witam.
zaczyna się moja przygoda z prawdziwą fotografią analogową. i o co chciałem spytać?
otóż wreszcie udało mi się wykonać cenne dla mnie zdjęcia (wcześniej pojawiła się przeszkoda w postaci zacinającej się migawki, ale never mind). klisza, na jakiej pracowałem, to Ilford XP2 400 przeznaczona do procesu C-41. termin ważności ustalony na przyszły rok, po gołych oględzinach wydaje się jak najbardziej normalna.
fotografowałem w godzinach przedpołudniowych, w lesie, przy bardzo rozproszonym świetle. mając w kadrze zarówno biały śnieg, jak i ciemne gałęzie drzew i średnie tony ludzikiej skóry pomiędzy, spodziewałem się okrutnych kontrastów. tymczasem zdziwiłem się, bo na próbnych odbitkach wszystko wyszło... szare. zdjęcia nie były robione pod światło.
"pewnie znowu dałem... plamę" - pomyślałem. ale po chwili zastanowienia doszedłem do wniosku, że światłomierz wskazywał naświetlenie śniegu na poziomie 1/1000 - 1/2000 sek, a naświetlenie dłoni na poziomie 1/125 sek. całość sceny była robiona na czasie 1/500, więc spodziewać się mogłem nie tyle szarości, co całkowitego prześwietlenia śniegu!
do robienia stykówek i odbitki używałem papieru FOTON o normalnej gradacji. została zamówiona już ekstra-twarda Foma, zobaczymy, jakie efekty to wszystko da.
pytanie do ogółu: czy mając kliszę wywołaną w labie (wydaje się, że poprawnie, nigdy jeszcze nie maiłem takich problemów), czy są inne sposoby na regulowanie kontrastu finalnej odbitki, niż tylko zmiana gradacji papieru? jeśli tak: jakie?
za wypowiedzi z góry dziękuję.
pozdrawiam,
Bartko (isav)
Szukaj
Skontaktuj się z nami