PDA

Zobacz pełną wersję : Skok w bok w analoga - Vilia...



kkokosz
30-12-2013, 22:41
Moje boje z analogami datują się na czasy podstawówki, czyli późne lata osiemdziesiąte i wczesne dziewięćdziesiąte. Fotografowania było niewiele, więcej siedzenia w ciemni i zabawy z chemią i papierami (aparatów nie było...) Troszkę pstrykałem maminą Vilią. Potem był dłuuuugi rozbrat z fotografią i dopiero w 2009 sięgnąłem po Nikona D50.

Obecnie "odziedziczyłem" wspomnianą Vilię i zastanawiam się, czy warto w ogóle kupować do niej film (cz-b) i próbować coś popstrykać - o samym aparacie przeczytałem dość niepochlebne opinie, że zbyt prostacki, że przepuszcza światło, że psuje perforację filmu.

Czy rzeczywiście to taka słabizna? Obejrzałem dość dokładnie, prosty jak budowa cepa, wszystko ustawiane ręcznie :) Ostatecznie mogę sobie krawędzie tylnej klapki obkleić taśmą izolacyjną na czas zdjęć ;) Przejrzałem już a---gro w poszukiwaniu manualnych Nikonów (a co!), może po prostu darować sobie Vilię, bo się tylko zniechęcę? Da się tym w ogóle zrobić fajne, ostre zdjęcia? Niby w albumie rodzinnym coś niecoś się uchowało, ale zdjęcia mają wymiary 4x6cm (z ramką), więc trudno cokolwiek ocenić...

Poza tym poprawcie mnie, jeśli źle myślę. Aparat nie ma światłomierza, więc "skądś" muszę się dowiedzieć, co ustawić po wybraniu takiej a nie innej przysłony. Oczywiście można to robić na oko, ja umyśliłem stosować podręczny kompakcik i na nim ustawić ISO takie jak filmu oraz wybraną przysłonę, a odczytać czas, który później ustawię w Vilii. Czy to ma w ogóle sens? :)

Aha, sprawa jest czysto hobbystyczna, nie zamierzam budować ciemni (bo nie mam gdzie) i samodzielnie wywoływać zdjęć, tylko zlecę to w jedynym znanym mi punkcie w Poznaniu :D Ech, jak człowiek ma więcej czasu w święta, to mu takie głupoty do głowy przychodzą :D

doktor
30-12-2013, 23:15
Czy rzeczywiście to taka słabizna? Obejrzałem dość dokładnie, prosty jak budowa cepa, wszystko ustawiane ręcznie Ostatecznie mogę sobie krawędzie tylnej klapki obkleić taśmą izolacyjną na czas zdjęć Przejrzałem już a---gro w poszukiwaniu manualnych Nikonów (a co!), może po prostu darować sobie Vilię, bo się tylko zniechęcę? Da się tym w ogóle zrobić fajne, ostre zdjęcia? Niby w albumie rodzinnym coś niecoś się uchowało, ale zdjęcia mają wymiary 4x6cm (z ramką), więc trudno cokolwiek ocenić...

Wszystko zależy jak bardzo przejmujesz się opiniami innych. Osobiście nie widziałem jeszcze brzydkiego zdjęcia na rolce, którą wyciągam z koreksu. Potem to już bywa różnie. Lomo standardowo przeciekają i nie przeszkadza handlować tego towaru. Czarna taśma elektryczna i jazda, Większy problem, gdy rwie perforacje.
Ja bym kupił jakiś film ze standardową emulsją (np. Ilforda FP4 lub HP5, PAn400 lub PAN 100, zależy jaką preferujesz czułość i jakie tam jest szkło) i przepstrykał aparat. Ryzykujesz jakieś 16 złociszy i trochę*własnych nerwów. Nerwy sam sobie musisz wycenić. Filmu nie radzę oddawać do labu, chyba że kupisz Ilforda XP2 czarnobiały do procesu C41 - wtedy wywołają ci w maszynie przeciągowej. Zimny proces jest robiony ręcznie, zażyczą sobie jak cygan za matkę.
Co do wołania, ciemni nie trzeba wystarcza łazienka i 10 minut na założenie filmu po ciemku. Wołanie koreksu to ok. 40 minut. Gdzieś na blogu liczyłem ile kosztuje komplet chemii do zimnego procesu na 10-12 rolek (utrwalacz i zmiękczacz zostają na następne rolki). Koreks ze szpulkami to ok. 100 złotych (Kaiser). Z pamięci, D76 na 1 litr kosztuje chyba 24 złote.
Co do pomiaru, aplikacja smartfonowa i już. Ja używam Iphonowej (darmowej) i działa wystarczająco dobrze, ale pewnie androidowe też są (niestety nie wypowiem się, ale nie sądze by były gorsze).

Skok w bok, tak jednorazowo?. Zobacz, może kochanka na stałe będzie niezłym rozwiązaniem :-)

kkokosz
30-12-2013, 23:36
Ja bym kupił jakiś film ze standardową emulsją (np. Ilforda FP4 lub HP5, PAn400 lub PAN 100, zależy jaką preferujesz czułość i jakie tam jest szkło) i przepstrykał aparat. Ryzykujesz jakieś 16 złociszy i trochę*własnych nerwów. Nerwy sam sobie musisz wycenić. Filmu nie radzę oddawać do labu, chyba że kupisz Ilforda XP2 czarnobiały do procesu C41 - wtedy wywołają ci w maszynie przeciągowej. Zimny proces jest robiony ręcznie, zażyczą sobie jak cygan za matkę.
No, niestety, na pewno na razie z ciemni nici, bo mieszkanko mam za małe i żona by mnie pogoniła, jakbym jeszcze przytachał do domu kuwety i powiększalnik albo zaczął suszyć filmy i odbitki w łazience, co w porywach ma 3m2 (serio - a od tego trzeba odliczyć pralkę, prysznic itd.). I chyba rzeczywiście zrobię jak piszesz, czyli założę film i popstrykam :) Wyjdzie, to wyjdzie, nie wyjdzie, to zacznę się zastanawiać, czy przeznaczyć 300zł na jakiegoś analogowego Nikona :D


Co do pomiaru, aplikacja smartfonowa i już. Ja używam Iphonowej (darmowej) i działa wystarczająco dobrze, ale pewnie androidowe też są (niestety nie wypowiem się, ale nie sądze by były gorsze).
W ogóle nie jestem pod tym względem współczesny, a moja wierna Nokia nawet nie słyszała 6 lat temu o androidzie ;)


Skok w bok, tak jednorazowo?. Zobacz, może kochanka na stałe będzie niezłym rozwiązaniem :-)
Ha, ale żeby to było rozwiązanie na stałe, to jednak warto byłoby się w ciemni też bawić :D Aż się boję, że mnie to wciągnie ;) Czuję, że muszę zacząć robić zdjęcia, które coś znaczą, a nie są tylko testem body/szkła/sztuki obsługi oprogramowania :D W cyfrowej domenie trudno (przynajmniej mi) zapomnieć, że to-to-i-to można poprawić, wygładzić, wyostrzyć :D Pewnie fotografowanie trzymiesięcznej córki skłania mnie do tej refleksji - cztery lata robienia zdjęć i naprawdę warte oglądania są chyba tylko te pamiątkowe, z ludźmi... ;)

doktor
31-12-2013, 00:01
Dlatego nie mówię o ciemni z powiększalnikiem. Chodzi o zajęcie łazienki (jeśli nie ma okna) na 10 minut do założenia filmu na szpulki. Po zamknięciu koreks jest światłoszczelny, czyli otwierasz łazienkę i zapalasz światło. Chemia w rodzaju D76 do zimnego procesu nie ma substancji w szkodliwych stężeniach. Pod zlewem mieszkają: koreks, 2 lub 3 litrowe butelki po wodzie demineralizowanej (wywojka, utrwalacza, rozrobiony detergent), dwie miarki litrowe, kuchenny minutnik i ewentualnie termometr akwarystyczny. Wszystko zajmuje sześcian o boku, powiedzmy 30 cm. Ja filmy suszę przyczepione do karnisza. 2 godziny schną i można pociąć.
Oczywiście, że żona będzie gadać. Ale żona musi pogadać. Jakby nie nadawała, to źle.I będzie oczywiście, że chemie rozrabiasz i trucizny trzymasz. Te trucizny z D76 są w czterokrotnie większym stężeniu w kremach wybielających do twarzy (damskiej oczywiście, bo męskiej nie trzeba wybielać). 2% dopuszczalne jest wg norm UE. w D76 jest 0,5% hydrochinonu.Poza tym bez walki nie ma zwycięstwa. Niewykluczone, że będziesz musiał się uciec do przekupstwa.
Jeśli cała zabawa miałaby być tylko po to, by zmienić sposób i styl fotografowania to i tak warto. Skoro tego szukasz to spróbuj.
Co do światłomiarki, jakieś rozwiązanie się*znajdzie. To kwestia techniczna, do rozwiązania.
A sprzęt to akurat ostatni problem.

el_lobo
31-12-2013, 00:42
Miałem takie coś dawno temu. Gówniarz wtedy byłem ale z mojego doświadczenia - światłomierz to akurat jeden z mniejszych problemów w tym aparacie, większy miałem z ustawieniem ostrości. To nie jest lustrzanka czy dalmierz w których masz jako taki podgląd, tutaj ustawiasz na oko i może trafisz - chyba że od razu pracujesz na hiperfokalnej. Tak czy inaczej to była dla mnie porażka, już wolałem dalmierzowego Kieva czy Zenita, a o takich cudach jak Praktica nie wspomnę.
Jeśli już koniecznie chcesz pobawić się z filmem - kup sobie za jakieś małe pieniądze coś w stylu Pentax ME Super(ja swojego upolowałem jakiś czas temu za 60 PLN) czy odpowiednik innej marki, np. Nikona/Canona/Olympusa albo cokolwiek innego co jest tanie, nawet jakiś plasticzak z AF będzie OK jeśli masz do niego szkła, jakiś tani dalmierz też się nada. A jak chcesz więcej frajdy to jakąś średnioformatową Yashicę czy inny kwadrat.

JacekB
31-12-2013, 01:31
Ja tam się nie przejmuję obiegowymi opiniami i odziedziczywszy niedawno średnioformatowego Lubitiela oraz małoobrazkowe FEDa i Zenita zabrałem się za ich wypróbowywanie w praktyce. Zacząłem od Lubitiela i jest fajnie, a nawet bardzo fajnie. Na wiosnę przyjdzie czas na małe obrazki. Cała inwestycja w wypróbowanie dowolnego starego rupiecia sprowadza się każdorazowo do kosztów jednego filmu i jego obróbki, żeby się przekonać, czy i jak toto działa. Jak zadziała, to będzie duża frajda, a jeśli nie zadziała, to nie będzie płaczu.

Najmniejszy problem jest z pomiarem światła. Pomocniczo w charakterze światłomierza można wprawdzie używać lustrzankę cyfrową (najlepiej D4 lub D800, analogowe F100 i F5 też się nadają :mrgreen: ), jednak na dłuższą metę nie jest to dobre wyjście, gdyż lustrzanki cyfrowe na ogół przeszkadzają w robieniu zdjęć. Im większa, tym bardziej przeszkadza. :) Można zastosować nadspodziewanie skuteczne metody naszych dziadków ("słoneczna szesnastka" lub jej niemiecki odpowiednik "Sonne lacht-Blende acht" :-) ), a można też nabyć kieszonkowy światłomierz, np. enerdowskiego Weimarluxa albo zachodniego Gossena Sixtino. W dobrej kondycji technicznej chodzą takie na niemieckim ebaju dosłownie za grosze. Mają gabaryty pudełka zapałek, więc zupełnie nie przeszkadzają w kieszeni. Jak się ktoś boi, że wywali pieniądze na niesprawny, to może od razu bez uszczerbku dla portfela nabyć ze trzy i któryś na pewno będzie działał. Tak właśnie uczyniłem kilkanaście dni temu i za symboliczne pieniądze (1-5 euro plus koszty przesyłki, w sumie najdroższy kosztował mnie 8,50 euro) z rozpędu kupiłem aż 5 różnych. Po wstępnych oględzinach wygląda, że wszystkie, a co najmniej cztery z nich są sprawne. Do dwóch Weimarluxów CdS baterie będą drożej kosztowały niż same światłomierze, więc chyba je odpuszczę, bo trzy selenowe maluchy są w porządku i w zupełności wystarczą do wypraw w plener. Jeden mogę odstąpić za zwrotem kosztów zakupu, ale pod warunkiem osobistego odbioru w Warszawie, bo pakować i wysyłać w Polskę nie chciałoby mi się. :)

Odległość w zakresie kilku metrów można zmierzyć nożnym zumem albo na wszelki wypadek można na początek porobić tylko landszafty na nieskończoności, więc też żaden problem. :-)

Jak się spodoba, to można pomyśleć o czymś poważniejszym za kilkadziesiąt lub nawet kilkaset złotych, czego z okazji nadchodzącego Nowego Roku życzę. :)

pastwisko
31-12-2013, 01:50
Jak to się mówi - apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc jesli nie miałeś do czynienia z zadnym analogiem prócz tych zabaw 2 dekady temu to czemu nie. Brak punktu odniesienia to niejako brak oczekiwań, jeśli sobie ich nie wymyślisz w ramach fantazjowania.

Ale miej w pamieci, ze zdjecia z analoga potrafią być dużo lepszej jakości niz to co uzyskasz. To samo tyczy użytkowania, ergonomii i pomiaru swiatła.

kkokosz
31-12-2013, 13:04
Dzięki za słowa otuchy :) Filmy dwa już do mnie jadą, więc nowy rok rozpocznę (jak się uda) od jakiejś plenerowej sesji z Vilią :) Uda się, nie uda, spróbować chyba warto :D Co do oczekiwań, to na razie mam takie, żeby COŚ wyszło, co da się rozpoznać i nie będzie zbitkiem rozmytych plam ;)

Wiem, że analogowy aparat może dać bardzo dobrą jakość zdjęć (a na pewno przekraczającą moje wymagania w tym względzie) - jeśli bakcyl chwyci, pewnie poszukam czegoś lepszego od tego radzieckiego wynalazku :) Co sądzicie o Nikonie FM? Zależałoby mi na aparacie zupełnie mechanicznym, bez konieczności zasilania go. Mam już spory zbiór szkieł (w tym FX), większość da się (wg tabelek z internetu) podłączyć pod tego "dziadka" - warto wydać na niego 200-300zł? Ostrzenie ręczne nie jest problemem, często ostrzę w ten sposób w D700 - a ponoć te stare lustrzanki miały jeszcze większe wizjery, prawda to? Na pewno nie chodzi mi tylko o zmianę medium, bo inaczej pewnie bez dyskusji kupiłbym F100 w dobrym stanie i miałbym prawie to samo, co w D700, tylko na filmie, przynajmniej sądząc z opisów ;)

zdyboo
31-12-2013, 13:32
FM jest OK. Jeszcze bardziej OK jest FM2n. Warto dołożyć 100 - 200 złotych i kupić wersję drugą. Lepsza matówka, szybsza migawka, ale tracisz możliwość pracy ze szkłami non-Ai.
Co do samych szkieł, to najlepiej się sprawdzają wszelkiej maści manuale, najlepiej fabrycznie wyposażone w bagnet F. Szkło musi mieć pierścień przysłony, szkła G podpiąć można, ale używać już nie.

Sławomir
31-12-2013, 16:26
No tak ... uwaga ... się zacznie!!!
jak posmakujesz magii, trudno Ci będzie ustąpić. Na początek zrób zdjęcia, wywołaj w domowej ciemni i jak nie masz miejsca na rozstawienie kuwet to można filmy zeskanować. Ja od jakiegoś czasu wyciągnąłem dziwny aparat tzw. fix fokus z ustawieniami na chmurki. I dałem dzieciom do zabawy, i jaka sztuka była fotografowana!! :-), oczywiście z załadowanym filmem uf ... załadowałem Ilforda bo takie filmy zostały mi po poprzedniej dekadzie przygody z fotografią. Tylko, że jeszcze tych filmów nie wywołałem. Czekają aż uzbieramy co najmniej 5, bo taki mam koreks. Choć już pewnie mamy więcej niż pięć i nie chce mi się rozrabiać chemii. A może boję się, że nostalgia weźmie górę? I dalej wspominam tą magię wyłaniania się obrazu w ciemnej łazience... Jakość generalnie dużo gorsza niż teraz z cyfry. Ale ta magia....

pastwisko
31-12-2013, 19:06
Zależałoby mi na aparacie zupełnie mechanicznym, bez konieczności zasilania go.

Są dwa rodzaje zasilania - do przewijania/autofosusa oraz do światłomierza - i na ten drugi bym nosem nie kręcił, bo pomiar ułatwia sprawę, a te baterie trzymają bardzo długo, a nawet jak zdechną to i tak się swiat nie zawali, bo aparat bedzie dalej działał ino pomiar się skończy.


Jakość generalnie dużo gorsza niż teraz z cyfry.

Dla przeciętnego pstrykacza między dobrze zeskanowanym filmem z dobrego szkła* a cyfrą nie bedzie wcale duzej różnicy. Do sieci czy przeciętnej wielkosci wydruków jakość z filmu jest porównywalna. Oczywiście zakładając ze zdjecia się ogląda, a nie analizuje na powiększeniu 200% i nie jest się skrzywionym przez internetowe dyskusje o jakości. Ja np. nie widze szczególnej roznicy w tej materii pomiędzy fotami z filmu ktore robiłem 2-3 lata temu, a tymi obecnie z cyfry.

* - dobre szklo czyli sensowna stałka, a nie plastikowy kit od f65, a dobre skanowanie tez nie koniecznie ze skanera za pare tysi.

kkokosz
31-12-2013, 22:14
Są dwa rodzaje zasilania - do przewijania/autofosusa oraz do światłomierza - i na ten drugi bym nosem nie kręcił, bo pomiar ułatwia sprawę, a te baterie trzymają bardzo długo, a nawet jak zdechną to i tak się swiat nie zawali, bo aparat bedzie dalej działał ino pomiar się skończy.
Tak, o światłomierzu wiem i jego zasilania się nie boję (lub jego braku). Chodzi mi tylko o to, by nie musieć sprawdzać, czy bateria pełna, czy się zaraz rozładuje, no i przybyłaby kolejna ładowarka w domu (a mam ich już całe pudło). Poza tym chyba tylko F100 daje się zasilać "paluszkami", reszta wymaga "normalnych" ogniw, do których chyba nie zrobiono wersji akumulatorowej (taki F80 ma CR123A lub DL123A)...

A co do magii - no faktycznie, we wspomnieniach "ciemniowych" też pamiętam moment, gdy na papierze pokazywał się naświetlony obraz; do tego czerwone światło i minutnik, zapach odczynników :) Coś w tym jest pewnie, chociaż... Może to tylko nostalgia za czasami młodości? ;)

JacekB
01-01-2014, 00:51
Poza tym chyba tylko F100 daje się zasilać "paluszkami", reszta wymaga "normalnych" ogniw

Na paluszki działają również F4, F801/801s i F90/90X. No i F5, ale ten potrzebuje aż 8 sztuk.
Dla mnie zasilanie paluszkami to był w swoim czasie jeden z bardzo ważnych argumentów na rzecz zakupu F801s, którego to zakupu po ponad 20 latach użytkowania nadal ani odrobinę nie żałuję.

Magia jak magia. Dla mnie nie musi być wielka magia. Wystarczy, że jest po prostu dobra zabawa i duża przyjemność.
Najlepszego w nowym roku. :)

Sławomir
01-01-2014, 09:15
Dla przeciętnego pstrykacza między dobrze zeskanowanym filmem z dobrego szkła* a cyfrą nie bedzie wcale duzej różnicy. Do sieci czy przeciętnej wielkosci wydruków jakość z filmu jest porównywalna. Oczywiście zakładając ze zdjecia się ogląda, a nie analizuje na powiększeniu 200% i nie jest się skrzywionym przez internetowe dyskusje o jakości. Ja np. nie widze szczególnej roznicy w tej materii pomiędzy fotami z filmu ktore robiłem 2-3 lata temu, a tymi obecnie z cyfry.

* - dobre szklo czyli sensowna stałka, a nie plastikowy kit od f65, a dobre skanowanie tez nie koniecznie ze skanera za pare tysi.
I racja, tylko, że w tytule wątku jest Vilia. A to porządny aparat, który czasy świetności miał 30-40 lat temu. Sam zaczynałem od Smieny (mój bardziej majętny kolega właśnie z Vilią wyjeżdżał na wakacje do Bułgarii
https://forum.nikoniarze.pl//brak.gif
źródło (http://forum.nikoniarze.pl/images/icons/icon7.gif)), później zakup aparatu Zenit 12XP to było wydarzenie z wyjazdem do Katowic. I już wtedy na poziomie Zanita poczułem i na własne oczy zobaczyłem "tą magię". Przeciętnemu amatorowi tylko śniły się Nikony, Canony... z dobrym (jakimkolwiek!) szkłem. Odbitki samemu zrobione w ciemni nawet jak coś im doskwierało były piękne. Jakość była gorsza poprzez marną jakość szkieł i dostepnego materiału negatywowego. Czy ktoś pamięta filmy kupowane na targu od obywateli ZSRR przyjeżdzających z Białorusi? Foto 65! Podczas nawijania w szpulę koreksu sztywne jak koci ogon? Dla nich rozdzielczość szkła była mało istotna. Foty b&w wykonane 2-3 lata temu to do niedawna mogły szczycić się większą rozpietością tonalną i rozdzielczością niż amatorskie aparaty cyfrowe.
Sam wykonywałem później powiększenia 50x70 z filmu małoobrazkowego 24x36. Ale to już był Ilford!! I nikt nie analizował kadru w powiększeniu przed wykonaniem odbitki, bo jak?
Odbitki w Villi jak najbardziej będą poprawne (czy politycznie to niezależny od sprzętu
https://forum.nikoniarze.pl//brak.gif
źródło (http://forum.nikoniarze.pl/images/icons/icon7.gif)) A nawet w kręgach zbliżonych do niektórych galerii mogą być nobilitowane do miana "sztuki" poprzez swoją niedoskonałość właśnie! W czasach królujących maga pixeli, rozdzielczości obiektywów przy użyciu których mogę wykadrować 20% kadru z rozdzielczością pozwalającą zrobić odbitkę (wydruk) 50x60 cm, autofokusów w ułamku sekundy trafiajacych w punkt (gdziekolwiek on jest
https://forum.nikoniarze.pl//brak.gif
źródło (http://forum.nikoniarze.pl/images/icons/icon10.gif)) i innych bajerów. Czytam nasze forum i czasami zastanawiam się jak ja mogłem robić zdjęcia na ślubach i weselach tym własnie Zenitem XP?????
https://forum.nikoniarze.pl//brak.gif
źródło (http://forum.nikoniarze.pl/images/icons/icon7.gif)
Przy okazji Życzę wszystkim Nikoniarzom Pięknego Światła w Nowym 2014 roku!!!

pastwisko
01-01-2014, 14:14
Przecież nie o Vilii pisałem.

doktor
01-01-2014, 14:55
jeśli częścią romansu z analogiem ma być próba zmiany stylu/konceptu fotografowania to Villia jest absolutnie na miejscu. Właśnie techniczne ograniczenia wymuszą na fotografującym odejście od nawyków kombinowanie w inny sposób. Co do błędow i niedoskonałości, to chyba znaczek z Zeppelinem co ma silniki nie z tej strony co powinien mieć, jest najdroższy na świecie.

pastwisko
01-01-2014, 16:19
jeden znaczek, a każde zdjęcie to jednak różnica.

doktor
01-01-2014, 17:38
Sam robiłeś pinhole, które są głównie niedoskonałością

kkokosz
01-01-2014, 21:47
jeśli częścią romansu z analogiem ma być próba zmiany stylu/konceptu fotografowania to Villia jest absolutnie na miejscu. Właśnie techniczne ograniczenia wymuszą na fotografującym odejście od nawyków kombinowanie w inny sposób.
No właśnie to jest chyba ten kierunek - próba zabawy na bardzo prostych zasadach :) Wiem, że część osób uzna, że przecież "to samo" będę miał, gdy przełączę D700 na pełny manual, zignoruję wskazania światłomierza i zostawię na karcie miejsce tylko na 36 zdjęć... Ale według mnie to wcale nie jest to samo ;)

Dziękuję wszystkim za udział w dyskusji i za porady, może pochwalę się tutaj jakimś zdjęciem (jeśli będzie czym) :) A tymczasem życzę wszystkim pomyślności i wyśmienitego światła w całym 2014 roku! :D

pastwisko
01-01-2014, 23:13
Sam robiłeś pinhole, które są głównie niedoskonałością

Ale nie dla tej niedoskonałości je robiłem, to tylko jedna z ich cech - ja starałem się ją zawsze zminimalizować bo mnie nie interesowała. Równie dobrze można by powiedzieć ze ktoś używa DSLR dla szumu na wysokim iso, CF/FF i aberracji chromatycznych.

kkokosz
10-01-2014, 09:10
Ha, jak tylko rozpowiedziałem wśród znajomych, że będę próbował robić zdjęcia na kliszy, jeden z kolegów pożyczył mi Kieva 4 (niestety, bez rolki w środku, więc nie da się filmu założyć...). Mam też dostać F801 i właśnie co do tego drugiego mam pytanie. Jest on zasilany ogniwami R6, czyli "paluszkami". Czy nie zaszkodzi mu zasilanie akumulatorkami AA, bo mam komplet białych Eneloopów od lampy błyskowej?

WALOD
10-01-2014, 09:21
Spokojnie można tym aparatem fotografować przy zasilaniu ze wspomnianych akumulatorków.

kkokosz
10-01-2014, 09:42
Spokojnie można tym aparatem fotografować przy zasilaniu ze wspomnianych akumulatorków.
Dzięki :)

kkokosz
24-01-2014, 21:48
No i mam już pewne wyniki oraz idące za nimi przemyślenia :)

Po pierwsze - Vilia. Niestety, posiadany egzemplarz jest ewidentnie nieszczelny i mimo obklejenia tylnej klapki czarną taśmą izolacyjną, niemal wszystkie klatki wyszły prześwietlone (czyli zupełnie czarne). Na kilku widać jakieś cienie, ale generalnie - słabo. Patrząc użytkowo robienie zdjęć tym aparatem miało rzeczywiście pewien posmak "analogowości" w popularnym tego słowa znaczeniu, czyli trzeba było robić zdjęcie powoli, z rozmysłem, dobierając ręcznie wszystkie parametry ;) Trochę kiepsko wygląda tu sprawa ustawiania ostrości (dla mnie, użytkownika cyfrówek z AF) - jest tylko podziałka na obiektywie w metrach i "miarka w oku" :D Rolka filmu zmarnowana zatem, ale przynajmniej wiem, na czym w tej materii stoję ;)

Po drugie - Kiev. Niestety, choć po pożyczeniu tego aparatu od kolegi miałem ogromny przypływ entuzjazmu (ostrzenie dalmierzowe, światłomierz), to żadne zdjęcie z wykorzystaniem tego aparatu nie powstało. I to z bardzo prozaicznej przyczyny - do modelu kolega nie zaglądał od lat i nie był świadomy, że nie ma w nim rolek do założenia kliszy!...

Po trzecie - Nikon F801. Tutaj nareszcie trochę zdjęć wyszło (głównie prywatne portrety, więc nie wrzucę do pooglądania), ale i nie ma się specjalnie co dziwić. Fotografowanie F801 to prawie jak robienie zdjęć współczesną lustrzanką. Brakuje przycisku podglądu, ale poza tym wszystko jest: światłomierz, programy automatyczne, wykrywanie ISO filmu, automatyczny przesuw i oczywiście AF. O tym AF naczytałem się w sieci, jaki on paskudny i do niczego, a osobiście bardzo mi przypasował. Wprawdzie z celnością nie jest może bardzo rewelacyjnie, ale do szybkości nie mam zastrzeżeń i taki N85/1.8D podpięty do F801 ostrzył szybciej niż przy podłączeniu do D700 (subiektywnie oczywiście, bo niczego nie mierzyłem). Tak czy owak, robienie zdjęć było przyjemnością przynajmniej dla mnie, bo otoczenie miało swoje, rozbieżne z moim zdanie na temat odgłosu migawki i silniczków ;)

Oba filmy (z Vilii i F801) wywołałem w Poznaniu na Ratajczaka i z tej usługi jestem zadowolony (po prawdzie nie mam z czym porównywać, ale spodziewałem się gorszej jakości, zwłaszcza że do F801 włożyłem film z ISO400). Skanować nie skanowałem, tylko wykorzystałem N105/2.8 i sfotografowałem interesujące mnie klatki za pomocą D700. Może i zaniosę jeszcze do zeskanowania, żeby mieć porównanie, czy skaner da z tego samego filmu lepszą jakość.

Przemyślenia natury ogólnej są takie: fotografowanie analogiem ma sens chyba tylko przy jednoczesnej zabawie w cały proces (przynajmniej wydaje mi się, że wówczas ma się pełną radochę). Czyli: samodzielne wołanie kliszy, suszenie oraz wywoływanie na papier fotograficzny z wykorzystaniem powiększalnika, kuwet z chemią itd. (oczywiście, jeśli zależy nam na odbitkach papierowych) W takim podejściu jak moje, czyli popstrykanie sobie automatycznym F801 i wywołanie filmu w punkcie usługowym, by go później fotografować D700, zbyt dużo frajdy nie ma ;)

Teraz czekam, aż kolega zdobędzie rolki do Kieva - może jeszcze jego uda się przetestować ;) Razem z F801 dostałem cały worek filmów (większość może być przeterminowana, ale to w końcu zabawa ;)) i szkoda byłoby ich nie naświetlić :D

doktor
24-01-2014, 22:40
Trzymam kciuki. Pierwsze koty za płoty. Kiev to klon Contaxa, wszystko zależy od tego, czy spodoba ci się*dalmierz czy nie. A co do ciemni to pisałem. Tu akurat możesz trochę być ortodoksem, a trochę nie.

kkokosz
25-01-2014, 11:23
Trzymam kciuki. Pierwsze koty za płoty. Kiev to klon Contaxa, wszystko zależy od tego, czy spodoba ci się*dalmierz czy nie. A co do ciemni to pisałem. Tu akurat możesz trochę być ortodoksem, a trochę nie.

Wiem, że Kiev to klon Contaxa (ech, te reparacje wojenne ;)) i podoba mi się bardzo. Tzn. jak go sobie oglądałem, ostrzyłem i próbowałem obsługi "na sucho", to całkiem fajny się wydawał i najbardziej właśnie mi szkoda, że nie udało się nim zrobić ani jednego zdjęcia... Bo po Vilii spodziewałem się problemów, a F801 to jednak zbyt duży automat :D Strasznie wybredny jestem, wiem :)

A co do ciemni, to jak teraz sobie myślę, to miałbym dużo więcej przyjemności, gdyby móc przejść całą ścieżkę od pstryku do zdjęcia pojawiającego się na papierze w kuwecie :D Tylko chęci chęciami, a rzeczywistość jest twarda i brutalna ;)

pastwisko
25-01-2014, 11:43
A co do ciemni, to jak teraz sobie myślę, to miałbym dużo więcej przyjemności, gdyby móc przejść całą ścieżkę od pstryku do zdjęcia pojawiającego się na papierze w kuwecie :D Tylko chęci chęciami, a rzeczywistość jest twarda i brutalna ;)

Najlepiej znaleźć kogoś kto ciemnię ma i jest w niej obcykany, jeśli nie chcesz mieć efektów jak z Vilii, a co za tym idzie zniechęcić się. Bo owszem piękny jest widok wyciągania wywołanego filmu z rolki koreksu, ale jak po całej zabawie wyciągasz pusty pasekl to juz jest mniej fajne i trochę zabiera entuzjazmu ;)

No i pewnie sprzeda ci trochę ułatwiających życie sposobów i metod, ktore są czesto w opisach wołania pomijane.

kkokosz
25-01-2014, 14:28
Najlepiej znaleźć kogoś kto ciemnię ma i jest w niej obcykany, jeśli nie chcesz mieć efektów jak z Vilii, a co za tym idzie zniechęcić się. Bo owszem piękny jest widok wyciągania wywołanego filmu z rolki koreksu, ale jak po całej zabawie wyciągasz pusty pasekl to juz jest mniej fajne i trochę zabiera entuzjazmu ;)
No i pewnie sprzeda ci trochę ułatwiających życie sposobów i metod, ktore są czesto w opisach wołania pomijane.

Ha, no pewnie, że tak by było fajnie, ale nie znam nikogo takiego z okolic :( A Vilia trafia na zasłużoną emeryturę i przejmuje funkcję przycisku do papieru ;)

W każdym razie dziękuję jeszcze raz wszystkim za wsparcie i rady :D

biegly
26-01-2014, 00:06
W podobnej sytuacji się znalazłem ;) i od października również zacząłem przygodę z filmem.
Tyle że ja nastawiony jestem na slajdy, więc wołanie domowe odpada ;)
Z resztą mam jeszcze problemy z odpowiednią ekspozycją o wschodzie czy zachodzie, wiec nie zagłębiam się na razie dalej jak tylko poprawnie naświetlony pstryk ;)

miron19j
26-01-2014, 00:22
Tyle że ja nastawiony jestem na slajdy, więc wołanie domowe odpada ;)

wręcz przeciwnie, jest bardzo wskazane. Jeżeli nie wierzysz, zapytaj doktora.
Właśnie w domu można liczyć na powtarzalne wyniki. I wbrew pozorom nie jest dużo trudniejsze, niż wołanie cz/b.

biegly
26-01-2014, 00:42
Gdzieś widziałem opis domowym sposobem, na wołanie slajdu - nie wiem czy nie tu na forum.
Na początek chce poprawnie naświetlać, takie założenie i następnie bawić się w wołanie samemu.
Moze nie ma tu logiki dla niektórych, ale tak sobie kolejność ustaliłem.

Poznaje możliwości filmów, gdzie i jak najlepiej plus poprawnie naświetlić wschód czy zachód - wołanie to następny etap będzie ;)
I tak przejście z cyfry na analoga to już była magówka na pierwszym poranku :D

miron19j
26-01-2014, 22:09
Gdzieś widziałem opis domowym sposobem, na wołanie slajdu - nie wiem czy nie tu na forum.
Na początek chce poprawnie naświetlać, takie założenie i następnie bawić się w wołanie samemu.
Moze nie ma tu logiki dla niektórych, ale tak sobie kolejność ustaliłem.

Poznaje możliwości filmów, gdzie i jak najlepiej plus poprawnie naświetlić wschód czy zachód - wołanie to następny etap będzie ;)
I tak przejście z cyfry na analoga to już była magówka na pierwszym poranku :D

ale, moim zdaniem, to bardzo rozsądne. Gdybyś teraz wziął się za wołanie i coś by nie wyszło, to nie wiedziałbyś, gdzie był błąd.
Tylko poddałem w wątpliwość tezę, że slajdów nie woła się w domu.

sorevell
27-01-2014, 11:31
Gdzieś widziałem opis domowym sposobem, na wołanie slajdu - nie wiem czy nie tu na forum.
TU (https://www.google.pl/url?sa=t&source=web&rct=j&ei=JSbmUrSQFpPG7AbqpYGQBg&url=http://www.marekmadej.com/o%2520fotografii/E-6%2520krok%2520po%2520kroku.pdf&cd=2&ved=0CDEQFjAB&usg=AFQjCNF-Ak18RcqrBrefUxoZdJ5MdLF5cQ&sig2=RVAj2cxNjomFcTWmmJDfYQ) jest opis wołania sporządzony przez p. Marka Madeja. Samo wołanie slajdu nie różni się jakoś zasadniczo od wołania negatywu C41, które opisał pastwisko - wątek jest przyklejony w tradycyjnych technikach wołania.

biegly
28-01-2014, 00:54
Dzięki sorevell, na stronie P. Marka dużo ciekawości jest ;)