tez widzialem, ale cien stopy mi bardziej przeszkadzal
Szukaj
tez widzialem, ale cien stopy mi bardziej przeszkadzal
Sluzba niewybatozona z rana predko sie bisurmani
www.smooth.photography/vs13
Dla mnie to było naturalne i nie widziałem problemu, ale gdyby to większości przeszkadzało to można było to zmienić. W reklamie gdzie 17 osób z marketingu przyglądałoby się temu zdjęciu przez tydzień i każdy chciałby się wykazać swoją spostrzegawczością to byłby koszmarny błąd.
Pozdro
Wiesiek
wiadomo, kiedys obrabialem 150 wzorow koronek, to byla jazda, kazda inna, jak zaczeli mi nad glowa medrkowac to wyszedlem, zeby sie dogadali, bo sprzeczali sie o kazda nitke nawet o ta co nie bylo widac
Sluzba niewybatozona z rana predko sie bisurmani
www.smooth.photography/vs13
W zasadzie to podobne zdjęcia już pokazywałem, akurat jest to logiczna kontynuacja poprzednich fot bo też ciuchy sportowe. W sumie też idea Zdzisiów była taka aby pokazać normalną typową codzienną robotę. Na marginesie, fotografowie często w portfolio pokazują starannie wyselekcjonowane zdjęcia z określonych obszarów (np w przedmiotach jest to szkło) i prawdę powiedziawszy nijak się to ma do realnych tematów. Dokładam więc
Od dłuższego czasu myślę nad tym tematem bo doszliśmy do ściany. Wbrew pozorom pole manewru w tej konwencji jest małe - górę trzeba pokazać na wprost a dół bocznie. Wynika to bezpośrednio z możliwości ułożenia ciuchów. Prawe zdjęcie jest wprost normowe, to lewe jest ciut inne - ma taką synchronizację z rozgrzewki. Podstawowym problemem było tutaj skomponowanie logicznego obrazu ze stada rzeczy. Dopasowanie wszystkiego pod kątem kolorystycznym i logicznym należy oczywiście do stylistki i nawet nie próbuję się w to mieszać. Nad kompozycją i wyrazem pracowaliśmy z Donatą już razem, przekładając przedmioty w te i wewte. Krok po kroku powoli zbliżając się do końcowego efektu. Z punktu widzenia stylistki też nie ma swobody bo musi skomponować całość z dostarczonych rzeczy i wcale niełatwo jest zestawić to aby siedziało.
Fotograf musi to oświetlić a ponieważ to reprodukcja to pole manewru nie jest wielkie, albo światło ostre słoneczne dające światłocień albo rozproszone. Można byłoby oczywiście zmieniać kolor tła ale to oczywiście można zrobić w postprodukcji. Ale wszystko poza bielą wnosi jakąś dosłowność, podobnie jest z fakturami. Wydaje się, że w toku ewolucji dopracowaliśmy wygodną metodę realizacji i nie wiadomo jak to zmienić. Pytanie tylko jak. Drugie czy na pewno trzeba to zmienić skoro ciągle są na to zamówienia...
Chodzą mi jakieś pomysły (związane z dodatkową pracą) - jak uda się coś wymodzić to się pochwalę a na razie z prezentowaniem zdjęć według powyższego sposobu w poniższym wątku dam sobie spokój.
Pozdro
Wiesiek
Tak się zastanawiałem o czym by tu. Udało mi się jak dotąd z grubsza oswoić typowe powtarzalne tematy (choć i tutaj nie było czasu zająć się np butami, torbami, plecakami, dodatkami - elektronika też leży). Myślałem o zegarkach bo to bardzo specyficzna (i niebezpieczna) działka i zero rutynowych zagrań. Jest też zaległy temat z metodologii. Czyli "?". Zajrzałem więc do archiwum i natknąłem się na zdjęcie będące odpowiedzią.
Jak dowcipnie opowiedzieć o konserwie
Zacznę więc opowieść o fotografowaniu "żywności". Ale nie, nie, nie będzie to fotografia kulinarna (którą zresztą uważam za dość nudną i zrutynizowaną).
Gazety, dla których pracuję traktują temat odżywiania się w sposób ambiwalentny. Z jednej strony chętnie wpasowują się w hedonistyczną wizję świata gdzie Kuchnia jest jedną z największych namiętności człowieka ale... nie bezwarunkowo. Przyjemność musi być pod kontrolą. Pełną kontrolą. Mierzenie kalorii, badanie składników, układanie diety.
Zdjęcia, które Wam przygotowałem co do klasyfikacji zdecydowanie wchodzą w klasyczny edytorial. Na początek przyjrzymy się parówkom.
To zdjęcie realizacyjnie wbrew pozorom nie było trudne. Dwa pręty w poprzek garnka, trochę drutu, ciężarek do kropki i wystarczyło włączyć gaz. Szare tło sugeruje niekoniecznie sympatyczny wynik naszego parówkowego śledztwa.
Na nieufne podejście zasługują (w myśl wiedzy redakcji) także konserwy (mam nadzieję, że pod lupę nie wezmą liofów)
Niebezpieczny może być ser no i , tak to już wiecie, parówki
Nawiasem mówiąc kod militarny dość często jest przez nas używany. Chyba to niektórych kręci. I dalej coś z tej półki. Tym razem chodziło chyba jednak o pokazanie, energii skumulowanej w puszkach.
Na przykładzie tej foty widać, że realizacja w realu daje czasem jakieś zaskakujące smaczki. Iskry odbijające się od puszek były niespodziewanym bonusikiem przy tej robocie. Dlatego przeważnie wychodzę z założenia, że lepiej osiągać efekty podczas fotografowania jak je dodawać w postprodukcji. Ale taka moja opinia pewnie po części wynika z słabych (jak na obecne czasy) umiejętności komputerowych. No, po prawdzie, też z tandety niektórych realizacji jakie się widuje.
Na zakończenie realizacja co mogłaby temat otwierać
CDN
Pozdro
Wiesiek
Ostatnio edytowane przez Wujot ; 11-10-2016 o 13:55
W ostatnim czasie to dla mnie najciekawszy wątek na naszym forum. Nigdy nie robiłem i nie przewiduję w najbliższej przyszłości wykonywania takich zdjęć, ale zawsze z dużym zainteresowaniem
czytam Twoje wpisy. Należą Ci się duże brawa i podziękowania za chęć dzielenia się wiedzą i doświadczeniem.
Z ostatniej części bomba parówkowa przebija wszystko.
Ja też każdy wpis czytam z zaciekawieniem. I czekam na następne.
zgodze sie z przedwpisaczami, fakt, parowa mnie rozwala stylizacje sa przemyslane, jak ogladam foty ostatnie to zastanawialem sie nad tym magazynem, kto to czyta, troche mi to podciaga pod bodajze brode ktory robil twarze z warzyw dawno temu watek na chwile obecna najtresciwszy na forum, nie znam wszystkich, za bardzo sie rozroslo i rozwodnilo, ale Wiesiu nie raz wykazal sie pozytywnym nastawieniem i cierpliwoscia do poszukujacych i dal pare cennych rad i spostrzezen w tym mi, za co dziekuje;
mam nadzieje, ze kolejne projekty i pomysly wypala a nam wszystkim pozostaje robic swoje i to jak najlepiej, wiedzec, ze czasem mozemy na kogos trzezwego liczyc w rozterkach
Sluzba niewybatozona z rana predko sie bisurmani
www.smooth.photography/vs13
Przede wszystkim bardzo dziękuję Wam za wsparcie.
W "moim" wątku mało jest zapytań, dyskusji - prawdę powiedziawszy to zadawałem sobie pytania jak tę ciszę rozumieć. Czy jest tak beznadziejnie, że nie warto komentować czy może jakaś bariera z mojej strony, bo prawdę powiedziawszy gdybym czytał taki wątek to miałbym milion pytań. Ale być może nie wiecie o co spytać albo wrodzona delikatność nie pozwala drążyć "tajników alkowy". Z tym drugim to nie ma problemu bo jak nie będę chciał o czymś pisać to najnormalniej to powiem. O wielu szczegółach realizacyjnych zupełnie świadomie nie wspominam bo interesuje mnie w fotografii myślenie. Parafrazując: po pierwsze koncepcja, po drugie koncepcja i po trzecie koncepcja. Ale oczywiście realizacja jest bardzo ważna (to warunek sine qua non) i nie mając elementarnej swobody w tym zakresie można się wyłożyć. Fotografia jest tutaj o tyle zdradliwą dziedziną, że wpierw odsiewa tych wszystkich co nie potrafią zgłębić warsztatu (a często mają potencjał "komunikacyjny") a ci wszyscy co przez to przejdą muszą zmierzyć się z barierą w zakresie kreowania nowej jakości. Większość, co tego nie potrafi, zamyka się samokopiującym się procesie, tworzy nudne kanony i sztywne kryteria. Dyskusja techniczna przesłania tę artystyczną czy "wizjopoglądową". Kończy się to tworzeniem swoistego fotograficznego getta z którego trudno się bardzo wyrwać. Mocno to widać na tym portalu.
Jakoś troszkę przypadkiem znalazłem się w tutejszej "strategicznej" dyskusji prezentując pogląd, że tylko zmiana jakościowa może wyrwać to miejsce z marazmu. Stałem się po trosze zakładnikiem swojej diagnozy bo tylko poprzez aktywność mogę tę tezę udowodnić. Miałem też nadzieję, że obudzę troszkę bardziej innych użytkowników, czas to pokaże.
Dopracowałem się swojego mikrośrodowiska z którego czerpię garściami, moi kumple z reklamy, którzy nie mają większego pojęcia o niuansach realizacyjnych ale za to używają fotografii jako języka, identycznie z redakcją, która wie co się na świecie dzieje, dyrektor artystyczny co ma ambicje i którego sukcesem jest, że nasza polska edycja jest klasyfikowana jak trzecia (z kilkudziesięciu) w magazynie numer 1-2 w światowym rankingu. Najwięcej nauczyłem się od środowiska artystycznego - malarek, graficzek, artystek w szkle i glinie. Równie dużo dały mi stylistki z którymi pracuję. Trochę inspiracji miałem od środowiska architektów. Do mojego mikroświata zalicza się też Tomek (TOP67), który jest jedną z lepszych "rzeczy" co mi się w życiu trafiła. Bardzo dużo dała mi praca na poziomie strategicznym bo to jest część moich dochodów. Chcę przez to powiedzieć, że szanse na rozwój są bardziej nawet poza wąsko pojmowaną fotografią, patrzeć trzeba na wszystkich co posługują się obrazem jako formą komunikacji. Warto bardzo uważnie słuchać innych, każda uwaga jest bezcenna, nawet jak boli. Z czasem przychodzi też pokora, człowiek zaczyna widzieć z całą ostrością swoje ograniczenia...
Te prace, które oglądacie to wynik zespołowy nawet jeśli robię je całkowicie "samodzielnie". Choćby przez to, że to mikrośrodowisko mnie ukształtowało.
Oczywiście akurat advertorial to jest jednak robota, nie żaden temat życiowy. Występują tu ograniczenia i ściśle sprecyzowane ramy, pewnych spraw się nie przeskoczy. I dokładnie o tym jest ten wątek - o pewnym wycinku mojej pracy, dość egzotycznym dla statystycznego fotografa a rutynowym dla tych co to robią.
A teraz dla kazzi na szybko dwie foty. Jak parówki są destrukcyjne, tak ogórki,okazuje się, że dobre, podobnie jak woda z cytryną i miodem. Ten sam kod a przekaz 100% inny. Czyżby Orwell???
Pozdro
Wiesiek
Jako jeden z czytających i subskrybujących temat, lepiej bym tego nie ujął. Większość z racji czasu ogląda i czyta się niestety na telefonie. TV z przeglądarką zaczynam w tym celu wykorzystywać i doceniać, niemniej jest to znacznie bardziej pracochłonne.
Nie myślałeś o tym, żeby najpierw pisać posty w ".doc" a później "wklejać" na forum? Zdjęcia? Numerować zarówno nazwy plików jak i podpis z tekstu w ".doc". Przyznam - nigdy nie próbowałem takiego rozwiązania - tylko głośno pomyślałem. Pewnie będzie to mocno pracochłonne, ale przy ewentualnym zebraniu wszystkiego w jedną całość, oraz ewentualnym wykorzystaniu w późniejszej publikacji, najpewniej znacznie wszystko ułatwi.
Zapomniałem dodać, że kolega, który opublikował kilka książek, czy skryptów, nie korzystał z Worda, tylko jakiegoś linuksowego edytora tekstu. Najważniejszą różnicą jest brak różnej interpretacji tekstu, w różnych wersjach edytora i na różnych komputerach. Coś z czym chyba każdy się spotkał, próbując wydrukować swój tekst na innym komputerze - inna ilość stron i inny wygląd. Jak wspomniał kolega, coś co w przypadku druku - publikacji, jest niedopuszczalne.
Przepraszam za długą wstawkę trochę poboczną od wątku, a to dlatego, że wzmianka o publikacji, bardzo przypadła mi do gustu.
Dziękuje za wątek i zawarte w nim informacje, pozdrawiam.
Skontaktuj się z nami