...jak śpiewał Kazik. Protesty, zamieszki czy stan wyjątkowy mają to do siebie, że potrafią popsuć człowiekowi wyjazd. Mnie popsuły jedynie trochę, bo nie udało mi się zobaczyć ponoć zjawiskowego miasta Valparaiso i to tyle ze złych wiadomości. Trochę gazu się jednak nałykałem, bo zarówno w Punta Arenas jak i w Santiago mieszkałem w samym centrum wydarzeń, ale i tak nie było to aż tak uciążliwe jak mi się wydawało. Godzina policyjna, trza wracać do hostelu, trudno było cokolwiek kupić w centrum, bo sklepy pozamykane ale Chilijczycy nawet z zakupami byli pomocni i zimne piwko (ukraińskie) zawsze czekało w lodówce. W zamian nauczyłem ich kilku strategicznych polskich zwrotów, tak by się mogli odnaleźć w towarzystwie, i grać w chu...w pana. O zamieszkach jednak nie będzie, bo wyjazd był zaplanowany na widoczki. Widoczki będą z Atacamy, Patagonii i nieziemskiego boliwijskiego Altiplano. Zdjęcia turystyczne, do zobaczenia było sporo a miałem na to jedynie 3 tygodnie więc na sporej ilości zdjęć światełko "turystyczne". Z resztą nie mam aspiracji do bycia krajobrazowcem. W dodatku 95% fociek popełnionych zostało 85mm, bo ze względów oszczędnościowych zabrałem jedynie dwie stałki a druga się nie przydała. Tyle tytułem wstępu i technikaliów. Na początek kilka z Tatio i Valle de la Luna.