Tak to w skrócie wygląda jak opisałeś. W praktyce to fotograf sam doświadczalnie musiał dobrać sobie film, wywoływacz i sposób poruszania w tanku. Pośród fotoamatorów to chyba
mało kto stosował ten sposób wywoływania, gdyż raczej nie zdarzało się poświęcić całego filmu na jedną scenę. Jaki był zysk w porównaniu do wywołania standardowego to Ci nie powiem,
bo nigdy nie wywoływałem filmu w ten sposób. Jak wspomniałeś, prawidłowo naświetlony i wywołany negatyw daje również duży zakres tonalny, a dysponując wielogradacyjnymi papierami
do odbitek i stosując maskowanie,doświetlanie czy inne tricki ciemniowe również można było wiele osiągnąć. W razie niepowodzenia robiło się po prostu kolejna odbitkę.