Dobry wieczór,

Podpowiedzcie, proszę, bo już zgłupiałem...

Kilka dni temu sprawiłem sobie używanego D80. Przebieg raptem 5 tysięcy klapnięć, czyli tyle co nic.

Przy tej syfiastej pogodzie, którą mamy za oknem, próbowałem wykonać przez okno i w pomieszczeniach trochę próbnych zdjęć, obiektywami 170-500 i 18-55.

Ku mojej zgrozie, cześć klatek (chwilami wręcz od jednej na dwie do jednej na cztery) wyszła kompletnie czarna.

Dodam, że przedni dekielek obiektywu był cały czas zdjęty, więc takie banalne wyjaśnienie odpada

Słychać pracę lustra, matrycowy pomiar światła trochę się mylił, więc chwilami ustawiał czasy rzędu 1/5 s. Te czarne fotki pojawiały się właśnie głównie przy tych dłuższych czasach.

Przyzwyczaiłem się, że Sigma 170-500 może dawać błędy pomiaru światła rzędu 2/3 do 1 EV, ale w kierunku prześwietlenia, a nie niedoświetlenia "na czarno".

Sądząc po stanie korpusu przebieg migawki jest prawdziwy.

Na wyświetlaczu górnym nie pojawia się żaden komunikat typu "Err", jak było w problemie opisywanym na Forum i na YT.

Spust migawki zdaje się działać prawidłowo.

Aku w korpusie to zamiennik Newella, nowy i w pełni naładowany.

Nie wiem, jak długo ten korpus leżał bez zasilania (sądzę, że min. 2-5 tygodni) - czytałem tu gdzieś, że jak bateryjka podtrzymania pamięci jest słaba, to elektronika może deczko świrować.

Aparat prawidłowo zachowuje w pamięci ustawienia z poprzedniego uruchomienia.

Kilka godzin później zrobiłem kilkanaście zdjęć na czasach naświetlania rzędu 1/5 do 1/50 s. Tym razem liczba czarnych klatek... zero.

Czy to ja robię coś nie tak, czy "staruszek" potrzebuje czasu i aku przez jakiś czas non stop w korpusie, żeby się rozbujać?

O co chodzi?...