Zanim przejdę do punktu trzeciego kilka słów jeszcze.
Tendencyjnie, czy nie, faktem jest że nigdy nie było by tego np tego zdjęcia (i wielu innych zresztą też) gdyby nie moja małżonka, która to stała poza kadrem rzucając liśćmi w córkę, czym ją rozśmieszała i zachęcała tym do pozowania.
Wyobraźmy sobie taką sytuację gdy jesteśmy tylko z małą modelką. Założywszy , bardzo optymistycznie, że potrafimy ją tak stylowo ubrać i kupić jej taki retro rowerek, co zresztą też było zasługą mojej lepszej połówki.
No więc puszczamy modelkę samopas i sami oddalamy się na jakieś 15-20m ze swoim tele, aby uzyskać ładną głębię.
Modelka po 30 sekundach złazi z rowerka, na którym i tak nie potrafi jeździć, i lezie gdzie jej sie podoba, czyli na pewno nie tam gdzie byśmy sobie tego życzyli. My wracamy sadzamy ją na miejsce i próbujemy wyjaśnić jaki mamy plan. "Wyjaśnić", trzylatce, kto próbował ten wie co mówię.
Po czym wracamy na pozycję, nerwowo zerkając za siebie czy panna nadal siedzi na rowerku. Siedzi, tyle że tyłem bo się znudziła i coś wypatrzyła z tyłu.
I tak w kółko.
To nie jest wcale hipotetyczna historyjka, tylko rzeczywistość dziecięca. (...) *
Tak więc myślcie sobie że przeceniam wkład pomocy kobiecej, ale tak wcale nie jest. Ja po prostu wiem jak to jest robić to samemu.
3,czyli gdzie i kiedy.
Kiedy, to stosunkowo proste.
Najlepsza pora właśnie się skończyła. Jesień z milionem barw w tle i ustawicznie nisko zawieszonym słoneczkiem to moja wymarzona pora na zdjęcia.
Na tę porę roku planuję i robię większość sesji maluchów i nie tylko ich.
Lato oczywiście też jest fajne, jednak tu musimy z sesją czekać do wieczora, bo wysokie słońce nijak nie nadaje się do portretów. Ostre cienie i upał potrafią zniechęcić do fotografii każdego, a co dopiero dzieci.
Oczywiście cienie można próbować zniwelować blendą, ale zakładam że jej nie mamy. Zresztą wygodne to to nie jest i polecam tylko dla cierpliwszych modeli niż kilkulatki.
Idealnie jest kiedy mamy niebo z lekką warstwą cienkich chmur dających rozproszone światło. Tylko liczyć na to to jak wygrana w totka. Prawie nigdy się nie zdarza kiedy jest nam potrzebne.
Pisząc prościej. Nie robimy zdjęć przy wysoko zawieszonym słońcu, tylko czekamy aż się obniży, bądź zasłonią je chmury.
Zima to dla mnie zupełnie nie fotograficzna pora roku. Modele opatulone tak ze widać im tylko czerwone od zimna twarze i moje grabiejące, przemarznięte dłonie na puszce. Z tym mi się kojarzy głównie.
Oczywiście można zabrać dzieciaka na sanki, czy lepienie bałwana i zrobić jakieś fajne zdjęcie, mnie się to jednak nigdy nie udało. Może za mało próbowałem, a może za szybko marznę i się zniechęcam?
Co do wiosny, to jest prawie tak fajna jak jesień, tyle że nie tak kolorowa i to robi dużą różnicę.
Gdzie?
Ja zabieram dzieci tam gdzie mam dużo przestrzeni. I nie po to aby się wyhasały, tylko ze względu na rozmycie tła.
Dla mnie idealnie jest kiedy w polu ostrości mamy tylko modela, a to co za nim jest w oddali i stanowi takie malarskie tło. Wzrok jest skupiony tylko na tym na czym nam zależy a drugi plan podkreśla tylko modelkę.
Jak tu, czy tu.
Poza tym im mniej ludzi postronnych wokół, tym rzadziej ktoś nam wlezie w kadr.
Sam wybieram puste parki, czy ustronne ulice. W Gdańsku takich nie brakuje, ale odkryłem je dopiero kiedy się tym zainteresowałem, wcześniej były dla mnie niewidoczne.
Ważne jest też położenie słońca względem miejsca które wybieram. No bo jeśli alejka jest przeurocza, a słońce świeci w plecy modelce to trzeba wziąć to po uwagę.
Tak samo jak to że czasem piękne miejsca są w permanentnym głębokim cieniu spowodowanym gęstymi liśćmi, czy dachem bez oświetlenia.
A bez światła to ja jestem jak bez ręki.
Reasumując.
Lubię jak za modelem mam dużo miejsca ( kilkanaście, kilkadziesiąt metrów), i jak nie ma ludzi włażących w tło.
Najczęściej są to miejsca które znam i tam zabieram modeli, a jeśli jestem na wyjeździe to wcześniej robię rekonesans i dopiero potem zabieram tam ekipę na sesję.
I na koniec, chyba, najważniejsze.
Idąc na sesję nie napinajmy się że musimy dziś zrobić to jedno super zdjęcie.
Bardzo ważna jest atmosfera, jeśli rozbawimy dziecko i wprawimy w dobry nastrój mamę (dziewczynę) będziemy meli dużo łatwiej i wierzcie mi będzie to widać na zdjęciach. Nie jest to łatwe, ale warto spróbować.
Nerwy, krzyki i wprowadzanie napiętej atmosfery to ostatnie czego potrzebujemy do udanej sesji.
Luz, wyczucie i cierpliwość (głównie cierpliwość), a efekty będą na pewno.
I chyba tle w tym temacie.
Część 4 za tydzień, lub dwa.
Szukaj
Skontaktuj się z nami