W dyskusji padło takie oto zdanie:
"(...) Mimo wszystko to jest jednak tylko DX... By na DX otrzymać "równowartość" FX'owego duetu 24-70/2.8 + 70-200/2.8 musiałby posiadać 16-47/1.8 + 47-134/1.8 które nie istnieją."
Kurcze, czy wiara w FX jako jedyny punkt odniesienia tzw. "plastyki obrazu" to jakaś religia?
Przecież dla wielu fotografujących (i jeszcze żyjących) takim punktem odniesienia mógłby być format 6x6 z ogniskową standardową 80 mm.
To dopiero była magiczna głębia ostrości i niepowtarzalna plastyka!
Nie słyszałem jednak nigdy w dawnych latach, którykolwiek przesiadkowicz na format "lajkowski', czyli 24x36mm, uskarżał się na niedoścignioność utraconej krainy średniego formatu.
A teraz co? Wieczne kompleksy, że DX to tylko DX (zupełnie jak kiedyś: "cóż Zenit to tylko Zenit").
O co tu chodzi, bo nie nadążam...
))
Skontaktuj się z nami