Witam
Zapraszam na alpejski fotoreportaż (sorki za zbyt dużą ilość zdjęć, ale też trasa nie mała i do opowiadania jakoś tak pasowało więc cierpliwości-najlepiej przy szybkim łączu )
Pół roku wcześniej, przy kolacji, luźno rzucone: a może z nami na Breithorn, pierwszy raz na ponad 4 tys metrów? Trzeba mieć sprzęt wspinaczkowy plus wyposażenie zimowe oraz być w Turynie wtedy i wtedy … zainteresowani?
Hmm… na początku wydało się to jakoś mało realne, później przyszły kalkulacje za i przeciw, wstępne kosztorysy i przymiarki, z których zaczął wyłaniać się całkiem realny plan wyjazdu w Alpy.
Podstawą realizacji, oczywiście możliwość kwatery u Kasi i Stefka w Turynie! (Thx )
Jak łatwo się domyślić w pierwszej wolnej chwili siadam do komputera i pierwszy zachęcający obrazek na jaki trafiam wygląda baaaardzo ciekawie
Breithorn 4164
Szczyt w Alpach Pennińskich, części Alp Zachodnich. Leży na granicy między Włochami, a Szwajcarią w okolicy miejscowości Zermatt i Cervinia. Od strony Północnej imponująco wyglądająca góra o szerokości 2,5km – widok z Klein Matterhornu
1.
Gromadzenie środków oraz sprzętu osobistego do tego plan treningowy: trzy zimowo-wiosenne wypady w Tatry (Świnica, Kościelec, Cubryna) i trochę pracy nad kondycją to w skrócie nasze przygotowania. Z racji najlepszych warunków pogodowych w rejonie, planowane są pierwsze dwa weekendy lipca jako potencjalne możliwości wejścia na szczyt. Ze stałego składu odpada Mariusz-termin koliduje z jego wyjazdowymi planami… od początku jakoś trudno się nam z tym pogodzić…
Jako transport wybieramy opcję lotniczą i zaczynamy monitorować ceny, godziny, dni i przede wszystkim warunki pogodowe. Pierwszy termin 6-7.07 „przesypiamy” – wtedy, gdy była dobra cena to prognozy pogody były złe … później się odwróciło i się nie zdecydowaliśmy. Pogodę wykorzystali nasi turyńscy Przyjaciele i jako pierwszy zespół zdobywają wierzchołek… gratulujemy i tym bardziej zazdrościmy, więc robimy ponowną przymiarkę. Bilety kupione – lecimy w czwartek: Maciek z Warszawy, a my z Magdą i Jackiem z Krakowa. Wieczorne spotkanie w Mediolanie, auto z wypożyczalni i już mkniemy w kierunku Turynu… meldujemy się u Kasi koło pierwszej w nocy.
2.
Z Alpami witamy się już w powietrzu
Pierwszy dzień pod włoskim niebem wykorzystujemy na aklimatyzację… czyli plaża i ciepłe morze na Wybrzeżu Liguryjskim
3.
Tutaj komentarz chyba zbyteczny
Szybkie wieczorne pakowanie, pyszne Pesto i do spania… wstajemy po ciemku, ruszamy parę minut po 5, kierujemy się na autostradę Turyn-Aosta … jeszcze w aucie sprawdzam pogodę…
4.
Do Brevil-Cervinia docieramy przed 7 … przebieramy się i wbijamy w liczną już „ kolejkę do kolejki” mamy szczęście, za naszymi plecami zamykają się bramki, a nam udaje się załapać na pierwszy wagonik w górę.
5.Z naturalnym filtrem czyli plexi wagonika
Po dwóch przesiadkach docieramy do Testa Grigia na wysokość 3.480m. (dla zainteresowanych bilet w dwie strony 28E)
6.Samo schronisko jest do przyjęcia… niestety stalowo-betonowe konstrukcje kolejki częściowo szpecą widoki.
7.W tym kierunku pójdziemy…
8.Widok od tyłu schroniska-stąd przyjechaliśmy.
Siadamy w schronisku na śniadanku, po nim zapinamy raki i ruszamy. Nasza droga prowadzi przez Plateau Rosa-całoroczne centrum narciarskie. Idziemy brzegami tras narciarskich w stronę Klaine Matterhornu.
9.Tutaj gdzieś nam się Maciuś zgubił
Temperatura koło zera i pełne słonko … warunki idealne… zmrożony śnieg skrzypi pod nogami… powoli zdobywamy wysokość, odbijamy lekko w lewo i kontynuujemy podejście nartostradą. Dłuższy postój na płyny i czekoladę lub daktyle(Maciek) robimy z pięknym widokiem na Matterhorn. Po założeniu tele mogę z daleka ściągnąć oddalony wierzchołek Mont Blanc. Robimy użytek z kremów z filtrem 50 mają tutaj szczególne zastosowanie zwłaszcza na wszystkie odkryte części głowy.
10.Dostojny Matterhorn 4.478m … będzie nam dziś towarzyszył przez cały dzień
11.Smarowanko i popijanko
12.Górna stacja kolejki Plateau Rosa wraz ze schroniskiem … z dystansu, odległości i wysokości …
13.Monte Bianco 4.810m
Przekraczamy nartostradę i bardziej stromym polem podchodzimy do Breithornpass 3831m gdzie kończą się wyciągi narciarskie. Jak większość zespołów wiążemy się liną, bo poukrywane pod śniegiem szczeliny mogą sprawić niemiłą niespodziankę.
14.Krakowsko-Milanówkowy team
15.Mało przyjemne lodowcowe niespodzianki
Koledzy sygnalizują lekkie zawroty głowy, a ja migrenowiec choć z zapasem medykamentów czuję się idealnie, jak na tatrzańskim wypadzie …tylko tak mocno biało w koło
16.
17.
Zostawiamy po lewej ręce wierzchołek Klein Matterhornu (jeszcze krótsza droga na Breithorn wiedzie ze szwajcarskiego Zermatt kolejką na jego wierzchołek) i szerokim Plateau idziemy w górę mając dzisiejszy cel przed sobą.
18.Breithorn na czterech ogniskowych … dobrze pokazuje skalę i potęgę gór do maleńkiego człowieka…
19.
20.
21.
Robi się troszkę stromiej, a nasze oddechy coraz wolniejsze … kolejny dłuższy postój przy zakręcie w lewo, od którego stok robi się dość stromy, a drogę wyznacza wydeptana wąska ścieżka.
22.Związani liną i w odstępach, więc nie ma zbyt wiele możliwości do zdjęć …
23.
Swoim zwyczajem do prawej ręki ( od stoku) czekan, a do lewej kijek i tak krok za krokiem prowadzę naszą trójkę. Dajemy radę, choć przystanki robimy co jakiś czas. Pokazują się chmurki, ale słońce nadal mocno grzeje…
24.
25.
26.
27.Jacek 10m niżej więc z kijka …
28.
Dochodzimy do ostatniego zakrętu w prawo już prawie na samej grani…
29.
30.
Szerokim grzbietem dochodzimy na szczyt … jest parę minut po 12 – Chłopaki daliśmy radę!… Breithorn 4164 m zdobyty!
31.
32.
Wchodząc witamy się z innymi w różnych językach… nagrywam film… coś tam do kamery mówimy, gratulujemy i dziękujemy sobie… dzwonimy do „naszych czekających Pań” … jest pięknie!
Bezcenne uczucie satysfakcji oraz widoki sprawiają, że zapominamy o zmęczeniu, zadyszkach zawrotach głowy… każdy po swojemu przeżywa tę chwilę…
Zdobycie szczytu jest dla mnie czymś niezwykle wzruszającym… dobrze, że miałem okulary
33.W cztery strony świata z wierzchołka: Na Matterhorn
34.W kierunku Monte Rosa
35.W kierunku Plateau i Małego Matterhornu
36.Na Szwajcarię
Swoim już zwyczajem rozsiadamy się w wolnej części rozległego wierzchołka, rozkładam kramik i gotujemy kawkę… trzeba jakoś uczcić barierę 4 tys metrów Na szczycie ruch dość duży nowe zespoły dochodzą, maszynka szumi i zwraca uwagę ktoś pyta o kawę… rzucam luźno „only ten euro” w odpowiedzi śmiech i zwrotka „only with brendy”
37.
Zespołowa fotka zbiorowa musi być … wcześniej indywidualne popisy przed obiektywem.
38. Maciek, Jacek i Grześ … w tle akurat lekko przykurzony Matterhorn
Pogoda jest wymarzona. Wokół roztaczała się alpejska panorama częściowo przysłaniana chmurkami.
Kawka, posiłek, płyny … nie chce się wracać …
39.Wyłapane na dłuższych ogniskowych …
40.
Po prawie godzinie oraz uwiecznieniu naszego sukcesu na wielu zdjęciach czas zbierać się w dół.
41.Kolejna zbiorówka naszego teamu
42.W tle Monte Rosa … może kiedyś w tamtym rejonie?
43. W drogę powrotną ruszyliśmy tą sama trasą, marsz w roztapiającym się śniegu i niemiłosiernie grzejącym słońcu….
Po blisko 2,5h, lekko wykończeni, dotarliśmy bezpiecznie do schroniska…
44.I znów zwyczajowo za dzień, za górę i za przednie towarzystwo (wspominamy też Mariusza …właśnie wracającego z Chorwacji – jest nagrane z fonią )
Delektujemy się naszym sukcesem… niemiłosiernie drogie piwo 6,5E (stawiał Maciek thx) smakuje wybornie… słonko na odkrytym Plateau dało nam popalić…
45.Łapiemy przedostatni wagonik w dół…
46.Na pośredniej stacji Plan Maison robimy pożegnalną fotkę z Matterhornem
Koło 16.30 jesteśmy na parkingu i ruszamy w drogę powrotną do Turynu.
To był kolejny piękny dzień w górach. Dla każdego z nas pierwszy w Alpach, gdzie tworzyliśmy wspólną, przyjacielską grupę związaną liną.
Może jest to najłatwiejszy z alpejskich czterotysięczników – dla nas to zupełnie nie ważne … dla nas był górą, celem i jakimś tam kolejnym krokiem… dużym i ważnym krokiem … przygodą, którą żyliśmy w trakcie przygotowań, później tygodnia we Włoszech, a teraz już we wspomnieniach… zostaje historią … naszą wspólną i każdego z osobna.
Podziękowania i dedykacje zostały w jedynej i niepowtarzalnej formie nagrane na szczycie… pewnie kiedyś ujrzą światło dzienne. (szczególnie te dla naszych Pań)
Na zakończenie, dziękuję w imieniu ekipy naszym Gospodarzom Kasi i Stefkowi… Kochani bez Was by się nie udało!
Maciek – dziękujemy za te blisko 2 tys km za kierownicą, za humor, pomoc (Ty wiesz!) i przekomarzanie się z automatami na bramkach no i sorki za moją upierdliwość, ale wiesz, że to dla dobra ogółu
Panie Macieju, Panie Jacku - pierwsza alpejska wyprawa z Wami to honor i przyjemność – było super… dzięki, że ze mną wytrzymaliście …
Pozdrawiam z Krakowa
Grzegorz Mleczko vs Milk
Szukaj
Skontaktuj się z nami