PDA

Zobacz pełną wersję : Bezpieczeństwo na foto-wakacjach



Nikoforumowicz
01-06-2006, 11:44
Zbliżają sie wakacje. Dla wielu z nas czas wytężonego zwiedzania, wypoczynku i focenia.
Kwestia bezpieczeństwa osobistego i posiadanego sprzętu staje się więc dość oczywista i ważna. Szczególnie jeśli podróżuję się samemu a nocne zdjęcia stanowią ważny element wyjazdu.
W związku z tym zapytowywuję się (tak aby się nauczyć na Waszych doświadczeniach):
1. jak chronicie siebie i sprzęt w trakcie takich wypraw?
2. czy macie jakieś sposoby aby nie rzucac się w oczy i nieprowokować potencjalnych złodzieji a swoje zrobić.
3. czy warto korzystać z ubezpieczeń?
4. w jakich miejscach/krajach/miastach należy szczególnie uważać? - jakieś doświadczenia własne?
Pozdrawiam. :wink:
P.S. czy naklejenie nalepki Canon na aparat skutecznie odstrasza złodzieji?

Robert_P
01-06-2006, 12:30
1. Najlepsze jest jakieś towarzystwo i wybranie się z kolegami :)
2. Przy nocnych fotach ciężko nie rzucać się w oczy, zdjęcia wymagają czasu , odpowiedniego ustawinia + statyw ,więc ukryć się nie da , pozostaje pkt.1.
3. Nie mam pojęcia (było na forum poszukaj) ale ubezpieczeniu bym nie ufał.
4. Każdy kraj , miasto ma tzw gorsze i lepsze dzielnice ciężko udzielić jednoznacznej odpowiedzi
Ogólnie żyjemy w dżungli ...niestety. :(

gmoszkow
02-06-2006, 02:12
Witajcie

Ja pewnie jestem ekstremistą, ale wychodzę z założenia, że troszczę się o siebie a nie o aparat.

To w końcu on jest dla mnie a nie ja dla niego i dlatego nidgy nie blokowała mnie przed wyjęciem aparatu i zrobieniem fotki kwestia bezpieczeństwa sprzętu. Kwestia bezpieczeństwa własnego trochę bardziej ale bez przesady.

Jedyne momenty kiedy nie wyciągam aparatu związane są z emocjami ludzi, których miałbym focić.

Kiedyś w Peru w dzielnicy "Zone de povre" czyli dzielnica biedy miałem nawet wyciągnięty aparat (Zenit 12 SB) i wszystko gotowe do strzału, ale wielu zdjęć nie zrobiłem. Tam na ulicy leżeli ludzie którzy zostali zwabieni przez mafię handlującą częściami ludzkimi (głównie eksport do USA) i zostały im wycięte organy a później zostali porzuceni na niechybną śmierć na ulicy w strużkach własnej krwi.

To by było fotografowanie śmierci i uwłaczanie godnemu odejściu z tego świata choć w tak strasznych okolicznościach, że nadal mi serce ściska jak o tym sobie przypominam choć upłynęło już 10 lat od tamtego wyjazdu.

Jeśli fotografia jest pasją - to rób zdjęcia tam gdzie chcesz i gdzie uważasz - bezpieczeństwem aparatu się nie przejmuj - pamiętaj o bezpieczeństwie własnym i uczuciach.

Grzegorz

Nikoforumowicz
02-06-2006, 09:30
Dzięki za Wasze opinie. Ja czesto podróżuję po świecie i bardzo lubie zdjęcia robione w nocy. W niektórych państwach (Chiny, Turcja, państwa Afryki, Polska) nie odważyłem się wychodzić sam po zmroku. W Sydney, Singapurze dla odmiany, czy w Europie nie miałem z tym problemów choć nie odwiedzałem tzw. ciemnych dzielnic.
Rzeczywiście kłopot ze zdjęciami nocnymi związany jest z koniecznością noszenia i ew. rozkładania statywu. To trwa nie mówiąc już o przygotowaniu aparatu i ew. zrobieniu kilku prób. Myślę że trzeba zrobić wszystko aby:
1. zaplanować ujęcie/a nawet wcześniej za dnia
2. ustawić wstępnie parametry aparatu
3. założyć aparat na statyw (szybkozłączka)
4. rozłożyc statyw, pstryk i w nogi (hehe)
Dobre przygotowanie skraca czas robienia zdjęć i zmniejsza ryzyko. Dobrze jeśli jakaś grupa turystów jest akurat w pobliżu.
Pozdro.

PaSkal
02-06-2006, 10:00
Moją domeną jest raczej krajobraz, więc bezpośrednio mnie nie dotyczą "stosunki międzyludzkie" w robieniu zdjęć, ale:

Nie nosić sprzętu w bajeranckiej torbie, która krzyczy: TU W ŚRODKU JEST MÓJ GENIALNY SPRZĘT SPAKOWANY W WYGODNYM DO ZGARNIĘCIA PAKUNKU. Kiedyś kupiłem przyjacielowi torbę Domke, która wyglądała jak torba hydraulika.
Nie używać pasków z wielkimi logo producenta. W ogóle unikać dużych logo.

Przeważnie noszę aparat na szyji pod kurtką. Jeśli pogoda jest bezkurtkowa, to noszę go w opuszczonym ręku "przy udzie" z paskiem owiniętym wokół nadgarstka, albo w starym, zdezelowanym plecaczku. W ogóle lubię utrzymywać "niski profil", nie zachowywać się jak artysta ani turysta.
Ktoś już tu napisał - wykadrować zdjęcie w głowie, szybkie podniesienie sprzętu do oka i po sprawie. Michael Riesmann(?) z Luminous Landscape pisał też kiedyś, żeby nie wstydzić się programu "Debil" (czyli zielony kwadracik, czy coś tam), albo przynajmniej "P". Jeśli ujęcie (światło) nie jest ekstremalne, zdjęcie powinno być przynajmniej poprawne.

Nie zostawiać sprzętu w samochodzie. Jeśli musisz, to najpierw dobrze się rozejrzyj, czy w okolicy nie a jakichś znudzonych typków.
W "gorszych" miejscach, albo tam, gdzie łatwo o nieuwagę, trzymać pasek aparatu czy torby owinięty wokół nadgarstka.

Nie prowokować, nie zachowywać się jak zagubiony jeleń, nie wdawać się w dyskusję, nie wytrzymywać wzroku (stary numer z agresją). Iść przed siebie pewnym krokiem, robić swoje, nie zwlekać...
(Mieszkam w Wafce na Ząbkowskiej przy Brzeskiej, jakby co... 8) )

PZDR
Paweł

Nikoforumowicz
02-06-2006, 10:47
Masz wiele racji. Jednak ktoś kto nosi statyw od razu wygląda podejrzanie bo prawdopodobnie zna się na rzeczy i ma jakiś przyzwoity sprzęt nawet w torbie hydraulika. To zwyle bywa zauważone.

PaSkal
02-06-2006, 10:57
...Jednak ktoś kto nosi statyw od razu wygląda podejrzanie...

Wiesz - nie da się uniknąć wszystkiego. Ja o statywie nie pisałem, bo raczej ze sobą nie noszę.
Jak z kolei zaczniesz korzystać z "lokalnej infrastruktury" - ustawiać aparat na murkach, krzesłach, czy co tam, to zaczynasz się zachowywać "jak artysta" i kółko się zamyka...

Mi raczej chodzi o zachowania ogólne.
Już sam fakt, że trzymasz przy oku duży czarny klocek z rurką, a nie błyskająco-śpiewajace, srebrno-kolorowe puzderko na wyciągnięcie ręki jakoś wyróżnia Cię z dzisiejszego tłumu fotografujących...

Paweł

gmoszkow
02-06-2006, 14:19
Jak mam być szczery to nie do końca jestem w stanie Was zrozumieć.

Jeśli tak bardzo martwicie się o sprzęt to jak do cholery jesteście w stanie jeszcze pomyśleć o kompozycji, o naświetleniu, korekcji, ogniskowej i utrzymaniu aparatu w bezruchu tak by nie poruszyć zdjęcia.

Jak focę to w 99% procentach skupiam się na fotografowaniu a nie na tym czy mi go ktoś nie rąbnie. Ukradziono mi już 2 samochody i pomimo ubezpieczenia straciłem za każdym razem więcej niż jest wart mój aparat.

Czy z tego powodu powienem parkować tylko na strzeżonych???

Poza tym bardzo często przesadzamy z czychającym niebezpieczeństwem. Wszystkim przewrażliwionym polecam przejść się do księgarni gdzie sprzedają przewodniki Lonely Planet - wziąć ten o Polsce i przeczytać sekcję Dangers and Annoyances - ogólna myśl jest taka, że nie wyszlibyście z domu po 10 wieczór.

Już nie bądzcie takie trzęsi-spodnie by nie napisać inaczej

Pozdrawiam

Grzegorz

PaSkal
02-06-2006, 14:30
gmoszkow:

To nie tak do końca. Gdybym się bał naprawdę, to bym po prostu nie kupił aparatu.
Tu tylko chodzi o to, żeby niepotrzebnie nie kusić losu.
Jak mam aparat przy oku, to zapominam o świecie na chwilkę (całkiem miłe doznanie, skądinąd).
Na marginesie, jedyna agresja, która mnie dotychczas spotkała na mojej własnej ulicy(!) przyszła ze strony pewnej starszej pani w nakryciu głowy wykonanym z dość szeroko dyskutowanego w mediach ostatnio materiału. Pani akurat robiła porządek w kapliczce na rogu, a ja sobie pstrykałem zdjęcia mojego własnego bloku o zmroku :P .
Najpierw zaczęła na mnie krzyczeć co ja tu wyrabiam. Jak jej powiedziałem, to mnie wyzwała od wyznawców jednej religii, której osoby w ww. nakryciu głowy lubią nie lubić...

Puenta? Nigdy nie wiesz, skąd przyjdzie atak. Nigdy nie wiesz w jakiej formie... Ale nie kuś losu.

p.s. a Lonely Planet to wiesz - dla sterylnych amerykanów pisane, a amerykanów mało gdzie lubią.

pebees
02-06-2006, 14:36
gmoszkow, jest jeszcze jedna strona medalu - niektórzy bardzo chcą zdjęcia robić, i robią - aparatem za ostatnie swoje pieniądze.

gmoszkow
02-06-2006, 14:37
p.s. a Lonely Planet to wiesz - dla sterylnych amerykanów pisane, a amerykanów mało gdzie lubią.

Pascal - to wiem, ale tak wyczerpujących info o hotelach żaden inny przewodnik nie ma.

Swoją drogą to nie wiem czy wiesz, że to australijska firma

Korzystam z nich jak muszę, ale rozdziały o bezpieczeństwie są rozkosznie żartobliwe

Grzegorz

[ Dodano: Pią Cze 02, 2006 2:41 pm ]

gmoszkow, jest jeszcze jedna strona medalu - niektórzy bardzo chcą zdjęcia robić, i robią - aparatem za ostatnie swoje pieniądze.

pebees - za ostatnie moje pieniądze kupiłem kiedyś zenka - i fociłem ile wlazło i nie przejmowałem się tym, że mi go rąbną. Po prostu tak mam i tyle.

To raczej mało jest skorelowane z pieniędzmi a raczej z pewnego rodzaju filozofią życiową.

Moja brzmi: będzie dobrze a nie jak często się słyszy jakoś to będzie, bo to że jakoś to będzie to chyba każdy wie.

Grzegorz

pebees
02-06-2006, 14:45
gmoszkow, jest jeszcze jedna strona medalu - niektórzy bardzo chcą zdjęcia robić, i robią - aparatem za ostatnie swoje pieniądze.

To raczej mało jest skorelowane z pieniędzmi a raczej z pewnego rodzaju filozofią życiową.


Ależ właśnie o to mi chodziło :)



Moja brzmi: będzie dobrze a nie jak często się słyszy jakoś to będzie, bo to że jakoś to będzie to chyba każdy wie.


No i jeszcze jest jedno: jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było :)

PaSkal
02-06-2006, 15:03
p.s. a Lonely Planet to wiesz - dla sterylnych amerykanów pisane, a amerykanów mało gdzie lubią.

Pascal - to wiem, ale tak wyczerpujących info o hotelach żaden inny przewodnik nie ma.

Swoją drogą to nie wiem czy wiesz, że to australijska firma

No, powiedziałem DLA, a nie PRZEZ :wink:

Teraz to i tak już raczej duża firma się zrobiła.

P.A.S.

gmoszkow
02-06-2006, 16:20
No, powiedziałem DLA, a nie PRZEZ :wink:


E no to spoko, bo ja dopiero ostatnio odkryłem prawdziwe korzenie tej firmy choć mam kilka książek to ich poziom wskazywał jednoznacznie rodowód firmy i byłem zaskoczony widząc, że to jednak down under a nie Jankesi.

TO tyle

Grzegorz

Nikoforumowicz
02-06-2006, 16:31
Jak focę to w 99% procentach skupiam się na fotografowaniu a nie na tym czy mi go ktoś nie rąbnie. Ukradziono mi już 2 samochody i pomimo ubezpieczenia straciłem za każdym razem więcej niż jest wart mój aparat.


Może właśnie dlatego 2x rąbneli Ci samochód że nie przywiązujesz wagi do bezpieczeństwa swojego "sprzętu".
Trochę chyba trzeba się zgodzić z PaSkalem żeby zrobić wszystko, aby niepotrzebnie nie kusic losu..... a ładne zdjęcie zrobić.
pozdro.

gmoszkow
02-06-2006, 23:26
Może właśnie dlatego 2x rąbneli Ci samochód że nie przywiązujesz wagi do bezpieczeństwa swojego "sprzętu".

Jasne - antynapad, autoalarm i inne zabezpieczenia. Ja tylko normalnie korzystam ze swoich zabawek i nigdy żadna kradzież nie spowoduje, że będę spał w samochodzie, albo bał się wyciągnąć aparat.

Wolę przez całe życie robić zdjęcia nie martwiąc się o cokolwiek i raz czy dwa oddać sprzęt - niż całe życie się martwić o sprzęt i mieć połowę lub nawet mniej fotek.

Zresztą jeśli miałbym go oddać to najpierw trzasnął bym nim o ziemie/albo złodzieja tak by złodziej gówno z tego miał a najlepiej wybite zęby.

Ja mam luz.

Grzegorz

pebees
02-06-2006, 23:30
gmoszkow, o, masz luz.. ale z tego co piszesz, masz i kasę :) A będąc przy kasie łatwiej o luz :D

Zink
03-06-2006, 10:05
Hmmm... to mógłby być niezły pomysł. Przy próbie "wymuszenia oddania sprzętu" upuścić go na ziemię, tak żeby niezbyt dużo się uszkodziło. Jest duża szansa, że złodziej zrezygnuje. W takim przypadku nie stracimy aż tyle (tylko koszt naprawy).

Tak troszkę OT: Podobno sprzęt Nikona można rejestrować po numerach seryjnych. Dobre byłoby coś takiego, że w przypadku kradzieży zgłaszamy do Nikona, że sprzęt o tych numerach został skradziony i serwis (każdy, nie tylko NP), w przypadku gdyby ktoś go przyniósł do naprawy, zawiadamia policję. A może jest już cos takiego?

rabijki
03-06-2006, 11:57
mnie sie wydaje ze fotografowaniu w ciaglym strachu to totalny bezsens.
zamiast nad ochrona warto popracowac nad sensem samego fotografowania. zapewniam, ze jesli ludzie wiedza ze nie fotografujecie ich z wscibstwa, ciekawosci niezdrowej i na dodatek nieuzasadnionej, ale z prawdziwego zainteresowania ich stylem zycia, kultura itd. Slowem jesli wasze zdjecia moga miec jakis sens i znaczenie to ryzyko ze wam dadza po .... jest prawie zadne.
takie podejscie trzeba sobie wypracowac praktyka, ale myslenie ze zaraz dostane w ryj czy ze zepsuja mi ojejku aparat uniemozliwia zrobienie zdjecia w normalnych warunkach na swoim boisku, a co dopiero na wyjezdzie nie mowiac juz o miejscach ekstremalnych.
zycie jest brutalne: jak nie wiesz wewnetrznie ze nic ci nie grozi - nie czujesz sie pewnie i na dodatek drzysz o aparat na kazdym kroku to wszyscy to widza i czuja. To tak jak z psami - najczesciej gryza tych ktorzy panikuja i sie boja.
warto wiec zmienic swoj stosunek do obiektu i popracowac nad pewnoscia siebie. knify w stylu nosze tu a nie nosze tam, logo takie czy inne to bez sensu na dluzsza mete. moze sie udac raz czy dwa, ale i tak wczesniej czy pozniej mety wyczuja niepewnosc i to wykorzystaja w wiadomy sposob.

moshica
03-06-2006, 14:06
Tak czytam wszystkie wypowiedzi i każdy z Was ma rację, jednak nie do końca mogę się zgodzić z wypowiedzią Gmoszkowa.
Chodzi o to że dla wielu z nas posiadanie aparatu, szkieł, statywu to nie był jednorazowy kaprys czy wydatek ale wyrzecznie w jego zakupie nie wiadomo jakie.
Jeśli ktoś musiał cały rok odkładać całą kasę i miałby go stracić w 10 minut, to nikt z Was nie wyjmie aparatu z torby.
Natomiast jeśli amatorskie jakby nie powiedzieś D70 lub hyper super D200 w warunkach polskich kosztowałoby tyle co dla amerykanina pół wypłaty lub drobe dla dobrze uposażonego polaka to wyciąga aparat, trzaska foty i pal licho, czy straci czy mu rozwalą czy Bóg wie co, kupi sobie kolejne.
W naszym przypadku i w moim też utrata sprzętu za parę tysiaków by oznaczała jedno, koniec tego hobby albo powrót do Zenka :twisted:

Pozdrawiam
Moshica

gmoszkow
03-06-2006, 23:53
Panowie

chyba nie myślicie, że mnie zakup mojego sprzętu nie kosztował wielu wyrzeczeń. Nie będę sie tu uzewnętrzniał bo to nie to miejsce...

Ja mam do tego po prostu inny stosunek.

Jak już pisałem wcześniej - to jak i kiedy używasz sprzętu jest mało powiązane z zarobkami.

Po to kupiłem aparat by z niego korzystać wtedy kiedy ja chcę a nie kiedy mi na to pozwala otoczenie.

Jak robię zdjęcia to kompletnie mnie nie obchodzi czy ktoś mnie zaraz napadnie czy nie. Ludzie wy żyjecie w jakiejś psychozie strachu. Nawet nie wiem czy to chodzi tylko o aparat. Przecież tak się nie da żyć - stres na każdym kroku.

moshica: uwierz mi, że akurat nie na nikona, ale na zenka odkładałem cały rok (a nawet ciut więcej) i fociłem nim wszędzie gdzie chciałem a nie gdzie się nie bałem.

Może to wynika z faktu, że dla mnie ważne jest być a nie mieć i tyle.

Ja chyba Was nie przekonam do mojego zdania, a wiem, że Wy na bank nie przekonacie mnie do tego, że mam się bać o sprzęt.

Pozdrawiam

Grzegorz

pebees
04-06-2006, 00:02
gmoszkow, ależ masz rację. Ja, mówiąc o kasie, miałem na myśli podejście w stylu - ukradną mi, rozbije się, olać - kupię drugi. Nie każdy ma taką możliwość, a ci, co jej nie mają, są dużo bardziej ostrożni. Dla mnie osobiście ważniejsze niż sprzęt jest zdrowie, i jeśli gdzieś zdjęć nie robię, to nie dlatego, że mi aparat ktoś zabierze.

gmoszkow
04-06-2006, 01:00
pebees: no ale właśnie, że ja się z Tobą nie zgadzam.

Ja takiej (odkupienia sprzętu) możliwości nie mam w bardzo wielu momentach, ale to kompletnie nie ma wpływu na to gdzie i kiedy robię zdjęcia.

Ty mówisz o pieniądzach i możliwości odkupienia sobie sprzętu
Ja mówię o robieniu zdjęć bez względu na okoliczności

Te tematy są ze sobą jakoś tam powiązane, ale zależności 1 do 1 absolutnie nie ma.

Pozdrawiam

Grzegorz

pebees
04-06-2006, 01:09
gmoszkow, ech, zgadzasz się ze mną, tylko o tym nie wiesz :) Ty nie masz możliwości odkupienia sprzętu w wielu momentach, inni mają w jednym momencie możliwość odkupienia sprzętu - za 5 lat ;-)

Ja nie robię zdjęć bez względu na okoliczności. Tam, gdzie może to zagrozić mojemu zdrowiu czy życiu - odpuszczam sobie. A jak pada deszcz albo coś się blisko pali to .. mam to gdzieś i robię zdjęcia :)

gmoszkow
04-06-2006, 01:25
pebees: ja o gruszce Ty o pietruszce

No i co z tego, że odkupię sobie aparat po przyjeździe z takiej wycieczki na jakiej ostatnio byłem. Jeśli zdjęć z tej wycieczki mieć nie będę a następnym razem w tamte okolice wybiorę się za 5 może 10 lat albo wcale.

Jaka to różnica ? Otóż żadna.

Widzisz teraz.

Jeśli nie zrobię zdjęć dlatego że się boję albo dlatego, że ukradli mi sprzęt to jaki jest finał. Zdjęć nie mam.

Oczywiście napiszesz mi, że różnica jest taka, że w pierwszym przypadku mam jeszcze aparat.

No tak tylko po jasną cholerę skoro i tak w wielu momentach go nie wyciągniesz.

Jeśli bym stracił aparat to kupiłbym cokolwiek co robi zdjęcia i dalej robił.

Czy zmartwiłbym się stratą sprzętu - jak nie wiem co. Dużo mnie on wysiłku kosztował - zaręczam Cię, że ani w Totka nie wygrałem ani spadku nie dostałem.

Czy strata sprzętu spowodowałaby, że zacząłbym się o niego bać - nigdy!!!

To moja wolność i taką ją kocham.

Dużo bardziej niż o sprzęt martwię się o światło jakie będzie.

Grzegorz

pebees
04-06-2006, 01:39
gmoszkow, ja to wszystko rozumiem. Ale jeśli konsekwencją zrobienia zdjęcia byłoby dla Ciebie połamanie nóg albo oskalpowanie - też byś robił to zdjęcie? Ja piszę o tym, że dla mnie ważniejsze od zdjęcia czy aparatu jest zdrowie.
Rozumiem też tych, którzy boją się o sprzęt ze względów finansowych. Ja do nich nie należę, i tak lekko ot powiem, że nawet samochód przed blokiem to raz na dwa miesiące zostawię otwarty - nie przykładam wielkiej wagi do materii :)

gmoszkow
04-06-2006, 01:58
pebees: ale zdrowie to zupełnie inna kwestia - tego nie neguję

Grzegorz

Jakubas
04-06-2006, 09:28
Wydaje mi sie ze dyskusja, zahaczajac juz o granice indywidualnej percepcji, nie ma wiekszego sensu. Gmoszkow zostanie Gmoszkowem, a Pebees Pebeesem. Skonkludowac mozna w trzech zdaniach:
1. Sprzet nie jest najwazniejszy.
2. Kazdy ma wlasna hierarchie wartosci.
3. Mowiac ogolnie, kasa sprzyja poczuciu luzu.

PS. Gmoszkow, ja Ci nie dam spokoju, chce zobaczyc zdjecia na Battle Cage-u :> ;)

Biedronka
04-06-2006, 15:07
To ja dorzucę parę moich rad, ale nie o filozofii życiowej :wink: Co robić żeby nam nie ukradli aparatu na wakacjach:
1. Nosić rozłożony, solidnie wyglądający monopod.
2. Sprzęt nosić w torbie typu "szara, nierzucająca się w oczy, do noszenia notatek biednego studenta na wykłady".
3. Na zdjęcia nocne chodzić z kimś jeszcze.
4. Trenować sztuki walki, no ewentualnie sprint :D
5. Mieć pozwolenie na broń.

Jak na razie nie zrealizowałam tylko punktu nr 5 i żadne kradzieże mi się nie zdarzyły :wink:

Nikoforumowicz
04-06-2006, 21:02
Dzięki Biedronka za jakieś konkrety. Pebees i Gmoszkow chyba zagubili się w rozważaniach finansowo-filozoficznych. A mnie chodziło o Wasze praktyczne rady jak unikać potencjalnych kłopotów (bardziej aby w łeb nie dostać niż o sprzęt "per se").
Na razie nowa torba Lowepro poleży na półce i ew. będzie służyć tylko na "pewnych" imprezach. Kupiłem niezły i tani plecak Cobra. Mały i nie rzucający się w oczy. Pozdro.

Kuba_eM
05-06-2006, 08:26
Przed wczoraj wróciłem z Sycylii, to co miałem:
- aparat z zaklejonymi napisami,
- pasek no name,
- obiektywy cześć napisów pozaklejana, część nie,
- databank jeździł owinięty w ręczniku :-)
W hostelach okna zawsze mieliśmy pozamykane w nocy - co by nikt nie wlazł...
Grarty jeździły w samochodzie opakowane w częściowo w toploader LowePro, część w inne szmaty. Generalnie troszkę graty się obijały: część w trakcie transportu, część podczas chodzenia po skałach, ale w normie - wytrzymały.
Szlag mnie trafiał tylko podczas czyszczenia polara :-)
Po zmroku nie bałem się, ale nie chodziłem sam: zawsze z kimś.
Z tego co zauważyłem, to na sprzęt patrzyli tylko fotografowie, ale złodzieje pewnie też :-(
Ubezpieczenia nie wykupowałem.
Generalnie - żadnego strachu, żadnych nieprzjemnych sytuacji, ale zawsze warto uważać.

pilon
18-06-2006, 12:54
tak sobie troszkę czytałem, szukałem czegoś o monopodach no i temat sie nawinął, bo wspominane o nich było... i w sumie zgadzam się, że bez pewnego luzu nie da rady zrobić dobrych zdjęć... bo jakmam się "wczuć w wizjer" myśląc co mam za plecami?? dlatego albo chodzić z kimś jeśli martwimy się o sprzęt - i tu zalecana jest dobra znajomość np z Mariuszem Pudzianowskim lub Renatą Beger - do obydwu nikt nie podskoczy, lub można też kupić sobie gaz - koszt 40 zł a zawsze pewniej. prawda jest taka że regułą jest, że złodziej, napastnik nigdy nie spodziewa się oporu. tzn pewnie o tym myśli, ale decydyjąc się na skok odrzuca taką możliwość i "stawia na siebie"... więc gaz pieprzowy w oczy, alarm osobisty, monopodem w dynie, zaskoczenie napastnika i ucieczka, po takiej akcji 99.99999% złodziei zrezygnuje... co innego grupy dresiarzy, którzy chodzą po ulicach i chcą sie bić - tu gorzej...

Guancho
22-06-2006, 12:12
A ja mam jeszcze jedną radę.

Ludze noście przy sobie zawsze starego Zenka. Przy D200 co prawda wysiada, ale jak się przyjeb..... to koleś później może 2 miesiące z karkiem w gipsie chodzić. Ot ruski sposób na złodzieji.

Guancho.