PDA

Zobacz pełną wersję : Zatrzymany za robienie zdjęć :)



Imacman
23-04-2008, 11:04
Witam serdecznie. Przytrafiła mi się wczoraj trochę dziwna sytuacja. Przechodząc obok jednostki wojskowej zrobiłem zdjęcie elementu bramy wjazdowej i kawałka budynku. Po tym fakcie zostałem „poproszony” o udanie się na biuro przepustek do oficera dyżurnego. Ten wezwał żandarmerie wojskowa. Skończyło się na spisaniu moich danych. Z tego co słyszałem nie ma już zakazu robienia takich zdjęć. Zostałem zatrzymany na przeszło godzinę oraz straszony, że jak nie przyjdę to zostanie wezwana policja. Czy oficer dyżurny nie przekroczył swoich kompetencji „zwijając” mnie z chodnika? Pozdrawiam. Marek

Vadim
23-04-2008, 11:14
...
Zostałem zatrzymany na przeszło godzinę oraz straszony, że jak nie przyjdę to zostanie wezwana policja. Czy oficer dyżurny nie przekroczył swoich kompetencji ?zwijając? mnie z chodnika? Pozdrawiam. Marek

Za samo robienie zdjęć mogą Cię cmoknąć, ale jeśli nikt nie przyłożył Ci lufy do skroni, to w sumie udałeś się tam dobrowolnie... Trzeba było wysłać ich na drzewo.

Pozdrawiam

pebees
23-04-2008, 11:16
Zostałem zatrzymany na przeszło godzinę oraz straszony, że jak nie przyjdę to zostanie wezwana policja.
Trzeba było poprosić o tę policję :)

Motorniczy
23-04-2008, 11:32
O kurde a świecili lampką ?:)

Yanluk
23-04-2008, 13:29
O kurde a świecili lampką ?:)

Hehe. "Z akumalatorem na jajach jeszcze nikt nie klamal" :)

puchbeary
23-04-2008, 13:33
Stare przyzwyczajenia widać nie rdzewieją. Dałeś ciała - trzeba było się postawić i wezwać policję samemu.

wesol
23-04-2008, 14:10
To ja może przy okazji tego wątku opowiem swoją historię, równie zabawną - jakieś 6 lat temu zatrzymałem się w godzinach wieczornych pod bramą wjazdową do huty legnica - rozstawiłem sprzęcior, zrobiłem co miałem zrobić i zacząłem się zwijać do autka - w tym o to momencie wyjechały 3 lanosy z turbo ochroną impel i powiem że w zyciu nie podejrzewałem że w tej firmie pracują takie osiłki - sam do najmniejszych nie należę, ale przy nich nawet moje 1,96 wzrostu i 100 kG wagi ( na tamten czas ) nie znaczyły wiele - to było pierwsze zdziwienie, bo do tamtego momentu jak widziałem ochroniarza z impela to zazwyczaj Pan na emeryturze uciekający z każdego miejsca gdzie może być niewygodnie - no i właśnie wtedy zostałem zatrzymany pod zarzutem fotografowania obiektów strategicznych dla państwa czy coś w tym stylu i poproszony o wiele dziwnych danych, oddanie błony itd. - zatem jak się postawiłem - to rzeczywiście policaje przyjechały - no i wtedy mnie tak na serio serio zatrzymali - wtedy to jeszcze na świeżo było po zamachach ( WTC etc. ) więc jakoś tak wszystko się dziwnie poskładało - ech 3 godziny wyczekałem się na komisaracie, później jakieś rozmowy z psychologiem, rodziców chcieli bo ja nawet 18-nastki nie miałem, spisywali, marudzili i w końcu puścili ino jak się okazało barany na komisariacie otworzyć musiały puszeczkę bo mi pół negatywu naświetliły i ze zdjęć zostało nico... i żeby było śmiesznie następnego dnia dokładnie w tym miejscu wywiesili taką ogromną planszę 2x1m "Zakaz Fotografowania" i jak się dowiedziałem tylko dlatego że tej tabliczki nie było nic mi nie mogli zrobić, a ja mogłem ich zaskarżyć o coś tam o coś, ale że młodszy niż młody byłem i z reguły spokojny człowiek jestem to rozpłynęło się po kościach.
No to se popisałem :)

Pozdro dla wszystkich zatrzymanych/spisanych za focenie w dziwnych miejscach :)

pX
23-04-2008, 14:46
Toż to ze statystyki wynika, że w prawie 40mln kraju musi być rzesza idiotów. A więc i prawdopodobieństwo trafienia na kogoś komu się wydaje, że coś wie i ma jakąś władzę jest spore - tępienie tego w zarodku i z całą stanowczością jest jedynym rozwiązaniem.

elmo
24-04-2008, 07:43
zapewne wszystko zależy od tego na jakiego człowieka się trafi i na co się kieruje aparat...
jakiś czas temu w Złotych Tarasach w Wa-wie wystawiali bolid formuły 1 - bmw... wykonałem kilka fotek w pobliżu rozstawionego stanowiska - było ok
ale jak zachciało mi się jeszcze paru ujęć z wyższego poziomu to po paru chwilach pojawił się ochroniarz z informacją że na terenie Z. T. n i e w o l n o r o b i ć z d j ę ć... z rozbrajającą szczerością poinformowałem szanownego pana że wykonuję tylko fotografie wystawki bmw... i jakoś to wystarczyło abyśmy rozeszli się w swoje strony...

a swoją drogą faktycznie trzeba było poprosić aby wezwali policję... w końcu ma ona również chronić i nas :)

spiritwood
24-04-2008, 08:15
Nie wiem dlaczego, ale centra handlowe rządzą się swoimi prawami. W marcu miałem szczęście podróżować po zachodnim wybrzeżu USA. Chyba w Los Angeles zatrzymaliśmy się w dużym centrum handlowym, gdzie górny poziom był*bez dachu: piękna roślinność i piękne słońce. Mój kolega akurat siedział pod małą palemką i użerał się z polskim bankiem przez telefon - cyk, zrobiłem mu zdjęcie. Później drugie, następnie zdjęcie jakiegoś sukulenta i... jak spod ziemi wyrósł przy mnie wielki afroamerykanin ;) i grzecznie, acz stanowczo spytał, czy mam pozwolenie na fotografowanie na terenie Marina del Mar Shopping Center. Oczywiście nie miałem. Pan kazał schować aparat do torby i cieszyć się słońcem. Gdyby nie miał ku temu podstaw raczej by się nie przyczepił...
Inna sprawa to fakt, że duża lustrzanka z jeszcze większym obiektywem często działa jak płachta na byka. Jest cień szansy, że gdybym trzymał w ręku jakiegoś małego kompakta, to pies z kulawą nogą by się nie zainteresował...

shadowArt
24-04-2008, 08:28
Co do centrów handlowych, to one nie tyle się rządzą swoimi prawami, co każdy może nie życzyć sobie fotografowania w jego budynku. Jeśli jesteś w budynku, to jego właściciel może nie chcieć, żebyś tam robił zdjęcia i tyle. Stąd jeśli ochrona prosi, żeby nie robić zdjęć, to trzeba udać się do kogo trzeba i pozwolenie załatwić. Nie sądzę, żeby ze zdobyciem takowego miał być jakiś wielki problem (poza ewentualną nieosiągalnością odpowiedniej do tego osoby). Co do ZT, to na każdych drzwiach wejściowych jak byk jest ikonka ze skreślonym aparatem (tak jak czasem jest zakaz wprowadzania psów, czy wnoszenia lodów)

spiritwood
24-04-2008, 08:40
OK, tylko co taki zakaz ma na celu? Że niby przyjdę, obfotografuję wszystko i wybuduję sobie identyczne? :) Ja oczywiście rozumiem, że ktoś może sobie czegoś nie życzyć. Powiem więcej, zwykle takie rzeczy respektuję. Tylko akurat w przypadku centr (centrów?) handlowych ten zakaz jest - zaznaczam, moim zdaniem - trochę absurdalny.
Co do wymaganego zezwolenia i teoretycznej łatwości jego dostania: jako turyście, który chce sfotografować trzy rośliny na krzyż i zajmuje mi to jakiąś minutę, nie chce mi się tracić godziny na znalezienie wymaganej osoby, czekanie na papier itp itd... Więc odpuszczam ;) bo to tylko roślinki w centrum handlowym...

rabijki
24-04-2008, 09:22
zaprosili cie - ty przyjales zaproszenie i tyle.
trzeba bylo powiedziec ze jak na pierwsza randke to za duzo sobie wyobrazaja i poczekac na policje.
zakazu nie ma i moga cie cmoknac przez lewe jajo w prawy poldupek.
olo

JanuszWaw
24-04-2008, 09:25
Nie wiem dlaczego, ale centra handlowe rządzą się swoimi prawami...
bo najczęściej są prywatne i to właściciel ustala reguły gry w tym zakresie (o ile prawo tego nie stanowi). ot co ;)

...grzecznie, acz stanowczo spytał, czy mam pozwolenie na fotografowanie na terenie...Pan kazał schować aparat do torby i cieszyć się słońcem...
I miał takie prawo. A Amerykanie pod tym względem bywają bezwzględni.

OK, tylko co taki zakaz ma na celu?
Ochronę. I to nie przed konkurencją. Miejsca takie jak centra handlowe, biurowce typu łechtacze obłoków, itp. ze względu na przebywanie w nich dużej ilości osób mają z reguły własne (i bywa b. szczegółowe) regulaminy ochrony.
I tak jak nie budzi zdziwienia, że obiekty te są monitorowane, tak nie ma co się dziwić, że czasami przebieg zdarzeń jest taki jak opisałeś. ;)


...zostałem „poproszony” o udanie się na biuro przepustek do oficera dyżurnego. Ten wezwał żandarmerie wojskowa. Skończyło się na spisaniu moich danych...Zostałem zatrzymany na przeszło godzinę oraz straszony, że jak nie przyjdę to zostanie wezwana policja...
No cóż zgodziłeś się na co się zgodziłeś. Działania tego typu służb i ich funkcjonariuszy (publicznych) podlegają postępowaniu skargowemu. Jeśli uważasz, że naruszono Twoje "dobra" możesz złożyć skargę do "instancji wyższej", ale czy w tym przypadku ma to sens.
Z tym straszeniem to jest tak, że by może jest to formułka, którą najprawdopodobniej ŻW musi wygłosić. Podobnie jak drogówka "proponuje" mandat, ale w przypadku odmowy kieruje sprawę do... I wielu ludzi też odbiera to jako straszenie lub .... Ale to już temat na inne forum.
Pozdrawiam -

pokos
24-04-2008, 09:36
witam. niedawno w jednym z nowych C.H. we wroclawiu mialem podobna przygode... "starszy pan z wygladu przypominajacy troche ""sprawnego inaczej" "" zwrocil uwage ze robie zdjecia moim nowiuskim wtedy D300 + 24-120 VR (wiec aparat DAŁ sie zobaczyc) i zakazal robienia zdjec w obiekcie. wiec odpowiedzialem mu grzecznie ze nie widzialem nigdzie tabliczek z ZAKAZEM FOTOGRAFOWANIA i jestem w miejscu publicznym wiec moze ... ( mi nic nie zrobic ;) a zreszta mam w telefonie aparacik i kamerke wiec niech mnie "teraz"pilnuja bo moge "nagrywac" .postraszyl kierownikiem .po pewnym czasie "nie"robienia zdjec zjawil sie KIEROWNIK ktory wygladaj juz jak kierownik i po rozmowie z nim okazalo sie ze z tym robieniem zdjec jest tak -ze jesli chodzi o niekomercyjne zdjecia-czyli zonka, fontanna,dzieci-TAK.architektura-MOZLIWE ZE TAK. wystawy sklepowe,ochrona,monitoring,wyjscia awaryjne itp-NIE. nikt tylko nie pomyslal o jednej sprawie-jak bym planowal "cos" nielegalnego-na pewno nie robil bym zdjec duza lustrzanka tylko czyms malym i to z ukrycia.

anchel
24-04-2008, 09:49
Dodam tylko od siebie, że parking przy centrum handlowym jest objęty tym samym zakazem z reguły. Wiem bo i mnie zawezwano do dyrekcji na rozmowę ;] Zakaz fotografowanie w centrum handlowym jest zrozumiały z jednego względu - konkurencja. Oczywiście nie chodzi o wystrój witryn (przecież większość sklepów to sieciówki i mają to znormalizowane) czy ceny (można spisać) ale o wystrój i rozplanowanie całego wnętrza jako kompleksu rekreacyjno-wypoczynkowo-handlowego. Ci wszyscy spece od marketingu, socjotechniki, projektanci i designerzy robią co mogą by nas zatrzymać w ich świątyni jak najdłużej. Pamiętajcie, że centra handlowe stały się sposobem na spędzanie czasu wolnego. Im ciekawiej, tym więcej czasu w nim spędzisz i tym większa szansa, że dokonasz w nim zakupów. Jak ktoś wspomniał kiedyś - obszar czasu wolnego staje się/jest obszarem wyborów konsumenckich. Zatem specjaliści projektują trasy zakupowe, roślinki, ławeczki, miejsce na kawiarnie, place zabaw itp. itd. Projektują nawet muzykę którą słuchamy w sklepie o całej logistyce rozmieszczenia towarów w supermarketach nie wspomnę bo wszyscy wiedzą, że to proces skomplikowany. Trudno się dziwić, że ze względu na utarg żaden właściciel centrum handlowego nie chce dzielić się swoim unikalnym know-how.

mArKo-85
24-04-2008, 11:13
no to ja mam teraz takie pytanko :) nigdzie się nie natknąłem jeszcze na jakieś punkty prawne regulujące kwestię tego że mozna robić zdjęcia obiektom wojskowym itd. Czy może ktos powiedzieć na co się powoływać w takich przypadkach gdy zostajemy zatrzymani przez np żandarmerie wojskową czy gdy zostaje wezwana policja itd?
Wiecie zapewne o co mi chodzi :)

Nemeth
24-04-2008, 11:28
witam. niedawno w jednym z nowych C.H. we wroclawiu mialem podobna przygode... (...)

Nie ma to jak typowe pieniactwo. Na niczym się nie znam ale racja jest po mojej stronie.
Ech...

To, że gdzieś można swobodnie wejść nie znaczy, że to teren publiczny.

spiritwood
24-04-2008, 11:30
Chyba ze trzy - cztery lata temu zakaz ten zlikwidowano. Pewnie odbyło się to na podstawie jakiegoś rozporządzenia Rady Ministrów W dobie Google Earth czy też Google Maps nie miał on najmniejszego sensu. Natomiast nadal nie wolno fotografować obiektów wojskowych będąc na terenie tych obiektów. Czyli: z chodnika możesz, za bramą jednostki - już nie.

rabijki
24-04-2008, 12:00
daty nie pamietam ale latwo poszukac zlikwidowal zakaz min sikorski
olo

Zorki
24-04-2008, 12:45
daty nie pamietam ale latwo poszukac zlikwidowal zakaz min sikorski
olo

Piszesz o:
USTAWA z dnia 22 stycznia 1999 r.o ochronie informacji niejawnych (http://isip.sejm.gov.pl/PRAWO.nsf/4326b1a242fc14fd412563d20069fee3/9aa8628e089982ebc12567210037f64c/$FILE/D19990095Lj.pdf)

Jest jeszcze:
Rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 24 czerwca 2003 r.w sprawie obiektów szczególnie ważnych dla bezpieczeństwa i obronności państwa oraz ich szczególnej ochrony (http://www.lex.pl/serwis/du/2003/1090.htm) . Na jego podstawie można zakazać fotografowania obiektów, ale musi być on oznakowany znakiem zakazu fotografowania. Jeśli takiego znaku nie ma to można fotografować.

rabijki
24-04-2008, 20:26
no widzisz:-)
pozdro
olo

arturs
26-04-2008, 00:12
Piszesz o:
USTAWA z dnia 22 stycznia 1999 r.o ochronie informacji niejawnych (http://isip.sejm.gov.pl/PRAWO.nsf/4326b1a242fc14fd412563d20069fee3/9aa8628e089982ebc12567210037f64c/$FILE/D19990095Lj.pdf)

Jest jeszcze:
Rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 24 czerwca 2003 r.w sprawie obiektów szczególnie ważnych dla bezpieczeństwa i obronności państwa oraz ich szczególnej ochrony (http://www.lex.pl/serwis/du/2003/1090.htm) . Na jego podstawie można zakazać fotografowania obiektów, ale musi być on oznakowany znakiem zakazu fotografowania. Jeśli takiego znaku nie ma to można fotografować.

A możesz wskazać w wymienionych przez ciebie dokumentach konkretne paragrafy mówiące o możliwości wprowadzenia zakazu fotografowania?

Zorki
27-04-2008, 11:13
Ustawa o ochronie informacji niejawnych nic nie mówi o zakazie fotografowania. Wcześniej pewnych obiektów z mocy ustawy nie można było fotografować, nie mogły też się znaleźć na fotografii nawet jako tło.

Wydaje się niby że można fotografować wszystko, ale w rozporządzeniu w sprawie obiektów szczególnie ważnych dla bezpieczeństwa... jest:
§ 5 ust. 3 pkt 2
"inne działania mające na celu ochronę obiektu, które wynikają z jego specyfiki i charakteru zagrożeń dla jego funkcjonowania".
Na jego podstawie zarządca obiektu może zakazać fotografowania.
Rozporządzenie wymienia też rodzaje obiektów (§ 2) których zakaz może dotyczyć.

Jeszcze jako ciekawostkę mogę dodać, że można spokojnie fotografować dworce kolejowe.
Rozporządzenie Ministra Infrastruktury z dnia 23 listopada 2004 r. w sprawie przepisów porządkowych obowiązujących na obszarze kolejowym, w pociągach i innych pojazdach kolejowych nie wspomina o zakazie fotografowania. Wcześniejsze rozporządzenie dawało możliwość jego wprowadzenia, teraz możemy spokojnie biegać po dworcu i robić fotki.

n1k
08-06-2008, 19:57
To ja Wam powiem inaczej ;)

Jakiś czas temu jak siedziałem pod pałacem kultu i nauki bliskim W. Lenina i psytykałem sobie Manife z daleka .. zaczepiła mnie przesadnie krągła około 40 letnia kobieta co bezczelnie wlazła mi w kadr i kazała mi oddać kartę - strasząc policją i ochroną wizerunku :)

Wyśmiałem ją.szczęście że powstrzymałem się i nie dodałem że jakbym chciał mieć zdjęcia słonia albo hipopotama to bym pojechał do zoo. Tak to by była jeszcze obraza :)


10 min później znalazła mnie z panem mundurowym który sam nie wiedział co ma zrobić.
Ona że nie mam pozwolenia na posiadanie jej zdjęcia i że usunięcie zdjęcia jej nie satysfakcjonuje bo to zawsze można przywrócić ( wykształcona cholera czy co :P)

Ja że może mnie cmoknąć a karty nie oddam bo to moja własność ( XD 2gb H) i nie fotografuje jej tylko manifestacje i że doskonale widziała że mi w kadr wejdzie. i niech spada na drzewo. I że wolno mi fotografować ludzi w miejscu publicznym przy publicznych imprezach :)

Stanęło na tym że zostałem spisany przez pana policjanta i do tej pory cisza..

A co do centrów handlowych .......

Widział ktoś kiedyś wloty powietrza do klimatyzacji (czerpnie) w Arkadii w Wawie.
Są na parkingu..

Wystarczyło by samochód wyładować WgąiklieM..zaparkować obok... i małe bum ;) Nie dziwię sie że się boją

szymszym2020
08-06-2008, 22:28
Ja zawsze myślałem, że postawiłbym się, ale kiedy kupiłem swoją pierwszą puszkę i wyszedłem jesienią na długich czasas naświetlania zdjęcia samochodom porobić na powstańców śląskich, z czarnego BMW wyszedł "człowiek" o wymiarach 2x2 :D i poprosił mnie o aparat, szybko chciałem mu pokazać, że już usuwam, ale nie wyłączyłem odszumiania na długich czasach... po 3 sekundach oczekiwania jak lampeczka w d80 się przestanie świecić szybko wyciągnąłem baterie z aparatu i włożyłem spowrotem i dopiero wtedy skasowałem ze 10 zdjęć pod rząd, żeby facet nie miał wątpliwości, że go nie mam w pamięci. Następny miesiąc się z aparatem w mieście nie pojawiałem :D Już nie chojraczę i następnym razem zachowałbym się tak samo. Jak bym mu zaczął nawijać o jakiś paragrafach i ustawach to pewnie nie miałbym teraz w najlepszym wypadku karty pamięci i twarzy...

ADAS
08-06-2008, 22:58
Ja trochę z innej beczki. Co robicie jak Pan ochroniarz prosi Was o pozostawienie plecaka ze sprzętem w przechowalni. Mi zdarza się to nagminnie. Zazwycczaj wiedząc co sie swięci wchodzę szybko do marketu. Zawsze jak mam plecak to są problemy gdzieś w połowie sklepu dogania mnie jegomość i prosi o pozostawienie plecaka. Z doświadczenia wiem, że czym bardziej agresywanie odpowiem, że sobie wypraszam zaczepianie i zostawianie sprzętu w nieubezpieczonych przechowalniach tym szybciej mam spokój. Niestety ostatnio dostało mi sie od żony że nie umiem sie zachować. Ogólnie to mam dość patrzenia na kupujących jak na złodzieji. Zawsze ktoś za toba stoi i patrzy czy aby na pewno wszystko wkładasz do koszyka. A ten gest kasjerki, która wychyla się zza kasy czy wszystko wyłożyłeć doprowadza mnie do rozpaczy. Jedynie raz w MM Pan ze zrozumieniem bez problemu dodał "a Pan fotograf .. proszę śmiało wchodzić". Nie wystarczą im kamery muszą jeszcze człowieka stresować?
Nigdy nie zostawię sprzętu w szefce na 2 zł, a Wy?

Charles
08-06-2008, 23:35
Nigdy nie zostawię sprzętu w szefce na 2 zł, a Wy? Raczej nikt nie zostawi :) Ja tez mam stosunkowo czesto takie syt. z prosbami o pozostawienie sprzetu i zawsze odpowiadam, ze albo wchodze ze sprzetem albo wychodze i ide zrobic zakupy w innym sklepie. Do tej pory dziala :)

ulv
08-06-2008, 23:44
Mnie kiedyś na tej zasadzie nie wpuszczono do LeClerca na Zana w Lublinie. Pani ochroniarz prawie jak Rejtan się rzuciła w przejściu. Ja jej, że nie zostawię sprzętu za kilka tysięcy w skrytce, ona, że i tak mnie nie wpuści, nie to nie. Od tego czasu już tam nie robię zakupów, bo pamiętliwy jestem ;-). U konkurencji na Orkana tylko dwa razy mi okleili plecak, a w zasadzie próbowali, bo po drugiej naklejce im się odechciewało (Vanguard sling z całą masą kieszeni ;-))

Pozdrawiam
Ulv

n1k
08-06-2008, 23:51
Ja też tak mam nagminnie. tyle ze zamiast sprzetu foto mam nagminnie elektronike z pracy, też pare zl ladnych wartą i zawsze sie pytam czy coś z tego co mam ze soba znajde na sklepie... i tu wymieniam nazwy w stylu .. multikonwerter swiatłowodowy MF MM SC-PC/BNC/RCA 1310/1550 80km ( to takie urządzenie do konwertowania sygnału video i dane i dżwięk na przykład z kamer monitoringowych, kablówki, systemów videokonferencji zamknietej na jedno lub wiele włókien światłowodowych). Pan pali glupa i wchodze normalnie :) a jakby nie to zmieniam sklep. szkoda nerwów. Za to zakladam że wejscie na przyklad do saturna z aparatem i szkłami mogło by być problematyczne.

Jakubas
09-06-2008, 00:13
Hehe, ja do Saturna kiedys wszedlem z plecakiem, takim normalnym, w ktorym byl tez moj D70 z jakmstam szklem. Jak wychodzilem, ochroniaz zapalal checia sprawdzenia zawartosci plecaka, czego nie zamierzalem mu utrudniac. Jak wyciagnalem aparat, koles zrobil sie podejrzliwy, i pyta czy mam jakies dokumenty tego aparatu. Ja mu na to, ze jak na zlosc, akurat dzisiaj zapomnialem. No i wywiazala sie rozmowa, ze skad on moze wiedziec, czy nie wynosze tego aparatu - a ja pokazuje, ze tu jest podrapany, tu otarty, tu wyslizgany; ogolnie widac, ze swoje lata juz ma. Ochroniarz dalej przy swoim, ze moglem zrobic to na miejscu. Odpowiadam: "nie moglem - ten model zostal wycofany z produkcji ponad 2 lata temu, prosze sprawdzic". Troche sie zmieszal i sobie poszedl ;)

JanuszWaw
09-06-2008, 00:15
...Za to zakladam że wejscie na przyklad do saturna z aparatem i szkłami mogło by być problematyczne.
Cześć,
to Cię zaskoczę. Gdy pojawiłem się w Złotych w Saturnie ze swoim SS (d80+ileś tam szkieł, kupa drobnicy), to ochroniarz:
1. zdziwił się "po kiego" to wszystko ze sobą dzwigam,
2. puszkę spisał "z urzędu", a później spytał, co z tego co mam jest najdroższe i spisał dokładnie,
3. pozostałe (ładowarka, akumulatorki, akumulatory, środki czystości ;) itp.) spisał "na wagę, tzn. że są). Wręczył mi kilka zapisanych kartek. Wlazłem z plecakiem.
I wydaje mi się, że przez "papugę" powiadomił obsługę stoiska foto, bo gdy tam się pojawiłem, co chwila miałem towarzystwo personelu. Przy wyjściu pobieżnie sprawdził, czy czego nie przybyło. :D Kartki zabrał.
Ogólnie mnie to nie rusza, ale rozumiem też ich pracę. Choć zdarzały mi się przypadki rezygnacji z zakupów.
Co do niektórych "klientów" mnie samemu przychodzi ochota biczować, gdy widzę jak wyjadają: winogrona, daktyle, migdały, a i puste puszki po piwie widziałem wciśnięte w buty. Generalnie - ja też za to płacę.
Pozdr -

deep
09-06-2008, 00:19
Mnie też z plecakiem zaczepiają przy wejściu do sklepu, raz się wkurzyłem i mówię facetowi że takiego sprzętu nie mają w tym bidnym MM a on na to że musi numery seryjne spisać, więc ok. Miałem cały plecak wypchany więc zaczął pisać, aparat, BP, 5 szkieł, lampa, już chciał kończyć a ja na to że jeszcze mam takie duperele jak cztery baterie (a każda też ma numer seryjny) trzy karty, dwie ładowarki, dwa kabelki specjalistyczne i to mu wystarczyło-dał sobie spokój. Napisał się z 15 minut więc myślę że następnym razem nie będzie miał takich głupich pomysłów, zajrzy tylko do plecaka i już.

n1k
09-06-2008, 00:55
Cześć,
to Cię zaskoczę. Gdy pojawiłem się w Złotych w Saturnie ze swoim SS (d80+ileś tam szkieł, kupa drobnicy), to ochroniarz:
1. zdziwił się "po kiego" to wszystko ze sobą dzwigam,
2. puszkę spisał "z urzędu", a później spytał, co z tego co mam jest najdroższe i spisał dokładnie,
3. pozostałe (ładowarka, akumulatorki, akumulatory, środki czystości ;) itp.) spisał "na wagę, tzn. że są). Wręczył mi kilka zapisanych kartek. Wlazłem z plecakiem.
.....

Czyli jednak problematycznie.
Mnie często laptopa spisywali. Przykleiłem dużą firmową naklejkę na klapie i wizytówkę pod klawiatura + oczywiście sprzęt nosi ślady użytkowania i dali sobie spokój :)

Innym razem było śmiesznie ja nówki sztuki pendrive'y miałem w torbie. Z 10 sztuk i sprawdzali mnie na wyjsciu. Fart ze miałem fakture ;)

Erie
09-06-2008, 01:10
Jak wchodzę ze sprzetem (obojętnie czy laptop, czy aparat), a cżesto się to niestety zdarza, to zawsze podchodzę do ochroniarza i zgłaszam mu z czym wchodzę. Nie ma praktycznie nigdy problemów, parę razy poprosili mnie ochroniarze o zostawienie sprzętu w przechowalni to zapytałem wówczas czy zapłacą mi jeśli sprzęt zniknie jego wartość i wartość zapisanych danych (w lapku). Rozmowa się urywa, gość zmienia zdanie i koniec... no chyba że mnie potem na ekranie oglądają ;).

Kyo
09-06-2008, 08:41
jak poszedlem do MM z checia podlaczenia kilku szkiel do korpusu odraz przy wejsciu jegomość spisal numery seryjne aparatu i obiektywow ktore mialem ze sobą.
Kolejnym razem juz sie tak nie dzialo ale tez gburowato odpowiadam ze torby nigdzie nie dam do przechowania z zwlaszcza w sklepie gdzie kreci sie multum ludzi i moga torby pomylic.

I tez obracam sie za siebie w sklepach tego typu ;) nigdy nie wiadomo kiedy jakis zlowrogi klient zachce cos ukraść.....


a i ostatnio pan ochroniarz podszedl do mnie i kolegi z uwaga iz jezeli chcemy robic zdjecia (robilismy kolezance) to musimy sie obrocic zeby na zdjeciu nie bylo wiadc obiektu - centrum magnolia

pokos
09-06-2008, 11:57
"ci" z "magnolii" tak juz mają ;) ;) ;)

Zink
09-06-2008, 13:57
Ja od 4 miesięcy wchodzę do Reala w Lublinie raz albo dwa na tydzień. Plecak zostawiam w przechowalni, a aparat zakładam na ramię. Tylko raz ochroniarz powiedział, żebym nie robił zdjęć, a normalnie żadnych problemów.

matidz
09-06-2008, 18:11
A tak sie zastanawiam jakby sie poswiecic i porobic sobie zdjecia calego sprzetu foto tak zeby bylo widac nr seryjne, to by nie bylo problemów typu czy sprzet nie zostal wyniesiony ze sklepu.
A powracajac do tematu "zatrzymany za robienie zdjec", moze jakis prawnik z forum poswiecilby sie i zrobil liste ustaw(najlepiej z opisami) ktore sie moga sie przydac. Np tak jak w tym watku wypowiedz Zorki:

Piszesz o:
USTAWA z dnia 22 stycznia 1999 r.o ochronie informacji niejawnych

Jest jeszcze:
Rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 24 czerwca 2003 r.w sprawie obiektów szczególnie ważnych dla bezpieczeństwa i obronności państwa oraz ich szczególnej ochrony . Na jego podstawie można zakazać fotografowania obiektów, ale musi być on oznakowany znakiem zakazu fotografowania. Jeśli takiego znaku nie ma to można fotografować.
Taka liste mozna by sobie wydrukowac i nosic w torbie foto. I ulatwic mundurowym prace.

arturs
10-06-2008, 00:19
A w Kielcach w paru sklepach chcieli a to zaglądać zony do plecaka, a to zabierac go do jakiejś przechowalni itp. za każdym razem zadawałem pytanie o podstawę prawną do takiego działania.. i za każdym razem była głupia mina tych na bramkach, ze 2 czy 3 razy widać było przemożną chęć jakiejś "interwencji" ale tekst w stylu "proszę w takim razie chodzić za nami krok w krok ale od plecaka ręce z daleka" zadziałał bardzo dobrze.. raz jakiś gość w praktikerze chyba był bardziej dociekliwy ale propozycja "albo nas siłą bepodstawine zatrzymuje i wzywa policje albo spada" i informacja że akurat w tej branży pracuję i wiem doskonale co mu wolno a co nie i jak o krok naruszy przepisy to zrobię wszystko żeby zabrali mu licencję dosyć skutecznie go powstrzymał od robienia jakiś głupot..
To że wiem co wolno ochronie to akurat prawda bo pracuję na stołku dyrektorskim w dużej agencji ochrony (co z tego że to dział techniczny..) i wiem co im wolno a co nie.. jak chcą to niech śledzą albo co ale nie mają prawa rewidować itp..

bombel
12-06-2008, 01:35
To że wiem co wolno ochronie to akurat prawda bo pracuję na stołku dyrektorskim w dużej agencji ochrony (co z tego że to dział techniczny..) i wiem co im wolno a co nie.. jak chcą to niech śledzą albo co ale nie mają prawa rewidować itp..

NO właśnie... To Ty się dobrze nadajesz do tego, żeby podać taki skrócony opisik (łącznie z podstawą prawną każdego przepisu), że ochrona może: to, to, to, to i to a nie może tego, tego i tego...

Gdyby to każdy z nas przyswoił (albo miał wydrukowane i użył w razie potrzeby) nie byłoby tylu problemów i opowieści.

Paweł M
18-06-2008, 20:26
Ja jak mi ktoś każe zostawić wartościowe rzeczy w "przechowali" to mówię, że sprzęt jest warty tyle i tyle. Jak mi da na papierze info, że gwarantuje głową, że sprzęt nie zginie i nie zostanie uszkodzony, to mogę zostawić. Zawsze odchodzą ;)

Szuwar
19-06-2008, 18:51
Ja jak mi ktoś każe zostawić wartościowe rzeczy w "przechowali" to mówię, że sprzęt jest warty tyle i tyle. Jak mi da na papierze info, że gwarantuje głową, że sprzęt nie zginie i nie zostanie uszkodzony, to mogę zostawić. Zawsze odchodzą ;)

Robię identycznie i zachowują się identycznie. Czasami jeszcze mówię, że dla mnie najwartościowsza jest teściowa i czy też mam ją schować :mrgreen:. Efekt murowany

Vodafone
19-06-2008, 21:27
Ja byłem tylko raz ze sprzętem w MM i przy wejściu zgłosiłem,że wnoszę aparat to koleś tylko zapytał czy są jakieś foty na karcie i nawet nie spisał numerów seryjnych puszki i obiektywu... chyba z lenistwa ;-)

Co do Magnolii to mam zamiar tam zrobić kilka fotek... więc może być wesoło ;-)

fotojacek
20-06-2008, 01:30
A ja zawsze wchodzę bez gadania a jak mnie zaczepi to mówię a w zasadzie pytam "czy mam obowiązek zostawienie czy mnie tylko prosi o to, bo jak prosi to odmawiam bo mam drogi sprzęt a ponadto z tego co się orientuję to zgoodnie z ustawą nie mam takiego obowiązku a zgodnie z prawem to przeszukiwać mnie może policja wiec torby mu nie pokażę bo on nie jest rewidentem tylko ochroniazem ale nie mam nic przeciwko temu zeby za mna szedł i sprawdzał co robię ja to rozumiem przecież taką macie pracę , to co zapraszam na salę rozumiem ze pan ze mną pojdzie w sumie to sie nawet cieszę bo słyszałem ze u was kieszonkowcy grasują a niechcialbym zeby mi coś zwineli nawet jest mi to na rękę jakby pan ze mna poszedł" po takim mniejwięcej monologu spogladam na wigilijnego ochroniarza czytaj karpia i słysze ależ proszę wejśc.

DADI
20-06-2008, 01:42
fotojacek, dobry tekst :-) bede musiał nauczyć się go na pamięć :-)

loopa
20-06-2008, 11:04
Co do fotografowania obiektów wojskowych to ktoś już słusznie zauważył, z chodnika można, za bramą nie. Zakaz zniesiono, a ja w prezencie urodzinowym od rodzinki, dostałem w październiku '07 tablicę informującą o ww. zakazie, która przez dłuuugie lata wisiała na terenie Jednostki Wojskowej w Tarnowskich Górach. Jest to jedyna tablica z tej jednostki :) Po pracy wkleję zdjęcie.

Centra handlowe itp. 'załatwiam' jak wielu z Was, informując o wartości plecaka/torby wraz z zawartością i prosząc o pisemną gwarancję zwrotu wartości sprzętu oraz materiału na kartach :twisted: Pozdrawiam.


[Edit]: Dopiero wczoraj udało mi się dokopać do tych zdjęć. Tablica wisi w domu moich Rodziców razem z większością moich dużych prac foto, które po ślubie z braku miejsca w mieszkaniu zostały tam gdzie wisiały.


https://forum.nikoniarze.pl//brak.gif
źródło (http://img57.imageshack.us/img57/1313/dscn3851pc0.jpg)

https://forum.nikoniarze.pl//brak.gif
źródło (http://img145.imageshack.us/img145/9829/dscn3848he5.jpg)

mkl
03-07-2008, 08:01
To ja Wam powiem inaczej ;)

Jakiś czas temu jak siedziałem pod pałacem kultu i nauki bliskim W. Lenina i psytykałem sobie Manife z daleka .. zaczepiła mnie przesadnie krągła około 40 letnia kobieta co bezczelnie wlazła mi w kadr i kazała mi oddać kartę - strasząc policją i ochroną wizerunku :)

Wyśmiałem ją.szczęście że powstrzymałem się i nie dodałem że jakbym chciał mieć zdjęcia słonia albo hipopotama to bym pojechał do zoo. Tak to by była jeszcze obraza :)

10 min później znalazła mnie z panem mundurowym który sam nie wiedział co ma zrobić.
Ona że nie mam pozwolenia na posiadanie jej zdjęcia i że usunięcie zdjęcia jej nie satysfakcjonuje bo to zawsze można przywrócić ( wykształcona cholera czy co :P)

Ja że może mnie cmoknąć a karty nie oddam bo to moja własność ( XD 2gb H) i nie fotografuje jej tylko manifestacje i że doskonale widziała że mi w kadr wejdzie. i niech spada na drzewo. I że wolno mi fotografować ludzi w miejscu publicznym przy publicznych imprezach :)

Stanęło na tym że zostałem spisany przez pana policjanta i do tej pory cisza..



Pozwolę sobie dodać komentarz do tego postu. Niestety pani miała rację. Nie ważne czy weszła bezczelnie w kadr czy nie, jeżeli jest postacią "pierwszoplanową" to ma prawo do ochrony swojego wizerunku. Jeżeli natomiast była "elementem" większej kompozycji to już nie - warto o tym pamiętać. Inna sprawa tyczy się absurdalnych wywodów pani co do karty. Jeżeli zdjęcie zostało usunięte, to sprawa jest zakończona (nota bene są techniki, które pozwalają z dużym prawdopodobieństwem odzyskać z dysków twardych dane nawet po 2- lub 3-krotnym zapisie, nie wiem jak się to ma w stosunku do kart, bo to inny nośnik).

Co do fotografowania w centrach handlowych to wiadomo - szpiegostwo przemysłowe, ale zakaz fotografowania nigdzie nie wisi, a centrum handlowe nie jest chronione z mocy ustawy. Bardzo często robiłem zdjęcia w warszawskiej arkadii, nikt mnie nie zatrzymał. Jeżeli chodzi o ten wątek generalnie dziwi mnie brak wyobraźni ludzi, którzy zatrzymują człowieka jawnie robiącego zdjęcia, ewentualnie przełożonych (no bo ochroniarz to tylko pionek na szachownicy). Przecież, gdyby komuś zależało na prawdziwym szpiegostwie, to tego tak się nie robi... Z drugiej strony centrum handlowe jest obiektem prywatnym, a nie jest budynkiem użyteczności publicznej (czytaj. własność państwowa, np ratusz miejski) i będąc poproszonym o zaprzestanie robienia zdjęć należy się dostosować.

Zakaz fotografowania obiektów wojskowych i przemysłowych od dawna był farsą, gdyż z tego co słyszałem od pewnego czasu istnieją satelity komercyjne pozwalające na wykonanie zdjęć w bardzo dobrej rozdzielczości... Wystarczy zapłacić, i można zrobić fotę dowolnego punktu na ziemi.

Erie
03-07-2008, 09:19
Jeżeli zdjęcie zostało usunięte, to sprawa jest zakończona (nota bene są techniki, które pozwalają z dużym prawdopodobieństwem odzyskać z dysków twardych dane nawet po 2- lub 3-krotnym zapisie, nie wiem jak się to ma w stosunku do kart, bo to inny nośnik).

jeżeli ponowny zapis był w tym samym miejscu na nośniku co skasowany to wspomniane "duże prawdopodobieństwo" wynosi dokładnie 0%

mkl
03-07-2008, 09:30
jeżeli ponowny zapis był w tym samym miejscu na nośniku co skasowany to wspomniane "duże prawdopodobieństwo" wynosi dokładnie 0%

Jeżeli chodzi o nośniki magnetyczne, to jesteś w błędzie, gdyż po stopniu namagnesowania obszaru zapisanego można oszacować co było wcześniej nawet 2-3 zapisów wstecz... Takie operacje są możliwe, ale niezwykle drogie.

Erie
03-07-2008, 10:39
Jeżeli chodzi o nośniki magnetyczne, to jesteś w błędzie, gdyż po stopniu namagnesowania obszaru zapisanego można oszacować co było wcześniej nawet 2-3 zapisów wstecz... Takie operacje są możliwe, ale niezwykle drogie.

jeżeli w obszarze A wpisałem informację np. 00001000, a nastepnie skasowałem to i zapisałem np. 11111111, potem znów skasowałem i zapisałem 00011001 to powodzenia życzę w odzyskiwaniu tego 00001000 z pierwotnego zapisu - jeżeli się to uda na dużą skalę (megabajtów) to byłoby miło

mkl
03-07-2008, 12:37
jeżeli w obszarze A wpisałem informację np. 00001000, a nastepnie skasowałem to i zapisałem np. 11111111, potem znów skasowałem i zapisałem 00011001 to powodzenia życzę w odzyskiwaniu tego 00001000 z pierwotnego zapisu - jeżeli się to uda na dużą skalę (megabajtów) to byłoby miło

Z tego co mówisz wynikałoby że wystarczy sformatować dysk bajt po bajcie i wyrzucić go na śmietnik, a tak się nie robi. Np rządowe dyski twarde są roztwarzane w kwasie a nie przebijane gwoździem, ze względu na dzisiejsze technologie odzyskiwania danych. Wszystko jest tylko kwestią czasu i pieniędzy.

Poza tym napisałem z dużym prawdopodobieństwem, a nie ze 100%. Natomiast po 1-krotnym nadpisaniu, bądź skasowaniu, to takie prawdopodobieństwo z pewnością sięga od 80 czy 90-kilku procent.

Nie sądzę oczywiście, żeby ktoś w kontekście sprawy o prawa autorskie do zdjęcia porywał się na takie koszta...

Erie
03-07-2008, 12:48
Z tego co mówisz wynikałoby że wystarczy sformatować dysk bajt po bajcie i wyrzucić go na śmietnik, a tak się nie robi. Np rządowe dyski twarde są roztwarzane w kwasie a nie przebijane gwoździem, ze względu na dzisiejsze technologie odzyskiwania danych. Wszystko jest tylko kwestią czasu i pieniędzy.

Poza tym napisałem z dużym prawdopodobieństwem, a nie ze 100%. Natomiast po 1-krotnym nadpisaniu, bądź skasowaniu, to takie prawdopodobieństwo z pewnością sięga od 80 czy 90-kilku procent.

Nie sądzę oczywiście, żeby ktoś w kontekście sprawy o prawa autorskie do zdjęcia porywał się na takie koszta...

jeżeli sformatuję bajt po bajcie nadpisując każdy sektor na dysku nową informacją - np. wszędzie wpiszę 11111111, potem wpiszę 00000000 to nie ma szans odtworzenia informacji - rozmawiałem z gościem z Ontracka na ten temat i powiedział, że odzyskanie informacji po sformatowaniu jest proste, bo tak naprawdę to praktycznie kasowany jest tylko zapis w tablicy alokacji, ale przy takim formatowaniu jak powyżej opisałem nie ma szans

DJSony
03-07-2008, 13:09
jeżeli sformatuję bajt po bajcie nadpisując każdy sektor na dysku nową informacją - np. wszędzie wpiszę 11111111, potem wpiszę 00000000 to nie ma szans odtworzenia informacji - rozmawiałem z gościem z Ontracka na ten temat i powiedział, że odzyskanie informacji po sformatowaniu jest proste, bo tak naprawdę to praktycznie kasowany jest tylko zapis w tablicy alokacji, ale przy takim formatowaniu jak powyżej opisałem nie ma szans

sa szanse i to spore ... choć nie wszystkie odzyskane pliki moga byc kompletne. Poza tym gdyby tak było jak mówisz to nikt by nie uzywał na przykład algorytmu Gutmanna - wystarczyłby jednorazowy zapis.
A z kartami pamięci jest jescze jeden szkopuł o którym mało kto wie ... karta pamieci np 1GB tak naprawde ma ok 2GB pojemnosci realnej.

Pozdrawiam DJS

Ps : jak ktoś bedzie ciekawy to moge wyjasnic dogłebniej o co chodzi z tymi kartami

Sever
03-07-2008, 13:24
Nie jest to takie proste - sam byłem na prezentacji Ontracka gdzie chwalili się, że po jednokrotnym zapisie jedynkami to potrafią odczytać. Rządowe jednostki USA potrfią podobno po 4 razie odczytać wszystkie stany. (chodzi o dyski czyli zapis magnetyczny).
Natomiast z kartami pamięci jest trochę inaczej bo tu masz zapis elektryczny...

Co do robienia zdjęć - o ile kojarzę to zdjęcia robić ci (w publicznym miejscu) wolno - natomiast schody zaczynają się przy publikacji zdjęć (bo to zależy gdzie i w jakim celu)....

mkl
03-07-2008, 13:25
jeżeli sformatuję bajt po bajcie nadpisując każdy sektor na dysku nową informacją - np. wszędzie wpiszę 11111111, potem wpiszę 00000000 to nie ma szans odtworzenia informacji - rozmawiałem z gościem z Ontracka na ten temat i powiedział, że odzyskanie informacji po sformatowaniu jest proste, bo tak naprawdę to praktycznie kasowany jest tylko zapis w tablicy alokacji, ale przy takim formatowaniu jak powyżej opisałem nie ma szans

Jak najbardziej mówiąc o formatowaniu, mam myśli formatowanie niskopoziomowe.

Polska nie dysponuje taką technologią ani doświadczeniem, w takiej dziedzinie, ale na świecie to się robi. Analizuje się bit po bicie na najniższym możliwym poziomie. Na logikę. Jeżeli w danym miejscu dysku zapiszesz kolejno w cyklach trzykrotnie "0", to sygnał magnetyczny "0" będzie silniejszy, niż byłaby wpisana sekwencja 010 lub 110 i na tym bazuje ta technologia.

Nie pamiętam dokładnie kosztów, ale są to dziesiątki tysięcy dolarów - jeżeli nie więcej.

mpwt
03-07-2008, 14:31
jeżeli sformatuję bajt po bajcie nadpisując każdy sektor na dysku nową informacją - np. wszędzie wpiszę 11111111, potem wpiszę 00000000 to nie ma szans odtworzenia informacji

Niestety ale szanse są. Dlatego żeby być pewnym musisz operację o której mówisz powtórzyć kilkakrotnie. Właśnie dlatego, że można cofnąć się o te "dwa - trzy zapisy" wstecz jak mówi mkl. I też wszystkie "programowe szredery" do kasowania plików dokonują operację zapisu i odczytu w miejscu gdzie znajdował się kasowany plik wielokrotnie.

P.S. mówimy o nośnikach magnetycznych

pawel
03-07-2008, 15:15
(..)Niestety pani miała rację. Nie ważne czy weszła bezczelnie w kadr czy nie, jeżeli jest postacią "pierwszoplanową" to ma prawo do ochrony swojego wizerunku.

Wg mojej wiedzy pani miała prawo żądać usunięcia zdjęcia, miała prawo żądać oddania karty, a fotograf miał prawo zastosować się do tego, lub też NIE, ponieważ ochrona wizerunku o której mowa dotyczy publikacji, a nie wykonywania i posiadania zdjęć.
Zaznaczam że piszę na podstawie swojej wiedzy i jeśli nie pokrywa się ona z prawdą, to proszę lepszych znawców o poprawienie, ponieważ temat jest dla nas ważny i na pewno ciekawy.

mkl
03-07-2008, 15:58
Wg mojej wiedzy pani miała prawo żądać usunięcia zdjęcia, miała prawo żądać oddania karty, a fotograf miał prawo zastosować się do tego, lub też NIE, ponieważ ochrona wizerunku o której mowa dotyczy publikacji, a nie wykonywania i posiadania zdjęć.
Zaznaczam że piszę na podstawie swojej wiedzy i jeśli nie pokrywa się ona z prawdą, to proszę lepszych znawców o poprawienie, ponieważ temat jest dla nas ważny i na pewno ciekawy.

Art. 81.
1. Rozpowszechnianie wizerunku wymaga zezwolenia osoby na nim przedstawionej.
W braku wyraźnego zastrzeżenia zezwolenie nie jest wymagane, jeżeli osoba ta
otrzymała umówioną zapłatę za pozowanie.
2. Zezwolenia nie wymaga rozpowszechnianie wizerunku:
1) osoby powszechnie znanej, jeżeli wizerunek wykonano w związku z pełnieniem
przez nią funkcji publicznych, w szczególności politycznych, społecznych,
zawodowych;
2) osoby stanowiącej jedynie szczegół całości takiej jak zgromadzenie, krajobraz,
publiczna impreza.

Źródło:
http://isip.sejm.gov.pl/servlet/Search?todo=open&id=WDU19940240083

pawel
03-07-2008, 16:04
Także wszystko się zgadza.

puchbeary
03-07-2008, 16:09
jeżeli ponowny zapis był w tym samym miejscu na nośniku co skasowany to wspomniane "duże prawdopodobieństwo" wynosi dokładnie 0%
kumplowi padła karta - przy próbie odzyskania zdjęć m.in odzyskałem zdjęcia z sylwestra rok wczesniej - były mocno wybledzone i jakby porysowane pionowymi liniami ale zupełnie czytelne i wyraźne :D . Swoją droga programik z karty 512 mb odzyskał około 480 zdjęć :lol: czyli około 4 razy więcej niż normalnie na nią wchodziło :lol:

DJSony
03-07-2008, 16:14
kumplowi padła karta - przy próbie odzyskania zdjęć m.in odzyskałem zdjęcia z sylwestra rok wczesniej - były mocno wybledzone i jakby porysowane pionowymi liniami ale zupełnie czytelne i wyraźne :D . Swoją droga programik z karty 512 mb odzyskał około 480 zdjęć :lol: czyli około 4 razy więcej niż normalnie na nią wchodziło :lol:


to jest własnie to o czym mówiłem wcześniej - fabrycznie karty maja duzo wieksza pojemnosc nizby to wynikało z oznaczenia - stad udało ci sie odzyskac tak duzo

Pozdrawiam DJS

fIlek
03-07-2008, 16:26
Ja również potwierdzam opinie przedmówców - odzyskanie danych z kart kilkukrotnie już wypełnionych po brzegi, zwykle owocuje odzyskaniem o wiele większej ilości plików, często sprzed wielu sesji. Jako że dosyć często odzyskuję dane z takich nośników, to miałem nawet zabawny (przynajmniej dla mnie) przypadek, kiedy pewna atrakcyjna kobieta przyniosła do odzyskania zdjęcia z przypadkowo skasowanej karty. Ja odzyskałem wszystko co się dało. Godzinę po odbiorze CD z odzyskanymi zdjęciami wpadła z hukiem do firmy i zapytała jak to możliwe, że na karcie są zdjęcia jej faceta z jakąś obcą babą w niedwuznacznej sytuacji. Myślała, że zrobiłem fotomontaż :mrgreen:

Erie
03-07-2008, 16:44
Ja również potwierdzam opinie przedmówców - odzyskanie danych z kart kilkukrotnie już wypełnionych po brzegi, zwykle owocuje odzyskaniem o wiele większej ilości plików, często sprzed wielu sesji. Jako że dosyć często odzyskuję dane z takich nośników, to miałem nawet zabawny (przynajmniej dla mnie) przypadek, kiedy pewna atrakcyjna kobieta przyniosła do odzyskania zdjęcia z przypadkowo skasowanej karty. Ja odzyskałem wszystko co się dało. Godzinę po odbiorze CD z odzyskanymi zdjęciami wpadła z hukiem do firmy i zapytała jak to możliwe, że na karcie są zdjęcia jej faceta z jakąś obcą babą w niedwuznacznej sytuacji. Myślała, że zrobiłem fotomontaż :mrgreen:

lol :D

ekonet
03-07-2008, 18:21
wpadła z hukiem do firmy i zapytała jak to możliwe, że na karcie są zdjęcia jej faceta z jakąś obcą babą w niedwuznacznej sytuacji. Myślała, że zrobiłem fotomontaż :mrgreen:
Dostałeś po pysku czy ozłociła Cię? ;)

todominik
18-09-2008, 21:16
Temat dość dawno nie był odwiedzany ale prześledziłem cały i mam pytania oraz swoją ciekawą historię.
Po pierwsze jak z karty odzyskuje się dane? (jaki program czy to trudne?)
Po drugie: Dziś wybrałem się z kumplem na jakąś sesje w plener. Tak się stało że znalazłem się na łące koło obwodnicy mojego miasteczka droga E8. Robiłem zdjęcia, było jeszcze jasno. Zrobiłem kilka zdjęć autom jadącym po tej obwodnicy. Już spakowałem wszystko co miałem (statyw, aparat, lampę SB-600 bo z nią robiłem zdjęcia) aż tu nagle, radiowóz : ) Wysiada 2 policjantów i mnie woła. Pyta co Pan tu robi, ja wiem że chodzi im o zdjęcia i od razu tłumacze że robie zdjęcia ulicy, jadącym samochodom w celu rozmycia ich świateł itp... On prosi żebym mu pokazał zdjęcia, ja pokazuje parę zdjęć drogi a reszta to kwiatek, ja kolega itp... Pytanie moje jest takie czy Policja może mi zajrzeć w aparat, w jakiej sytuacji, czy coś (ewentualnie) grozi za takie zdjecia? Policjant tłumaczył mi że dziś skończy się na upomnieniu (i tylko mnie spisał) ale żebym więcej tego nie robił bo stwarzam zagrożenie dla ruch itp... Co o tym myślicie?

pawel
18-09-2008, 21:33
O ile ostatnio nic się nie zmieniło, to policjant może cię legitymować i rewidować do woli. A rewizja, wiadomo - przejrzenie wszystkiego, co masz przy sobie.

mateo912
18-09-2008, 21:42
Temat dość dawno nie był odwiedzany ale prześledziłem cały i mam pytania oraz swoją ciekawą historię.
Po pierwsze jak z karty odzyskuje się dane? (jaki program czy to trudne?)
Po drugie: Dziś wybrałem się z kumplem na jakąś sesje w plener. Tak się stało że znalazłem się na łące koło obwodnicy mojego miasteczka droga E8. Robiłem zdjęcia, było jeszcze jasno. Zrobiłem kilka zdjęć autom jadącym po tej obwodnicy. Już spakowałem wszystko co miałem (statyw, aparat, lampę SB-600 bo z nią robiłem zdjęcia) aż tu nagle, radiowóz : ) Wysiada 2 policjantów i mnie woła. Pyta co Pan tu robi, ja wiem że chodzi im o zdjęcia i od razu tłumacze że robie zdjęcia ulicy, jadącym samochodom w celu rozmycia ich świateł itp... On prosi żebym mu pokazał zdjęcia, ja pokazuje parę zdjęć drogi a reszta to kwiatek, ja kolega itp... Pytanie moje jest takie czy Policja może mi zajrzeć w aparat, w jakiej sytuacji, czy coś (ewentualnie) grozi za takie zdjecia? Policjant tłumaczył mi że dziś skończy się na upomnieniu (i tylko mnie spisał) ale żebym więcej tego nie robił bo stwarzam zagrożenie dla ruch itp... Co o tym myślicie?

a błyskałeś przy tym lampą? jeśli tak to faktycznie stwarzałeś zagrożenie dla ruchu żaden kierowca nie lubi jak mu coś błyska po oczach, nawet gdzieś z boku, bo to bardzo rozprasza uwagę.

todominik
18-09-2008, 21:57
a błyskałeś przy tym lampą? jeśli tak to faktycznie stwarzałeś zagrożenie dla ruchu żaden kierowca nie lubi jak mu coś błyska po oczach, nawet gdzieś z boku, bo to bardzo rozprasza uwagę.

Tak parę razy zabłysłem prosto na drogę... Doskonale rozumiem że to rozpraszam, zapomniałem dodać że policjant był grzeczny i mi powiedział że był telefon... I ludzie nie wiedzą czy to kontrola radarowa czy nie :) Swoją drogą skoro ja jestem zagrożeniem to w takim wypadku aktywny foto radar też :) (wiem wiem foto radar jest oznakowany i to pomaga zwalczać piratów drogowych). Pozdrawiam Pana policjanta który na widok aparatu powiedział: "OOO porządne sprzęcicho" Mam D80 to był dla mnie komplement :D

mateo912
18-09-2008, 22:17
hmm nie jestem pewien, bo jeszcze nie dostałem zdjęcia z fotoradaru, ale wydaje mi sie ze w fotoradarach nie ma błysków? jeśli się mylę to proszę mnie poprawić :)

sebah
18-09-2008, 22:20
hmm nie jestem pewien, bo jeszcze nie dostałem zdjęcia z fotoradaru, ale wydaje mi sie ze w fotoradarach nie ma błysków? jeśli się mylę to proszę mnie poprawić :)
W niektorych sa blyski.

todominik
18-09-2008, 22:21
Są błyski i to naprawdę bardzo bardzo mocne - ja zdjęcia osobiście tez nie dostałem, ale miałem przyjemność kiedyś jechać za "piratem drogowym" któremu foto radar zabłysną przede mną i choć ja zwolniłem do przepisowych 70km/h i pan był mocno z przodu w momencie zdjęcia to zabłyszczało niesamowicie :) (słyszałem o foto radarach na podczerwień i w takich urządzeniach za miast widzialnego normalnego błysku emitowany jest błysk podczerwony - praktycznie nie zauważalny - ale czy w PL takie coś jest nie mam pojęcia)

mateo912
18-09-2008, 22:31
teraz jeszcze jedno pytanie. zdjęcie jest przedniej czy tylnej tablicy ?
bo jeśli przedniej to wydaje mi się że te fotoradary stwarzają jeszcze większe zagrożenie:/
ja nie chciałbym np jadąc 120-130 dostać błyskiem po oczach.

bahuone
18-09-2008, 22:41
jakim programem odzyskac fotki przypadkowo usuniete z karty? i jezeli karta byla formatowana to jest to mozliwe. sorry ze pisze o program ale nie chce mi sie przegladac tylu strone tego tematu;/ wybaczcie:P

todominik
18-09-2008, 22:46
bahuone też jestem tego ciekawy (a o tym mowa tu była) Więc pytanie kieruje do DJSony i możesz (jeśli to możliwe) w prosty sposób wytłumaczyć jak karta 1GB może mieć pojemność 2GB...
A co do pytania mateo912 to większość (chyba praktycznie wszystkie) foto radary błyskają z przodu na przednią tablice rejestracyjną.

n1k
18-09-2008, 23:43
Urządzenia do monitoringu w tym wlasnie wideoradary sa 2 systemy.
Fotoradary maja flash'e. zwykłe światło stroboskopowe. Pobieranie obrazu jest w BW albo color. z filtrem odcinajacym swiatło podczerwone i uv w celu zniwelowania refleksów. Niepraktyczne wlasnie ze wzgledu na blysk. Uniemożliwiaja ukrycie urządzenia.
Pozwalają na ujawnienie takich szczegółów jak obraz kierowcy albo kolor samochodu.

drugi system to urzadzenia z podświetlaczem światłem podczerwonym + filtry odcinające światło widzialne na obiektywach kamer/aparatów. Zdjecia/filmy sa BW. wyszczególnione są wszystkie jasne/białe cechy obiektów.
Nie do wydobycia sa detale, ale umożliwiaja widzenie w nocy bez zdradzania zainstalowanego urzadzenia.
Zastosowanie takich kamer jest różnorakie. Od CCTV po wlaśnie wideo radary przy których bez problemu można zastosować technologie OCR w celu pobrania numeru tablic rejestracyjnych.
Ten typ urządzeń z powodzeniem sprawdza sie również w dzień właśnie dzięki odcięciu swiatła widzialnego.

Najlepszy zestaw to urządzenie skladające się z 2 kamer. Zwykłej kolorowej o zwiekszonej światłoczułości oraz własnie kamery IR. Urządzenia tego typu do monitoringu są w powszechnym użyciu w RP


W polsce wideoradary czytaja przód.
Wymagany jest zarys sylwetki kierowcy.

urządzenia o których pisałem wczesniej bez problemu pracuja z przednia jak i tylna tablica i z samochodami do 200 km/h

fIlek
19-09-2008, 00:09
[...]W polsce wideoradary czytaja przód.
Wymagany jest zarys sylwetki kierowcy.

urządzenia o których pisałem wczesniej bez problemu pracuja z przednia jak i tylna tablica i z samochodami do 200 km/h

No i tutaj niestety ZONK - robią fotę z przodu lub z tyłu. Obydwie są dowodem dla Policji i sądu. Kto zapłacił za zdjęcie tyłka, na pewno potwierdzi. Ja już dwa razy. Jedyny plus - przy fotce od tyłu możesz wskazać kierującego. Z przodu - wiadomo. No i chyba chodziło o fotoradary :D

Blasius.G
08-10-2008, 20:30
Witam. Interesowalem sie tematem zakazu fotografowania np. obiektow strategicznych i w koncu zapytalem o to na forum prawnikow. Tam uzyskalem informacje, ktorej sie spodziewalem: nie istnieje obecnie zadna podstawaprawna aby wymagac respektowania zakazu fotografowania. Porada dla mnie brzmiala: -Co zrobic jak np. ochrona zakladu panstwowego (glownie chodzilo mi o kopalnie wegla brunatnego Belchatow) zabroni mi fotografowania? -Zapytac ich o podstawe prawna.
Niemniej wiem, ze nawet pracownicy wyzszego szczebla kopalni miewaja problemy z nadgorliwoscia ochrony. Ogolni ryzyko jest taki, ze za stawianie sie mozna np. stracic premie, a powod moga wymyslic jakikolwiek i sad pracy, ani zaden inny nic tu nie pomoze. Natomiast ktos spoza kopalni nie powinien sie przejmowac zakazami fot., ktore sa na podobnych obiektach. Dopoki nie wejdzie sie na teren gdzie wstep jest wzbroniony nic nie maja prawa zrobic, a na kopalni odkrywkowej jest wiele ogolnodostepnych miejsc z asfaltowymi drogami i ciekawymi widokami:) Niestety ja musze sie podporzadkowac bo lubie premie:)

DRUMLA
11-10-2008, 01:58
jeśli chodzi o markety to jestem ochroniarzem w jednym markecie znanej sieci i powiem tak:
ochroniarz stojący na linii kas ma w obowiązkach między innymi upominanie o zakazie robienie zdjęć na terenie marketu i jeżeli sam czegoś "nie zauważy", szybko dostanie nakaz zwrócenia uwagi z monitoringu-dotyczy to każdego aparatu-bez znaczenia czy to D300 czy aparat w telefonie
podobnie zakazem objęte jest sporządzanie szkiców instalacji bezpieczeństwa i do naszych obowiazków należy zgłaszanie takich ludzi, którzy rozglądają się po kamerach
poza tym kazdy market troszczy się przede wszystkim o swoje dobre imię i panuja na nim pewne zasady-zdjęcia mozna robić ale za zgoda MOD lub dowódcy ochrony.
Temat plecaków i toreb wnoszonych na market:
w różnych miejscach obowiązek pozostawiania toreb i plecaków poza halą sprzedaży jest egzekwowany albo "egzekwowany" ;) Jednak z perspektywy agenta ochrony, użerającego się z chamskimi klientami warczącymi o swoich prawach (czasami nie z tego świata) i złodziejami różnej maści, zamiast uciekać przed wzrokiem ochroniarza, przebiegać przez miejsce do tego nie przeznaczone i na uwagi o niestosownym zachowaniu reagować chamstwem, można jak człowiek wejść wejściem, spokojnie komunikując ochroniarzowi, że mamy drogi sprzęt i ewentualnie poprosić o sklejenie suwaków torby/plecaka naklejką z pieczątką-w większości marketów stosowane do oznaczania towaru należącego do klienta i wnoszonego na teren hali
Wpadając na market byle gdzie, byle bliżej/wygodniej/szybciej/niezauważeniej, omijając ochroniarzy, włażąc z dużą torbą tylko zwracacie na siebie uwagę bo własnie takim ludziom dostępu do marketu wzbraniamy i upominamy o prawidłowym zachowaniu. To że rzuci się ostrym tekstem wcale nie załatwia sprawy bo taki ja ochroniarz mam nerw ruszony ostro a i na takiemu "ostremu" fotografowi to raczej nerwów też nie koi... Taki oburzony "pan fotograf" odwraca się plecami i "udaje głuchego" a ja zbieram zjoby z monitoringu... Nie dziwce się, słyszycie "proszę o schowanie aparatu/opuszczenie marketu/hali sprzedaży" bo my naprawdę nie mamy czasu/cierpliwości/ochoty na użeranie się z kimś kto ani miły nie jest, ani zachować kulturalnie się nie potrafi...
wiem że się rozpisałem ale powaznie-zwykli klienci psuja mi wiecej nerwów niż niejeden złodziej, choćby nie wiem jak niebezpieczny...

autograf
11-10-2008, 02:01
jeśli chodzi o markety to jestem ochroniażem w jednym markecie znanej sieci i powiem tak:
ochroniarz stojący na linii kas ma obowiązkach między innymi upominanie o zakazie robieni zdjęć na terenie marketu i jeżeli sam czegoś "nie zauważy", szybko dostanie nakaz zwrócenia uwagi z monitoringu-dotyczy to każdego aparatu-bez znaczenia czy to D300 czy aparat w telefonie
podobnie zakazem objęte jest sporządzanie szkiców instalacji bezpieczeństwa i do naszych obowiazków należy zgłaszanie takich ludzi, którzy rozglądają się po kamerach
poza tym kazdy mrket troszczy się przede wszystkim o swoje dobre imię i panuja na nim pewne zasady-zdjęcia mozna robić ale za zgoda MOD lub dowódcy ochrony.

Jeśli jesteś ochroniarzem to proszę o podstawę prawną. Jeśli wykonujesz obowiązki przełożonego - to przełożonego proszę o podstawę prawną. Kompletna bzdura.



Temat plecaków i toreb wnoszonych na market:
w różnych miejscach obowiązek pozostawiania toreb i plecaków poza halą sprzedaży jest egzekwowany albo "egzekwowany" ;)
Mógłbyś mi to łopatologicznie wytłumaczyć? Bo albo ja matoł jestem i nie rozumiem, albo w Twoim miejscu pracy łamane jest prawo.



Wpadając na market byle gdzie, byle bliżej/wygodniej/szybciej/niezauwarzeniej, omijając ochroniarzy, włażąc z dużą torbą tylko zwracacie na siebie uwagę bo własnei takim ludziom dostępu do marketu wzbraniamy i upominamy o prawidłowym zachowaniu. To że rzuci się ostrym tekstem wcale nie załatwia sprawy bo taki ja ochroniarz mam nerw ruszony ostro a i na takiemu "ostremu" fotografowi to raczej nerwów też nie koi... Taki oburzony "pan fotograf" odwraca się plecami i "udaje głuchego" a ja zbieram zjoby z monitoringu... Nie dziwce się, słyszycie "prszę o schowanie aparatu/opuszczenie marketu/hali sprzedaży" bo my naprawdę nie mamy czasu/cierpliwości/ochoty na użeranie się z kimś kto ani miły nie jest, ani zachować kulturalnie się nie potrafi...
wiem że się rozpisałem ale powaznie-zwykli klienci psuja mi wiecej nerwów niż niejeden złodziej, choćby nie wiem jak niebezpieczny...

Z informacji, które JA posiadam - to nie masz prawa mnie dotknąć.

Możesz mnie tylko zatrzymać do czasu przyjazdu policji.

bombel
11-10-2008, 02:40
Drumla, zgadzam się z Tobą częściowo, i zaraz powiem, z czym tak, a z czym nie... Ale zanim to zrobię - dzięki za tego posta, bo to chyba pierwszy taki obszerny post napisany przez kogoś z drugiej strony, może nie barykady, ale barierki. :)

OK, do rzeczy. Z czym się zgadzam - z tymi torbami, przekradaniem się bokami, warczeniem i odzywkami zza pleców, żeby się bramkarz pocałował. Kultura obowiązuje obie strony i w zasadzie jeśli mam plecak i zgłaszam spokojnie na bramce, że mam to i to - w 95% wypadków traktują mnie normalnie. Każą pokazać, czasem notują numery (jak je znajdą), ale nigdy nie miałem scysji z tego powodu i zawsze wchodziłem do srodka bez bólu.

Raz tylko napadłem na biednego ochroniarza, bo mi nie pozwolił wejść z preclem do MM - jakbym miał tym preclem coś popsuć, albo wysadzić w powietrze. Napadłem na niego, ale spokojnie mi wytłumczył (i pokazał palcem tabliczkę), że to nie jest jego osobisty pomysł, ale musi przestrzegać przepisów, i tak dalej. Zresztą to nieistotne. Podczas dyskusji i tak zjadłem tego precla. :)

Z czym się absolutnie nie zgadzam: jaką ochrona ma podstawę prawną do tego, żeby zabraniać fotografować? Pytam poważnie... Często się spieram z ochroną o to (zawsze grzecznie, ale bez uległości). Najczęściej mówią coś o regulaminie - ale mnie te regulaminy nie obowiązują! Jeśli jest jakiś regulamin, to on obowiązuje pracowników, ale nie mnie, który jestem tam przybyszem. Jeśli bowiem miałbym ponosić jakieś konsekwencje łamania regulaminu, przed wejściem należałoby mnie o tym regulaminie skutecznie zawiadomić (to znaczy mieć mój podpis, że się zapoznałem i zamierzam stosować).

Nie wchodząc do strefy zastrzeżonej (magazyny, zaplecza, itp) jestem na terenie publicznym ogólnie dostępnym, nie objętym ustawowym zakazem (jak mennice, składy broni, elektrownie, itp)... gdzie tu zatem jest jakaś podstawa prawna, żeby zabronić fotografować?

Piszesz, że ochrona ma obowiązek upominać, żeby nie robić zdjęć - ale co mnie to obchodzi, że Wasz szef tak Wam mowi? Może Wam mówić jeszcze 500 innych rzeczy, ale prawo jest prawem. Notabene nierozwiązanym problemem jest stawanie na miejscach dla niepełnosprawnych - może gdyby szefo powiedział coś na ten temat, byłoby z tego więcj pożytku...

Pytam najzupełniej poważnie: jaka jest podstawa prawna zakazu fotografowania. Spytaj, jeśli możesz szefa.

Władca Pixeli
11-10-2008, 02:53
Temat plecaków i toreb wnoszonych na market:
w różnych miejscach obowiązek pozostawiania toreb i plecaków poza halą sprzedaży jest egzekwowany albo "egzekwowany" ;)
A mnie ciekawi jaka jest podstawa prawna, która mnie nie pozwala wejścia na teren sklepu z moją torbą lub plecakiem.
Byłem kilka lat temu w Polsce i czułem się jak złodziej kiedy czepiano się mojej torby fotograficznej albo zmuszano mnie do zabrania ze sobą koszyka.

rudin
11-10-2008, 08:44
Temat plecaków i toreb wnoszonych na market:
w różnych miejscach obowiązek pozostawiania toreb i plecaków poza halą sprzedaży jest egzekwowany albo "egzekwowany"

Zawsze mnie bawiło, gdy ochroniarz zwracał mi uwagę bym zostawił plecak, ale zupełnie ignorował sporych rozmiarów torebkę koleżanki. Na szczęście już od dłuższego czasu nie zdarzyło mi się zostać zaczepionym przez ochronę jak wchodziłem z plecakiem czy torbą. To chyba oznaka cywilizowania się dyrekcji marketów ;)

Erie
11-10-2008, 10:44
Pytam najzupełniej poważnie: jaka jest podstawa prawna zakazu fotografowania. Spytaj, jeśli możesz szefa.

Podejrzewam że jest to prawo własności - skoro lokal, supermarket czy hipermarket należy do kogoś, to ten ktoś może zabronić lub pozwolić na cokolwiek w granicach prawa. Czyli np. może zabronić palenia, może zabronić chodzenia w strojach kąpielowych, może zakazać wchodzić z jedzeniem i piciem, może zabronić fotografowania i wcale nie musisz się zgadzać z jakimkolwiek regulaminem.

Inna sprawa, że akurat zakaz fotografowania jest mało sensowny, choć i on może dla kogoś mieć znaczenie. Np. może istnieć obawa, że sfotografujesz układ półek w markecie, co jest wbrew pozorom dość istotne. Towary na półkach wcale nie są porozrzucane jakoś ja się upchnie, tylko zgodnie z jakimiś wytycznymi wynikającymi z badań i działań marketingowych.

bombel
11-10-2008, 12:05
Podejrzewam że jest to prawo własności - skoro lokal, supermarket czy hipermarket należy do kogoś, to ten ktoś może zabronić lub pozwolić na cokolwiek w granicach prawa. Czyli np. może zabronić palenia, może zabronić chodzenia w strojach kąpielowych, może zakazać wchodzić z jedzeniem i piciem, może zabronić fotografowania i wcale nie musisz się zgadzać z jakimkolwiek regulaminem.

Erie, ja nie pytam o przyczyny, sensowność, czy utarte zwyczaje. Wchodząc do kościoła we Włoszech, nie ciągnę ze sobą panny w toplesie - i nie dlatego, że mają tam jakiś regulamin; to przecież oczywiste. Ja z premedytacją pytam o podstawę prawną - niech mi ktoś poda numer ustawy, paragraf, datę - wiesz, te rzeczy... Bo nie jest dla mnie oczywiste, że nie mogę fotografować, jeśli nie wywołuję przy okazji zamieszania, tarasując drogę, rozpychając ludzi, itp...

Taka podstawa prawna (jeśli istnieje, a wygląda na to, że jednak nie) znacznie mi ułatwi ewentualne utarczki z ochroną wszelkiego sortu. Na razie nikt mi jej nie podał, nawet w przybliżeniu...





I jeszcze co do regulaminów - nie jestem do końca przekonany, że obowiązują mnie regulaminy w miejscu publicznym ogólnie dostępnym, jakim np. są supermarkety. Weź przykład francuski: ustawa zakazuje palić w kafejkach, i choćby właściciel się popierdział z wysiłku i wymyślił regulamin, że tu wolno - taki regulamin nie obowiązuje. Bo jest to miejsce publicznie ogólnie dostępne (pomimo, że lokal może mieć prywatnego właściciela).

Co innego kluby (miejsce ogólnie nie jest dostępne, bo tylko dla klubowiczów) - i tam regulamin może zezwolić palenie. Taki kruczek znaleźli.

Czyli jest coś na rzeczy z tym, że regulaminy nie są powszechnie obowiązujące...

Erie
11-10-2008, 13:53
Bombel jeszcze raz - to jest ich własność i w granicach prawa mogą robić sobie co chcą. Nie chcą abyś fotografował to powiedzą nie i koniec. Nie chcą abyś jeździł na wrotkach to powiedzą nie i masz się dostosować. Czy jakbym przyszedł do Twojego domu i chciał np. robić zdjęcia, jeździć na desce czy skakać po tapczanie miałbyś jakieś sprzeciwy? A czy na me żądanie pokazałbyś mi podstawę prawną czy po prostu wywaliłbyś mnie za drzwi?

bombel
11-10-2008, 14:11
Czy jakbym przyszedł do Twojego domu i chciał np. robić zdjęcia, jeździć na desce czy skakać po tapczanie miałbyś jakieś sprzeciwy?

Nie oburzaj się, dostrzeż to, o czym myślę.

1. Mój dom nie jest miejscem publicznym dostępnym ogólnie. To jak wynajęty pokój hotelowy (wrócę do tego jeszcze).

2. Patio domu, w którym mieszkam jest poniekąd moje (współwłasność, ale mniejsza o to, to przykład). Patio jest miejscem publicznym dostępnym ogólnie. Jak hall hotelowy z recepcją.

I teraz mój tok rozumowania jest taki: u mnie w domu (podobnie jak w pojedynczym, zajmowanym przez kogoś pokoju hotelowym) nie możesz wejść i bez pozwolenia robić co chcesz. Na przykład gwizdać sprośnych piosenek.

Ale u mnie na podwórku już możesz sobie siedzieć na ławeczce i gwizdać co niemiara (jeśli patio nie jest zamknięte dla ogółu). Nie mam podstaw prawnych, żeby Ci tego zabronić, a regulamin wywieszony na klatce nie ma nad Tobą władzy. Regulamin obowiązuje mieszkańców. Możesz fotografować do woli - pewnie ktoś się będzie czepiać, po co fotografujesz cudze balkony - ale jaką ma podstawę prawną, żeby nałożyć mandat lub tego zabronić?

Sprowadzając przykład do najprostszego: mieszkanie jest moje i patio jest też moje (poniekąd, ale to teraz nieważne). Z mieszkania mogę Cię wyrzucić za chodzenie w sandałach i skarpetkach (szczytowy obciach), z podwórka - jeśli jest ogólnie dostępne - nie. Bo choćby był taki regulamin, ja nie mam takiego prawa.

Oczywiście wiem, że nigdy nie chodzisz w sandałach i skarpetkach, więc powód automatycznie umiera, ale to przykład. :)

Wracając - mogę fotografować w hotelu patio do woli, a nawet hall z recepcją. Nikt cywilizowany mi tego nie zabrania - a przecież są hotele czyjąś własnością. Ale włazić do pokojów nie mogę, żeby tam porobić obrazki. Prawda?

I mówiąc poważnie - teraz idzie mi o to, czy sklep ma jakieś prawo, o jakim nie wiem. Jak na razie nikt takiego prawa mi nie pokazał, chociaż wszyscy się na nie powołują. O to mi idzie. Nie o zwyczaje, o podstawę prawną.

kichu
11-10-2008, 14:12
Punktem wyjscia jest art. 140 kodeksu cywilnego okreslajacy granice wykonywania prawa wlasnosci:

W granicach określonych przez ustawy i zasady współżycia społecznego właściciel może, z wyłączeniem innych osób, korzystać z rzeczy zgodnie ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem swego prawa, w szczególności może pobierać pożytki i inne dochody z rzeczy. W tych samych granicach może rozporządzać rzeczą.

Jednym slowem wlasciciel moze na swojej nieruchomosci czynic wszystko to co nie jest zabronione przez prawo i nie jest sprzeczne z zasadami wspolzycia spolecznego.


Z prawnego punktu widzenia ochrona nie musi miec podstawy prawnej. Domniemywa sie, ze ochrona informujac Cie o tym, ze nie zycza sobie fotografowania przekazuje Ci wole wlasciciela nieruchomosci, do ktorej, jesli chcesz przebywac na jego nieruchomosci masz obowiazek sie zastosowac. Dopiero gdyby po poinformowaniu, zebys nie fotografowal, bediesz robil zdjecia, moga interweniowac, np. zadac opuszczenia przez Ciebie nieruchomosci.

Oni zle Ci mowia o regulaminie. Regulamin ich obowiazuje, natomiast Ciebie nie, ale od momentu, kiedy zostales poinformowany, zebys nie fotografowal, masz obowiazek przebywajac na tym terenie dostosowac sie do tego polecenia.

Zadanie okreslonego zachowania sie od Ciebie przez wlasciciela nieruchomosci jest jego uprawnieniem wynikajacym z prawa wlasnosci.

Jacek_Z
11-10-2008, 14:14
jeśli chodzi o markety to jestem ochroniarzem w jednym markecie znanej sieci i powiem tak:..
a co z terenem na zewnątrz marketu? U nas jest jeden market z takim małym parkiem obok (część z niego jest nawet ogrodzona i zamykana na noc). Kiedyś wieczorem robiłem tam zdjęcia. Jak juz się zwijałem, po 40 min fotografowania, to podszedł ochroniarz i zabronił :-D. Nie wiem czy czekał aż skończymy i się będziemy pakowali by nie było awantury :mrgreen:. Nie wdawałem się w zbytnią dyskusję, bo juz było po fakcie, ale na przyszłość chciałbym wiedzieć.

Acha - był kiedyś pokaz mody w jednym z supermarketów. Organizatorka powiedziała, że jak ochroniarz mi będzie chciał zabronić fotografować, to mam powiedzieć, że jestem od niej. Do mnie ochroniarz nie podszedł, ale podszedł do niektórych innych osób i im zabronił. Nie wiem dlaczego do mnie nie podszedł - pewnie ta pani mu mnie wskazała jako kogoś kto ma zgodę.


..I jeszcze co do regulaminów - nie jestem do końca przekonany, że obowiązują mnie regulaminy w miejscu publicznym ogólnie dostępnym, jakim np. są supermarkety...
zdaje się, że problem w tym, czy wnętrze supermarketu to miejsce publiczne ogólnie dostępne. Chyba jednak nie jest nim. To obiekt prywatny. Nie możesz sobie chodzic po nim o 2 w nocy jak jest zamknięty. Jakby był ogólnie dostępny - to byś mógł :-D.

Erie
11-10-2008, 14:21
Punktem wyjscia jest art. 140 kodeksu cywilnego okreslajacy granice wykonywania prawa wlasnosci:

W granicach określonych przez ustawy i zasady współżycia społecznego właściciel może, z wyłączeniem innych osób, korzystać z rzeczy zgodnie ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem swego prawa, w szczególności może pobierać pożytki i inne dochody z rzeczy. W tych samych granicach może rozporządzać rzeczą.

Jednym slowem wlasciciel moze na swojej nieruchomosci czynic wszystko to co nie jest zabronione przez prawo i nie jest sprzeczne z zasadami wspolzycia spolecznego.


Z prawnego punktu widzenia ochrona nie musi miec podstawy prawnej. Domniemywa sie, ze ochrona informujac Cie o tym, ze nie zycza sobie fotografowania przekazuje Ci wole wlasciciela nieruchomosci, do ktorej, jesli chcesz przebywac na jego nieruchomosci masz obowiazek sie zastosowac. Dopiero gdyby po poinformowaniu, zebys nie fotografowal, bediesz robil zdjecia, moga interweniowac, np. zadac opuszczenia przez Ciebie nieruchomosci.

Oni zle Ci mowia o regulaminie. Regulamin ich obowiazuje, natomiast Ciebie nie, ale od momentu, kiedy zostales poinformowany, zebys nie fotografowal, masz obowiazek przebywajac na tym terenie dostosowac sie do tego polecenia.

Zadanie okreslonego zachowania sie od Ciebie przez wlasciciela nieruchomosci jest jego uprawnieniem wynikajacym z prawa wlasnosci.

Przy czym jeszcze jedna rzecz... jeżeli istnieje jakiś regulamin i jest gdzieś wywieszony to uważa się, że ludzie zostali skutecznie poinformowani, nawet gdyby nie złożyli pod tym podpisu. Np. regulaminy na pływalniach, zabraniające skoków do basenu, nakazujące kąpiel w czepkach, czy też wspomniane zakazy jazdy na wrotkach/ deskach. rowerach po sklepach.

bombel
11-10-2008, 14:23
Chyba jednak nie jest nim. To obiekt prywatny. Nie możesz sobie chodzic po nim o 2 w nocy jak jest zamknięty. Jakby był ogólnie dostępny - to byś mógł :-D.


Tak, to jest jakiś argument. Z drugiej strony są też strefy ogólnie dostępne, ale nie na okrągło - obiekty sportowe, cmentarze, ogrody botaniczne, parki ogrodzone siatką i zamykane na noc... Akurat się ostatnio do takiego spóźniłem, stąd mi to przyszło do głowy. A im (pomimo, że zamykają na noc pewien obszar) nie przyszło do głowy zabraniać tam fotografować.

Poza tym, są sklepy całodobowe (ale to już żart).

No dobra, mam jakieś zaczepienie. Może sklepy nie podlegają (wbrew oczywistości) temu, że są tzw. ogólnie dostępne. I co na to prawnicy?

kichu
11-10-2008, 14:24
zdaje się, że problem w tym, czy wnętrze supermarketu to miejsce publiczne ogólnie dostępne. Chyba jednak nie jest nim. To obiekt prywatny. Nie możesz sobie chodzic po nim o 2 w nocy jak jest zamknięty. Jakby był ogólnie dostępny - to byś mógł :-D.

Dokladnie. Poza tym tutaj zdaja sie mieszac 2 rzeczy. Zakaz fotografowania (w rozumieniu jakiegos odgornie ustanowionego) i wola wlasciciela zebys nie fotografowal.

Niewlasciwe jest ze ochrona mowi Ci o zakazie fotografowania powolujac sie na regulamin. Zeby od Ciebie
wymagac stosowania sie do jakiegos regulaminu musieliby wykazac Tobie, ze sie z regulaminem zapoznales
itp. itd. A to bzdura. Wchodzisz i mozesz czynic wszystko to co nie jest sprzeczne z prawem i zasadami
wspolzycia spolecznego, w tym robic zdjecia.

Natomiast w momencie, kiedy ochrona mowi Ci zebys nie fotografowal, uzewnetrznila ona w ten sposob
wole wlasciciela nieruchomosci, ktora nie musi byc okreslona w zadnym regulaminie i zalezec tylko od jego
widzimisie. I od tego momentu, gdy zostales o tej woli poinformowany na przyszlosc masz obowiazek sie
do niej zastosowac.

Jacek_Z
11-10-2008, 14:28
co z prywatnym terenem na zewnątrz budynku marketu? Stojąc na nim nie mogę fotografować budynku, a stojąc 2 metry obok mogę?

bombel
11-10-2008, 14:31
Dopiero teraz doczytałem Kichu, co powiedziałeś w obu postach.

Dziękuję Ci serdecznie za odpowiedź, choć prawdę mówiąc bardzo mnie zmartwiłeś. Otóż myślałem, że ochrona potrzebuje jednak jakiejś podstawy prawnej do działania, przynajmniej w sprawach na styku klient - sklep.

Zdawałem sobie sprawę, że regulamin mnie nie dotyczy, jednak nie przypuszczałem, że mam obowiązek słuchać ochrony, kiedy mi ten regulamin przytacza. Słowem, że jak mi powiedzą, to od tej pory mnie też obowiązuje regulamin. To przykre.

Z drugiej strony - czy w takim razie coś przeszkadza umieszczać w takich regulaminach rzeczy, które są ochronie wygodne, a nie są prawnie umotywowane, lub nawet sprzeczne z prawem? Wydaje się, że jedynym w takim razie sposobem jest stulenie uszu i pokorne zastosowanie się do byle czego, co ochrona będzie miała w regulaminie, a nie będzie w sposób rażący sprzeczne z prawem...

Przykre, przykre...

Jacek_Z
11-10-2008, 14:37
Otóż myślałem, że ochrona potrzebuje jednak jakiejś podstawy prawnej do działania, ..
no oczywiście że ochrona ma podstawy prawne do działania. Właściciel ma prawo własności, ochrona (pracownicy) je egzekwują.

bombel
11-10-2008, 14:44
Z prawnego punktu widzenia ochrona nie musi miec podstawy prawnej. Domniemywa sie, ze ochrona informujac Cie o tym, ze nie zycza sobie fotografowania przekazuje Ci wole wlasciciela nieruchomosci, do ktorej, jesli chcesz przebywac na jego nieruchomosci masz obowiazek sie zastosowac.



Jacku, miałem na myśli to co Kichu napisał powyżej. Wyobraźmy sobie, że ochrona będzie miała szkolenie, będzie tam wykładowca taki jak Kichu co najmniej, zaś sama ochrona będzie pojętna i inteligentna.

I teraz na moje pytanie jakim prawem mnie wyrzucają, albo nie pozwalając robić tego czy owego i czy mają ku temu podstawę prawną - taki wyedukowany ochroniarz powie mi: nie potrzebuję podstawy prawnej. Przekazuję panu, że właściciel nie życzy sobie, żeby u niego przebywali rudzi, brodaci, pejsaci, jacykolwiek... Wyolbrzymiam oczywoście, ale idzie mi o zasadę, a ta nie jest wesoła...

Jacek_Z
11-10-2008, 15:07
prawo własności nie jest wesołe?
zawsze się będa ścierały te 2 światy. Właścicieli - chcących mieć pełnie praw do "swego" i nas - użytkowników, klientów chcących mieć jak najwięcej wolności (nawet na cudzym terenie).
ja zrobiłem taką linkownie prawną (przyklejone tutaj)- tam jest trochę na ten temat. Sam nie przeczytałem wszystkiego co tam jest :-D

http://www.kyliks.pl/stefan/hiperfoto/index.htm

http://olgierd.bblog.pl/tag,fotografia,1109.html

PS - przeczytałem teraz te całe 2 linki.
tam są sprzeczności i bezsensy. Prawnicy maja używanie :)
jak widzę nie można nawet ustalić czy mozna kogos fotografowac bez jego zgody, czy tez fotografowac mozna, ale publikowac nie można. Czy mając stronę internetowa stajemy się własciclelami dziennika i dziennikarzami, którym juz nagle wolno fotografowac bez pytania:)
Bagienko jednym słowem. Czy to prawo jest tak celowo pisane?

bombel
11-10-2008, 15:25
prawo własności nie jest wesołe?

Oczywiście, że nie jest... Nie wspomnę już choćby Japończyka, który parę lat temu chciał spytać o drogę (na południu, w USA), więc wszedł na nieogrodzone podwórko i zastukał do drzwi... Trafił pechowo na weterana, któremu przypomniała się Ivo Jima i emeryt pozbawił tego studenta na wycieczce głowy, salwą z jakiejś dubeltówki na słonia. Bez cienia wyrzutów sumienia powiedział, że przecież tamten wtargnął na jego teren, a święte prawo własności i tak dalej, bla bla bla...

Są na świecie kraje, gdzie dla dobra ogółu rezygnuje się z prawa własności rozumianego rygorystycznie - na przykład prawo śniegu w Szwajcarii. Tam pięcioletnie rozróba o Gubałówkę byłaby nie do pomyślenia.

Czy prawo zabrania ochroniarzowi powiedzieć mi – panie rudy, długowłosy, pejsaty, jakiś inny, niepasujący do otoczenia: won stąd, bo taka jest wola właściciela? Tak, to nie jest wesołe.

Erie
11-10-2008, 15:30
Czy prawo zabrania ochroniarzowi powiedzieć mi – panie rudy, długowłosy, pejsaty, jakiś inny, niepasujący do otoczenia: won stąd, bo taka jest wola właściciela? Tak, to nie jest wesołe.

Bombel przesadzasz i dobrze o tym wiesz - czy kiedykolwiek jakikolwiek ochroniarz w Polsce tak zrobił?

A tak wogóle - to co Ty chcesz fotografować w tym superkarkecie? No chyba, że ładne hostessy, to zrozumiem ;)

bombel
11-10-2008, 15:42
Bombel przesadzasz i dobrze o tym wiesz - czy kiedykolwiek jakikolwiek ochroniarz w Polsce tak zrobił?

A tak wogóle - to co Ty chcesz fotografować w tym superkarkecie? No chyba, że ładne hostessy, to zrozumiem ;)

Oczywiście że przesadzam. Też nigdy nie słyszałem o przykładach pobicia klientów w sklepach, ani o bezprawnym przetrzymywaniu przez ochronę, czy rewizjach tu i ówdzie. Też uważam, że hasło od rzemyczka do koniczka jest pustym dźwiękiem, i nie trzeba się martwić.

Tylko kiedyś, idąc fotografować to, co chcę - miałem przewagę nad ochroniarzem, przewagę nie tylko wynikającą z mojego wygadania, ale i niestety z nieświadomości. Myślałem mianowicie, że ochrona musi się czegoś trzymać - i na dodatek ma mi przytoczyć, czego mianowicie się trzyma.

Bolesna prawda jest taka, że nie tylko wcale tego nie musi (przytaczać), nie musi tego w ogóle mieć (co powiedział Kichu, i ja mu niestety wierzę), ale cała ta bolesna prawda jest mianowicie taka, że cokolwiek ochrona powie, to ja odtąd mam się do tego stosować. Cokolwiek, co będzie miało tylko cechy prawdopodobieństwa, że jakiś właściciel ma taką wolę.

Erie - ja już żyłem kiedyś w państwie, gdzie milicja obcinała włosy hipisom, bo miała taki regulamin i taką wolę. JA nie lubię takich regulaminów.

pawel
11-10-2008, 15:55
Czy prawo zabrania ochroniarzowi powiedzieć mi – panie rudy, długowłosy, pejsaty, jakiś inny, niepasujący do otoczenia: won stąd, bo taka jest wola właściciela? Tak, to nie jest wesołe.
Przecież decyzja kogo wpuścić należy do właściciela. Tak ma być. Gdyby było jakieś prawo, które rozkazuje wpuszczać na teren prywatny wszystkich którzy sobie tego życzą i pozwalać im na co tylko chcą, ponieważ żądają respektowania swojej "wolności", to właśnie wtedy było by nierozsądne i nieuczciwe. Jest prosta zasada - jak wchodzisz "do kogoś" to dostosowujesz się do jego zasad, ponieważ on o nich decyduje (w ramach prawa). To logiczne i tyczy się wszystkiego (nie tylko sklepu). Taka ochrona nie ma prawa cię legitymować, nie ma prawa zrobić bardzo wielu rzeczy. Ale klient nie ma prawa polemizować z faktem że jest na cudzym terenie prywatnym. Tak jakby wykłócać się z obsługą Bristolu, że ma obowiązek wpuścić do restauracji klienta w obsranym dresie ;) Nie chodzi tu o proporcję tylko o zasadę. A przytaczany student z Japonii jest być może perfekcyjnym przykładem na tragiczną w skutkach ignorancję - wydawało mu się, że może pozwolić sobie na to co uważał za normalne, a tu - niespodzianka. Nie zapoznał się z prawem i zasadami panującymi na danym terenie.

A tak na marginesie. Co tak wszyscy ciągle fotografują w tych supermarketach, jest tam w ogóle coś ciekawego?

bombel
11-10-2008, 16:03
Przecież decyzja kogo wpuścić należy do właściciela. Tak ma być.

Nie, to tylko Tobie się wydaje, że tak ma być. Dałem przykład, że np. w Szwajcarii (gdzie ludzie są o wiele bardziej praworządni niż u nas, a byłem i widziałem, nie znam z opowiadań) nie jest akurat tak, jak uważasz.

Posiadając łąkę możesz ją grodzić jak chcesz, ale jeśli spadnie śnieg - masz ogrodzenie usunąć, jeśli to ogrodzenie przeszkadza trasom narciarskim. I na nic tłumaczenie, że to twoja ziemia. Twoje prawo własności ustępuje przed prawem jakiegoś wypierdka z miasta, który chce sobie pojeździć na nartach. I co Ty na to?

Jesli uważasz, że właściciel może sobie u siebie robić co chce, jesteś w sporym błędzie. Znam przypadek, gdzie gość został zmuszony do umycia własnych okien u siebie, zmuszony mandatem w dodatku - bo choć to były jego osobiste i kupione za własne pieniądze okna, psuło to widok innym. Na nic były tłumaczenie, że wolnoć Tomku w swoim domku. Po drugim mandacie, horrendalnym zresztą, ale to była recydywa - wziął i umył.

Przesada? Zapewne, ale widać po tym, że prawa właścicielskie nie są jedyne, ostateczne i niepodważalne. To znaczy nie u nas, gdzieś na świecie tak się dzieje.

pawel
11-10-2008, 16:09
Nie, to tylko Tobie się wydaje, że tak ma być. Dałem przykład, że np. w Szwajcarii (gdzie ludzie są o wiele bardziej praworządni niż u nas, a byłem i widziałem, nie znam z opowiadań) nie jest akurat tak, jak uważasz.

Posiadając łąkę możesz ją grodzić jak chcesz, ale jeśli spadnie śnieg - masz ogrodzenie usunąć, jeśli to ogrodzenie przeszkadza trasom narciarskim. I na nic tłumaczenie, że to twoja ziemia. Twoje prawo własności ustępuje przed prawem jakiegoś wypierdka z miasta, który chce sobie pojeździć na nartach. I co Ty na to?

Podtrzymuję to co napisałem, a napisałem dokładnie, że zasady na swoim terenie ustala właściciel w ramach obowiązującego prawa. Jaśniej już nie mogę napisać.

bombel
11-10-2008, 16:15
Widać nie zrozumiałeś co mówię, ale to już mnie zupełnie nie dotyka.

kichu
11-10-2008, 16:51
widać po tym, że prawa właścicielskie nie są jedyne, ostateczne i niepodważalne. To znaczy nie u nas, gdzieś na świecie tak się dzieje

W Polsce tez tak jest. Mamy do czynienia z wieloma roznymi ograniczeniami prawa wlasnosci. Z tym
ze zgodnie z nasza konstytucja - art. 64:

Własność może być ograniczona tylko w drodze ustawy i tylko w zakresie, w jakim nie narusza ona istoty prawa własności.

W wielu roznych ustawach zawarte sa przepisy ograniczajace w mniejszym lub wiekszy stopniu prawa wlasciciela, zawiera ja takze sam kodeks cywilny w rozdziale o wlasnosci. Polecam poczytac.

Istota prawa wlasnosci polega wlasnie na tym, ze wlasciciel moze ze swoja wlasnoscia czynic wszystko to czego NIE ZABRANIAJA mu przepisy prawa.

Ja rozumiem, ze moze Ci sie to nie podobac, ze Pan Kowalski moze Ci powiedziec, gdy bedziesz na jego terenie 'wyp....', ale tak to wlasnie jest. Istota wlasnosci polega na tym, ze jest ona co do zasady nieograniczona. A ewentualne ograniczenia wzgledem wlasciciela moga byc wprowadzane wylacznie w drodze ustawy i moga podlegac weryfikacji co do ich zgodnosci z Konstytucja, Trybunal bada wowczas czy
dane ograniczenia nie ida za daleko i nie naruszaja 'istoty prawa wlasnoci'.

Ja wiem, ze moze sie Tobie nie podobac jak chcesz isc gdzies porobic zdjecia, ale miej na uwadze, ze te same przepisy jednoczesnie chronia Twoja wlasnosci, przed "wchodzeniem z butami" przez innych ludzi.

Cos za cos.

pawel
11-10-2008, 17:10
Widać nie zrozumiałeś co mówię, ale to już mnie zupełnie nie dotyka.

Nie wiem dlaczego tak twierdzisz. W przytaczanych przez Ciebie przykładzie jest wszystko zgodne z tym co napisałem. Masz swój teren i o nim decydujesz. Dopiero obowiązujące prawo może wpłynąć na zakres "rządzenia" nim przez właściciela. Gdyby w Polsce prawo nakazywało wpuszczać do prywatnego sklepu każdego, to było by tak jak w Szwajcarii na trasach narciarskich kiedy spadnie śnieg - właściciel już nie decydował by kto może wejść na jego teren. Wszystko się zgadza i myślę że jest jasne.
Dopóki sytuacja jest jaka jest, ochroniarz ani nie ma obowiązku wpuścić na prywatny teren ani podawać podstaw prawnych, ani mieć cierpliwości do dyskusji z klientem który zawraca mu głowę rzeczami które nie są jego obowiązkami. Bo za udzielanie porad prawnych ochroniarz bynajmniej pieniędzy nie dostaje.

A wracając do tematu - kiedy chce się fotografować na terenie prywatnym, na imprezie zamkniętej itd itp, to ustala się pozwolenie i zasady z właścicielem lub organizatorem, a nie z ochroną.

kronos28
11-10-2008, 17:25
Temat plecaków i toreb wnoszonych na market:
w różnych miejscach obowiązek pozostawiania toreb i plecaków poza halą sprzedaży jest egzekwowany albo "egzekwowany" ;) Jednak z perspektywy agenta ochrony, użerającego się z chamskimi klientami warczącymi o swoich prawach (czasami nie z tego świata) i złodziejami różnej maści, zamiast uciekać przed wzrokiem ochroniarza, przebiegać przez miejsce do tego nie przeznaczone i na uwagi o niestosownym zachowaniu reagować chamstwem, można jak człowiek wejść wejściem, spokojnie komunikując ochroniarzowi, że mamy drogi sprzęt i ewentualnie poprosić o sklejenie suwaków torby/plecaka naklejką z pieczątką-w większości marketów stosowane do oznaczania towaru należącego do klienta i wnoszonego na teren hali


Podstawa prawna tego czynu swoją drogą ale...
...zakleić torbe - a kto bierze odpowiedzialność za sprzęt pozostawiony ochroniarzowi? Za zawartość torby/plecaka? :] Bo z tego co wiem to juz ani sklep ani ochroniarz ani nikt inny nie chce. Jak mnie zatrzymywali w marketach i kazali torbe zostawiać to bez zająknięcia żądałem wydania pokwitowania i pisma stwierdzającego przejęcie całkowitej odpowiedzialności materialnej za sprzęt pozostawiony pracownikowi podczas mojej wizyty w sklepie(w końcu 10zł u niego nie zostawiam tylko wiele więcej) i jakoś nikt sie nie kwapił do wydania ani jednego (pokwitowania) ani drugiego (rzeczonego pisma). Jaką mam gwarancje że mi nieuczciwy ochroniarz czy pracownik nie rąbnie całej torby i tyle go widzieli? Zazwyczaj było tak że mówili iż mogą spisac zawartośc ale nie są pewni kto ma wziąć odpowiedzialność materialną :D - no chyba że pracownik niedoinformowany.. Pytam się - kto (lub czy ktoś) bierze pełną odpowiedzialność materialną za torbę/plecak i jej zawartość pozostawioną na stanowisku ochrony/recepcji/punkcie info whatever?


Swoją drogą...
Co do zakazu fotografowania - hmmm to działało może jakieś 30 lat temu (kiedy aparat był wieeeelki i kamery też) ale w dzisiejszych czasach wystarczy, że ktoś się przejdzie z telefonem po sklepie udając, prowadzenie rozmowy z kimś tam przez rzeczony telefon a tak naprawdę kręci sobie filmik i po chwili ma w świetnej jakości caaalutki sklep.....(i tak to właśnie dzisiaj robią złodzieje a nie ostentacyjnie ganiają z lustrzankami po sklepach/galeriach itd.). Nie wspominając o innych metodach...

to sie ma tak sammo jak (dzięki bogu nie istniejące już) zakazy fotografowania obiektów wojskowych/ważnych dla obronności - w dobie google earth i ogólnie dostepnych świetnej jakości zdjęć satelitarnych czy też nowoczesnych urządzeń do kręcenia filmów/fotografii nie ma to najmniejszego sensu.

Ale prawda jest taka, że mają prawo zakazać fotografowania (choć jak piałem, przy dzisiejszych środkach technicznych ten zakaz ma się jak pies do jeża...), zakazać włażenia z żarciem itd. Głupie i nierealne prawo... ale prawo...

bombel
11-10-2008, 17:42
kodeks cywilny [...]. Polecam poczytac.

Nie nie, do tego mnie nie namówisz. DO tego stopnia nie jestem zdesperowany. :)



Zaś co do prawa własności i jego - jak piszesz - nieograniczenia... Oczywiście nie jestem dla Ciebie żadnym partnerem do rozmowy w tej materii, ale mam tu jeden interesujący przykład. Sprawa Gubałówki i tej słynnej nartostrady.

Uważam, że jest to niedorzeczne żeby jeden gospodarz stopował całą trasę. Ale to nie wszystko, że stopuje narciarzom. Jego stopowanie oznacza w praktyce wielekroć zmniejszone zyski tych innych, którzy na Gubałówce mają swoje interesy... Nie żebym się upominał o góralskie dochody - ale to jest przyczynek do dyskusji o tym, gdzie i jak się rozciąga prawo własności. W Finlandii na przykład nikomu nie przyjdzie do głowy otaczanie prywatnego lasu ogrodzeniem jako niedorzeczne (choć coraz częściej słyszę o tym w Polsce), ale nawet gdyby przyszło - jest to nielegalne (a przynajmniej było) u nich. I każdy może z prywatnego lasu wynosić co chce, poza ściętymi drzewami (to znaczy owoce, ściółkę, grzyby, suche chaszcze, itp).

Niedawno na Pomorzu ochroniarz pogonił jakąś dziennikarkę z lasu za pomocą strzelby. Nie sprawdzała, czy była nabita. Jakoś, kur*a, w świcie cywilizowanym (Europa) takie rzeczy się nie zdarzają... Owszem, gówniarze kupują pistolety i mordują sie nazwzajem w szkołach - ale to inna para kaloszy. Nikt nikogo z lasu nie wyrzuca grożąc bronia...

Reasumując - coś w tym polskim prawie dla mnie zgrzyta. Rzeczywiście nie podoba mi się, że ochroniarz każe mi coś zrobić, a jedyne co w praktyce mogę zrobić, jeśli się na to nie godzę - to wyjść. W moim mniemaniu jest tutaj jakaś nierównowaga, w dodatku na moją niekorzyść.

JK
11-10-2008, 17:51
No to może jeszcze uwzględnijcie w tym wszystkim prawo prasowe. Nie słyszałem o tym, żeby w miejscu publicznym (ogólnie dostępnym) prasa miała jakieś ograniczenia odnośnie dokumentowania zdarzeń, na przykład w postaci fotoreportażu.

kichu
11-10-2008, 18:28
Reasumując - coś w tym polskim prawie dla mnie zgrzyta. Rzeczywiście nie podoba mi się, że ochroniarz każe mi coś zrobić, a jedyne co w praktyce mogę zrobić, jeśli się na to nie godzę - to wyjść. W moim mniemaniu jest tutaj jakaś nierównowaga, w dodatku na moją niekorzyść.

Ale to jest normalna sytuacja i prawnie, i spolecznie. Wlasciciel wzgledem Ciebie ma takie prawa, jakie Ty masz wzgledem osob, ktore wchodza na Twoja nieruchomosc. A ze nie jestes wlascicielem centrum handlowego to nie jest nasz problem. Mimo, ze teren centrum handlowego jest dla Ciebie dostepny w godzinach otwarcia nie jestes na terenie publicznym tylko prywatnym.

Gdyby tej rownowagi nie bylo zachowanej to ja moglbym przyjsc do Ciebie do domu, siedziec tam kiedy i jak chce, robic zdjecia, wbrew Twojej woli, a Ty nie mialbys prawa mnie stamtad wywalic. Nie jest to normalne, nie uwazasz ?

bombel
11-10-2008, 18:43
Nie jest to normalne, nie uwazasz ?

Masz rację w tym, że to nie byłoby normalne. Uważam jednak, że jeśli bramkarz przyjdzie i powie mi tak na środku sklepu - co będzie zgodne z Twoimi dotychczasowymi wywodami - panie, idź pan stąd w try miga, bo się pan właścicielowi nie podobasz - otóż to też uważam za nienormalne. Dokąd zachowuję się zgodnie z ogólnoludzkimi normami - nie jestem nagi, nie biegam z dzidą na wierzchu, nie rzygam na sąsiadów i temu podobne. A tylko wyciągam aparat (foto) i mam fantazję oddać się uprawianiu hobby w sposób nie wadzący okolicy.

Każdy daje analogię, że przychodzi ktoś do mnie do domu i fotografuje - czy mi to pasuje... Ale już powiedziałem, że mieszkanie (część prywatna) jest niedostępna, a patio (część ogólnodostępna) to co innego - i tam zgadzam się, żeby u mnie na patio sobie siedział i fotografował. Sam uważam, że zabranianie mu tego na ogólnym patio byloby z mojej strony przesadą.

Porównujemy tu bowiem dwie formy własności, które dla prawa są równe: moje prywatne mieszkanie i ogólnie dostępny sklep czy patio. Być może naiwnie sądziłem, że te dwie formy czymś się różnią - ale jak widzę, w polskim prawie nie za bardzo.

Widzę, że to była z mojej strony głupota i naiwność...

kichu
11-10-2008, 19:37
Nie ma wlasnosci ogolnodostepnej i wlasnosci prywatnej. Własność społeczna i własność prywatna była w kodeksie cywilnym z PRL :) Powaznie :)

Teraz mamy tylko własność :)


Każdy daje analogię, że przychodzi ktoś do mnie do domu i fotografuje - czy mi to pasuje... Ale już powiedziałem, że mieszkanie (część prywatna) jest niedostępna, a patio (część ogólnodostępna) to co innego - i tam zgadzam się, żeby u mnie na patio sobie siedział i fotografował. Sam uważam, że zabranianie mu tego na ogólnym patio byloby z mojej strony przesadą.

Pozwolilem sobie podkreslic jedno wazne slowo w Twojej wypowiedzi - zgadzam sie.

Ty sie zgadzasz, ze Pan X moze wejsc na patio i robic zdjecia. Ktos inny moze sie nie zgadzac zebys cos robil na jego nieruchomosci. Nawet jesli jest dostepna i pozwolil Ci tam wejsc. Moze Ci sie to nie podobac, ale to Twoja sprawa i Twoj problem. On nie robi nic zlego - prawnie. Etyki i innych itp tutaj nie mieszajmy.

Prawnie pojecia o ktorych piszesz czyli teren prywatny, ogolnodostepny odnosza sie wylacznie do sposobu korzystania z nieruchomosci i nie maja nic wspolnego z jego wlasnoscia. Mieszasz dwa rozne pojecia.

Wlasciciel okresla sposob korzystania (tu tylko ja - czesc prywatna), czesc publiczna (tu mozecie wchodzic i robic zdjecia), inna czesc publiczna (tu mozecie wchodzic, ale nie robcie zdjec).


Porównujemy tu bowiem dwie formy własności, które dla prawa są równe: moje prywatne mieszkanie i ogólnie dostępny

Jeszcze raz podkresle, to nie sa 2 formy wlasnosci. Forma wlasnosci jest ta sama, inny jest sposob korzystania z nieruchomosci.
I sposob ten wlasciciel moze w kazdej chwili wg wlasnego widzimisie zmienic. I tak jest w 99% cywilizowanych krajow na swiecie. Czy to Ci sie podoba czy nie.

Swobodne korzystanie z nieruchomosci jest istota i fundamentem wlasnosci.


Gdyby mialo byc tak jak piszesz, nie musialbys sie zgadzac na wejscie kogos na patio. Wystarczyloby ze teren jest ogolnodostepny i kazdy
moze Ci wejsc na to patio i robic zdjecia i nie moze przestac nawet jak mu powiesz, ze ma sobie pojsc.

Erie
11-10-2008, 20:14
Masz rację w tym, że to nie byłoby normalne. Uważam jednak, że jeśli bramkarz przyjdzie i powie mi tak na środku sklepu - co będzie zgodne z Twoimi dotychczasowymi wywodami - panie, idź pan stąd w try miga, bo się pan właścicielowi nie podobasz - otóż to też uważam za nienormalne. Dokąd zachowuję się zgodnie z ogólnoludzkimi normami - nie jestem nagi, nie biegam z dzidą na wierzchu, nie rzygam na sąsiadów i temu podobne. A tylko wyciągam aparat (foto) i mam fantazję oddać się uprawianiu hobby w sposób nie wadzący okolicy.

Dobra Bombel, jutro przyjeżdźamy do Ciebie do domu ze śpiworami, żarciem w puszkach itd i robimy sobie biwak. Jest to zgodne z ogólnoludzkimi normami. Ewentualnie po prostu siedzimy sobie w salonie na sofie i oglądamy TV i gramy na Twoim kompie w Quake'a (mam nadzieję że masz i nie będziemy musieli piracić ;). Czy będzie Ci się podobało nasze uprawianie naszych hobby w Twoim domu? Wszystko powtarzam jest zgodne z ogólnoludzkimi normami.

matka997
11-10-2008, 20:22
co z prywatnym terenem na zewnątrz budynku marketu? Stojąc na nim nie mogę fotografować budynku, a stojąc 2 metry obok mogę?

dokładnie tak
i dokładnie w ten sposób spuściłem na drzewo ochrone jednego z marketów
tyle ze ochroniarz stał przy mnie i patrzył czy wchodzę na ich teren

matka997
11-10-2008, 20:24
A tak wogóle - to co Ty chcesz fotografować w tym superkarkecie? No chyba, że ładne hostessy, to zrozumiem ;)

no, można np fotografowac kasjerki na zlecenie gazety
dałem się na tym złapać i kasowałem zdjęcia z karty karty

na zewnatrz spoza ich terenu mogli mi jednak pomachać
:)

Jacek_Z
11-10-2008, 20:25
Nie, to tylko Tobie się wydaje, że tak ma być. Dałem przykład, że np. w Szwajcarii (gdzie ludzie są o wiele bardziej praworządni niż u nas, a byłem i widziałem, nie znam z opowiadań) nie jest akurat tak, jak uważasz.

Posiadając łąkę możesz ją grodzić jak chcesz, ale jeśli spadnie śnieg - masz ogrodzenie usunąć, jeśli to ogrodzenie przeszkadza trasom narciarskim. I na nic tłumaczenie, że to twoja ziemia. Twoje prawo własności ustępuje przed prawem jakiegoś wypierdka z miasta, który chce sobie pojeździć na nartach. I co Ty na to?

.. prawa właścicielskie nie są jedyne, ostateczne i niepodważalne. To znaczy nie u nas, gdzieś na świecie tak się dzieje.
W Szwajcarii juz się przekonali, że górale to są ludzie uparci i jest całkiem prawdopodobne, że się nie dogadają. Co będzie skutkowało tym co się dzieje u nas - sprzeciw jednego "załatwia" interes wszystkim. W Szwajcarii zapewne obowiązuje w tej kwestii jakas ustawa. Ale zauważ co napisał poniżej kichu:


W wielu roznych ustawach zawarte sa przepisy ograniczajace w mniejszym lub wiekszy stopniu prawa wlasciciela, zawiera ja takze sam kodeks cywilny w rozdziale o wlasnosci.
U nas też chcą coś zrobić z tą ziemią górali. Na razie zdaje się, że są ustawy mówiące o prywatnej ziemi leżacej na terenach parków narodowych. I skoro o ziemi mowa - to też są ustawy umozliwiające pozyskanie ziemi (czyli wywłaszczenie) np pod budowane drogi. Ale to są wyjątki do świętego prawa własności.
Bombel dziwne, że chcesz powrotu do socjalizmu w jednej kwestii (właściciel nie ma prawa dowolnie rozporządzać "swoim"), a kapitalizmu w drugim - pełnej wolności obywatela. To ostatnie jest fikcją, szczególnie w UE. Między tymi postawami musi byc jakaś równowaga, regulowana ustawowo.

bombel
11-10-2008, 20:25
Tak, widzę w czym problem. Co gorsza, konstatuję ze zgrozą, że dalej rozróżniam dwie formy własności - pomimo, że już wiem, że jest tylko jedna. Nie lubię tego podobnie jak poglądów neokonów - choć wiem, że są i mają się dobrze - i to pomimo tego co widać w światowych finansach.

Nie Erie, to co mówisz nie jest zgodne z ogólnoludzkimi normami. Siedzieć na podwórku możecie do nocy, u mnie w domu tylko jeśli się zgodzę. Takie są normy, do których przywykłem.

Mam nadzieję na jedno - i pozwólcie, że użyję tu przenośni... Ogródki działkowe - i te kwitnące i te zmurszałe, zapchlone często spłachetki w środku miast, od dawna kłują w oczy. Przedstawiane są jako relikt komuny z jej kretyńskimi pomysłami; jeśli nie dało się z nimi (ogródkami) coś zrobić, to chyba jedynie przez opór materii i tępy opór trwania jakichś resztek stowarzyszeń działkowców i innych takich...

Ale ogólnie to relikt i niepotrzebna starzyzna, hamujący rozwój miast jako nowoczesnej aglomeracji. To jest obecna wersja oficjalna.

I nagle dowiaduję się, że w świecie do którego aspirujemy bądź należymy (upraszczając: Europa, biali, nie trzeci świata ani nie Azja) urbaniści wychwalają pod niebiosa działki w środku miasta. Nie tylko jako urozmaicenie tklanki miejskiej, i niezbędną dawkę tlenu i marchewki, także jako najlepsze panaceum na 'wielkomiejski stres' - mówiąc po prostu na zalew betonu. Nagle okazuje się, że działki znowu są cool, w dodatku na zachodzie, skąd przychodzą do nas mody. W Londynie widzą w nich nawet pewien ratunek! Tylko że oni, tam u siebie, muszą je tworzyć od nowa, bo nowoczesność już u nich dawno je wymiotła.

Wygląda na to, że my nie ruszyliśmy się z miejsca, a świat zatoczył kółko i teraz (w kwestii działek przynajmniej) jesteśmy z przodu. Szkoda, że nie mam działki, tak a propos...

Po co ta przenośnia z działkami? Liczę na to, że obecna wykładnia prawa własności, z grodzeniem lasów, Gubałówką, bezrozumnym zabranianiem fotografowania wszędzie gdzie jest ochrona (mam tego przykłądy) i setką innych absurdów prędzej czy później minie. Jak obowiązująca moda, że prezes banku ma zawsze rację, i że może zarabiać dowolnie dużo bez wzgędu na efekty swojej działalności. Liczę na to, że świat zatoczy kółko, a zdroworozsądkowe pojmowanie spraw własności znajdzie swoją drogę do prawodawstwa, jak w Szwajcarii i Finlandii, o czym już pisałem. Oni, jak widać, odróżniają już prywatne mieszkanie od prywatnego lasu - my jeszcze nie.

Pod tym, względem, jestem bardziej zielony niż cały Greenpeace na raz.

Jacek_Z
11-10-2008, 20:32
.. Liczę na to, że świat zatoczy kółko, a zdroworozsądkowe pojmowanie spraw własności znajdzie swoją drogę do prawodawstwa, jak w Szwajcarii i Finlandii, o czym już pisałem. Oni, jak widać, odróżniają już prywatne mieszkanie od prywatnego lasu - my jeszcze nie.
Nie sądzisz, że są to u nich wyjątki w prawie własności? Nie sądzisz, że sa tam ustawy na ten temat?
nasze 'kapitalistyczne" ustawodawstwo jest jeszcze niekompletne, pare uchwał jest do dopracowania.
Pytanie czy w Szwajcarii i Finlandii można fotografowac w supermarketach? A jesli wolno to czy przypadkiem nie dlatego, że właściciel nie zabrania (choćby mógł)?

pialiśmy razem - poczytaj mój post powyżej twojego.

matka997
11-10-2008, 20:35
Liczę na to, że obecna wykładnia prawa własności, z grodzeniem lasów, Gubałówką, bezrozumnym zabranianiem fotografowania wszędzie gdzie jest ochrona (mam tego przykłądy)


a kto Ci każe tych zakazów fotografowania słuchać ? ochroniarz jest jaki jest, to gość który tak naprawde sam nie wiew co wolno a co nie, więc na wszelki wypadek mówi że nie wolno.
nie raz miałem z takimi do czynienia, od ochroniarzy budów, zusów, banków, nfz- tów, oni zawsze to samo że potrzebne jest zezwolenie, a ja, że nie, i żeby sobie wezwali policje
owszem, jestem grzeczny i mówie że o zdjęcie poprosiła mnie jakas tam redakcja
naprawde raz tylko ksowałem, jak właśnie złapali mnie w sklepie
w innych przypadkach mogą ci skoczyć, nawet jesli robisz te fotki tylko dla siebie
owszem, mozesz sie spotkac z jakims nadgorliwcem, czy wezwanym tępym policjantem, jednak jeśli ci coś zrobią lub twoium zdjęciom to oni złamią prawo nie Ty

bombel
11-10-2008, 20:39
Nie sądzisz, że są to u nich wyjątki w prawie własności? Nie sądzisz, że sa tam ustawy na ten temat?
nasze 'kapitalistyczne" ustawodawstwo jest jeszcze niekompletne, pare uchwał jest do dopracowania.
Pytanie czy w Szwajcarii i Finlandii można fotografowac w supermarketach? A jesli wolno to czy przypadkiem nie dlatego, że właściciel nie zabrania (choćby mógł)?

Uśmiecham się ze wzruszenia. W Szwajcarii można fotografować WSZYSTKO. W ogóle nie przychodzi im do głowy, po co mieliby tego zabraniać zwłąszcza dzisiaj, w dobie komórewk z 10Mpixelami i satelitarnego googla.

Mam przepięknie sfotografowane koszary ze wszystkimi szykanami, zabudowaniami, budkami strażników, kaplicą, i tak dalej - z sąsiedniej górki. Żeby było śmieszniej, górka była obok drogi, gdzie dla wygody podróżujących był stól i ławeczka, a drogą jeździli sobie żołnierze z koszar poniżej. Machali do nas ręką. :)

Czegoś podobnie głupiego jak zakaz fotografowania nikt w Szwajcarii jeszcze nie wymyślił. :)

Erie
11-10-2008, 20:42
a kto Ci każe tych zakazów fotografowania słuchać ? ochroniarz jest jaki jest, to gość który tak naprawde sam nie wiew co wolno a co nie, więc na wszelki wypadek mówi że nie wolno.
nie raz miałem z takimi do czynienia, od ochroniarzy budów, zusów, banków, nfz- tów, oni zawsze to samo że potrzebne jest zezwolenie, a ja, że nie, i żeby sobie wezwali policje
owszem, jestem grzeczny i mówie że o zdjęcie poprosiła mnie jakas tam redakcja
naprawde raz tylko ksowałem, jak właśnie złapali mnie w sklepie
w innych przypadkach mogą ci skoczyć, nawet jesli robisz te fotki tylko dla siebie
owszem, mozesz sie spotkac z jakims nadgorliwcem, czy wezwanym tępym policjantem, jednak jeśli ci coś zrobią lub twoium zdjęciom to oni złamią prawo nie Ty

Tak Matka997, wszyscy mogą Ci skoczyć, możesz mieć w poszanowaniu prawo własności, ale wykazujesz się przy tym taką samą podwójną moralnością jaką prezentuje Bombel. Przy całym szacunku jaki do niego mam pokazuje moralność Kalego - w jego domu nie możemy robić tego, co On by chciał robić (a co Ty robisz) w domach (czy też innych włąsnościach prywatnych) innych osób. Fajna hipokryzja :D

bombel
11-10-2008, 20:43
a kto Ci każe tych zakazów fotografowania słuchać ?

Matko - słusznie gadasz. Wykłócam się i czasem zapędzam ich w kozi róg - ale do tej pory myślałem, że mam za sobą prawo, Teraz okazuje się, że nie - i to mnie właśnie boli. Nic innego - tylko to, o czym mówię odkąd dowiedzialem się tego parę postów wyżej.

Mianowicie, że mam się stosować, jak ochroniarz do mnie przemówi - i to nie podając podstawy prawnej, bo jej nie potrzebuje. To dokładnie jest dla mnie cios.

Całą reszta i tak się przecież nie zmieni... Myślałem, że to ja mam prawną wyższość, okazało się, że ni e...

matka997
11-10-2008, 20:44
Taka Szwajcaria ma np. ceny minimalne na masaże lecznicze, służy to ochronie interesów masażystów,
u nas byłoby to odebrane jako ingerencja w wolną gospodarkę.
Zresztą to unia wymyśiła tzw stan kryzysowy - taki "stan wyjątkowy" w gospodarce, zamrażający na jakiś czas rozwój przedsiębiorstw w danej branży i blokujący dostęp nowych podmiotów do niej - ma to służyć w razie kryzysu ochronie interesów tych którzy już są w branży są obecnie
procedura tego jest trochę skomplikowana
Polska chce cos takiego oglosic w branzy transportowej, starają się o to przewoźnicy, jesli unia ogłosi przewoźnicy ni ebęda mogli zwiększac floty i nowi do interesu nie przystąpią

bombel
11-10-2008, 20:46
Teraz wpadło mi do głowy, że przecież Szwajcaria nei należy do Unii... Może dlatego są tam rozsądni.

matka997
11-10-2008, 20:49
Tak Matka997, wszyscy mogą Ci skoczyć, możesz mieć w poszanowaniu prawo własności, ale wykazujesz się przy tym taką samą podwójną moralnością jaką prezentuje Bombel. Przy całym szacunku jaki do niego mam pokazuje moralność Kalego - w jego domu nie możemy robić tego, co On by chciał robić (a co Ty robisz) w domach (czy też innych włąsnościach prywatnych) innych osób. Fajna hipokryzja :D

Erie
pitolisz o czyjejś moralności co jest w sumie niemoralne, wybacz, ale sobie nie życze, bo mnie np Twoja moralnośc mało obchodzi, zwłaszcza kiedy ją mylisz z poglądami i za moralne uważasz swoje poglądy
:)

na zewnątrz moge fotografowac te budynki, markety i banki, bo mi prawo na to pozwala, i moralnosc nie ma nic do rzeczy
zawsze jestem wtedy grzeczny, mowie po co zdjęcia i dla kogo, raz dodałem że to nie jest sprawa osobista
;)

matka997
11-10-2008, 20:52
cóż Bombel

raz tak sobie staliśmy z dyrektorem jednego z małych banków przed bankiem i on mi że nie wolno, bo prawo bankowe
a ja mu ze wolno bo prawo prasowe
no i tak było jak w styzone golone, po czym jak zrobiłem juz zdjęcia poszedłem i on poszedł
w srodku moglbymi nie pozwolic, no i oki

nie wiem jak to jest z budynkami prywatnymi ktore nie są bydynkami uzytecznosci publicznej

Jacek_Z
11-10-2008, 20:54
Mówiąc o ustawach ograniczajcy prawo własności w Szwajacarii miałem na mysli tą ziemię, której nie wolno grodzić, by przeszkadzać narciarzom. Turystyka to biznes, oni zapewne stwarzają ustawowe warunki do jej rozwoju. A nawet gdyby to nie było ustawowo to znaczy, że kierują się rozsądkiem, a nie chłopskim uporem. Na to trzeba zmiany mentalności.
Nie trzeba ustaw zezwalających na fotografowanie w prywatnych obiektach. Wystarczy by ich własciciele tego nie zakazywali. Przecież teraz, w Polsce właściciel nie musi zabraniac robienia fot!!! I zapewne wielu z nich tego nie zabrania. Wystarczy, że minie trochę czasu i że wszystkim będzie zależało, by klientom w sklepach było jak najwygodniej i by nie sprawiać żadnych ograniczeń.
To co postulujesz lezy w kwestii obyczaju, w róznych krajach jest zapewne różnie.
U nas też nie ma zakazu fotografowania, podobnie jak w Szwajacarii! Jest prawo własności. W Szwajcarii zapewne ono tez jest. I sądzę, że gdyby szwajcarskiemu włascicielowi do głowy to przyszło to być może by mógł zakazywać. Tylko tego nie robi ze względu na inną mentalność :-D

bombel
11-10-2008, 20:58
Pytanie czy w Szwajcarii i Finlandii można fotografowac w supermarketach?

Jacku, Matko - jeszcze jedno... Przypomniałem sobie, że w Montreaux wlazłem do banku, bo miałem sprawę. Bank, rozumiesz - kamery, ochrona, alarmy, bezpieczeństwo i te rzeczy... Ale było ładnie, więc (bez pytania co prawda) wyciągnąłem aparat i zrobiłem 4 zdjęcia. Lustrzanką, kłapiącą lustrem, w całkowitej ciszy.

Mnie samemu zrobiło się głupio, wiec z pytającą miną uniosłem aparat w niemym pytaniu, czy mogę jeszcze - na co uśmiechnięta panna zrobiła szeroki zapraszający gest, typu 'be my guest'...

W banku. Czujesz to? I pytasz, czy wolno w sklepie? :)



Psiakrew! Byłem taki zestresowany, że ani jedno nie wyszło fajnie. :|

Jacek_Z
11-10-2008, 21:00
na zewnątrz moge fotografowac te budynki, markety i banki, bo mi prawo na to pozwala, i moralnosc nie ma nic do rzeczy



a ja mu ze wolno bo prawo prasowe
matka, dajesz argumenty zupełnie poza dyskusją. Piszesz o zdjęciach budynków z zewnątrz, my o robieniu zdjęć w środku. My piszemy o normalnym obywatelu, ty o dziennikarzu/fotoreporterze, który ma większe uprawnienia.

bombel
11-10-2008, 21:06
dziennikarzu/fotoreporterze, który ma większe uprawnienia.

No właśnie - może to jest wyjście? Co prawda kłóci się to z moim poczuciem równości, ale czy taka legitymacja daje jakieś inne uprawnienia?

matka997
11-10-2008, 21:06
Jacku, sorry nie czytałem całości wątku
dziękuje za wyprowadzenie z blędu
:)

bombel
11-10-2008, 21:10
Erie - zlikwidowałeś swojego posta!

matka997
11-10-2008, 21:16
No właśnie - może to jest wyjście? Co prawda kłóci się to z moim poczuciem równości, ale czy taka legitymacja daje jakieś inne uprawnienia?

i tak i nie

formalnie, teoretycznie - nie, fotoreporter jak i dziennikarz jest jak zwykły Kowalski
prosi się, prosi, instytucje o pomoc, tylko tyle - prosi się

w praktyce tak
obecnie mam tylko jakieś zaświadczenie o wspolpracy z jakims szmatławcem
i niby jestem tak samo jak kazdy, ale prawda jest taka ze jakies dzrzwi mi to otwiera, przykładowo jak robiłem zdjęcia z trąby powietrznej i policja nie wpuszczała obcych, to dziennikarzy wpuszczała, no ale sens to jakiś ma



generalnie w praktyce tego zaświadczenia uzywam od wielkiego dzwonu raz na pół roku na rok, jak coś potrzebuje od jakiegos rzecznika czy prokuratora w innym miescie a sie nie znamy
nie pracuje jako klasyczny fotoreporter, sądze ze oni uzywają swoich legitymacji częsciej i częściej im to pomaga niz jakby byli fotoamatorami, pomaga - ale w sensie mentalnym, bo ludzie tak te legitymacje traktują. W sensie prawnym mają te same prawa co Kowalscy

Erie
11-10-2008, 21:19
Erie - zlikwidowałeś swojego posta!

tak, z komentarzem - nie mam czasu (na kłótnie) - mam ważniejsze rzeczy do roboty - wybaczcie, ale nie będę starał się Was nakłąniać do mego zdania, czy też moich poglądów, moralności itp - uważam jak uważam, Wy uważacie inaczej - nie zdziwcie się tylko jak kiedyś w jakimś markecie będzie nieprzyjemnie i tyle :(

matka997
11-10-2008, 21:21
Erie
no sorry jesli Cie forma zraziła

bombel
11-10-2008, 21:22
Acha. Czyli niby nic, ale układ jest taki, że coś... Dzięki za odpowiedź, Matka.

Zbadam możliwości w tej materii.




Swoją drogą, Mamusiu, nicka to masz wyczynowego! :)

Jacek_Z
11-10-2008, 21:25
formalnie, teoretycznie - nie, fotoreporter jak i dziennikarz jest jak zwykły Kowalski
prosi się, prosi, instytucje o pomoc, tylko tyle - prosi się

w praktyce takW praktyce właściciel nie obawia się "szaraczka" - bo co on może? Pójdzie do prasy? No właśnie! Prasy się obawia, dlatego (generalnie) z nimi nie zadziera. Dlatego dziennikarz może więcej, nawet gdy może niby tyle samo.
Wydaje mi się jednak, że dziennikarze mają większe uprawnienia - oprócz większej siły przebicia niż zwykły człowiek. Nie jestem w tym specem. Tu jest kilku reporterów, może by się wypowiedzieli.

matka997
11-10-2008, 21:31
większe uprawnienia o tyle, że urzednicy mają obowiązek udzielac informacji mediom ( czyli tez w pewnym sensie fotoreporterom)
w praktyce to akurat jest często olewane
klasycznym fotoreporterom to najbardziej pomaga przy akredytacjach, konferencjach, czy prościej przy legitymowaniu przez policje - ale to nie jest wtedy jak jakis mandat prawny - a wizytowka, legitymuje tozsamosc - ze z mediów

co do tego że się zwykłych ludzi mogą nie obawiać, no to you tube to chyba jednak zmieni z czasem

Zorki
13-10-2008, 13:39
Czy sklep (nawet będący prywatną własnością) nie jest miejscem publicznym?
Znalazłem tu (http://www.wspol.edu.pl/pci/base/pci_odpview.php?id=58#_ftnref12):

Miejsce publiczne to miejsce ogólnie dostępne. Może nim być miejsce, do którego wstęp ma każdy bez ograniczeń, np. ulica, plac, park, sklep, jak również miejsce wymagające posiadania określonej karty wstępu (biletu, zaproszenia), np. kino, stadion sportowy, tramwaj[8], czyli miejsce dostępne dla bliżej nieokreślonej liczby osób[9]. Podobnie pojęcie to określa A. Marek podając, że jest nim miejsce dostępne większej i nieoznaczonej liczbie osób[10]. M. Sosnowska, opierając się na doktrynie oraz orzecznictwie SN, wyjasnia: „Miejsce publiczne to takie, do którego mają dostęp osoby indywidualnie i liczbowo nieokreślone. Nie będzie nim cela więzienna czy zamknięte pomieszczenie, do którego nikt postronny nie ma wstępu, będzie to natomiast jadalnia, dziedziniec, czy klatka schodowa”[11]. Zdaniem S. Dałkowskiego, kwestia znaczenia pojęcia „miejsce publiczne” została ostatecznie wyjaśniona w wyroku SN z dnia 9.11.1971 r., VKRN 219/71, OSNPG 1972, nr 2, poz. 25, gdzie przyjęto, że za „miejsce publiczne” uważa się każde miejsce dostępne dla nieokreślonej liczby osób
Ma może ktoś dostęp do wyroków SN z 1972? W sieci nie znalazłem.

bombel
13-10-2008, 14:02
No właśnie denerwuje mnie jedno... Przytomny człowiek, złapany na ulicy, nie na ciężkim kacu ani nie po dragach, ot - przechodzień, jak ja czy Erie (to przykład :)) potrafi po chwili zastanowienia wymienić 5 cech, jakie różnią moje mieszkanie od Media Marktu. Pomijając metraż, zupełnie niepodobny. :) Prawda? Nie jest to zadanie wymagające nadludzkich możliwości, i prawie każdy, nawet średnio rozgarnięty jest w stanie to zrobić.

A jednocześnie jak idzie o dawanie analogii, każdy mówi tak: chcesz iść fotografować do sklepu, to my jutro przyjdziemy do twojego mieszkania i jak się poczujesz? Jakby naraz zapominali, że jednak jest jakaś różnica pomiędzy jednym a drugim.

W dodatku prawo - jak widzę - ma ten sam problem. Co gorsze, prawo zdaje się nie odróżniać prywatnego lasu od prywatnego mieszkania, co mogłoby wydawać się bardzo dziwne, gdyby nie było prawdziwe.

Widzę, że - szczęśliwie dla mnie - Zorki usiłuje mnie pocieszyć, że jednak nie jest to tak oczywiste, jak do tej pory siuę wydawało...

Jacek_Z
13-10-2008, 16:22
Ma może ktoś dostęp do wyroków SN z 1972? W sieci nie znalazłem.
w 1972 to my jeszcze socjalizm mieliśmy. Wtedy było inne podejście do własności prywatnej.

Zorki
13-10-2008, 23:47
w 1972 to my jeszcze socjalizm mieliśmy. Wtedy było inne podejście do własności prywatnej.
Czy zmieniła sie definicja "miejsca publicznego"?
Właściciel decydując się na utworzenie sklepu czyni z niego miejsce publiczne. Niestety nie może nikomu zakazać wejścia na teren sklepu, nawet (niestety) osobnikom którzy są złodziejami sklepowymi.

Jacek_Z
14-10-2008, 00:01
definicja może się nie zmieniła (nie wiem) ale reszta - tak. Prawo, jego zapisy też są interpretowane. Zapewne w tamtych latach i dziś za to samo grozi co innego. W dodatku polskie prawo się nie opiera na precedensach, więc tamte stare wykładnie/wyroki są do luftu.
To czy to jest miejsce publiczne czy nie nie jest najistotniejsze w naszych "rozterkach"
Tam chodziło o picie alkoholu w miejscu publicznym. Ustawa może ograniczać prawa obywateli (podobnie teraz z zakazami palenia), ale z tego nie da się wysnuć wniosku, że właściciel nie może wprowadzić swoich (dodatkowych) ograniczeń, do których należy się stosować.

bombel
14-10-2008, 00:52
definicja może się nie zmieniła (nie wiem) ale reszta - tak.

Jacku - przyznajmy na wstępie, że jesteśmy ludźmi tzw. w miarę rozsądnymi. Nie dzielmy przez chwilę włosa na czworo i mówmy - przez chwilę - językiem ludzkim, a nie prawniczym. Mając to założenie na uwadze...

...odróżniasz przestrzeń publiczną od prywatnej, prawda? Nie podając skomplikowane definicje, tylko tak normalnie, po ludzku, jak przechodzień. Nie masz problemu, przy czym rozpatrujemy nasz krąg kulturowy, nie Azję, Eskimosów czy chatki dżungli amazońskiej - otóż nie masz problemu, żeby odróżnić jakoś jedną przestrzeń od drugiej. Prywatną od publicznej.

Myślę, że nawet w obcym, ale europejskim kraju nie wleziesz na zaplecze baru, czy do kuchni w restauracji - bo posługujesz się swoją inteligencją, doświadczeniem i kodem, który znasz i stosujesz.

Dlaczego niektórzy uważają, że prawo ma być na to ślepe? Dlaczego prawo nie dostrzega tego, czego uczymy dzieci od małego, i co te dzieci doskonale rozumieją. Socjalizm się wywrócił, ale czy razem z nim wywrócił się też zdrowy rozsądek?

Może gdzieś ktoś odwołał wyrok z 72go, nie wiem. Ale czy odwołał sens zawartych tam zdroworozsądkowych stwierdzeń? Jeśli tak, to czarno widzę.




Edit

Zacząłem, jakbym miał do Ciebie pretensje... Nie jest tak, piszę raczej ku zastanowieniu, jeśli ktoś dotarł aż tutaj i zechce pomyśleć.

Jacek_Z
14-10-2008, 01:42
Jacku - przyznajmy na wstępie, że jesteśmy ludźmi tzw. w miarę rozsądnymi. Nie dzielmy przez chwilę włosa na czworo i mówmy - przez chwilę - językiem ludzkim, a nie prawniczym. Mając to założenie na uwadze...
Ja miałem jednak na myśli prawną wykładnię w tym momencie. Co do zdroworozsądkowego myslenia - zgoda :-D mam nadzieję, że nadal mi to jakoś wychodzi.
Przy czym należy rozróżnić 2 sprawy - to, co byśmy chcieli ("świat idealny") od realiów.

Można toczyć dyskusje czy lepiej regulować wszystko ustawami (np co wolno właścicielom miejsc publicznych, co mogą zakazać, czego nie mogą) czy też dać generalne wykładnie - właściciel może wszystko ze swoją własnością, bez wyjątków (nawet gdy jest to miejsce publiczne). Ja jestem za tym ostatnim.
By ci (i sobie samemu) dać nadzieję:-D napiszę jednak dalej, że etyka, współżycie społeczne itd same "wyregulują" pewne zasady. To wystarczy, ale na to trzeba czasu. Zauważ, że mimo tego, że w większości krajów jest własność prywatna niepodważalna, to jednak się te kraje (zachowanie w nich) w detalach od siebie różnią - inne uwarunkowania, inna historia (pozostałości socjalizmu), inna kultura. Pod pewnymi względami bym wolał by było u nas tak jak np w tej Szwajcarii, w innych sprawach - niekoniecznie. Świat byłby nudny gdyby wszędzie było tak samo. :-D Traktuj to jak nasz folklor.:-D

freefly
14-10-2008, 02:15
Nie oburzaj się, dostrzeż to, o czym myślę.

1. Mój dom nie jest miejscem publicznym dostępnym ogólnie. To jak wynajęty pokój hotelowy (wrócę do tego jeszcze).

2. Patio domu, w którym mieszkam jest poniekąd moje (współwłasność, ale mniejsza o to, to przykład). Patio jest miejscem publicznym dostępnym ogólnie. Jak hall hotelowy z recepcją.

I teraz mój tok rozumowania jest taki: u mnie w domu (podobnie jak w pojedynczym, zajmowanym przez kogoś pokoju hotelowym) nie możesz wejść i bez pozwolenia robić co chcesz. Na przykład gwizdać sprośnych piosenek.

Ale u mnie na podwórku już możesz sobie siedzieć na ławeczce i gwizdać co niemiara (jeśli patio nie jest zamknięte dla ogółu). Nie mam podstaw prawnych, żeby Ci tego zabronić, a regulamin wywieszony na klatce nie ma nad Tobą władzy. Regulamin obowiązuje mieszkańców. Możesz fotografować do woli - pewnie ktoś się będzie czepiać, po co fotografujesz cudze balkony - ale jaką ma podstawę prawną, żeby nałożyć mandat lub tego zabronić?

Sprowadzając przykład do najprostszego: mieszkanie jest moje i patio jest też moje (poniekąd, ale to teraz nieważne). Z mieszkania mogę Cię wyrzucić za chodzenie w sandałach i skarpetkach (szczytowy obciach), z podwórka - jeśli jest ogólnie dostępne - nie. Bo choćby był taki regulamin, ja nie mam takiego prawa.

Oczywiście wiem, że nigdy nie chodzisz w sandałach i skarpetkach, więc powód automatycznie umiera, ale to przykład. :)

Wracając - mogę fotografować w hotelu patio do woli, a nawet hall z recepcją. Nikt cywilizowany mi tego nie zabrania - a przecież są hotele czyjąś własnością. Ale włazić do pokojów nie mogę, żeby tam porobić obrazki. Prawda?

I mówiąc poważnie - teraz idzie mi o to, czy sklep ma jakieś prawo, o jakim nie wiem. Jak na razie nikt takiego prawa mi nie pokazał, chociaż wszyscy się na nie powołują. O to mi idzie. Nie o zwyczaje, o podstawę prawną.



Jestem właścicielem kilku hektarów lasu. Tobie może wydawać się, że to miejsce publiczne, ale....... to ja ustalam, kto może wchodzić na mój teren, z czym wchodzić i czy wolno, mu zbierać moje grzyby i jagody i fotografować. I żaden akt prawny mi tego nie zabroni.
Ostatnio przyłapałem gościa z podwarszawskich Łomianek, jak usiłował wywieźć z mojego terenu wielkie kamienie ( chciał sobie skalniak zrobić w ogrodzie). Nie przekonywało go, że to teren prywatny i też domagał się podstaw prawnych, które mu tego zakazują.
Źle stawiasz pytanie. Domagasz się podstawy prawnej, która daje mi prawo ustalania regulaminu na moim terenie.
To Ty podaj podstawę prawną, która mi zabroni ustalać regulamin na moim terenie, czy to pod dachem, czy też na wolnym powietrzu. Jeśli nie narusza kodeksu karnego, to mogę zarządzić, że wstęp tylko w krawatach.
Dla mnie np. Państwo stworzyło pewien regulamin, chociażby w sprawie wycinki drzew. I muszę go przestrzegać, pomimo tego, że jestem u siebie.

bombel
14-10-2008, 02:27
Jestem właścicielem kilku hektarów lasu. Tobie może wydawać się, że to miejsce publiczne, ale....... to ja ustalam, kto może wchodzić na mój teren, z czym wchodzić i czy wolno, mu zbierać moje grzyby i jagody i fotografować. I żaden akt prawny mi tego nie zabroni.


W Polsce niestety tak jest. W Finlandii i Szwajcarii nie, a nie wykluczone że w innych cywilizowanych krajach Europy też. Możesz myśleć, że u nich są bardziej zacofani, ale ja myślę akurat odwrotnie.

freefly
14-10-2008, 02:55
W Polsce niestety tak jest. W Finlandii i Szwajcarii nie, a nie wykluczone że w innych cywilizowanych krajach Europy też. Możesz myśleć, że u nich są bardziej zacofani, ale ja myślę akurat odwrotnie.

A jakże postępować inaczej, jeśli ludzie kradną drzewo z lasu i nie mam na myśli chrustu ( w lipcu ktoś wyciął 150 letni dąb i to nie jedyny przypadek).
Ciągle znajdujesz worki ze śmieciami a spacerowicze drą mordy i szczują psami sarny.

bombel
14-10-2008, 03:10
Nagle do mnie dotarło, co powiedziałeś wcześniej. Mam nadzieję, że tego łotra z Łomianek pogoniłeś widłami jak się patrzy! Chciał Ci kamienie ukraść? Zgroza!

Człowiek żyje spokojnie, ma swój las, obejrzy się, a tu mu kamienie znikają. I do czego ten świat zmierza? A dużo kilo chciał wynieść? Zresztą nieważne, mam nadzieję, że nie napakował dużo po kieszeniach. Cholerny świat! Chciałoby się żyć normalnie, a ledwo człek wstanie rano, współczynnik ilości kamieni na metr kwadratowy lasu mu maleje. Oszaleć można!

Ale wiesz co? Przyznajmy, jest w tym trochę Twojej winy. Jakbyś miał bramę na pilota, to by mu tak łatwo nie poszło. Tak się zastanawiam przy okazji; są bramki do wykrywania metali, a są takie do wykrywania kamieni? Może to załatwiłoby sprawę? Chciałbym jakoś pomóc...



Acha, jak na osobę kochającą prawo powinieneś wiedzieć, że wycinanie samowolne drzew jest karalne i prowadzanie psów do lasu również. I urządzanie dzikich wysypisk śmieci. Prawo już teraz zezwala ci na podjęcie kroków. Ale wolisz gonić gościa, co wynosi twoje kamienie z twojego lasu. Wiesz - co kto lubi, przecież nikt nie zabrania ci lubić swoich własnych kamieni.

Często robisz remanent kamieni?

freefly
14-10-2008, 03:37
Nagle do mnie dotarło, co powiedziałeś wcześniej. Mam nadzieję, że tego łotra z Łomianek pogoniłeś widłami jak się patrzy! Chciał Ci kamienie ukraść? Zgroza!

Człowiek żyje spokojnie, ma swój las, obejrzy się, a tu mu kamienie znikają. I do czego ten świat zmierza? A dużo kilo chciał wynieść? Zresztą nieważne, mam nadzieję, że nie napakował dużo po kieszeniach. Cholerny świat! Chciałoby się żyć normalnie, a ledwo człek wstanie rano, współczynnik ilości kamieni na metr kwadratowy lasu mu maleje. Oszaleć można!

Ale wiesz co? Przyznajmy, jest w tym trochę Twojej winy. Jakbyś miał bramę na pilota, to by mu tak łatwo nie poszło. Tak się zastanawiam przy okazji; są bramki do wykrywania metali, a są takie do wykrywania kamieni? Może to załatwiłoby sprawę? Chciałbym jakoś pomóc...



Acha, jak na osobę kochającą prawo powinieneś wiedzieć, że wycinanie samowolne drzew jest karalne i prowadzanie psów do lasu również. I urządzanie dzikich wysypisk śmieci. Prawo już teraz zezwala ci na podjęcie kroków. Ale wolisz gonić gościa, co wynosi twoje kamienie z twojego lasu. Wiesz - co kto lubi, przecież nikt nie zabrania ci lubić swoich własnych kamieni.

Często robisz remanent kamieni?

Jeśli masz parę sztuk głazów narzutowych o wadze kilku ton, to nie masz problemu z doliczeniem się kamieni. A jeśli ktoś próbuje je z twojego terenu wywieźć przy pomocy dźwigu i 30 tonowej wywrotki, to sam rozumiesz.......

bombel
14-10-2008, 03:43
Jest późno, idę spać, bo już skończyłem pracę na dziś...

Jest mi lekko na duszy, że mogę spać spokojnie, bo są na świecie ludzie, którzy dbają o własne kamienie, i żadnemu łotrowi nie pozwolą wynieść w kieszeni ani jednego. To budujące, oraz -co ważniejsze - daje dobry przykład dla innych i działa pedagogicznie.

Jak ja jutro dorwę gówniarza, który zabiera do domu piasek z piaskownicy...

Dobranoc freefly! Nie uroń z ojcowizny nawet piędzi kamienia! :) Czuwaj!

freefly
14-10-2008, 03:51
Jest późno, idę spać, bo już skończyłem pracę na dziś...

Jest mi lekko na duszy, że mogę spać spokojnie, bo są na świecie ludzie, którzy dbają o własne kamienie, i żadnemu łotrowi nie pozwolą wynieść w kieszeni ani jednego. To budujące, oraz -co ważniejsze - daje dobry przykład dla innych i działa pedagogicznie.

Jak ja jutro dorwę gówniarza, który zabiera do domu piasek z piaskownicy...

Dobranoc freefly! Czuwaj! Nie uroń z ojcowizny nawet piędzi kamienia!

To żadna ojcowizna, a tylko kilka hektarów lasu, łąk i stawu ze żwirownią, którą kupiłem kilka lat temu, zamiast nowego mieszkania.
Kilogram kamienia polnego kosztuje od 20 do 30 groszy. Jeśli ktoś Ci buchnie z pola hałdę kamieni o wadze 20 ton, to jesteś w plecy pare tysi w plecy.
Teraz wszystko jest w cenie.

szymony
14-10-2008, 09:04
Czytam ten wątek i czytam. Prawo, prawem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie, chciało by się powiedzieć.
Zawsze sądziłem że jeżeli miejsce jest tzw. publiczne, to prawo własności jest jakoś ograniczone i w tym momencie można powiedzieć że stoję po stronie bombla. Jednak ostatnie posty wprowadziły pewien "niepokój". Bombel piszesz o zdroworozsądkowym podejściu do sprawy itp. itd. A później te teksty z kamieniami. Kamyszki okazały się troszkę większe niż sądziliśmy. I teraz pytanie, czy chcąc wejść w posiadanie takowych, dla których jest potrzebny ciężki sprzęt, organizujesz go i w Polskę. Nie sądzę. Gdzieś te kamyszki leżą i kulturalny człowiek, choćby z przyzwoitości by się zapytał właściciela (nie istotne czy to Kowalski, firma, czy państwowe), czy może tym sprzętem wjechać, o kamyszkach nie pomnę.

Zorki
14-10-2008, 10:07
definicja może się nie zmieniła (nie wiem) ale reszta - tak. Prawo, jego zapisy też są interpretowane. Zapewne w tamtych latach i dziś za to samo grozi co innego.


Więc proszę znajdź "świeższą" definicję (interpretaję) "miejsca publicznego". Ja innej nie znalazłem. Co więcej w obecnych czasach prawnicy powołują się na wyrok z czasów socjalizmu.


W dodatku polskie prawo się nie opiera na precedensach, więc tamte stare wykładnie/wyroki są do luftu.

Wiec dlaczego sędziowie wydając wyroki często się nimi posługują w uzasadnieniach?



To czy to jest miejsce publiczne czy nie nie jest najistotniejsze w naszych "rozterkach"
Tam chodziło o picie alkoholu w miejscu publicznym.

Właśnie jest istotne czy sklep jest miejscem publicznym czy nie. Nie ma znaczenia czy pijemy alkohol czy robimy zdjęcia. Miejsce jest publiczne, lub nie.
Jeśli jest, to właściciel ma prawo zakazać wstępu np: łysym rudzielcom i nic nam do tego. Jeśli nie jest, to zakazu nie może wprowadzić.



Ustawa może ograniczać prawa obywateli (podobnie teraz z zakazami palenia), ale z tego nie da się wysnuć wniosku, że właściciel nie może wprowadzić swoich (dodatkowych) ograniczeń, do których należy się stosować.

Oczywiście, właściciel może wprowadzić ograniczenia, ale musi je jednak odpowiednio uzasadnić, np.: względami bezpieczeństwa innych osób. Dlatego można wprowadzić zakaz jazdy na rolkach w centrach handlowych.
Jakie jest uzasadnienie zakazu fotografowania?
Dlaczego w regulaminie centrów handlowych nie ma punktu, że zakazuje się wstępu osobom karanym za kradzież?
Ochrona często zna takie osoby i niestety nie może ich wyrzucić ze sklepu.

freefly
14-10-2008, 10:32
Jakie jest uzasadnienie zakazu fotografowania?



Chociażby takie, że klienci odwiedzający takie centra handlowe mogą nie życzyć sobie być fotografowanymi w trakcie zakupów przez osoby trzecie. To tylko jeden powodów.
Drugi to taki, że robiąc zdjęcia możesz centrum handlowe pokazać w niekorzystny sposób z puntu widzenia właścicieli na korzyść konkurencji.
Znajomy uzyskał zgodę na fotografowanie w warszawskiej Arkadii, ale pod warunkiem, że administrator obiektu wraz z marketingowcem ocenzuruje zdjęcia.

Jacek_Z
14-10-2008, 10:35
Może powiedzieć, że mu się fotografowanie wewnątrz nie podoba, że względu na monitoring, który ma na obiekcie. Złodzieje chcą miec rozeznanie w ustawieniu kamer. Dokumentacja fotograficzna jest dla nich przydatna. Ochrona zwraca uwagę na tych co się rozglądają po kamerach.

bombel
14-10-2008, 10:44
można powiedzieć że stoję po stronie bombla. Jednak ostatnie posty wprowadziły pewien "niepokój". Bombel piszesz o zdroworozsądkowym podejściu do sprawy itp. itd. A później te teksty z kamieniami.

Wybacz, jeśli ironia była za mało gryząca. Prawdę powiedziawszy myślałem, że już po pierwszym poście freefly się obrazi, bo porównałem go do bezmyślnego kmiecia, który z widłami goni kogoś, kto mu wziął z pola dwa kamienie, albo zaorał miedzę na 'trzi palci'.

Ale okazał się odporny nawet na wzmianki o bramce wykrywającej kamienie, remanent kamieni w lesie i wynoszenie piasku z piaskownicy. Sądziłem, że kpię z niego wystarczająco wyraźnie.

Wybacz, że nie powiedziałem mu co myślę bardziej wyraźnie... Zresztą masz rację. Jak idiota uznałem, że zrozumie ironię ktoś, kto mówi o 'wynoszeniu mu z jego lasu jego grzybów'. Nie zrozumiał.

* * *

I uspokajam Cię - dalej jestem za podejściem zdroworozsądkowym. I za zapytaniem kogoś w sprawie dwutonowego głazu. Moje podejście do kwestii przestrzenie prywatnej i publicznej się nie zmieniło przez to, że jeden gość pilnuje se kamieni w lesie.

bombel
14-10-2008, 10:47
Zorki, lejesz miód na moje serce. Wracasz mi wiarę w ludzi, jeśli jeszcze się jakaś tliła.



Złodzieje chcą miec rozeznanie w ustawieniu kamer. Dokumentacja fotograficzna jest dla nich przydatna. Ochrona zwraca uwagę na tych co się rozglądają po kamerach.

Sorry Jacku - to właśnie jest myślenie, jakie legło w tak lubianym przez Ciebie socjalizmie w pomyśle, aby wszędzie gdzie się da wywieszać tabliczki z przekreślonym aparatem (dworzec, masarnia wojsko, firma produkująca wykałaczki i traktory, itp). Uważanie każdego a priori za pomagiera złodziei i przeświadczenie, że zakazem robienia fot powstrzyma się przestępczość.

Nie nie, to nie jest mój ulubiony sposób myślenia...

Jacek_Z
14-10-2008, 11:04
Bombel - ja jako fotografujący jestem chyba w oczywisty sposób za zniesieniem ograniczeń w fotografowaniu. Ale z drugiej strony jako własciciel chciałbym mieć nieograniczone prawa w dysponowaniu czymś swoim.
Co do argumentu o monitoringu był on przytoczony dla Zorki, który jest przeświadczony, że właściciel musi miec powód. Ja bym chciał takiej wolnosci, że by nie musiał mieć powodu i mógł cos robić dla swojego widzimisie. A jeśli ktoś chce powodu (pretekstu) - prosze bardzo - przytoczyłem go.
Możemy sobie w ten sposób dyskutować i dyskutować. Chciałbym zaznaczyć, że to co przytoczyłem wyżej jest tylko mój pogląd, a nie prawo w Polsce. I co istotniejsze, a ciągle pomijane - uważam, że właściciel może wprowadzić ograniczenia, ale ich nie musi wprowadzać. Może zgadzać się na wszystko na swoim publicznym obiekcie i ja bym też tego chciał.
W konflikcie fotograf - właściciel, skoro go koniecznie chcecie widzieć, choć jestem fotografem to stanąłbym po stronie właściciela.

ekonet
14-10-2008, 11:10
Czy prawo zabrania ochroniarzowi powiedzieć mi – panie rudy, długowłosy, pejsaty, jakiś inny, niepasujący do otoczenia: won stąd, bo taka jest wola właściciela? Tak, to nie jest wesołe.


Bombel przesadzasz i dobrze o tym wiesz - czy kiedykolwiek jakikolwiek ochroniarz w Polsce tak zrobił?
Tak, parę lat temu, bodajże w Katowicach, ochroniarz wyrzucił z McDonald's inwalidę (młodego człowieka), bo źle wyglądał. Afera była na cały kraj, i słusznie.

bombel
14-10-2008, 11:15
Ale z drugiej strony jako własciciel chciałbym mieć nieograniczone prawa w dysponowaniu czymś swoim.

W sposób oczywisty jesteś w błędzie dodając słowo 'nieograniczone'. Przykład: czy mogę spalić swój taboret? Mogę. A swój las? Mogę spalić swój las, bo tak mi się podoba, skoro jest mój? Czy mogę u siebie w domu wylać truciznę na podłogę? Mogę. A na podwórku? Mogę wylewać na swoje podwórko tony gówna bezkarnie? Wiem, że kmiecie tak robią z szambami, ale to jest karalne, jeśli się to wyda.

Mogę mnożyć listę takich pytań, tylko że mnie palce bolą... Nie sądzę, żebyś dalej twierdził z pełnym przeświadczeniem, że chcesz mieć prawo nieograniczone. Wyobraż sobie, że w Europie też już na to wpadli, nie jestem pierwszy. Z tym, że oni wprowadzili, a my uważamy, że wolnoć Tomku w swoim domku, bo nieograniczone prawo własności, i tak dalej...


ekonet_pth - dziękuję za przypomnienie.

ekonet
14-10-2008, 11:38
a kto Ci każe tych zakazów fotografowania słuchać ? ochroniarz jest jaki jest, to gość który tak naprawde sam nie wiew co wolno a co nie, więc na wszelki wypadek mówi że nie wolno.
nie raz miałem z takimi do czynienia, od ochroniarzy budów, zusów, banków, nfz- tów, oni zawsze to samo że potrzebne jest zezwolenie
Niedawno nagrywaliśmy film o budowanym we Wrocławiu pomniku, upamiętniającym koegzystencję ludzi różnych narodowości, kultur i języków na przestrzeni wieków. Nagraliśmy przy samym pomniku już dwie "setki" i właśnie mieliśmy nagrywać ostatnią, króciutką (robotnicy na chwilę przerwali pracę, aby była cisza), gdy nagle "obudził się" ochroniarz (w dodatku w sandałach!) i postanowił zabronić nagrywania, nastając na okazanie zezwolenia (dodam, że film jest na zlecenie inwestora i wykonawcy pomnika). Na wyjaśnianiu i telefonowaniu zeszło co najmniej 20 minut, robotnicy się śmiali, my traciliśmy czas. W końcu gość usłyszał przez telefon, co miał usłyszeć, pozwolił, a myśmy w minutę skończyli. Ot, takie sprawowanie władzy w sandałach... ;)

kichu
14-10-2008, 11:38
Mogę mnożyć listę takich pytań, tylko że mnie palce bolą... Nie sądzę, żebyś dalej twierdził z pełnym przeświadczeniem, że chcesz mieć prawo nieograniczone. Wyobraż sobie, że w Europie też już na to wpadli, nie jestem pierwszy. Z tym, że oni wprowadzili, a my uważamy, że wolnoć Tomku w swoim domku, bo nieograniczone prawo własności, i tak dalej...

bombel ja nic nie chce mowic, ale Ty tu uprawiasz demagogie lepsza niz na Wiejskiej. I do tego kompletnie
nie czytasz tego co ludzie Ci pisza. I w Europie i u nas prawo wlasnosci jest ograniczone przepisami prawa
zawartymi w ustawach. Proponowalbym zamiast uprawiania demagogii tutaj zajac sie czytaniem tychze
ustaw, to dowiesz sie dokladniej jakie to ograniczenia.

Peter
14-10-2008, 11:46
No to może ja podam nieco odmienny a ciekawy przykład. Pracuję w nieruchomościach. Jako pracownik właściciela nieruchomości udałem się do bezumownie (dziko) zajmowanego lokalu użytkowego (sklep) celem dokonania zdjęć nielegalnego podłączenia do instalacji wodnej. Zostałem wypchnięty z lokalu przez byłego najemcę w obecności policjanta. Tenże policjant zareagował dopiero wtedy, kiedy wyraziłem się dość ostro i doszło do przepychanek. Takie czasy, że policja ma gdzieś i często chroni przestępców. Oczywiście nie stwierdzono nielegalnego podłączenia, kradzieży wody itd... Pewnie dostali w łapę. A wcześniej pracownicy tego sklepu wezwali goryli, którzy przegonili pracowników dokonujacych obok remontu. I gdzie tu prawo własności ? Skoro spisany zostałem ja i pełnomocnik właściciela. Nawet zakład energetyczny odmówił odcięcia dopływu prądu powołując się na sfałszowaną umowę najmu... (270 kk) Normalnie bantustan ta Polska. Takie czasy, niestety.
Ale to już historia. W końcu sprawa znalazła pozytywne rozwiązanie.

bombel
14-10-2008, 11:52
bombel ja nic nie chce mowic, ale Ty tu uprawiasz demagogie lepsza niz na Wiejskiej. I do tego kompletnie
nie czytasz tego co ludzie Ci pisza. I w Europie i u nas prawo wlasnosci jest ograniczone przepisami prawa
zawartymi w ustawach. Proponowalbym zamiast uprawiania demagogii tutaj zajac sie czytaniem tychze
ustaw, to dowiesz sie dokladniej jakie to ograniczenia.

Nie zamierzam. Dla ciebie normalne jest, że zgodnie z prawem można wywalić kalekę z mcdonalda, a dla mnie nie. Różnica podejścia, demagogia czy znajomość litery prawa nie ma tu nic do rzeczy.

Zadaję pytania, a ty mi mówisz, że wiejska. Sam jesteś wiejska, nie musisz mnie obrażać. Jacek mówił o nieograniczonym prawie, czy nie, u licha? Zadałem niewygodne pytanie, a ty twierdzisz, że ściemniam... A wypchaj się z takimi odpowiedziami.

Dla mnie rysuje się taki mniej więcej podział (notabene jesteś tym, który mi go uzmysłowił): rozsądek jest po mojej stronie, prawo jeszcze po twojej. Ty twierdzisz, że tak jest dobrze, a ja nie. POkazuję, że gdzie indziej może być inaczej, ale słyszę, że u nas też jest dobrze, tak jak jest.

To normalna różnica opinii, do której jako początkujący* prawnik powinieneś się przyzwyczajać.




*No chyba, że data w twoim nicku to nie rok urodzenia, tylko ćwierćwiecze pracy zawodowej na przykład - wtedy jesteś młodym prawnikiem, tylko starszym wiekiem. Przepraszam z góry za ewentualne pomyłki, żebyś nie podał mnie do sądu.

Erie
14-10-2008, 11:53
Dlaczego w regulaminie centrów handlowych nie ma punktu, że zakazuje się wstępu osobom karanym za kradzież?
Ochrona często zna takie osoby i niestety nie może ich wyrzucić ze sklepu.

Jezeli ktoś został ukarany i odbył swoją karę to nie można go ponownie karać za to samo - to jest podstawowe. A zachowanie o jakim piszesz nosiłoby znamiona szykanowania, co jak sądze skończyłoby się a) dyscyplinarnym zwolnieniem z pracy ochroniarza, b) dość wysokimi kwotowo odszkodowaniami ze strony sklepu. I całkowicie słusznie by to było.

Nie wpadłoby mi do łba, że ktoś w dyskusji broniącej możliwości fotografowania w marketach może przytoczyć aż tak absurdalny argument. Cóż... myliłem się w ocenie.

freefly
14-10-2008, 11:55
Wybacz, jeśli ironia była za mało gryząca. Prawdę powiedziawszy myślałem, że już po pierwszym poście freefly się obrazi, bo porównałem go do bezmyślnego kmiecia, który z widłami goni kogoś, kto mu wziął z pola dwa kamienie, albo zaorał miedzę na 'trzi palci'.

Kolego Bombel, naoglądałeś się propagandowych komunistycznych komedii wyśmiewających kułaków typu "Sami swoi".
Ja jedynie kieruje się czystą matematyką. Jeśli ktoś ktoś okroi Ci działkę 500x500 m na 'trzi palci', to skasuje ci 120 m kwadratowych terenu.


Ale okazał się odporny nawet na wzmianki o bramce wykrywającej kamienie, remanent kamieni w lesie i wynoszenie piasku z piaskownicy. Sądziłem, że kpię z niego wystarczająco wyraźnie.

Jeśli wybulisz z własnej kieszeni kilkaset tysięcy złotych na inwestycję, to gwarantuje Ci, że Twój punkt widzenia zmieni się radykalnie.


Wybacz, że nie powiedziałem mu co myślę bardziej wyraźnie... Zresztą masz rację. Jak idiota uznałem, że zrozumie ironię ktoś, kto mówi o 'wynoszeniu mu z jego lasu jego grzybów'. Nie zrozumiał.

Grzyby, to był jedynie przykład, który miał Ci uświadomić, że zasada jest jedna, nie Twoje, nie ruszaj, nawet jeśli byłyby to śmieci.


I uspokajam Cię - dalej jestem za podejściem zdroworozsądkowym. I za zapytaniem kogoś w sprawie dwutonowego głazu. Moje podejście do kwestii przestrzenie prywatnej i publicznej się nie zmieniło przez to, że jeden gość pilnuje se kamieni w lesie.

Przykro, że traktujesz wszystko zupełnie serio, bo gdybym napisał, że głazy są monitorowane przy pomocy kamer, to tez byś uwierzył.
Niczego nie muszą pilnować. Jak dobrze żyjesz z okolicznymi mieszkańcami, a na dodatek dajesz im zatrudnienie, to sami Ci doniosą co się dzieje w okolicy.
Jak znam życie, to kolega Bombel zaraz napisze, że zatrudniam ludzi do zbierania grzybów.:mrgreen:

Erie
14-10-2008, 11:57
Nie zamierzam. Dla ciebie normalne jest, że zgodnie z prawem można wywalić kalekę z mcdonalda, a dla mnie nie. Różnica podejścia, demagogia czy znajomość litery prawa nie ma tu nic do rzeczy.

Zadaję pytania, a ty mi mówisz, że wiejska. Sam jesteś wiejska, nie musisz mnie obrażać. Jacek mówił o nieograniczonym prawie, czy nie, u licha? Zadałem niewygodne pytanie, a ty twierdzisz, że ściemniam... A wypchaj się z takimi odpowiedziami.

Dla mnie rysuje się taki mniej więcej podział (notabene jesteś tym, który mi go uzmysłowił): rozsądek jest po mojej stronie, prawo jeszcze po twojej. Ty twierdzisz, że tak jest dobrze, a ja nie. POkazuję, że gdzie indziej może być inaczej, ale słyszę, że u nas też jest dobrze, tak jak jest.

To normalna różnica opinii, do której jako początkujący* prawnik powinieneś się przyzwyczajać.




*No chyba, że data w twoim nicku to nie rok urodzenia, tylko ćwierćwiecze pracy zawodowej na przykład - wtedy jesteś młodym prawnikiem, tylko starszym wiekiem. Przepraszam z góry za ewentualne pomyłki, żebyś nie podał mnie do sądu.

Bombel daruj sobie bo naprawdę zaczynasz obrażać ludzi, którzy mają inne przekonania od Ciebie. Nie masz racji z rozsądkiem - wcale nie leży po Twojej stronie. Zaczyna Ci brakować argumentów to obrażasz interlokutorów. Dla obrony jednej idei chcesz ograniczać parę innych, ale... tylko wówczas, gdy Ciebie to nie bedzie dotyczyło.

bombel
14-10-2008, 12:03
Bombel daruj sobie bo naprawdę zaczynasz obrażać ludzi, którzy mają inne przekonania od Ciebie. Nie masz racji z rozsądkiem - wcale nie leży po Twojej stronie. Zaczyna Ci brakować argumentów to obrażasz interlokutorów. Dla obrony jednej idei chcesz ograniczać parę innych, ale... tylko wówczas, gdy Ciebie to nie bedzie dotyczyło.

Erie, tego akurat po Tobie się nie spodziewałem.

1. Jacek napisał o nieogranicznoym oprawie.
2. Zadałem pytania.
3. Kichu właśnie mnie obraził, porównując do posłów na wiejskiej, w dodatku zarzucił mi demagogię.

Twierdzisz dalej, że obrażam ludzi? Oczywiście możesz się nie zgadzać z moją opinią o rozsądku - ja nie zgadzam się z Twoją i żyjemy, prawda? Ale przynajmniej oddaj mi, że nie obrażam ludzi, bo brakuje mi argumentów.

Zorki
14-10-2008, 12:07
Jezeli ktoś został ukarany i odbył swoją karę to nie można go ponownie karać za to samo - to jest podstawowe. A zachowanie o jakim piszesz nosiłoby znamiona szykanowania, co jak sądze skończyłoby się a) dyscyplinarnym zwolnieniem z pracy ochroniarza, b) dość wysokimi kwotowo odszkodowaniami ze strony sklepu. I całkowicie słusznie by to było.

Nie wpadłoby mi do łba, że ktoś w dyskusji broniącej możliwości fotografowania w marketach może przytoczyć aż tak absurdalny argument. Cóż... myliłem się w ocenie.

No właśnie o to mi chodzi, że nie można tego zrobić. Tak jak nie można zakazać wstępu łysym.
Bo to jest miejsce publiczne.

Erie
14-10-2008, 12:12
Erie, tego akurat po Tobie się nie spodziewałem.

1. Jacek napisał o nieogranicznoym oprawie.
2. Zadałem pytania.
3. Kichu właśnie mnie obraził, porównując do posłów na wiejskiej, w dodatku zarzucił mi demagogię.

Twierdzisz dalej, że obrażam ludzi? Oczywiście możesz się nie zgadzać z moją opinią o rozsądku - ja nie zgadzam się z Twoją i żyjemy, prawda? Ale przynajmniej oddaj mi, że nie obrażam ludzi, bo brakuje mi argumentów.

Bombel przeczytaj wypowiedź Kichu i swoją ripostę, on mówił że uprawiasz demagogię jak na Wiejskiej, co jest niestety prawdą - wypowiadasz się o czymś, na czym się nie znasz podobnie jak nasi posłowie, czyli niemal wcale. Weź poczytaj te ustawy, dowiesz się co możesz, czego nie możesz. Jakie masz prawa i jakie obowiązki na Tobie ciążą. Nie będziesz musiał wówczas odpowiadać komuś w stylu "jesteś gówniarzem, a ja mam rację, bo jestem mądry i rozsądny". Oczywiście nie użyłeś takich słów, ale takie jest przesłanie.

Podobnie wcześniejsza wypowiedź na temat kamieni. Prosta zasada - nie Twoje nie ruszaj. I nie ma znaczenia czy sa to kamienie, czy też diamenty (swoją drogą też kamienie).

Nie wiem... jeżeli wyśmiewanie się z kogoś i sprowadzanie go do roli gówniarza nie jest obrażaniem to ja się nie znam.

Jacek_Z
14-10-2008, 12:12
W sposób oczywisty jesteś w błędzie dodając słowo 'nieograniczone'. Przykład: czy mogę spalić swój taboret? Mogę. A swój las? Mogę spalić swój las, bo tak mi się podoba, skoro jest mój? Czy mogę u siebie w domu wylać truciznę na podłogę? Mogę. A na podwórku? Mogę wylewać na swoje podwórko tony gówna bezkarnie? Wiem, że kmiecie tak robią z szambami, ale to jest karalne, jeśli się to wyda.
tak, chciałbym móc tak robić. Co nie znaczy, że bym tak robił. Widzisz różnicę?
Spalic swój las zakazuje mi prawo, nie widze sensu w takim postępowaniu nawet gdyby mi było wolno.
Kmiecie nie wylewają g.... na swoje, ale na cudze/państwowe.

fakt, jak ktos wyżej zauwazył siejesz tu demagogię. Przykłady które podajesz sugerują, że właściciele to idioci, postępują bezrozumnie. Ubezwłasnowolnić ich!



Jeśli wybulisz z własnej kieszeni kilkaset tysięcy złotych na inwestycję, to gwarantuje Ci, że Twój punkt widzenia zmieni się radykalnie.
też mi się tak wydaje.

JK
14-10-2008, 12:15
..... 3. Kichu właśnie mnie obraził, porównując do posłów na wiejskiej, .....

Obraził? Nie chcesz zostać posłem? Namaszczonym wybrańcem narodu z immunitetem? :mrgreen:
Nie wierzę. :wink:

To ma nawet dobre strony. Immunitet zapewnia bezkarność - również bezkarność w dziedzinie fotografowania. :lol:

bombel
14-10-2008, 12:19
Bombel przeczytaj wypowiedź Kichu i swoją ripostę, on mówił że uprawiasz demagogię jak na Wiejskiej, co jest niestety prawdą - wypowiadasz się o czymś, na czym się nie znasz podobnie jak nasi posłowie, czyli niemal wcale. Weź poczytaj te ustawy, dowiesz się co możesz, czego nie możesz. Jakie masz prawa i jakie obowiązki na Tobie ciążą. Nie będziesz musiał wówczas odpowiadać komuś w stylu "jesteś gówniarzem, a ja mam rację, bo jestem mądry i rozsądny". Oczywiście nie użyłeś takich słów, ale takie jest przesłanie.

Podobnie wcześniejsza wypowiedź na temat kamieni. Prosta zasada - nie Twoje nie ruszaj. I nie ma znaczenia czy sa to kamienie, czy też diamenty (swoją drogą też kamienie).

Nie wiem... jeżeli wyśmiewanie się z kogoś i sprowadzanie go do roli gówniarza nie jest obrażaniem to ja się nie znam.

Odpowiedziałbym Ci dłużej, ale powiem tylko tyle, żeby nie zbaczać z głównego wątku:

1. nikogo nie sprawdzam do gówniarza. PROTESTUJĘ NAJBARDZIEJ STANOWCZO!
2. Ktoś może mówić, żem z wiejskiej, ale ja nie mogę powiedziewć o nim identycznie tego samego. Przyjmuję od teraz Twój punkt widzenia.
3. W dalszym ciągu nie ma odpowiedzi na pytania, które zadałem Jackowi.
4. Uważasz, że o czymś, co decyduje o moim życiu (prawo) może się wypowiadać tylko wykształcony prawnik. Ja tak nie uważam.

Jeśli chcesz, możesz spokojnie udowadniać mi, że się gruntownie mylę w sprawie obrażania i każdej innej, ale załóżmy sobie dfo tego osobny wątek, skoro tu mówimy o sensowności zakazu fotografowania (jak w tytule - przypominam,). Chyba, że już w międzyczaise mówimy o czymś innym, jak pilnowanie kamieni, posłach, czy mojej bezczelności i naywaniu wszystkich dookoła gówniarzami.

bombel
14-10-2008, 12:24
Nie Jacku, nie ubezwłasnowolnić. Pokazuję na prostych przykładach, że to do czego tęsknisz - nieograniczone prawo własności to nie jest ideał. A przynajmniej nie z mojego punktu widzenia.

Poweidz, że się nie zgadzasz, ale bardzo Cię proszę - powiedz przunajmniej że mnie rozumiesz. O nie-o-gra-ni-czo-nym prawie własności. O tym mowię.

Rozumiewsz mnie, prawda? Pomimo mojej demagogii, rozumiesz, czy tak?

Erie
14-10-2008, 12:28
Odpowiedziałbym Ci dłużej, ale powiem tylko tyle, żeby nie zbaczać z głównego wątku:

1. nikogo nie sprawdzam do gówniarza. PROTESTUJĘ NAJBARDZIEJ STANOWCZO!
2. Ktoś może mówić, żem z wiejskiej, ale ja nie mogę powiedziewć o nim identycznie tego samego. Przyjmuję od teraz Twój punkt widzenia.
3. W dalszym ciągu nie ma odpowiedzi na pytania, które zadałem Jackowi.
4. Uważasz, że o czymś, co decyduje o moim życiu (prawo) może się wypowiadać tylko wykształcony prawnik. Ja tak nie uważam.

Jeśli chcesz, możesz spokojnie udowadniać mi, że się gruntownie mylę w sprawie obrażania i każdej innej, ale załóżmy sobie dfo tego osobny wątek, skoro tu mówimy o sensowności zakazu fotografowania (jak w tytule - przypominam,). Chyba, że już w międzyczaise mówimy o czymś innym, jak pilnowanie kamieni, posłach, czy mojej bezczelności i naywaniu wszystkich dookoła gówniarzami.

BOMBEL, mówimy o prawie do dysponowania swoją własnością. Wykazujesz mentalność Kalego - chcesz móc robić wszystko co tylko chcesz u kogoś, ale samemu nie chcesz na to samo pozwalać u siebie. Chcesz dysponować swoją własnością, ale innym odmawiasz tego prawa. Jakie znaczenie ma to czym jest to zakaz fotografowania, czy też zakaz zbierania kamieni.

1. protestuj sobie skoro chcesz - sam sobie wystawiasz laurkę, przeczytaj swój post i zobacz (btw kiedyś tak bardzo broniłeś prawa młodych ludzi do posiadania własnego zdania, a teraz... coś Ci się odwidziało)
2. tu nie chodzi o punkt widzenia - przemyśl to co robisz w tym wątku (odsyłam do definicji demagogii)
3. niech Jacek odpowie skoro zadałeś mu pytanie
4. ??? ja uważam? Bombel Ty wogóle czytasz swoje posty przed publikacją? czytasz również odpowiedzi innych? bo mam wrażenie, że nie bardzo

bombel
14-10-2008, 12:33
BOMBEL, mówimy o prawie do dysponowania swoją własnością. Wykazujesz mentalność Kalego - chcesz móc robić wszystko co tylko chcesz u kogoś, ale samemu nie chcesz na to samo pozwalać u siebie. Chcesz dysponować swoją własnością, ale innym odmawiasz tego prawa. Jakie znaczenie ma to czym jest to zakaz fotografowania, czy też zakaz zbierania kamieni.

1. protestuj sobie skoro chcesz - sam sobie wystawiasz laurkę, przeczytaj swój post i zobacz (btw kiedyś tak bardzo broniłeś prawa młodych ludzi do posiadania własnego zdania, a teraz... coś Ci się odwidziało)
2. tu nie chodzi o punkt widzenia - przemyśl to co robisz w tym wątku (odsyłam do definicji demagogii)
3. niech Jacek odpowie skoro zadałeś mu pytanie
4. ??? ja uważam? Bombel Ty wogóle czytasz swoje posty przed publikacją? czytasz również odpowiedzi innych? bo mam wrażenie, że nie bardzo

Nie przeczytawszy twojego postu odpowiem w ciemno, że przykro mi, że tak uważasz. Ale to twoja opinia, ja mam inną.

Nie wiem kompletnie, co by mogła oznaczać wzmianka, że kiedyś byłem za prawem do posiadania własnego zdania. Dalej nie tylko za tym jestem, ale nawet prezentuję to w całej pełni. Na przykład mam zupełnie inne zdanie niż Ty - pomimo, że nie jestem już młody.

Co do przemyśleń, co robię w tym poście, jest mi miło, że uważasz, że straciłem przytomność w którymś momencie. To też opinia. I też mam w tej sprawie inne zdanie, zupełnie jakbym był młody.

Wyczuwam irytację, Ale to nie dlatego, że brakuje Ci argumentów, prawda? To z powodu mojej tępoty, jak się domyślam.

Erie
14-10-2008, 12:41
Wyczuwam irytację, Ale to nie dlatego, że brakuje Ci argumentów, prawda? To z powodu mojej tępoty, jak się domyślam.

Niestety zmartwię Cię, ale nie ma tam irytacji - jest zażenowanie, że osoba o której miałem zupełnie inne mniemanie robi z siebie... nie wiem nawet jak to okreslić, ale nie jest to pozytywne. Nie chodzi jednak o tepotę, co o bezsensowny upór nie poparty argumentami. Naprawdę radzę poczytać te ustawy, obojętnie od tego czy prawo wydaje Ci się rozsądne czy nie.

Jacek_Z
14-10-2008, 12:43
Nie Jacku, nie ubezwłasnowolnić. Pokazuję na prostych przykładach, że to do czego tęsknisz - nieograniczone prawo własności to nie jest ideał. A przynajmniej nie z mojego punktu widzenia.
Ideałów nie ma, nigdzie. Do nich się najwyżej dąży.
Neron spalił Rzym (podobno :-D) - to kolejny przykład co robią właściciele jak się im czegoś nie zakaże - mogłeś to przytoczyć. Demagogia tym razem z mojej strony, od razu przyznaję.

Poweidz, że się nie zgadzasz, ale bardzo Cię proszę - powiedz przunajmniej że mnie rozumiesz. O nie-o-gra-ni-czo-nym prawie własności. O tym mowię.

Rozumiewsz mnie, prawda? Pomimo mojej demagogii, rozumiesz, czy tak?
Rozumiem.
Zakończmy spór. To kwestia przekonań, zostaniemy przy swoich, daleko zabrneliśmy od tematu watku.

Napisz, że zrozumiałeś, że uważam, że inteligentny, wykształcony własciciel nie będzie barbarzyńcą, a może nawet nie zabraniać fotografowania u siebie.

ekonet
14-10-2008, 12:45
Bomblu drogi, kolega Kichu nie porównał Cię do tych na Wiejskiej - napisał jedynie, że "uprawiasz demagogię lepszą, niż na Wiejskiej" [wyróżnienie moje]. A to już można odczytać na wiele sposobów, proponuję odszyfrować to pozytywnie ("lepszą"). ;)

bombel
14-10-2008, 12:56
Bomblu drogi, kolega Kichu nie porównał Cię do tych na Wiejskiej - napisał jedynie, że "uprawiasz demagogię lepszą, niż na Wiejskiej" [wyróżnienie moje]. A to już można odczytać na wiele sposobów, proponuję odszyfrować to pozytywnie ("lepszą"). ;)

Oj, ale poczułem się sporo urażony, poważnie... Już wolałbym, gdyby mi napisał: ty gnoju, jak śmiesz się wypowiadać na temat prawa, nie ukończywszy nawet pierwszego semestru... Myślę, że byłoby to szczersze i bardziej od serca. :)

Ale dzięki za pocieszenie. :)

Opowiem dowcip - to nie rozładowanie atmosfery, dalej się nie zgadzam z głupstwami, jakie tu plotą i dalej zostaję przy swoim zdaniu. Mówiąc z patosem, mam nadzieję, że kiedyś ta Szwajcaria do nas zawita wreszcie. A i Finlandia na te lasy też by się zdała.

A teraz dowcip - w zasadzie głównie dla Ciebie ekonet_pth, niejako dla ilustracji.





Zadymiona kawiarnia polityczna, przemawia jakiś trybun i krzyczy:
- Wszyscy politycy to półgłówki!!!

Wstaje z tyłu jeden skromny gość i mówi:
- Nieprawda! Protestuję! Prszę mnie nie obrażać!

Trybun:
- Pan jest politykiem?

Gość:
- Nie, półgłówkiem.


Koniec :mrgreen:

ekonet
14-10-2008, 19:21
Dziękuję, fajne. :)

RR23
09-12-2008, 20:17
Moj przypadek:

zdjecie złomowanego autobusu, który stał na złomowisku. Brak zakazów na płocie, zdjęcie robione przez płot, nie na terenie prywatnym (złomowiska). Przyczepiła się jakaś Pani, która wyszła z domu obok, nie przedstawiła się, nie przedstawiła także żadnych uprawnienień, czy np. jest właścicielem terenu itp. Po prostu jakaś anonimowa osobą, która zachowywała się arogancko, zastraszała mnie, groziła wezwaniem policji, jakobym dopuścił się przestępstwa karnego. Ja potulnie zdjęcia usunąłem, bo nie chcę mieć problemów. Ale jak to wygląda prawnie? Z tego co wyczytałem, mogę robić zdjęcie, jeżeli nie znajduje się na terenie właściciela, czyli np. z terenu publicznego jakim jest ulica. Czytając konstytucję wiem także, że mogę: artykuł 54 mówi: 1. Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji. A tym było zrobienie zdjęcia - uzyskaniem informacji o kasacji pojazdu. Pani spisała nr rejestracyjny auta i powiedziała, iż "inaczej załatwi tą sprawę". Czekam na opinie, czy doszło do popełnienia przestępstwa.

Erie
09-12-2008, 20:38
Moj przypadek:

zdjecie złomowanego autobusu, który stał na złomowisku. Brak zakazów na płocie, zdjęcie robione przez płot, nie na terenie prywatnym (złomowiska). Przyczepiła się jakaś Pani, która wyszła z domu obok, nie przedstawiła się, nie przedstawiła także żadnych uprawnienień, czy np. jest właścicielem terenu itp. Po prostu jakaś anonimowa osobą, która zachowywała się arogancko, zastraszała mnie, groziła wezwaniem policji, jakobym dopuścił się przestępstwa karnego. Ja potulnie zdjęcia usunąłem, bo nie chcę mieć problemów. Ale jak to wygląda prawnie? Z tego co wyczytałem, mogę robić zdjęcie, jeżeli nie znajduje się na terenie właściciela, czyli np. z terenu publicznego jakim jest ulica. Czytając konstytucję wiem także, że mogę: artykuł 54 mówi: 1. Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji. A tym było zrobienie zdjęcia - uzyskaniem informacji o kasacji pojazdu. Pani spisała nr rejestracyjny auta i powiedziała, iż "inaczej załatwi tą sprawę". Czekam na opinie, czy doszło do popełnienia przestępstwa.

tzreba było pozwolić wezwać tą policję :), nieuzasadnione wezwanie policji by babę kosztowało i tyle, a co do pogróżek i spisywania numerów Twojego samochodu to tym bardziej, w momencie przyjazdu policji opowiedzieć im o tym

RR23
09-12-2008, 20:57
Czyli rozumiem, że w zaistniałej sytuacji prawo stoi po mojej stronie i nie mam się czego obawiać? :) Prosiłbym o przedstawienie konkretnych artykułów, które mi to gwarantują - tak, abym w momencie przyjazdu policji mógł się na coś powołać, poczuć się pewniej i mieć znajomość prawa - to bardzo pomaga. :)

pX
09-12-2008, 21:05
W takiej sytuacji zwykle po zrobieniu tego co mnie interesowało fotografuję osobę, która otwiera mordę w temacie w którym nie ma nic do powiedzenia - działa to bardzo dobrze i mam niezły ubaw. Tyle, że ja chamem jestem.

Jeśli taka osoba grozi możesz śmiało wzywać policję - ale to jak lubisz tracić czas.
Co do podstaw to zobacz na wiki dwa tematy: groźba bezprawna i groźba karalna.

Erie
09-12-2008, 21:07
Czyli rozumiem, że w zaistniałej sytuacji prawo stoi po mojej stronie i nie mam się czego obawiać? :) Prosiłbym o przedstawienie konkretnych artykułów, które mi to gwarantują - tak, abym w momencie przyjazdu policji mógł się na coś powołać, poczuć się pewniej i mieć znajomość prawa - to bardzo pomaga. :)

- zdjęcie robiłeś z terenu publicznego, więc nie naruszyłeś czyjejś właśności i nie masz sie czego obawiać
- pogróżki ze strony baby (w zależności od ich treści) mogą podchodzic nawet pod groźby karalne, bo mogłeś sie poczuć zagrożony - ne wiadomo co to jest to "inaczej załatwienie tej sprawy" - może to jakiś pociotek baby z bejzbolem? a może tylko pójdzie do urzędu i się wygłupi tam

artykułów nie mam jak cytować, bo nie jestem prawnikiem

JanuszWaw
09-12-2008, 21:11
Moj przypadek: ...Przyczepiła się jakaś Pani, która wyszła z domu obok, nie przedstawiła się, nie przedstawiła także żadnych uprawnienień, czy np. jest właścicielem terenu itp. Po prostu jakaś anonimowa osobą, która zachowywała się arogancko, zastraszała mnie, groziła wezwaniem policji, jakobym dopuścił się przestępstwa karnego...Tak czasami bywa. Wiem z autopsji. Ale po to m.in. czytam tzw. "paragrafy", by na takie grożby i zachowanie odpowiednio zareagować. Bywa, że "olać". Bywa, że zwrócić uwagę, że takie groźby bywają ... karalne.
...Ja potulnie zdjęcia usunąłem, bo nie chcę mieć problemów... Nie jesteś tu osamotniony. Nasze nerwy mają swoją cenę. Również.

...Pani spisała nr rejestracyjny auta i powiedziała, iż "inaczej załatwi tą sprawę". ...Czyżby groźba z Jej strony ? A feeee.....
Erie, nie sądzę by Panią mogłoby spotkać coś przykrego w przypadku wezwania P. Mogłaby np. powiedzieć, że była bardzo zaniepokojona zachowaniem obcej osoby w pobliżu jej posesji. Że fotografuje, że zachowuje się.... ;)
Ale masz rację, że gdyby okazało się, że sytuacja wygląda tak jak to opisał RR23 to dowiedziałaby się, że... nie ma prawa go straszyć. I skończyłoby się na wylegitymowaniu.

RR23
09-12-2008, 22:27
Fotki niestety ze strachu usunąłem, ale równie dobrze mogę jutro tam wrócić i zrobić jeszcze raz, bo prawo mi tego nie zabrania :) Serdeczne dzięki za informacje - nieznajomość prawa bywa bardzo stresująca.

pX
09-12-2008, 22:42
Zdrowo oceń sytuację - czy warto tracić czas (o zdrowiu nie wspomnę) na utarczki (rękoczyny) w celu uzyskania zdjęć.
Zawsze trzeba wziąć to pod uwagę. Co zyskujesz - co tracisz.
Moralna satysfakcja, że masz rację to może być za mało.

RR23
09-12-2008, 22:45
Pomyślimy - dużo w tym racji. :) Dziękuje raz jeszcze.

Umbra
10-12-2008, 12:52
http://miasta.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,6044586,Policjant_zostal__zaaresztowany__n a_poczcie.html

wywar
10-12-2008, 13:07
Fotki niestety ze strachu usunąłem, ale równie dobrze mogę jutro tam wrócić i zrobić jeszcze raz,
Ściągnij programik BadCopy i odzyskasz skasowane fotki :)

JanuszWaw
10-12-2008, 13:12
...Policjant został zaaresztowany na poczcie
Cytat z artykułu:...ale mina jej trochę zrzedła, gdy zacząłem jej cytować z pamięci ustawy.
Cześć,
i to jest chyba jest gwóźdź programu: bardzo często osoby podejmujące wobec fotografujących działania "dyscyplinująco - poprawcze" ... nie mają bladego pojęcia o obowiązującym prawie. A działają... bo im się tak wydaje.:twisted:
I dlatego czytam te "paragrafy" (choć to czasami jest zawracanie głowy), bo w kontakcie z takim delikwentem (jak opisany pracownik poczty) zacytowanie np. ustawy czy artykułu z Konstytucji powoduje, że .... robią karpia.:mrgreen:
Albo mają to w .... . Co też nierzadko się zdarza, ale wtedy to oni mają problem i ciężką.... :neutral:
Pozdrawiam, a zdarzenie ciekawe -

Umbra
10-12-2008, 17:19
Można ich oskarżyć o bezprawne pozbawienie wolności i wtedy oni będą mieli fajnie. Tylko komu by się chciało.

JanuszWaw
10-12-2008, 19:06
Można ich oskarżyć o bezprawne pozbawienie wolności i wtedy oni będą mieli fajnie. Tylko komu by się chciało.Słuchaj, zobaczyć minę tego b..., gdy zorientowała się że "zapudliła" gliniarza to bezcenne. :D
Zwłaszcza, gdy spytał, czy zamierza go pozbawić wolności ? Art. 23 KC "jak w pysk strzelił", a jej działania... bezpodstawne. Bo co ? Bo chciała zrobić wrażenie ;)
Rozumiem, że te bombki, które sprzedawali na pocztowym stoisku, to materiały szczególnie ważne dla obronności kraju :D

Erie
10-12-2008, 19:08
Słuchaj, zobaczyć minę tego b..., gdy zorientowała się że "zapudliła" gliniarza to bezcenne. :D
Zwłaszcza, gdy spytał, czy zamierza go pozbawić wolności ? Art. 23 KC "jak w pysk strzelił", a jej działania... bezpodstawne. Bo co ? Bo chciała zrobić wrażenie ;)
Rozumiem, że te bombki, które sprzedawali na pocztowym stoisku, to materiały szczególnie ważne dla obronności kraju :D

szkoda, że jej wówczas nie strzelił foty :( - byłyby jaja :D

JanuszWaw
10-12-2008, 19:19
szkoda, że jej wówczas nie strzelił foty :( - byłyby jaja :DTeż żałuję !
Może komórka nie brała tak szeroko, a szczęka... turlała się po podłodze. Oczywiście jej. Albo "opad" szczęki był tak szybki, że na zdjęciu byłoby... nic :D

ray_knox
10-12-2008, 20:25
Zostałem zatrzymany na przeszło godzinę oraz straszony, że jak nie przyjdę to zostanie wezwana policja. Trzeba było poprosić o tę policję :)
dokładnie tak, podobna sytuacja może też mieć miejsce np. w hiper/super-marketach, odchodzisz od kasy, przechodzisz przez bramkę, ta piszczy, zjawia się security, zapraszają do "pokoju zwierzeń", straszą policją, próbują cię przeszukać i przesłuchać etc. etc. W sytuacji naszej całkowitej i bezspornej niewinności, należy stanowczo żądać wezwania policji, bo tylko ta (a nie ochrona w markecie) ma uprawnienia do przeprowadzenia tzw. czynności procesowych. Często bywa tak, że wszelkie służby ochrony (czy służba dyżurna w jednostce WP wspomnianej w cytacie) zwyczajnie nadużywają "władzy" sądząc, że dysponują Bóg wie jakimi uprawnieniami. Z drugiej strony, jak już wspomniało wcześniej parę osób, warto "czytać paragrafy", by w spornej sytuacji i w kontakcie z kimś, komu się wydaję, że dysponuje jakąś "władzą", po prostu znać swoje prawa i nie dać zrobić z siebie renifera (czy innego łosia;))

a tu przykład tego, o czym pisałem: http://miasta.gazeta.pl/poznan/1,36001,5965152,Dziecko_podejrzane_o_kradziez_prze z____czapke.html

bahuone
10-12-2008, 21:34
gdzie mozna znalesc jakies paragrafy prawa forografa? zeby mozna bylo sie z nimi zapoznac. jezeli sie pojawiliy w watku to sorry ale nie chce mi sie przeszukiwac 20stron. bardzo prosze o linki jezeli to mozliwe

RR23
11-12-2008, 01:01
a ja pozwolę powrócić do swojego przypadku i posta, gdzie ktoś napisał, iż skasowane zdjęcia mogę odzyskać przez BadCopy. Wszystko fajnie, tylko jak zrobić, aby komputer widział aparat jak dysk wymienny? Bo widzi niestety sprzęt jako aparat (Nikon D60). I nie mogę nic z tym niestety zrobić. Pozdrawiam i z góry dziękuje.

Erie
11-12-2008, 01:16
a ja pozwolę powrócić do swojego przypadku i posta, gdzie ktoś napisał, iż skasowane zdjęcia mogę odzyskać przez BadCopy. Wszystko fajnie, tylko jak zrobić, aby komputer widział aparat jak dysk wymienny? Bo widzi niestety sprzęt jako aparat (Nikon D60). I nie mogę nic z tym niestety zrobić. Pozdrawiam i z góry dziękuje.

zmienić tryb komunikacji w ustawieniach aparatu

kichu
11-12-2008, 01:39
lub - jesli sie nie da - kupic czytnik za 10 czy 20 PLN :)

BlackRoger
22-12-2008, 11:47
Przeczytałem ten wątek i przypomniała mi się moja stara historia z czasów szkoły średniej, około 20 lat temu. Byliśmy na klasowym wyjeździe do Międzybrodzia Żywieckiego i udało się załatwic wejście na zwiedzanie elektrowni pod górą Żar. Nie ruszałem się wtedy nigdzie bez mojego Zenitka....juz od wejścia wisiały tablice z zakazem fotografowania a ja najzwyczajniej w świecie zacząłem rozstawiać sprzęt i robić zdjęcia. I tak przez całe zwiedzanie heh, co rusz wisiała taka tablica a ja cykałem jak najęty :) Pod koniec zwiedzania odłożyłem aparat na blat pulpitu w sterowni i zajęty rozmową z kumplami kompletnie o nim zapomniałem. No i wyszliśmy stamtąd już powoli do wyjścia. Zorientowałem się w panice jak wychodziliśmy przez bramę główną że go zostawiłem i konsternacja... upomnieć się byłoby idiotyzmem, nie afiszowałem się z aparatem i zdjęcia robiłem jak nikt z obsługi nie patrzał w moją stronę i te tablice na każdym kroku... Więc pogodziłem się chyba ze stratą, a może bardziej nie zrobiłem nic sparalizowany strachem. Po około 300m kiedy szliśmy ulicą zauważyłem że przez bramę wyjeżdża jakiś gość w meleksie i pędzi za nami, zatrzymuje sie przy naszej grupie, podnosi MÓJ aparat w górę i pyta się czy to kogoś z naszych. Wyskoczyłem do przodu przygotowany na to że każe mi wyciągnąć negatyw i przynajmniej odzyskam aparat a on z uśmiechem podaje mi go bez słowa i odjeżdża. Zgłupiałem. Film był w środku, wszystkie zdjęcia wywołałem w domu. :):):)

Inkognito
22-12-2008, 14:33
Przeczytałem ten wątek i przypomniała mi się moja stara historia z czasów szkoły średniej, około 20 lat temu. Byliśmy na klasowym wyjeździe do Międzybrodzia Żywieckiego i udało się załatwic wejście na zwiedzanie elektrowni pod górą Żar. Nie ruszałem się wtedy nigdzie bez mojego Zenitka....juz od wejścia wisiały tablice z zakazem fotografowania a ja najzwyczajniej w świecie zacząłem rozstawiać sprzęt i robić zdjęcia. I tak przez całe zwiedzanie heh, co rusz wisiała taka tablica a ja cykałem jak najęty :) Pod koniec zwiedzania odłożyłem aparat na blat pulpitu w sterowni i zajęty rozmową z kumplami kompletnie o nim zapomniałem. No i wyszliśmy stamtąd już powoli do wyjścia. Zorientowałem się w panice jak wychodziliśmy przez bramę główną że go zostawiłem i konsternacja... upomnieć się byłoby idiotyzmem, nie afiszowałem się z aparatem i zdjęcia robiłem jak nikt z obsługi nie patrzał w moją stronę i te tablice na każdym kroku... Więc pogodziłem się chyba ze stratą, a może bardziej nie zrobiłem nic sparalizowany strachem. Po około 300m kiedy szliśmy ulicą zauważyłem że przez bramę wyjeżdża jakiś gość w meleksie i pędzi za nami, zatrzymuje sie przy naszej grupie, podnosi MÓJ aparat w górę i pyta się czy to kogoś z naszych. Wyskoczyłem do przodu przygotowany na to że każe mi wyciągnąć negatyw i przynajmniej odzyskam aparat a on z uśmiechem podaje mi go bez słowa i odjeżdża. Zgłupiałem. Film był w środku, wszystkie zdjęcia wywołałem w domu. :):):)

Dobra anegdota :) nie taki diabeł straszny :P Zawsze zależy na kogo się trafi. Może ten pan był miłośnikiem pstrykania i rozumiał strate jaką ktoś wiązałby ze zgubieniem aparatu :) niemniej doświadczenie chyba pozytywne :)

fotoMichal
22-12-2008, 17:42
Ja miałem taka ciekawą sytuację.
Parking Galeria Orkana Lublin
godz. po 20:00, zaczynamy robić sesję kilku aut... i żadnych problemów, spokojnie sobie fotografujemy...
dochodzi 22:00 i pojawią się ochrona, podchodzi Pan ochroniarz... ładnie się przedstawia... i mówi

-Długo będziecie jeszcze fotografować?
Ja: Już się zbieramy, a czy jest jakiś problem?
- Nie, tylko od godziny galeria jest już zamknięta, a my chcielibyśmy już światła pogasić.

Pozdrawiam ciepło ochronę ORKANA!

dobryjanek
22-12-2008, 22:10
Trochę w temacie, a trochę nie: miał ktoś może w rękach/czytał książkę pt. "fotograf fotografia prawo" W. Orżewskiego? Natknąłem się dziś przypadkiem na nią grzebiąc w sieci i stąd pytanie - może tam jest cokolwiek wprost określone i podparte odpowiednim paragrafem? Mam na myśli książkę, która odpowie na większość prawno-fotograficznych pytań, a uchroni przeciętnego hobbystę od samodzielnego wertowania paragrafów bądź opierania się na opinii innych na temat prawa ;) Czy ta książka to coś takiego?

Tofifik
23-12-2008, 00:40
też jestem ciekawy ksiązki zwłaszcza ze jest chyba też wydanie dla mediów.

kichu
23-12-2008, 00:57
też jestem ciekawy ksiązki zwłaszcza ze jest chyba też wydanie dla mediów.

To sa dwie rozne ksiazki.

Fotograf fotografia prawo
http://www.allegro.pl/item507963308_wojciech_orzewski_fotograf_fotografi a_prawo.html

Prawo w mediach
http://www.allegro.pl/item507963642_wojciech_orzewski_prawo_w_mediach.ht ml

W tych aukcjach sa spisy tresci obu ksiazek, ta druga raczej nie dla fotografa, to taka przekrojowka z wszystkiego w zasadzie (spolki, prawo cywilne, reklamy, nieuczciwej konkurencji, prasowe itp itd.)

Tofifik
23-12-2008, 19:30
no tak chodziło mi o to czy książki W. Orżewskiego są przydatne i odpowiadają na nurtujące pytania na które nie da się odpowiedzieć wprost czytając kodeks.

ekonet
23-12-2008, 20:52
"Kwiatek" z ostatnich dni: http://miasta.gazeta.pl/wroclaw/1,35749,6089922,Dlaczego_nie_mozna_fotografowac_z_ dachu_galerii_.html.

pytajaca
08-08-2009, 12:31
to i ja opowiem swoją małą historię. pewnej nocy z okna bloku gdzie mieszkam widziałam rozszalała flarę w rafinerii xyz. stwierdziłam, że biorę przepustkę (bo tam pracuję) i jadę focić. zajechałam na parking dostępny dla wszystkich (obowiązują rożne strefy i przepustki na wjazd - ja mam pełną, ale stwierdziłam, że będę jak szarak) równocześnie przyjechał jakis kolo z rodzinką i cyka smokowi zdjęcia komórką. ja wyciągnełam swój aparat przybliżyłam do oka..cyknęłam raz (żeby zobaczyć czy z dachu auta cokolwiek wyjdzie) a tu ni stąd ni z owąd zajechała ochrona rafinerii. pana grzecznie przegonili spisując rejestrację, ja machnełam im przepustką uśmiechnęli się i zapytali czy ktoś tu robił zdjęcia? odpowiedziałam, że nie :P odjechali. ja zostałam. gość z rodzinką odjechał przestraszony. więc wszystko zależy od 'eli'. choć tak z tego co tu piszecie to mogli mi skoczyć. dziś idę fotografować nocą doki. ciekawam co tym razem mnie spotka. mam nadzieję będę już mądrzejsza w razie czego.

Ekolog
20-10-2009, 21:10
To ja (wracając do marketów) mam pytanie.
Wyobraźmy sobie sytuacje:
Wchodzę (np.) do marketu (lub innego obiektu prywatnego), robię zdjęcia ( zrobiłem kilka/kilkadziesiąt). Po czym zjawia się ochroniarz i "wyraża wolę właściciela" o nie robieniu zdjęć na terenie, ale jednocześnie wymaga ode mnie usunięcia dotychczas robionych zdjęć.
Czy ma do tego prawo?
Co moge w takiej sytuacji zrobić?

Gripowiec
20-10-2009, 21:15
Kasujesz przy nim zdjęcia a później w domu je odzyskujesz, a tak poważnie wydaje mi się że potrzebujesz pozwolenie na robie nie zdjęć wewnątrz

jackrabbit
20-10-2009, 21:22
robie nie

w tym wypadku piszemy te slowa razem, taki wyjatek ;)

ryszkut
20-10-2009, 22:01
nie ma prawa żadnego wmagać usunięcia zdjęć. nie możesz ich ewentualnie publikować bez zgody osoby która na nim jest.
znajomość prawa jest bardzo śmieszna właśnie jak jakiś ochroniarz mówi ci że masz usunąć zdjęćia. a wtedy odchodzisz sobie na luzie mówiąc "nie..." :P
kilka takich stuacji miałem

Ekolog
21-10-2009, 06:41
Kasujesz przy nim zdjęcia a później w domu je odzyskujesz, a tak poważnie wydaje mi się że potrzebujesz pozwolenie na robie nie zdjęć wewnątrz

Przeczytałem ten wątek (całe 20 stron) i wynika z tego, że jeżeli nie ma widocznych znaków o zakazie fot. i nikt nie "wyrazi wole właściciela obiektu" o nierobieniu zdjęć - to mogę to robić.


nie ma prawa żadnego wmagać usunięcia zdjęć. nie możesz ich ewentualnie publikować bez zgody osoby która na nim jest.

A jeżeli nie ma na zdjęciach osób?
Np: architektura, odbicie w podłodze, itp...

cypherdid
21-10-2009, 08:29
Ja fotografowałem bibliotekę uniwersytetu gdańśkiego. A że to było fisheyem to blisko bardzo stałem budynku. Ochrona się przyczepiła że robię zdjęcia szczegółów architektonicznych i że tak nie mogę. To powiedziałem że robię zdjęcia całego budynku - mogło się to wydawać dziwne gdyż stałem 3m od ściany :) Mina ochroniaża mówiła sama za siebie. Zbyłem go i dokończyłem co trzeba.
Ale ostatnio też policja się przyczepiła - bo przez przypadek byłem w miejscu gdzie pojawiły się 3 suki i robili jakąś akcję nalotową...W sumie też niechętnie schowałem sprzęt, ale moja bezpośredniość i szczerość mogła by się nie spodobać na dłuższą metę panom policjantom.

wojkij
21-10-2009, 17:11
Ma ktoś problem z wyzwalaniem bramek zabezpieczających w marketach? Gdy wchodzę z plecakiem foto to mam jakieś 70% szans że bramka zacznie dzwonić. Naklejek magnetycznych nigdzie nie mam - jakiś pomysł?

bialogardzianin
22-10-2009, 08:18
A w Kielcach w paru sklepach chcieli a to zaglądać zony do plecaka, a to zabierac go do jakiejś przechowalni itp. za każdym razem zadawałem pytanie o podstawę prawną do takiego działania.. i za każdym razem była głupia mina tych na bramkach, ze 2 czy 3 razy widać było przemożną chęć jakiejś "interwencji" ale tekst w stylu "proszę w takim razie chodzić za nami krok w krok ale od plecaka ręce z daleka" zadziałał bardzo dobrze.. raz jakiś gość w praktikerze chyba był bardziej dociekliwy ale propozycja "albo nas siłą bepodstawine zatrzymuje i wzywa policje albo spada" i informacja że akurat w tej branży pracuję i wiem doskonale co mu wolno a co nie i jak o krok naruszy przepisy to zrobię wszystko żeby zabrali mu licencję dosyć skutecznie go powstrzymał od robienia jakiś głupot..
To że wiem co wolno ochronie to akurat prawda bo pracuję na stołku dyrektorskim w dużej agencji ochrony (co z tego że to dział techniczny..) i wiem co im wolno a co nie.. jak chcą to niech śledzą albo co ale nie mają prawa rewidować itp..

Przepraszam za OT, ale czy mógłbyś tutaj albo przez PM napisać w jaki sposób mogę wnieść do MM korpus aby na stoisku foto wypróbować obiektywy? Wolałbym nie wyciągać puszki w sklepie na bramce i pokazywać, że to czy tamto wnoszę, no chyba, że to jednak obowiązek i swoisty "kompromis" żeby nie być posądzonym o kradzież.;)

Erie
22-10-2009, 08:42
Przepraszam za OT, ale czy mógłbyś tutaj albo przez PM napisać w jaki sposób mogę wnieść do MM korpus aby na stoisku foto wypróbować obiektywy? Wolałbym nie wyciągać puszki w sklepie na bramce i pokazywać, że to czy tamto wnoszę, no chyba, że to jednak obowiązek i swoisty "kompromis" żeby nie być posądzonym o kradzież.;)

ale czemu Ci przeszkadza pokazanie - wchodzę ze swoim aparatem w takim, a nie innym celu?

bialogardzianin
22-10-2009, 08:48
no w sumie to nie przeszkadza ale z drugiej strony galerie pełne są złodziejaszków, którzy obserwują klientów, szczególnie przy drogich sklepach. Potem, w podziemnym parkingu "nikt nic nie będzie widział i słyszał"... ale rozumiem, że taki obowiązek i już.

krolewicz
24-10-2009, 18:47
bez przesady, z takim podejściem to lepiej w ogóle nie wychodzić z domu :D

Tomeqp
24-10-2009, 19:18
Ja jak wchodziłem do MM w celu testowania obiektywów to podszedłem przed wejściem do ochroniarza, pokazałem pustą torbę, aparat, zapytałem się czy zapisać numer seryjny, ale mówił, że nie trzeba. Wszystko co zbędne zostawiłem w domu, czyli wziąłem torbę z aparatem, dekielkiem i kartą, no i jeszcze pasek i akumulator. Jak tak się boisz, to myślę, że można poprosić, żeby załatwić tą sprawę za jakąś zasłonką, typu słup, czy nawet w dziale reklamacji, gdzieś gdzie ludzie nie patrzą, ale ja się tak nie chowałem. A pokazać raczej trzeba, bo to w sumie Ty wchodzisz do nich, testować ich obiektywy, a nie oni do Ciebie.

philig
24-10-2009, 20:10
Na początku tygodnia robiłem dla mojego klienta zdjęcia we Wrocławiu. Znajduje się tam pewien pasaż handlowy. Ustawiłem się w odległości ok 15-20 metrów od frontowej elewacji, aparat na statyw, trochę pokadrowałem, w końcu usiadłem na ławce i czekałem na jakiekolwiek promyki słońca. Tak naprawdę zależało mi i tak na ujęciu z drugiego końca ulicy ale czekałem na odpowiednie ustawienie się słońca i zbijałem czas.

Mój zleceniodawca był jednym z wykonawców tej inwestycji i miałem pisemną zgodę od zarządcy obiektu - jednak zostawiłem świstek w aucie.
Do głowy mi nie przyszło, że po 5 minutach mojej obecności na gęsto zaludnionym chodniku, zjedzie się 3 ochroniarzy, a po dziesięciu dołączy jakiś garnitur z dyrekcji galerii.

Dowiedziałem się, że chodnik należy do zarządcy obiektu, że przystanki komunikacji miejskiej w okolicy, że w ogóle wszystko w promieniu kilkuset metrów tu do nich należy i że kategorycznie nie wolno mi robić zdjęć profesjonalnym sprzętem. Zresztą tak czasami przebiegają podobne rozmowy. Biorąc pod uwagę znudzenie w pracy i elokwencję lingwistyczną ochroniarzy to nie powinno dziwić.

Nawet nie chcę cytować epitetów pod moim adresem nadawanych przez krótkofale. Podałem nazwisko osoby, która się na zgodzie podpisała, że nie mam papierka przy sobie, niech przedzwonią do dyrekcji.
Powiedziałem, że mają mi tu ściągnąć osobę, której moja obecność przeszkadza i podać jakąkolwiek podstawę prawną tego zgromadzenia w okół mnie.
Po łącznie 15 minutach skutecznego przeszkadzania w fotografowaniu, poprosiłem telefonicznie zleceniodawcę o przefaksowanie zgody zarządców pasażu do dyrekcji tego właśnie pasażu.

Okazało się, że osoba która podpisała dokument zapomniała o swoim podpisie i całe zamieszanie zamiast skończyć się chwilę po tym jak podałem ochronie owe nazwisko i poinformowałem o zgodzie, trwało prawie pół godziny.

Owszem - mogłem spakować sprzęt i przespacerować się kilometr do auta po papiery ale po prostu nie uważam, że muszę się tłumaczyć z fotografowania na chodniku. Od samego początku było bardzo nieprzejemnie, nie odpowiadano na wyciągniętą rękę, traktowano z góry i jak przestępcę. To mnie nie zmotywowało do biegania do samochodu.

Odniosłem wrażenie, że wszyscy się dobrze bawili, najbardziej dyspozytornia ochroniarzy, a zaraz po nich sekretariat - każdy się tak bardzo wczuł w temat nielegalnego terrorysty-fotografa, na chodniku między przechodzniami, że pewnie jeszcze na spotkaniu wigilijnym będą wspominać tą akcję :)


Co jakiś czas mam mniejsze bądź większe spięcia z ochroniarzami, taki zawód. Ale ta akcja była jedną z najbardziej kuriozalnych. Gdyby nie dobre relacje mojego klienta z tym pasażem, nie siedziałbym tak spokojnie, pewnie postawiłbym się, wezwał policję, porobił zdjęcia ochroniarzom, obsmarował ten pasaż na blogu oraz w prasie...

Kiedy w Polsce skończy się prześladowanie fotografów przez galerie handlowe i zarządców miejsc użyteczności publicznej ?

lipnicki.k
05-11-2009, 18:17
Tak, Oficer Dyżurny znacząco przekroczył swoje uprawnienia. Po pierwsze - nie ma prawa opuścić miejsca pełnienia służby, a już tym bardziej wychodzić w strefę cywilną, jaka była ulica na której się znajdowałeś. Po drugie - żaden Oficer Wojska Polskiego nie ma prawa cię zatrzymać Jedyna służba, która jest do tego uprawniona to Żandarmeria Wojskowa, która - również nie może cię zaaresztować jeśli nie jesteś na służbie lub na terenie Jednostki Wojskowej - dopiero ŻW może cię poprosić (!!!) o pozostanie na miejscu do czasu przybycia patrolu Policji.

W twoim przypadku, w wielu miejscach został złamany regulamin służby!