Close

Strona 1 z 107 1231151101 ... OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 1 do 10 z 1063
  1. #1

    Domyślnie Stolikowy advertorial i edytorial

    W tym temacie chciałbym pisać o studyjnym "stolikowym" advertorialu i edytorialu. Ponieważ nie każdy zna te pojęcia - najkrócej mówiąc to zdjęcia wykorzystane przez redakcję do ilustracji artykułów. Jeśli zdjęcie jest nie obrendowane to edytorial. "Dziwnym" zbiegiem okoliczności przeważnie jednak są to bardzo konkretne przedmioty z jeszcze konkretniejszymi markami i wtedy mówimy o advertorialu. Mam nadzieję, że w kolejnych tekstach napiszę coś o tym jak odróżnia się to realizacyjnie od trzeciego składnika wizualnego czyli fotografii reklamowej i innych ciekawych uwarunkowaniach. Postaram się aby każdy tekst miał dokładną myśl przewodnią. Zakładam, że będą ilustrowane moimi (gotowymi) realizacjami plus ewentualnie projektami-szkicami przygotowanymi przez redakcję. Oczywiście wątek jest otwarty i jak ktoś ma ochotę wstawić coś od siebie to jest mile widziany.


    Na początek robótki ręczne - czyli cierpliwość wskazana.




    Pierwsze dwie edytorialowe układanki były ilustracjami do tekstu o dietach sportowców. O co tam chodziło nie pamiętam, z jakiegoś powodu dobrane były takie a nie inne składniki. Te prace nie są specjalnie trudne - główny problem to przeniesienie projektu na tło. Rozwiązań jest pewnie sporo, tak na szybko:

    - można przerysować projekt na podświetlanej szybie
    - można go zgoła przeszpilkować
    - można wydrukować na tle
    - można użyć rzutnika

    To ostatnie rozwiązanie będzie szczególnie sensowne w dwóch przypadkach: gdy jako tła użyjemy szyby, metalu, plastiku i nie będziemy go chcieli (a nigdy nie chcemy) uszkodzić. Druga sytuacja jest gdy fota będzie po skosie (czyli w perspektywie) ale efekt rysunku ma być jak z rzutu (mam nadzieję, że to zrozumiałe) a plan jest duży i zróżnicowany przez bryły.
    W tych dwóch, konkretnych, realizacjach narysowaliśmy to chyba "z ręki" twardym ołówkiem na arkuszu kartonu B1. Przy doborze tła trzeba się przyjrzeć układanej żywności - jak jest sucha to używamy kartonu (bo jest najtańszy) jak nie (przy np białym serze) można produkt wcześniej odsączyć. W ostateczności wybieramy inne podłoże (np folia). A dalej to układanie ziarnko po ziarnku. Z tego powodu plan robimy na pewnej wysokości aby przy nim siedzieć a nie kucać, obok jest stoliczek z składnikami. Co jakiś czas coś się przesuwa, coś trzeba poprawić ale powoli idzie to do przodu.



    Pozostałe zdjęcia są znacznie trudniejsze w wykonaniu.
    Co do koncepcji - pierwsze omawia rodzaje makaronów, drugie kasz. Kłopot z tymi zdjęciami jest taki, że w zasadzie niewiele da się tu poprawić w przypadku błędów. Przy braku czujności może się okazać, że fotę trzeba powtórzyć. I to też nie jest oczywiste bo z reguły jakiś jeden, dwa składniki są egzotyczne (makaron albo kasza za 30 zł w jakimś małym pudełeczku, dostępne w razie czegoś w jednym sklepie po drugiej stronie miasta) i jest tylko na jedną próbę. Więc trzeba zaprojektować kolejność warstw, odmierzyć grubości i najlepiej od strony aparatu ułożyć to ręcznie albo przy pomocy pensety. O ile makarony mimo wszystko nie były wielkim wyzwaniem to z kaszami sporo prób wykonałem szukając rozwiązania "dynamicznego". I była to porażka. Chaos - może po 30-tej próbie coś by wyszło. Koniec końców to co jest wysypane zostało artystycznie usypane warstwa po warstwie a słoik ostrożnie dołożony.

    Teraz kwestie kompozycyjne - nie jest przypadkiem, że to obszerne jasne układy centralne. Obok trzeba zmieścić opisy, na górze tytuły. Ewentualne kadrowania robione są przy fotoedycji a od fotografa oczekuje się materiału dającego dużo swobody. Tło u mnie przeważnie ma 5-10%, dalej sprawia wrażenie białego ale najjaśniejsze światła dzięki temu nie mają konkurencji.

    Oświetleniowo pierwsze dwie foty były świecone bezcieniowo. W makaronach wszystko widać - w odbiciach są tinty założone na bokach słoika (dzisiaj być może zrobiłbym to jeszcze mocniej na ostro). Najbardziej lubię takie sytuacje jak na czwartej - wyrżnięte cienie budujące dobrą podstawę i zagęszczające obraz a ich głębokość jest regulowana poziomem światła wypełniającego.


    Pozdro
    Wiesiek
    Ostatnio edytowane przez Wujot ; 27-07-2016 o 13:30

  2. #2

    Domyślnie

    Brawo za to, że Ci się chciało i w zrozumiały sposób przedstawiłeś cenne porady dla tych, którzy pewnego pięknego dnia staną przed takim wyzwaniem
    Swoją drogą "robótki ręczne" robią wrażenie - super to wyszło
    Object error. Unable to run this script. Program terminated!

  3. #3

  4. #4

    Domyślnie

    Kto wymyśla co ma być na zdjęciu? Dostajecie temat (dieta sportowców) czy szczegółowo co ma być?
    D7100, Nikkor 50mm/1.8g, Sigma 10-20/4-5.6, Revuenon 135/2.8 | Sony RX100M3 | Raynox DCR-250 | Fuji X-T2, XF 18-55/2.8-4.0, XC 50-230/4.5-6.7, Stroboss 36F, K&F Nikon-Fuji adapter

  5. #5

    Domyślnie

    Cytat Zamieszczone przez PiKa Zobacz posta
    Kto wymyśla co ma być na zdjęciu? Dostajecie temat (dieta sportowców) czy szczegółowo co ma być?
    Przeważnie dostaję szkic projektu wymyślony przez redakcję, czasem jakąś fotę z wytycznymi trzymania np klimatu czy stylu, część to tylko luźne uwagi i wtedy mam wolną rękę. Zawsze jest określony format, muszę przewidzieć łamanie jeśli jest to rozkładówka, jeśli zdjęcia sąsiadują to też dobieram ich współgranie, kolor i klimat całości też są uzgodnione. Bardzo dokładnie przekazywane są informacje co jest ważne i o czym jest artykuł tak abym mógł to podkreślić na fotografii. Jak widzę minę na którą mogę wpaść to proponuję zmiany i praktycznie zawsze redakcja uwzględnia moje obawy. Ogólnie jestem trybikiem w machinie - w szczytowym momencie robiłem do 20 stron A4/m-c do druku teraz jest dużo mniej ale pewnie z 8 stron jest.

    Pozdro
    Wiesiek

  6. #6

    Domyślnie Lodowe klimaty

    Lodowe Klimaty

    Ponieważ udało mi się zrobić kiedyś parę zdjęć z lodem to niejako "z automatu" dostaję takie realizację.




    Nie zdziwiło mnie więc jak moja producentka powiedziała:
    - będą do zrobienia zdjęcia z częściami rowerowymi w lodzie do tekstu o tym by nie odstawiać roweru na zimę, zamówiliśmy wszystko w fabryce, oni to przygotują ładnie, przywiozą a ty tylko to zrobisz, projekt dostaniesz na emaila.
    - OK, nie ma problemu (to moja standardowa odpowiedź, mógłbym ją odtwarzać z dyktafonu)

    W miedzy czasie dostałem szkice i producentka przywozi koło.





    Uzgodniliśmy dostawę rano (czego nie cierpię) ale chciałem mieć więcej czasu. O 8.00 przyjechał spory samochód z windą, szczęka mi opadła jak się dowiedziałem, że jedna bryła waży 130 kg druga kolejne 80. Jeszcze bardziej zdziwił mnie kształt - idealne prostopadłościany. Pada pytanie:
    - gdzie panu to wstawić?
    - (myślę sekundę) do warsztatu.
    Pełen najgorszych przeczuć rozpakowuję pierwszą większą bryłę. Kurde, co to jest??? Po prostu doskonale, niewiarygodnie przezroczysty prostopadłościan, na jednej ze ścian jest nacięta szczelina na koło. Najgorsze jest to, że nijak nie trzyma to proporcji z projektu. Patrzę na to podłamany, humoru nie poprawia mi fakt, że dowiedziałem się, że TO kosztowało 1600 zł, żartów nie ma. Jak coś pójdzie nie tak to szefowa wydawnictwa urwie mi klejnoty a co gorsza producentka też bedzie miała przewalone. No dobra trzeba się wziąć w garść i szybko ustalić plan ratunkowy. Przyglądam się bryle i dochodzę do wniosku, że jak odetnę wzdłuż długiego boku około 45% procent wysokości, potem skośnie pozostałość to powinno starczyć lodu na całą rzeźbę. Powierzchnią zajmę się później. Po odcięciu zyskam pole manewru bo główny blok bedzie ważyć ok. 60-65 kg i tym można już manewrować. Zapomniałem powiedzieć, że kazałem większą bryłę ustawić na szerokiej desce na stole roboczym (aby ją wygodnie przenieść) a drugą na wózku (i dokładnie ją okryłem tekturą i tkaninami). Biorę telefon dzwonię do fabryki czym to tną i aby mi przysłali zaraz kogoś kto to zrobi. Fabryka jak się okazuje jest 50 km ode mnie. Tną to mechanicznymi piłami łańcuchowymi zbliżonymi do tych do cięcia drzew. Gorzej, że nie mogą mi nikogo przysłać - mają dwie imprezy i po prostu nie ma ludzi. No cóż trzeba sobie radzić. Sprawdzam dostępne narzędzia i wygląda, że piły do drewna względnie się nadają - kupuję więc dwie największe piły ramowe jakie są w mieście, jakąś płatnicę z największymi zębami. Jedna z pił nawet nieźle sobie radzi (choć zęby też się ślizgają). Problemem jest to, że jest po prostu za mała można dojść może do 1/3 bloku. Obracać taki obiekt po prostu się boję, pomijając, że nawet nie wiem czy dam radę. Do pomocy wzywam kumpla z agencji reklamowej co to jest za ścianą. Bierze opalarkę i ja piłą a on poszerza to gorącym podmuchem i po bardzo długiej godzinie mamy dwa kawałki. Reszta cięcia jest łatwiejsza. Idę przygotować plan. Na podłogę, która u mnie jest doskonale pozioma, kładę płat białego plastiku 2 x 3 m, pod brzegi idą kantówki, tworząc zgrabny basenik. Minęło pół dnia a ja właśnie zabieram się za robotę... Układam z kawałków lodu kształt jest to dość kłopotlwe bo niezbyt chce się trzymać. Pora zabrać się za powierzchnie - do reki dłutko i "moletkuję" ostrożnie tworząc jakieś lokalne tekstury. Teraz oświetlenie - standardowe tylnio-górne jak w takich tematach, zakładam niebieskią folię 3 dM, druga jest lampa pierścieniowa - da mi ostre, krótkie, słoneczne bliki bez ryzyka jakiś niezgodnych cieni. Strzelam fotę, jeszcze na szybko sprawdzam czy da się z tego osiągnąć założony efekt. Trochę malowania, trochę kopiowania, trochę formowania i jest OK.


    Wysyłam do Dyrektora Artystycznego a odpowiedź:
    - kapitalne, zdecydowanie poprawia mi humor.

    Teraz pora na następną fotę. Przywożę na plan drugą bryłę - nawet nie zaczęła się topić. Dochodzę do wniosku, że drugi projekt jest tautologią pierwszego i nie będzie dobrze wygladał po tymże. Postanawiam, że zrobię to inaczej i tej zmiany nie będę konsultował. Z tym konsultowaniem to bywa czasem tak, że dyrektor artystyczny daje mi kwaśno do zrozumienia, że mógłbym być trochę samodzielniejszy i abym mu nie truł tyłka bo ma robotę. Ale innym razem jak coś zmienię samowolnie to wysłuchuje, że po to on robi briefy abym się ich trzymał. I czasem ostro się z tego tłumaczę a bywa (rzadko), że poprawiam. Tutaj takiej możliwości jednak nie będzie!
    Kładę bryłę poziomo na planie do stopienia jest dobrych kilkanaście centymetrów lodu. Na aparacie uruchamiam interwałometr aby rano sobie obejrzeć tempo zmian, jeszcze liczę czy wystarczy objętości "basenu" aby mi się nie wylało na studio i do domu. Rano stwierdzam, że to się stopi za dwa dni ale też widzę, że schodzi równo ze wszystkich stron czego nie chcę. Podwieszam więc nad planem 9 kW ogrzewacz i uruchamiam gorący strumień powietrza. Pakuję sprzęt i jadę na jakąś wyjazdową robotę. Krzysztof ma kontrolować postęp i w razie czego wyłączyć urządzenie. O 15.00 jest jeszcze 2 cm lodu nad zębatką więc koniec ogrzewania. Jak w dwie godziny później przychodzę jest akurat idealnie. Zapinam aparat na statyw biorę opalarkę do ręki i lokalnie podgrzewam powierzchnię aby dostać ciekawą fakturę (pęcherzyki powietrza na metalu), jeszcze dłutko, dołożyć bryły pozostałe bryły lodu, przestawić lekko światło. I dalej zabawa jak wczoraj na kompie. Kopiowanie, rysowanie, formowanie - czyli trzeba trochę uruchomić wyobraźnię. Fota się podoba i nie ma wspominania o briefie.


    Teraz na spokojnie mogę przeanalizować robotę. Z efektu jestem prawie zadowolony, poniewczasie widzę, że poziomy odcinek gdzie koło wnika w lód należało też podrzeźbić, do drugiej foty nie mam uwag. Zdecydowanie większe zastrzeżenia mam do swojej organizacji. Czyli tego, że nie policzyłem objętości czyli wagi - gdybym to zrobił to od razu uruchomiłby mi się alarm, nie sprawdziłem też co właściwie ma zrobić fabryka (i jak to w życiu bywa coś zrobili). Te błędy można trochę usprawiedliwić - po to mam producentki abym się niczym nie zajmował. To jest mega wygodne - jak raz zaczniecie pracować w takim układzie to już nigdy nie będzie się Wam chcaiało zajmować się przygotowaniem logistycznym. Często zajmuje ono więcej czasu jak realizacja. Zdecydowanie gorzej oceniam chwilowy stupor jaki mnie opanował gdy zdałem sobie sprawę w jakim jestem kanale. Zamiast po odmowie fabryki chwilę pomyśleć uznałem, że trzeba działać i popędziłem po narzędzia. Co prawda cięcie drutem oporowym od razu przyszło mi do głowy (ale jakoś na nic nie mogłem trafić od ręki) ale piłę śnieżną np do wycinania bloków do igloo powinienem skojarzyć mimo, że na lodowcach nocuję w schroniskach czy schronach. Oddzielną kwestią jest to, czy kupiłbym to od ręki - pewnie jednak nie. Ale ręczne piły survivalowe wyskakują w necie szybko i to być może kupiłbym łatwo.

    Pozdro
    Wiesiek

  7. #7

    Domyślnie

    Dziękuję za rewelacyjny opis wspomnień z planu i proszę o więcej.

  8. #8

    Domyślnie

    Tytułem uzupełnienia.



    A tutaj jest gotowe "surowe" zdjęcie - możecie zobaczyć co zostało później przerobione. O ile z lewą stroną było prosto to prawa była lekko kłopotliwa (ale nie na tyle aby chciało mi się przerabiać plan).


    Pozdro
    Wiesiek
    Ostatnio edytowane przez Wujot ; 03-08-2016 o 10:04

  9. #9

    Domyślnie

    ależ fantastyczny wątek, dzięki autorze!
    śledzę z uwagą i zainteresowaniem.
    "Nie chcieć to znaczy chcieć nie chcieć." Mundek

  10. #10

    Domyślnie Ciucholand cz1

    Ciucholand czyli faza wstępna, dojrzała i śmierć produktu

    Na przykładzie jednego z moich stałych tematów spróbuję Wam opowiedzieć o wpływie czasu na pracę fotografa. Myślę, że to bardzo dokładnie pokażę czym różni się advertorial od "klasycznej" fotografii katalogowo-reklamowej. A w następnych częściach (za jakiś czas) opowiem o innych alternatywnych rozwiązaniach jakie można stosować w tym bardzo szerokim temacie.

    Temat zaistniał gdzieś koło 2005 roku. Zgadaliśmy się w redakcji na temat "robienia" ciuchów i obecności (nieobecności) modeli. Mimo, że nie kojarzyłem takich realizacji odpowiedziałem, że nie ma problemu aby ze zdjęcia usunąć całkowicie modela. Dostałem zielone światło i na początek zaczęliśmy robić takie, dość grzeczne, foty. Napisałem, że "zaczęliśmy" bo montażem (czyli tą "nowatorską" częścią roboty) oraz pomocą w zdjęciach, w tym czasem też pozowaniem zajmował się nasz forumowy kolega, doskonale tu znany Tomek czyli TOP67.



    Czuliśmy się nowatorami i z tej okazji napisałem taki krótki tekścik:

    "Ilustracje te ukażą się już niedługo... Przewiduję narastającą panikę u niektórych - tych odpowiedzialnych za ochronę a także tych "posiadających". Już teraz jednak nasi przezroczyści (rodem z Wellsa) modele budzą wielkie zainteresowanie u co bardziej otwartych kobiet. Niewidzialny kochanek? To jest coś! Nasi modele nie zagrzeją jednak dłużej miejsca w naszym kraju. Zbliżające się coraz niższe temperatury grożą ich stanowi zdrowia i o ile wiem wybierają się w cieplejsze rejony.
    Tak żartobliwie napisałem w 2005 roku kiedy opracowałem koncepcję "niewidzialnych" (pewnie zresztą nie jako jedyny). Konwencja ta pozwala ominąć wpływ modela na zdjęcie i skoncentrować się na ubiorze. Jednak brak człowiek na fotografii nie powinien oznaczać braku pomysłu na zdjęcie, kiepskiej choreografii czy słabego światła - powiedziałbym nawet, że elementy te stają się ważniejsze."

    Niewidzialni na stale zagościli na łamach. Już w pierwszych realizacjach uznałem, że musi się pojawić jakaś anegdota, ruch. Mam nadzieję, że z tematem ruchu w nieruchomych zdjęciach jeszcze kiedyś się zmierzę bo to jedna z ważniejszych kwestii. Pojawiły się takie pomysły


    Zmieniał się też przekrój tematów, całkiem sporo było outdooru


    Włączyliśmy silniej kolor, cienie


    Akurat mnie zdecydowanie bardziej pasowała taka ascetyczna (kolorystycznie) a zdecydowanie ciekawsza kompozycyjnie i ruchowa droga.


    Z czasem zdecydowanie mocniej mogłem operować światłem i te foty bardzo lubię do dzisiaj.



    Dalej pojawiły się zdecydowanie większe wyzwania.


    Ale to już był schyłek. Ostatnim łabędzim śpiewem tematu była taka realizacja:



    no i fota co była już troszkę szalona



    W międzyczasie ta metoda realizacji przeniknęła szerzej - pojawiły się billboardy z tak podanymi ciuchami, startowały sklepy internetowe i w niektórych już też to widziałem. Zasadniczo redakcja po trzech latach uznała, że temat się wyeksploatował , ostatnie prace te z żywiołami były o dwa lata późniejsze ale jak napisałem to był łabędzi śpiew. A przez ostatnie 6 lat już tej metody na pokazanie ciuchów nie zastosowałem.

    Przechodząc teraz do refleksji ogólniejszej. Kocham advertorial za to ciągłe poszukiwanie pomysłów i nowych koncepcji. Nieraz te zdjęcia w takim "forumowym" myśleniu opartym gdzieś na poprawności katalogowej mogą dziwić. Ale męska gazeta nie może pokazać "miksera" w sposób doskonale znany z ulotek, reklam czy opakowań. Cały czas szukamy interesujących zestawień (o tym może też napiszę), kompozycji, chwytów nieobecnych gdzie indziej (o to strasznie trudno), światło też jest ważnym czynnikiem - naciągam je jak mogę. Ale ta zmienność powoduje, że ciągle z przyjemnością przychodzę do studia. Choć oczywiście z pewnej odległości advertorial też jest rutynowy w wielu aspektach, i o tym może też kiedyś opowiem.

    Pozdro
    Wiesiek

Strona 1 z 107 1231151101 ... OstatniOstatni

Podobne wątki

  1. [ Glamour/Beauty ] Edytorial - Memory Remains (100% krakowski)
    By aboutalithium in forum Portret, także Glamour/Beauty
    Odpowiedzi: 10
    Ostatni post / autor: 10-04-2011, 20:33

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •