wszak PRL znam z opowieści rodziców i dziesiątek godzin materiałów historycznychAle robiłeś na materiałach z PRL-u?
@Wujot, Ty podchodzisz do fotografii jak do czegoś co ląduje na ścianie wystawy sztuki. Ja uważam że Picasso czy inny abstrakcjonista, zanim zaczęli kreślić swoje słynne bohomazy również mieli solidne podstawy "klasycznego malartwa". O poprawnym machaniu pędzlem, mieszaniu pigmentów na paletce, używaniu terpentyny, robieniu cieni itp (przepraszam @fantazja za tak brutalne spłycenie ); nie znam się na malarstwie ani tymbardziej na odbiorze "nie-klasycznych" prac. Po prostu do mnie nie trafiają.
Zgadzam się że technika i medium mogą być elementem tej sztuki i formą wyrazu, czymś co dodaje kolejnego wymiaru w percepcji. W głowie roi mi się taki przykład że "dynamiczna scena akcji w thrillerze" musi być kręcona z ręki, z bujającą się kamerą czy wręcz niedoświetlona żeby oddać grozę. Zdjęcie z takim dodatkowym wymiarem mogłoby pokazywać rozmazaną kukłę sołdata( nacji wiadomej ), rozmazaną niczym w ruchu, z nieostrym "czymś" w ręce co ma budzić skojarzenie z kałachem i że robiący zdjęcie ucieka przed oprawcą.
Niemniej, wracając do tematu mojego zdjęcia, nie chcę "oddać zwyczajności kończącego się dnia pasażerów tramwaju" czy "ekstrapolować emocji motorniczego na różnorakie barwy tła". Chcę ustrzelić ładny, ostry tramwaj z technicznie perfekcyjnym rozmazanymi światłami tła
Nie znaczy to bynajmniej że zamierzam się do tego ograniczać, wszak pojedyncze "nieperfekcyjne zdjęcia" gdzieś tam rezonują ze mną, ale zdecydowanie nie jestem na etapie komponowania sceny z główki szpilki, garści orzechów laskowych i takiego kąta żeby to ta szpilka była optycznie większa, nazywając dzieło "tańcem pozorów". Uważam jednak że żeby robić "mocne zdjęcia z celowo zaniedbaną techniką jako formą wyrazu" muszę najpierw opanować te techniki żeby świadomie i instrumentalnie wykorzystać ich brak czy upośledzenie i oddać to co zobaczyłem w danym ujęciu.
A żeby je opanować to muszę poznać aparat w różnych warunkach oświetleniowych, nawet robiąc takie zupełnie miałkie zdjęcia jak tego placu ze świecącymi "katowicami" .
Trochę jak kiszone śledzie; do właściwego odbioru potrzeba smakosza.Ambrotypy są często właśnie podawane jak gluty, a dzięki temu mają niezwykłą siłę wyrazu.
Jednych cieszą "po prostu zdjęcia" (jak do niedawna mnie ze sterowcem), innych zgodnie ze sztuką (te podziały itp, to chcę opanować teraz), jeszcze inni oczekują lub doszukują się większej głębi.
Wiesz, mam podobne przemyślenia w kontekście innych dziedzin żyćka i te przemyślenia zwykle konkluduje sobie tak: "to co dla mnie ważne odbiega od mainstreamu, awansowałem więc na przedstawiciela niszy " i robię swoje, zgodnie z poczuciem "tego co właściwe" tam w klacie.Pomoce naukowe o których wspomniałeś (a które używają jedynie fotografowie) to dowód, że pseudowiedza wypiera wrażliwość
Szukaj
Skontaktuj się z nami