Makowiec
18-11-2008, 01:29
Kto spodziewał się klikając w temat mojego wpisu, że będzie pozytywnie? :) Post będzie długi, nic na to nie poradzę - akurat mam wenę twórczą :)
Przyznaję, wysyłając na koniec października dwie puszki i obiektyw do Warszawy miałem serce na ramieniu. Naczytałem się - także tutaj - o niezbyt miłych przygodach jakie stały się udziałem koleżanek i kolegów fotografów. Z jednej strony moje obawy, a z drugiej bardzo ważne zdjęcia które zaczynam już w najbliższą środę czyli najlepszy powód aby cały sprzęt był nie tylko na chodzie ale wręcz pewny. Nie miałem wyjścia, zebrałem całą odwagę w sobie i zadzwoniłem po kuriera. W dalszym opisie skupię się jedynie na D2H bo jest to najciekawszy wątek z całej historii.
Kupiłem tą puszkę w Anglii od człowieka który nie wzbudził moich najmniejszych obaw, aparat w stanie niemal idealnym, z minimalnym przebiegiem (około 5000 strzałów) i kompletem papierków, kabelków w oryginalnym pudełkiem. Cena była niższa niż w Polsce wówczas, niewiele ale jednak - znacie to prawda? :) Pracowała u mnie jako puszka zapasowa czyli zawsze ze mną, czasem to ona grała pierwsze skrzypce a najważniejsze że nigdy nie miałem powodu do obaw o stan aparatu.
W okolicach minionych wakacji - urlop, więcej wolnego czasu - zająłem się fotografią "relaksacyjną" to znaczy bawiłem się tematami, ustawieniami i między innymi przesiadłem się na ostrzenie ręczne. I tu pojawiła się rysa na szkle: aparat ostrzył automatycznie w punkt, przy ręcznym ustawieniu ostrość na zdjęciach wychodziła w nieco innym miejscu. Pomyślałem, że to banalnie prosta sprawa dla serwisu więc nie przejąłem się tematem. Poczekałem na odpowiednio dużą rezerwę czasową aby (biorąc pod uwagę to co pisze się w Sieci) w razie przeciągania sprawy przez Serwis nie wyrywać sobie włosów z głowy. Zapakowałem D70tkę - moją pierwszą lustrzankę cyfrową z którą nie potrafię się rozstać, szkło 80-200/2.8 z pękniętym pierścieniem wyboru trybu ustawiania ostrości oraz D2H.
Opisałem szczegółowo o co mi chodzi, poprosiłem także aby serwis stanął na wysokości zadania i mimo braku mojej obecności na lisach płac krajowych gazet i agencji raczyli potraktować wolnego strzelca jako zawodowca. Ubrałem to w nieco inne słowa, ale jak się za chwilę przekonacie podziałało całkiem nieźle.
Po kilku dniach od nadania paczki (wysłana w ostatnich dniach października) zadzwonił do mnie pan siedzący nad moją puszką i zmroził mnie pytaniem: czy jest pan pierwszym właścicielem aparatu? Pojęcia nie mam czemu tak się stało, ale pierwsze skojarzenie: pucha kradziona? Jak na spowiedzi przyznałem, że odważyłem się na zakup aparatu poza oficjalnym kanałem dystrybucji Nikona. Na szczęście chodziło o coś zupełnie innego, ale równie zaskakującego.
Stan wnętrza aparatu po jego rozebraniu i podłączeniu do aparatury serwisowej wskazywał na zaawansowany stopień grzebania w środku rękoma amatora. Jakiś domorosły serwisant starał się najwyraźniej coś poprawić poruszając się wewnątrz jak słoń w składzie porcelany. Migawka, mimo ledwie 20 tysięcy z kawałkiem na liczniku, zaraportowała serię błędów kwalifikujących ją do wymiany! Tu pojawiło się pytanie czy robimy?
Przyznam że ręce mi opadły. Spodziewałem się różnych rzeczy - z piaskiem w środku włącznie po ostatnich wojażach po Saharze - ale wymiana migawki? Długo się nie zastanawiałem, tym bardziej że pan z serwisu zapewnił o chęci przeprowadzenia dokładnego przeglądu wszystkich elementów aparatu. Na moje nieśmiałe pytanie czy da się zrobić żeby aparat był jak nowy powiedział, że postara się :)
Mój D2H obecnie wygląda rzeczywiście jak nowy. Wpływ na to mają przede wszystkim czystość całości i nowe okładziny gumowe! Sądziłem że nie da się nic zrobić z kółkiem, które w tym modelu chodzi szczególnie ciężko, a tu niespodzianka - po wymianie gum pracuje jak złoto.
Spokojnie już zmierzam do finału ;) Dzisiaj odebrałem paczkę z wręcz rewelacyjnie zapakowanym sprzętem. Wszystko zostało zawinięte w wiele warstw folii bąbelkowej, nawet obiektyw umieszczony przeze mnie w pokrowcu CL43A dodatkowo został owinięty.
Podsumowanie wywodu - jestem z usługi bardzo zadowolony i choć słono ta przygoda mnie kosztowała (o czym poniżej) następnym razem wysłanie sprzętu do serwisu Nikona w Warszawie obejdzie się bez nerwów. Każda rzecz otrzymała indywidualny numer zgłoszenia, przez stronę www mogłem sprawdzić co dzieje się z moimi zabawkami, dostępny także był kosztorys napraw do zatwierdzenia (tylko czemu po jego zatwierdzeniu znika możliwość podglądu pliku PDF z opisem naprawy?). Na każdym etapie kontaktowano się ze mną telefonicznie lub mailowo, niemal trzymałem aparat za rękę podczas wszystkich czynności serwisowych.
Nie, nie jestem pracownikiem serwisu Nikona specjalnie opłaconym aby poprawić wizerunek firmy. Choć nie obraziłbym się za małą dotację - naprawa wszystkich elementów pochłonęła 1600zł bez paru groszy.
Lista ciekawszych wymienionych części w D2H wraz z cenami brutto z faktury:
1B060-906 - 436,44 zł
1K602-048 - 3,27 zł
1C998-448 - 87,54 zł
1C998-449 - 57,60 zł
1C998-451 - 47,45 zł
do tego robocizna 480 zł i wychodzi ładna kwota.
Numery części podałem aby zainteresowani mogli stwierdzić co jest co na podstawie listy części aparatu D2H którą można sobie zassać na przykład tutaj:
http://thefotogeeks.com/diagrams/nikon_digital/DSeries/D2H_parts.pdf
Jedna uwaga - migawka na mojej fakturze ma inne oznaczenie niż w pliku (1B060-812), nie wiem z czego to wynika grunt że teraz aparat mam jak nowy ;)
Obiektyw 80-200 D ED 2.8, wymiana pękniętego pierścienia ustawiania trybu ostrzenia - 332,52 zł. Przyznać trzeba, że szkła nie były tak czyste od nowości.
I to by było na tyle. Wniosków w zasadzie nie mam, nie wiem jak mogłem zapobiec zakupowi uszkodzonego aparatu poza tym że szukałbym egzemplarza z ważnymi papierami z serwisu choć to do końca też niczego nie gwarantuje. A, jasne - trzeba było kupić nówkę ze sklepu...
Serwisu w Warszawie nie ma co się tak bać, pewnie zdarzają się im wpadki jednak można też wyjść z całej sytuacji z uśmiechem na twarzy. Idę szykować się do zdjęć - dobrej nocy wszystkim!
Przyznaję, wysyłając na koniec października dwie puszki i obiektyw do Warszawy miałem serce na ramieniu. Naczytałem się - także tutaj - o niezbyt miłych przygodach jakie stały się udziałem koleżanek i kolegów fotografów. Z jednej strony moje obawy, a z drugiej bardzo ważne zdjęcia które zaczynam już w najbliższą środę czyli najlepszy powód aby cały sprzęt był nie tylko na chodzie ale wręcz pewny. Nie miałem wyjścia, zebrałem całą odwagę w sobie i zadzwoniłem po kuriera. W dalszym opisie skupię się jedynie na D2H bo jest to najciekawszy wątek z całej historii.
Kupiłem tą puszkę w Anglii od człowieka który nie wzbudził moich najmniejszych obaw, aparat w stanie niemal idealnym, z minimalnym przebiegiem (około 5000 strzałów) i kompletem papierków, kabelków w oryginalnym pudełkiem. Cena była niższa niż w Polsce wówczas, niewiele ale jednak - znacie to prawda? :) Pracowała u mnie jako puszka zapasowa czyli zawsze ze mną, czasem to ona grała pierwsze skrzypce a najważniejsze że nigdy nie miałem powodu do obaw o stan aparatu.
W okolicach minionych wakacji - urlop, więcej wolnego czasu - zająłem się fotografią "relaksacyjną" to znaczy bawiłem się tematami, ustawieniami i między innymi przesiadłem się na ostrzenie ręczne. I tu pojawiła się rysa na szkle: aparat ostrzył automatycznie w punkt, przy ręcznym ustawieniu ostrość na zdjęciach wychodziła w nieco innym miejscu. Pomyślałem, że to banalnie prosta sprawa dla serwisu więc nie przejąłem się tematem. Poczekałem na odpowiednio dużą rezerwę czasową aby (biorąc pod uwagę to co pisze się w Sieci) w razie przeciągania sprawy przez Serwis nie wyrywać sobie włosów z głowy. Zapakowałem D70tkę - moją pierwszą lustrzankę cyfrową z którą nie potrafię się rozstać, szkło 80-200/2.8 z pękniętym pierścieniem wyboru trybu ustawiania ostrości oraz D2H.
Opisałem szczegółowo o co mi chodzi, poprosiłem także aby serwis stanął na wysokości zadania i mimo braku mojej obecności na lisach płac krajowych gazet i agencji raczyli potraktować wolnego strzelca jako zawodowca. Ubrałem to w nieco inne słowa, ale jak się za chwilę przekonacie podziałało całkiem nieźle.
Po kilku dniach od nadania paczki (wysłana w ostatnich dniach października) zadzwonił do mnie pan siedzący nad moją puszką i zmroził mnie pytaniem: czy jest pan pierwszym właścicielem aparatu? Pojęcia nie mam czemu tak się stało, ale pierwsze skojarzenie: pucha kradziona? Jak na spowiedzi przyznałem, że odważyłem się na zakup aparatu poza oficjalnym kanałem dystrybucji Nikona. Na szczęście chodziło o coś zupełnie innego, ale równie zaskakującego.
Stan wnętrza aparatu po jego rozebraniu i podłączeniu do aparatury serwisowej wskazywał na zaawansowany stopień grzebania w środku rękoma amatora. Jakiś domorosły serwisant starał się najwyraźniej coś poprawić poruszając się wewnątrz jak słoń w składzie porcelany. Migawka, mimo ledwie 20 tysięcy z kawałkiem na liczniku, zaraportowała serię błędów kwalifikujących ją do wymiany! Tu pojawiło się pytanie czy robimy?
Przyznam że ręce mi opadły. Spodziewałem się różnych rzeczy - z piaskiem w środku włącznie po ostatnich wojażach po Saharze - ale wymiana migawki? Długo się nie zastanawiałem, tym bardziej że pan z serwisu zapewnił o chęci przeprowadzenia dokładnego przeglądu wszystkich elementów aparatu. Na moje nieśmiałe pytanie czy da się zrobić żeby aparat był jak nowy powiedział, że postara się :)
Mój D2H obecnie wygląda rzeczywiście jak nowy. Wpływ na to mają przede wszystkim czystość całości i nowe okładziny gumowe! Sądziłem że nie da się nic zrobić z kółkiem, które w tym modelu chodzi szczególnie ciężko, a tu niespodzianka - po wymianie gum pracuje jak złoto.
Spokojnie już zmierzam do finału ;) Dzisiaj odebrałem paczkę z wręcz rewelacyjnie zapakowanym sprzętem. Wszystko zostało zawinięte w wiele warstw folii bąbelkowej, nawet obiektyw umieszczony przeze mnie w pokrowcu CL43A dodatkowo został owinięty.
Podsumowanie wywodu - jestem z usługi bardzo zadowolony i choć słono ta przygoda mnie kosztowała (o czym poniżej) następnym razem wysłanie sprzętu do serwisu Nikona w Warszawie obejdzie się bez nerwów. Każda rzecz otrzymała indywidualny numer zgłoszenia, przez stronę www mogłem sprawdzić co dzieje się z moimi zabawkami, dostępny także był kosztorys napraw do zatwierdzenia (tylko czemu po jego zatwierdzeniu znika możliwość podglądu pliku PDF z opisem naprawy?). Na każdym etapie kontaktowano się ze mną telefonicznie lub mailowo, niemal trzymałem aparat za rękę podczas wszystkich czynności serwisowych.
Nie, nie jestem pracownikiem serwisu Nikona specjalnie opłaconym aby poprawić wizerunek firmy. Choć nie obraziłbym się za małą dotację - naprawa wszystkich elementów pochłonęła 1600zł bez paru groszy.
Lista ciekawszych wymienionych części w D2H wraz z cenami brutto z faktury:
1B060-906 - 436,44 zł
1K602-048 - 3,27 zł
1C998-448 - 87,54 zł
1C998-449 - 57,60 zł
1C998-451 - 47,45 zł
do tego robocizna 480 zł i wychodzi ładna kwota.
Numery części podałem aby zainteresowani mogli stwierdzić co jest co na podstawie listy części aparatu D2H którą można sobie zassać na przykład tutaj:
http://thefotogeeks.com/diagrams/nikon_digital/DSeries/D2H_parts.pdf
Jedna uwaga - migawka na mojej fakturze ma inne oznaczenie niż w pliku (1B060-812), nie wiem z czego to wynika grunt że teraz aparat mam jak nowy ;)
Obiektyw 80-200 D ED 2.8, wymiana pękniętego pierścienia ustawiania trybu ostrzenia - 332,52 zł. Przyznać trzeba, że szkła nie były tak czyste od nowości.
I to by było na tyle. Wniosków w zasadzie nie mam, nie wiem jak mogłem zapobiec zakupowi uszkodzonego aparatu poza tym że szukałbym egzemplarza z ważnymi papierami z serwisu choć to do końca też niczego nie gwarantuje. A, jasne - trzeba było kupić nówkę ze sklepu...
Serwisu w Warszawie nie ma co się tak bać, pewnie zdarzają się im wpadki jednak można też wyjść z całej sytuacji z uśmiechem na twarzy. Idę szykować się do zdjęć - dobrej nocy wszystkim!