W aparatach analogowych nie wiem ale podejrzewam że klisza ma jakieś ustalone produkcyjne parametry i nie można sobie ot tak wymyślić że zrobimy co nam popadnie, a fotograf w aparacie sobie ustawi odpowiednio, więc też zadbano o to żeby mieć poprawność w produkcji i efekcie końcowym.
Cyfrowe oprogramowanie przecież symuluje ekspozycje jaką znamy fotografii analogowej, też czegoś musieli się trzymać.
Mniejszy sensor otrzymuje mniej światła baa... nawet sam piksel w sensorze otrzymuje mniej, drugie baaa
... więcej jest straty na proporcjonalnie "martwych" powierzchniach sensora.
Dlatego mimo takiej samej rozdzielczości masz szumy, ziarnistość, spadek DR, sensor jako całość otrzymuje mniej światła, żeby to jednak działało i odpowiadało temu co napisano na obiektywie trzeba odpowiednio oprogramowaniem zrobić tak żeby na każdym sensorze było podobnie, a nawet identycznie.
No i na koniec mamy w fonach obiektywy np f/1.4 i wyśmieją cię w necie że używasz jakiś byle jakich f/4 na pełnej klatce
- - - - kolejny post - - - - - -
Sensor traci, a oprogramowanie odpowiednio kompensuje tak żeby mieć to samo na każdym sensorze po to że weźmiesz do rąk aps-c czy pełną klatkę było to samo w kwestii ekzpozycji co nie zmienia faktu że masz to co opisuję wcześniej.
Fizyki nie okłamiesz, a matematyka pomaga to obliczyć.
No i nie upierajcie się że ma to wpływ na "ładność" zdjęć bo nie ma, czego dowodzą piękne fotki z fonów.
Skontaktuj się z nami