Jakiś czas temu zwrócił się do mnie jeden gość czy bym mu ślubu nie odratował. Zaszokowała mnie taka wiadomość ale ok niech będzie. Podesłał kilkadziesiąt zdjęć i dumam co tam zrobione.
Ogólnie firma z jaką mieli podpisaną umowę w głównej mierze zatrudnia podwykonawców na wesela. Akurat w tamtym terminie i rejonie nie mieli nikogo więc zatrudnili jakąś dziewczynę co w ogóle nie zna się na fotografii.
Zdjęcia robiła jakimś starym canonem z kitem 18-55 bez żadnej lampy. Kościół i sala weselna to istna sztampa ISO 800, f/3.5 czas 1/100. Kościół naświetlony w miarę... sala niekoniecznie.
Próbowali polubownie z firmą coś tam ugrać za stracone wesele ale tamci się na nich wypieli, że w umowie było zawarte dostarczyć 500 zdjęć i tyle dostarczyli. Gdzie generalnie zdjęcia do wyrzucenia (obróbka też tragiczna). Dostali od nich z łaski rawy gdyby chcieli to komuś innemu zlecić.
Zacząłem to rzeźbić, klnąć pod siebie ale generalnie się udało. Sam nawet (nie chwaląc się) z efektu jestem zadowolony... młodzi tym bardziej.
Czy jest szansa (i jaka) aby wytoczyć pozew januszom fotografii i tę sprawę wygrać w sądzie?
Jak tak to o co się opierać?
Szukaj
Skontaktuj się z nami