Witam
Czy ktoś z Was próbował wyegzekwować należność za fotoreportaż ślubny na drodze sądowej? Mam taką sytuację, że klientka zaczęła grymasić przy zdjęciach. Na początku było normalnie a to że plamka na garniturze świadka, a to że twarz się jej świeci od potu. Wprowadzałem te zmiany bez mrugnięcia okiem. Gdy doszło do tego, że powinienem zmodyfikować owal twarzy, retuszować naturalnie powstałe fałdki na szyi (przy skręceniu głowy) albo usuwać flary słoneczne ze zdjęć plenerowych, zacząłem się zastanawiać.
Część zmian wprowadziłem do kolejnych dodałem informację, że nie jestem w stanie tych modyfikacji bez zorganizowania dodatkowej sesji zdjęciowej wprowadzić. Na to moje stwierdzenie kontakt z klientem się urwał. Na natarczywe prośby o wyjaśnienie sytuacji dowiedziałem się... że oni czekają na dalsze poprawki. Dziś skontaktowałem się z prawnikiem i tu okazało się, że mam w jednym punkcie nieprecyzyjnie skonstruowaną umowę. Głównie chodzi o zdanie: "przekaże zdjęcia po starannej obróbce kolorystycznej i retuszu" Prawnik twierdzi, że od sędziego zależeć będzie określenie granic "starannej obróbki i retuszu" więc przynajmniej teoretycznie mogę sprawę przerżnąć...
Wiem, że polski system prawny nie działa w oparciu o wcześniejsze rozstrzygnięcia... ale może ktoś podobną przygodę przeżył. Niby mógłbym sprawę olać, ale kurcze to jednak jest moja praca a na dodatek zdjęcia tej pary należą do bardzo udanych. Poza tym oszustom nie należy pobłażać...
Pozdrawiam
K
Szukaj
Skontaktuj się z nami