Wracając na moment do meritum, na dzień dzisiejszy można się pokusić o stwierdzenie, że sytuacja z wprowadzaniem psów do BdPN wygląda źle. Źle - czyli jak to bywa w większości dziedzin życia - ludzie sami decydują o tym, które przepisy są dobre a które "gupie i bez sensu". Oczywiście dobre są te, które nam odpowiadają lub są dla nas neutralne bo nie mamy z nimi do czynienia a bez sensu są takie, które nas w jakiś sposób ograniczają.
Nadrzędnym celem Parku Narodowego jest ochrona przyrody. Park nie roztrząsa problemu czy jakiemuś mieszczuchowi przeszkadza na szlaku piesek innego mieszczucha czy nie, tylko Park prowadzi działania chroniące przyrodę oraz udostępnia go do zwiedzania w takim sposób, aby ingerencja w środowisko była jak najmniejsza (fakt, to teoria, choć ma swój wymiar praktyczny). Żeby nie było - sam jestem mieszczuchem, który jedynie bardzo długo bywał i często bywa w Bieszczadach. Mam psa, który przeszedł całe Bieszczady - ale po parku łaził póki nie było zakazu. Obecnie nie łazi, bo nie ma takiej potrzeby. Psu to wisi czy "zdobędzie" po raz kolejny Tarnicę czy inną połoninę. Często nawet wolałby poleżeć w cieniu niż być ciągany po szlaku - dotyczy to zwłaszcza psów, które nie są przyzwyczajone do długich spacerów i górskich wędrówek. Zatem stosuję złoty środek, tak jak tu już wcześniej padło: jak muszę iść do Parku to pies grzecznie sobie czeka na kwaterze czy w domku. Na pozostałe tereny go zabieram - a Bieszczady dostępne dla psów to baaaardzo rozległy teren, że wymienię choćby całe pasmo graniczne od Łupkowa po górę Jasło włącznie, całe pasmo Wysokiego Działu z Jeziorkami Duszatyńskimi, Chryszczatą, itd., całe pasmo Łopiennika, Otrytu, dolina Sanu, Osławy, Solinki i setki hektarów innych pięknych terenów.
Nie padł w całej tej dyskusji argument, na który powołuje się dyrekcja Parku: mianowicie psy roznoszą patogeny szkodliwe dla wilków. Na pewno po części jest to prawda (zakładam, że naukowcy, fachowcy,, wiedzą co mówią) a po części dobry argument na wprowadzenie zakazu. Z wieloletnich obserwacji jestem natomiast na 100% o jednym przekonany: gdyby zezwolić na wchodzenie z psem na smyczy to skończyłoby się jak zawsze. Na wielu forach są piękne zapewnienia jak to wszyscy grzecznie z pieskami chodzą przy nodze, na smyczy, w kagańcu, itd. Niestety w praktyce wygląda to zupełnie inaczej - psy ganiają po parku luzem i robią co chcą - mimo zakazu, a gdyby go nie było? Jeżeli właścicielowi zwróci się uwagę, to jeszcze jest oburzony: bo co taki mały piesek komu szkodzi. Deklaracje fajnie się składa, ale nie przekładają się one na rzeczywistość, co nie znaczy że wszyscy tak robią, ale można się pokusić o stwierdzenie że większość. Parkowcy też mają oczy i widzą co się dzieje. Nie muszą wszystkich karać, ale wnioski wyciągają. I to jest już dla nich wystarczający argument, aby zakaz był i funkcjonował. To tak jak z tym cielakiem, palcem i ręką
Szukaj
Skontaktuj się z nami