Cytat Zamieszczone przez klasyk Zobacz posta
Tak, ale nie jestem ortodoksem.
Wiele lat temu też jeździłem na Gliczarów czy Łapszankę. Dzisiaj myślę tak, że jeśli ktoś woli na coś patrzeć z daleka, czekać na światło, robić po 5 ekspozycji, to dla mnie lepiej. Sam wolę eksplorować i czerpać z terenu to, czego żadna moja fotografia krajobrazowa nie oddała. W górach to jest pokonywanie różnych trudności i własnych ograniczeń. Zdarza mi się pobłądzić i jakoś nie myślę wtedy o fotografowaniu. Emocje, które są wtedy ze mną, wylewam w zupełnie innych działach. Na nizinach nie noszę sprzętu. Nie chce mi się go nosić na dość długich dystansach. Nie pamiętam kiedy używałem w terenie statywu.
Upraszczając, najbardziej interesuje mnie to, co jest w fotografowanym miejscu a nie jak ono wygląda. Lubię zlodowacenia, erozję i piętra roślinności. Lubię pierwszych zdobywców, wilki i niedźwiedzie. Nie lubię, jak ludzie tym manipulują.
Jak ktoś lubi widoki, to niech sobie podziwia i fotografuje. Byle nie zabierał psów na plażę, bo foki wpadają w panikę.
Czekałem na taki wpis - w zasadzie pod każdym słowem mógłbym się podpisać. Ta droga, którą przeszedłeś jest też moją. I wątpliwości mam podobne, łącznie z takimi czy warto ją pokazywać. Bo w górach zaczyna być tłoczno. Ta droga od fotografii do bycia np. w górach (krajobrazie) być może jest trochę podobna do tej Wantucha (od fotografii do regulacji brwi). Jak widać formuła fotografii też może się wypalać, ewoluować. Męcząc pejzażowego konia wyszedłem z założenia, że tym co nie mają miejsca na wątpliwości nie zaszkodzę a może komuś pomogę. Przyspieszę. Raz zasiane ziarno może kiedyś wykiełkować. Jak wiele spraw w życiu. Choć może to donkiszoteria. Trochę na podobieństwo mojego advertorialowego wątku. Pewnie trzeci raz nie będę próbował...

Pozdro
Wiesiek