Dokładnie trafiłeś w sedno. Przynajmniej jeśli chodzi o mnie. Wybierałem inspirację po czym potrafiłem 3 dni pracować aby osiągnąć dobry efekt. Czyli prawie tak dobrze jak oryginał. A czasem lepiej. Nie było często nic poza zdjęciem wzorcowym. Żadnych backstage i uważam, że to nauczyło najwięcej. Przede wszystkim samodzielnego odczytywaniu planu oświetleniowego.
Ale akurat uważam, że dokumentacja z planu też może sporo nauczyć. Powinno się wykorzystać obie drogi. Choć wbrew pozorom kopiowanie planu nie nauczy fotografii. Uważam, że to jest bez sensu na dłuższą metę. Bo trzeba dokładnie zrozumieć samemu zależności.
Ale istotne jest aby zrobić coś porządnie. W fotografii kulinarnej trzeba się wykazać bardzo dużym smakiem, kulturą stylizacyjną i wykonawczą. To jest trochę "obok" klasycznej fotografii przedmiotów. Tutaj chodzi o to aby parę piórek pokrojonej cebuli wyglądało zwiewnie jak pióra ptaka albo linoryt japoński. A nie jak ze studenckiej garkuchni.
Szukaj
Skontaktuj się z nami