Kiedys wracalem z okolic Kolobrzega okolo 600km Honda VF1100 w mniej lub bardziej uciazliwej mzawce...11 godzin sie zeszlo. Nie mialem na sobie nawet 1 cm suchego kawalka. Na Kawasaki jak kiedys wracalem z Zakopanego, zrobilem sobie praktyczne ubranko z duzego worka na smieci, nawet pomoglo.
Ale i tak nie zapomne nigdy jak swiezo po liceum na Jawie 350TS wracalem od kolegi z mazur. Okolo Myszynca zaczelo ostro lac. Byla taka ulewa az do Wawy przez okolo 170km ze szosa plynela woda. Jakakolwiek kaluza jak wjezdzalem, to rozprysk szedl powyzej barkow.
Kazdy TIR ktory mnie mijal, to jakbym dostal chlusniecie z wiadra wody z solidnym zamachem, prosto na klate.
Juz mnie to zaczelo smieszyc w pewnym momencie "no dawaj, dajesz, pokaz co tam masz" i nastepne chlusniecie.
Chyba w Pultusku, ktos tak glosno krzyknal "Ja cie, motorem w taki deszcz", ze az to uslyszalem.
I ciekawostka po 170km w takim deszczu i kilku godzinach, wogole nie bylem chory, nawet najmniejszego katarku czy kaszlu.
Szukaj
Skontaktuj się z nami