Jakoś niewiele się dzieje ostatnio w tym dziale, a akurat wróciłem do zdjęć z wyjazdu do Peru na przełomie kwietnia i maja tego roku, pewnie trochę pod wpływem Ameryka Ekspress w TVN. Ale tytuł akurat raczej z tempa zwiedzenia tego kraju, nie programu w tv. Bo wrażenie było takie, jakbyśmy przejechali kraj ekspresem, po prostu jest tam tyle atrakcji, że miesiąc byłoby mało, a co dopiero przedłużony majowy weekend A kraj jest wart gorącego polecenia, cały czas jestem pod wrażeniem.
Generalnie najczęstszym sposobem zwiedzenia tego kraju jest tzw. Gringo tour, czyli pętla po największych atrakcjach. Lima, bo tu siłą rzeczy się ląduje, Cuzco, święta dolina Inków, Machu Picchu, jezioro Titicaca, Arequipa, kanion Colca, Nazca, Paracas, generalnie tak to wygląda. Ze względu na wysokości i aklimatyzację chyba lepiej jest zrobić tę trasę w odwrotnej kolejności, ale nam akurat tak wypadło z różnych względów. Można oczywiście wykupić wycieczkę za dużo SSS w którymś z licznych biur podróży, nam jednak udało się wszystko ogarnąć samemu, co nie jest wbrew pozorom takie proste w tym kraju. Jak będą pytania, chętnie coś dopowiem o szczegółach.
No to zaczynamy. Po przygodach z AirFrance (temat na osobną opowieść, generalnie dopadł nas strajk), lądujemy w Limie. Nie jest to punkt programu, któremu warto poświęcić nie wiadomo ile czasu, miasto ok, ale na tle innych atrakcji w Peru, lepiej ruszyć szybko dalej.
W centrum Limy, czyli na Plaza de Armas (w sumie tak się nazywa główny plac chyba w każdym mieście peruwiańskim ) czas płynął leniwie
Trafiliśmy akurat na jakiś festyn, można było pofotografować folklor, popatrzeć na występy, itd.
Fajna jest też nadmorska dzielnica Miraflores z widokiem na klify i dobrymi restauracjami z ceviche
Dla koneserów znajdą się jeszcze zabytki preinkaskie, hiszpańskie kościoły, itp ale nie chcę zanudzać.
Nie chcę też tworzyć jakiegoś monologu, jeśli jest zainteresowanie tematem, pociągnę dalej.
Szukaj
Skontaktuj się z nami