No to faktycznie trafiłeś na niezłe warunki.
Ja się dziś znowu koło komina bujnąłem. W Lubiążu byłem, aż się zdziwiłem, że gospoda pod opactwem otwarta, ale w samym opactwie akurat chyba jakiś festiwal kościelny jest, bo namioty, sanitariaty i chyba tylko dlatego w poniedziałek zaraz po 10 mogłem się piwa napić.
I zaskrońca na Rędzinie widziałem. Uciekał z asfaltu koło przejazdu rowerowego.
Jutro planuję jechać do Przemkowskiego Parku Krajobrazowego, gdzie już raz z Damianem byłem kilka lat temu. Teraz mam jednak nową trasę wyrysowaną i bardzo liczę, że uda się ominąć piaski.
W czwartek Śnieżnik od czeskiej strony atakujemy z kumplami. O ile pogoda nie pokrzyżuje planów, bo co aktualizacja to co innego pokazują.
Co do ubezpieczeń. Roweru nigdy nie ubezpieczałem, chyba nadal nie bardzo w Polsce można kupić coś na kształt rowerowego AC. OC wiem, że można, ale OC nie jest od tego, żeby pokryć uszkodzenia roweru po kraksie.
Za to mam ubezpieczone mieszkanie i z racji mieszkania na ostatniej kondygnacji, korzystałem regularnie z powodu zalewania sufitu. Przychodzili rzeczoznawcy ze Spółdzielni, przychodzili rzeczoznawcy z PZU i zawsze wypłacali koszty malowania całego zalanego sufitu, jaka by plama nie była duża.
Ligo, przypadek, że rozwalasz rower, a rowerzyście nic nie jest, to np. mój przypadek. We wrześniu skasowałem gruza, główka oderwała się od ramy. Mnie nic nie było, nawet zadrapania nie miałem, bo poleciałem w trawę i miałem kask. Pierwszy raz odkąd jeżdżę poważniej na rowerze (ok. 20 lat) przywaliłem głową podczas gleby na rowerze. Niby nic z kaskiem nie było, nie pękł, nie trzeszczał przy naciskaniu, ale poszedł do kontenera na plastiki.
Szukaj
Skontaktuj się z nami