Witam Szanownych Forumowiczów (i tym bardziej szanowne Forumowiczki),
Zastanawiam się ostatnio, czy przyszedł właściwy moment na wymianę aparatu fotograficznego (dla nieobytych młodocianych nikoniarzy: chodzi mi o tzw. body)?
Nie zarabiam na zdjęciach (wręcz regularnie od wielu lat tracę na mym ukochanym hobby). Miałem w swym życiu wiele aparatów, ciemnię, analogi, cyfrówki itd. Miałem Smienę, Zenitha, Practikę, Kiev 88, trzy analogowe nikony, pierwszy aparat cyfrowy fuji i wreszcie pierwszą i jedyną lustrzankę cyfrową - Nikona D200.
Kocham go za ergonomię, choć irytuje mnie czasem jego waga (dawno już nie jestem nastolatkiem, a w Alpach niestety coraz częściej dostaję zadyszki z nim i szklarnią - nawet niekompletną - uzupełnioną o sprzęt turystyczny). Mam wrażenie, że mam zbyt wiele kilogramów sprzętu i zbyt słabe wyniki przy wyższym ISO, jeśli wiecie, o co mi chodzi.
Uff, dużo było o sprzęcie To może o tym, co lubię fotografować? Ludzie: wiadomo, że swoje dzieci w tym na pierwszym miejscu Miejsca, które zapierają mi dech w piersiach... Jak już pisałem, nie zarabiam na zdjęciach, ale uwielbiam to zajęcie (i często gęsto mi brakuje magii pojawiania się obrazu na papierze w kuwecie w wywoływaczu, ale takie czasy - ale za plamkowaniem to nie tęsknię).
No i staję na rozdrożu - w sumie to nie wiem, w którym kierunku mam pójść, innymi słowy wracamy do sprzętu.
Mam obecnie Nikona D200, Nikkora 17-55 F2.8 (tak na oko ~95% zdjęć z niego - taka uniwersalna bestia) i Tokine 12-24 z czasów nowożytno-cyfrowych, Nikkora 50 1.4 (leży odłogiem - 17-55 go wyparł), 85 1.4 i podobno strasznie słabego 70-300 F4.5-5.6G (aczkolwiek ja tam go lubię - daleko sięga i nie waży jak worek kartofli) plus kilka kilogramów innych foto szpei (statywy głowice lampy i co tam jeszcze chcecie).
Generalnie waga sprzętu mnie przygniata i jak wsiadam do samolotu to mam pełną torbę czy inny plecak z laptopem, ale jak już mam pójść w góry to wiem, że mam wybierać nieco staranniej... Bo sam to w końcu noszę na grzbiecie.
W sumie to chciałbym Hasselblada i ze dwóch tragarzy plus lektykę dla mnie, ale bez wygranej w lotto raczej to nie wypali, a że gdzieś tam szkołę skończyłem i statystyka mnie dotknęła, nie planuję życia pod wygraną w kolekturze i w związku z tym zastanawiam się: co dalej?
Zdaje się, że wiem, co Czornyj miał na myśli pisząc co mu w zdjęciach przeszkadza
Za nic nie oddam kontroli nad głębią ostrości, bo kocham i portrety ludzi z pięknym bokehem, i zdjęcia w plenerze z maksymalną glębią - dla swojej satysfakcji tłukę różne panoramy i coraz więcej HDR.
No i nie wiem co dalej - szukam czegoś dla siebie. Myślałem o D90 (+waga -ergonomia), D300S (lubię N17-55 na co dzień i czasem Tokinę a opcja wideo jest dla mnie czystym bonusem - może nie musiałbym ładować kamery Sony do plecaka - chodzi o dzieci - wyjaśnienie dla tych co ich nie mają), D700 (prawdopodobnie najlepsza kontrola nad głębią ostrości i najlepsze wysokie ISO).
No i nie wiem co zrobić (nie piszcie mi, że mam robić zdjęcia - owszem, robię je i nie czuję się onanistą sprzętowym). Chętnie bym przytulił każdy z aparatów na dwa tygodnie do piersi, żeby zobaczyć, co mi najlepiej leży, ale raczej nie widzę takiej opcji, więc proszę o rady: jak Wy to widzicie, w którą stronę byście poszli? Ja skłaniam się ku opcjom:
1. Sprzedania obiektywów i body DX (D200 i Nikkora 17-55, Tokiny 12-24) i zakupienia D700 plus coś w szerokim kącie (20-24-28-35) - zostałbym z 50 i 85 - same stałki i stary podobno niedobry 70-300G.
2. Opycham D200, 50 1.4, 85 1.4: a może go zostawiam i sprzedaję 70-300 choć finansowo to pewnie jest on pomijalny) i kupuę D300s zostając w systemie DX.
Pozostaje 3 opcja: nie robię nic albo kupuję D90, sprzedaję body D200 i w sumie nie wiem, co zyskuję poza podobno lepszym wysoki ISO I VIDEO.
Może jakieś rady z Waszej strony? Chętnie poczytam, co byście zrobili na moim miejscu.
Szukaj
Skontaktuj się z nami