Od ponad dwóch lat użytkuję D750.
Wcześniej fotografowałem Canonem 5D mark II, potem 6D. Jeszcze wcześniej D200. W przypadku obu systemów wykorzystuję i wykorzystywałem dość dobre obiektywy, np.: Sigma 35 1.4 ART, Canon 24-105L, Canon 40 STM, Tamron SP 90 vc, Tamron SP 35 vc, Nikon 80 1.8 G, itp. Pracuję tylko z wykorzystaniem plików raw (NEF, itd.). Zdjęcia służą mi do wsparcia prac ilustratorskich i graficznych (przynajmniej tak sobie tłumaczę zakupy i zmiany aparatów), do fotografii pejzażu i podczas wypraw np. w Bieszczady... Wciąż jestem pod wrażeniem dynamiki tonalnej matrycy D750 – chodzi zwłaszcza o możliwość „wyciągania” informacji z partii ciemnych bez zakłóceń (typu banding), rzecz raczej trudna i nieosiągalna w przypadku materiału Canona 6D, 5D (w tym tych najnowszych , np. mark IV).

Odnoszę jednak wrażenie, że matryca stanowi b. ważną i istotną, ale jedyną przewagę Nikona D750 np. nad Canonem 6D (oba aparaty użytkowałem przez pewien czas równocześnie). Powodem jest utrata jakości wielu ujęć poprzez powstające poruszenia. W przypadku Canona 6D wyposażonego w obiektyw Canon 40 2.8 STM czy Sigmę 35 1.4 ART odsetek zdjęć poruszonych był o wiele mniejszy od tego uzyskanego z D750 z obiektywem np. Tamron SP 35mm (mój ulubiony obiektyw), mimo tego, że ten ostatni (Tamron) ma stabilizację (użytkuję ją rozważnie; i tylko tam, gdzie jest niezbędna).

Opracowuję pliki raw (Lighroom 5.7) z pietyzmem i częstotliwość występowania poruszonych zdjęć z D750 (w prównaniu z tymi z Canona) jest dość irytująca. Rzecz jasna, problem nie dotyczy braku ostrości (tu Nikon działa bez zarzutu). Podkreślę, że widoczne poruszenia są raczej nieznaczne i pojawiają się nawet w przypadku zastosowania całkiem krótkich czasów np. ok. 1/200 sek (dla obiektywu 35 mm). W przypadku wykonania małej/średniej odbitki całego kadru czy zdjęcia do internetu, poruszenia mogą być niezauważalne, jednak przy kadrowaniu czy oglądzie 1:1 są widoczne.

Mówiąc w uproszczeniu – w Canonach traciłem możliwość wyciągania z cieni, w Nikonie D750 tracę ostrość (zbyt często).

Oddalając wątpliwości, mam też świadomość optymalnego wykorzystania wartości otworu przysłony w relacji do rozdzielczości (np. w przypadku pejzażu staram się pracować w przedziale f5.6 -


Po zgłębieniu wielu wątków - zwłaszcza na forach dpreview.com – doszedłem do wniosku, że mój problem może wiązać się z zagadnieniem tzw. shutter shock czy mirror slap. Np. pod tym linkiem jest test kilku aparatów pod względem występowania problemu mirror/shutter slap: https://www.dpreview.com/reviews/canon-eos-5ds-sr/9
Powyższy test dotyczy obiektywu, którego nie mam i nie mam pewności, czy przekłada się na wykorzystanie innych obiektywów. Test pokazuje też, że „dolegliwość” pojawia się w przypadku aparatu Nikon D810. Na tle tych dwóch Nikonów Canon (w tym przypadku 5dsr) wypada wręcz rewelacyjnie i bezkonkurencyjnie.


Od prawie pół roku na rynku funkcjonuje Nikon D850. Autorzy testów (w tym ci z dpreview) przekonują, że nowy aparat nie ma problemów z migawką, które miał np. jego poprzednik – D810. Niektórzy wspominają o możliwości wykorzystania systemu EFCS, opóźnienia wyzwolenia migawki, czy podniesienia lustra, które maja zapobiec wykonaniu poruszonego zdjęcia. Rodzi się pytanie, czy bez tych zabiegów wciąż istnieje duże ryzyko, że aparat D850 wykona poruszone zdjęcie? Albo inaczej - czy w przypadku Nikona zawsze będzie ryzyko wykonania zdjęcia poruszonego przez prace migawki; i ryzyko to będzie zawsze większe niż w przypadku Canona (np. 5DsR)?

Czy ktoś z Was doświadczył podobnych niedogodności w użytkowaniu D750? Czy Nikon D850 eliminuje problem z migawką, który opisuję?
Inaczej - czy warto wymienić aparat Nikon D750 na D850, by utrzymać rewelacyjną dynamikę tonalną i wyeliminować ryzyko zbyt częstego wykonywania poruszonych zdjęć?

Z góry dziękuję za Wasze rady.