To Koreańczycy. Oni noszenie maseczek mają w genach. A z tym aparatem to miałem wtedy kryzyso-wstręt, prawie przez cały wyjazd nie miałem ochoty robić fotek. Teraz trochę żałuję
Szukaj
To Koreańczycy. Oni noszenie maseczek mają w genach. A z tym aparatem to miałem wtedy kryzyso-wstręt, prawie przez cały wyjazd nie miałem ochoty robić fotek. Teraz trochę żałuję
Ostatnio edytowane przez cz4rnuch ; 24-05-2020 o 14:37
Przed finiszem mały przerywnik na moją największą pasję czyli niestaranną fotografię talerzową. Bo co jak co, ale jedzenie w Laosie pierwsza klasa i tanie. A wybór tu jest naprawdę duży, bo lubią i rybki (oraz ogólnie to co z rzeki wyłowią) i płazy (żabka wyśmienita), świniaczka, bawołu, owoce, warzywa, pyszne pieczywo i zaskakująco dobre sery (choć w sumie to nie zaskoczenie, bo importowane z Francji). Dla amatorów upodlenia się też coś się znajdzie, bo klasyczna laotańska wódeczka (odpowiednik naszej starogardzkiej) to wydatek rzędu 4pln za 0,7L. Jedynie może piwko tak średnio, bo wybór niewielki i smakuje to mniej więcej jak każdy azjatycki szczoszek.
I na koniec kilka komórczaków z okolic Nong Khiaw i Muang Ngoy. To pierwsze to takie malowniczo położone miasteczko (widok trochę psuje betonowy most spinający dwa brzegi i dwie części "aglomeracji"). Funkcjonuje tu kilka restauracyjek i agencji turystycznych, które sprzedadzą wszystko co się da. Nawet bilet na autobus, który nie istnieje (o czym się sami przekonaliśmy). Jednak dużo fajniejsza wydaje się być ta druga wioseczka (około godziny czy dwóch w górę rzeki). Pięknie położona i taka bardziej naturalna. Tu oprócz spływów można się pokusić o fajne trekkingi po lesie (dżunglą bym tego nie nazwał, bo dość łatwo się szło) z wizytami u lokalnych plemion.
Dobrze się ogląda. Zachęca do wyprawy.
Pozdrawiam Krzysiek vel kojot. | Z6III | N24-70/2.8S | N70-200/2.8S | N24-200 | N180-600 | V40/1.2 | kojotowe.pl l fikołki l
Mnie przed takimi wyprawami zawsze powstrzymuje wyobraźnia związana z moim słabym żołądkiem
Też mam delikatny buniek. Jak u francuskiego pieska. Ale i na to są sposoby.
Nie ma nakazu wcinania nietoperzy na ulicy... nigdy w Azji Pd-Wsch się nie strułem. Pardon, jeden raz kucharzowi się to udało, dłuższa historia. Ale o raz, słownie jeden raz, na setki różnych posiłków.
Skontaktuj się z nami