Widziałem Michał Twoje zdjęcie na Stravie i zastanawiałem czy cerę poprawiasz, czy zwyczajnie do ziemi przyzwyczajasz.
Ja jeżdżę tyle co do fabryki, czyli raz na tydzień. U nas w polskim LA też coś wczoraj napadało, ale rano to już głównie woda z tego była.
Przejechałem do zmiany czasu co miałem przejechać w tym roku i jakoś naturalnie wszedłem w tryb zimowy. Owszem coś tam w długie weekendy listopada pojeździłem, nawet się okazało, że w Urazie knajpa portowa była otwarta i bursztynowego izotonika można było sobie zapodać.
Próbowałem coś popołudniami po pracy po ciemku jeździć, ale odpuściłem jak się prawie zderzyłem z dziadem co na Batmana jechał na kompletnie nieoświetlonym ciągu pieszo-rowerowym. Jakby nie miał odblasków na pedałach byłoby słabo.
Odpuściłem, szkoda nerwów i oczu na wypatrywanie takich asów na drodze. Nie chcę lampki dawać kompletnie na wprost bo oślepiałbym wszystkich. Jak się trafi jakiś ciepły weekend to pewnie śmignę gdzieś szosowo, ale już bez napinki. Zresztą forma leci na łeb na szyję w kierunku brzucha.
Pora zająć się sprzętem, wymienić to i owo, wyczyścić i przygotować na drugą połowę lutego jak jeszcze o 17 nie będzie ciemno.
A co z obecnym amorem jest nie tak? Jaki masz i na co chcesz zmienić?
Skontaktuj się z nami