Witam
Posiadam aparat Nikon D90 od jakichś 3 lat i używałem go do tej pory na prawde sporadycznie. Kilka razy w roku pare zdjęć z okazji jakichś chrzcin, ślubu etc. W środe zabrałem aparat ze sobą na mazury. Pokręciłem kilka filmów, zrobiłem troche zdjęć, ogólnie można powiedzieć, że aparat cały dzień miałem w ręku więc w przeciwieństwie do jego wcześniejszych użyć- tego dnia podziałałem z nim sporo. Wieczorem rozładował się do zera, więc na noc zostawiłem do ładowania akumulatorek (en el3e). Rano pozbierałem wszystkie rzeczy, spakowałem i wróciłem do domu. Dziś chciałem odpalić aparat, więc włożyłem akumulator ale aparat się nie włączał. Podłączyłem go więc do ładowarki i tu zaczynają się schody. Dioda cały czas świeci się na zielono. Podczas ładowania owa dioda zawsze świeci na czerwono. Przy próbach "poruszania" akumlatorem od czasu do czasu mignął/zamrugał kolor czerwony, a później spowrotem zaczynał świecić na zielono. Wygląda to tak jakby był problem z połączeniem między ładowarką a akumulatorem, bo jak wspomiałem przy próbie ruszania nim od czasu do czasu zamrugał na czerwono. Moje pytanie to czy wina leży tu po stronie ładowarki, czy akumulatora? Stracił po prostu swoją żywotność? tylko wtedy czemu podczas przyciskania/ruszania ładowarka zauważa go na sekunde/dwie? Ładujący się akumulatorek na pewno nie spadł, wydaje mi się też nie dostała się tam żadna ciecz, bo sprzęt leżał w bezpiecznym miejscu.
Dodam, że blaszki (jeśli mówi się na to inaczej-przepraszam, nie znam się) które są na akumulatorze i łączą się z drucikami z ładowarki są całkowicie czyste, niepordzewiałe, mają jedynie ryski/zadrapania od łączeń z aparatem/ładowarką.
Z góry dziękuję za pomoc.