Trochę mi się nudzi, więc postanowiłem napisać wątek o kilku mitach dotyczących obiektywów.
Na początek stawiam smiałą tezę.
Czy obiektywy makro się ściemniają? Nie.
Większość współczesnych obiektywów makro wręcz się rozjaśnia
Kontrowersyjna teza, ale z punktu widzenia definicji, to prawda. Jasność to stosunek średnicy obiektywu (otworu przysłony) do jego ogniskowej. Ogniskowa zaś to odległość od środka obiektywu do punktu skupienia równoległej wiązki światła padającej na obiektyw. Przy ustawieniu obiektywu na nieskończoność wszystko jest jasne. Odległość od środka obiektywu do matrycy jest równa ogniskowej. Jasność jest taka jak napisano na obiektywie. A co się dzieje po wyostrzeniu na odległość minimalną? Jedno jest pewne, nie zmienia się średnica otworu przysłony.
W starszych konstrukcjach cały blok optyczny jest po prostu przesuwany do przodu. Dla uzyskania skali 1:1 trzeba go wysunąć o wartość równą ogniskowej. Jest to wprost odpowiednik dokręcenia pierścieni. Czy to zmienia w jakikolwiek sposób ogniskową lub jasność? Nie. Dlaczego więc aparat pokazuje 5,6 zamiast 2,8? Bo ilość światła, która wpada przez obiektyw pokrywa teraz 4 razy większą powierzchnię. Jak zapalimy żarówkę i umieścimy dwie kartki A4 w odległości 1 i 2m, to ta druga będzie dużo ciemniejsza. A przecież nie mówimy, że żarówka się ściemniła.
W nowych obiektywach zastosowano pewnien wybieg. Żeby nie trzeba było tak mocno wysuwać obiektywu, skraca się ogniskową. Ale średnice przysłony pozostaje niezmienna. Zatem jasność obiektywu w tym ustawieniu jest większa. Ile ona wynosi? Bardzo łatwo oszacować, wystarczy podzielić przez dwa to co pokaże aparat (przy skali 1:1). Tezę uważam za udowodnioną.
No dobra. Teoria teorią, ale w praktyce musimy mocno wydłużyć czas lub zwiększyć ilość światła, żeby uzyskać poprawną fotkę.
A teraz najlepsze. Ile razy mocniejsze światło musimy zastosować, żeby uzyskać poprawne zdjęcie przy skali 1:1 (w porównaniu do ustawienia na nieskończoność). Dla ułatwienia jest to obiektyw o klasycznej konstrukcji. Zaraz mi tu wyliczycie, że 4 razy. A ja wam udowodnię, że czasami 8 razy. Ha!
Założenie. Obiektyw 60mm, przysłona 2.8, czas 1/60, FX i na nieskończoności uzyskujemy poprawnie naświetlone i nieporuszone zdjęcie (zakładając typowe przeliczenie ogniskowej na czas).
Co się dzieje przy ustawieniu skali na 1:1? A odsuwamy obiektyw dokładnie o 60mm. Aby uzyskać poprawne naświetlenie musimy czterokrotnie wydłużyć czas. Wychodzi 1/15, będzie poruszone. Zatem zostawiamy 1/60 i czterokrotnie zwiększamy moc lamp. I co? Dalej mamy poruszone zdjęcie. Dlaczego? Bo nie jest istotna ogniskowa, tylko kąt widzenia (skąd my to znamy?). Odsuwając dwukrotnie obiektyw, zmiejszył się też dwukrotnie kąt widzenia. Zatem również dwukrotnie wzrośnie wpływ drgań. Aby zrobić to zdjęcie z ręki trzeba użyć czasu 1/120, a zatem ośmiokrotnie zwiększyć moc lamp.
Szukaj
Skontaktuj się z nami