Od lajf-wju 4K VR wifi-srifi są inne modele, a M jest zorientowana na inny typ klienteli. Taki, który wie na czym polegał geniusz dawnych M i nie chce aparatu naładowanego ficzerami do granic możliwości i poza te granice, nie chce menu, którego nie da się ogarnąć ani 600 stron instrukcji, której nie da się przeczytać. Wręcz przeciwnie: ma być tylko tyle, ile jest niezbędne, żeby było dobrze i nic więcej. M-D jest kolejnym aktem testowania możliwości rynku w stronę minimalizmu. Taka nisza w niszy, która na pewno znajdzie swoich zwolenników. Mnie już znalazła, zanim zdążyła zaistnieć.
W przeszłości też tak było, że po flagowej M3 przyszła zubożona wersja M2, po niej M1 bez dalmierza, a na koniec wręcz MD bez wizjera, aczkolwiek pomyślane to było trochę inaczej, gdyż - jeśli nie liczyć M2 jako "M3 dla ubogich", która z czasem stała się aparatem pierwszego wyboru dla zwolenników obiektywów 35 mm - bardziej pod specjalistyczne zastosowania niż do ogólnego użytku.
Szukaj
Skontaktuj się z nami