Wraz z Grzegorzem (G-creative) oraz Hubertem ruszyliśmy ponownie wspólnie na szlak. Ponownie wyspa Arran i ponownie to samo miejsce, zresztą jak sobie obiecaliśmy, wrócimy zimą.
Podejście było trochę bardziej wymagające ze względu na niską temperaturę i śnieg. Tuż powyżej lini śniegu bardzo mocno wzmógł się wiatr, co nie było zbyt przyjemne dla policzków.
Po mozolnym wdrapaniu się na szczyt Caisteal Abhail i rozbiciu namiotów nie mieliśmy zbyt dużo czasu aby uchwycić promienie zachodzącego słońca.
W nocy temperatura spadła do około -10 stopni Celcjusza. Uwierzcie mi na słowo, naprawdę nie chciało się wychodzić z ciepłego śpiwora ale jakoś udało mi się zmotywować. Nie udało mi się zrobić wielu zdjęć nocą gdyż obiektyw szronił się w kilka minut, a palce marzły w kilka sekund.
Świt, po długim spaniu, przywitał nas wiatrem i grubą warstwą chmur które przelewały się leniwie przez szczyty. Mała rezygnacja, ale jedyne czego potrzebowałem to chwile cierpliwości. Za warstwy chmur słońce przebiło się dosłownie na minutę. Rzuciłem statyw i pobiegłem w wcześniej upatrzone miejsce... dosłownie 6 migawek... udało się! Wiedziałem, że mam coś i mogłem wracać z uśmiechem...
1) Zachód na Caisteal Abhail
2) Noc na Caisteal Abhail
3) Wschód na Caisteal Abhail
Pozdrawiam ciepło i do zobaczenia na szlakach.
Szukaj
Skontaktuj się z nami