/* - jazda na moto to naprawdę męczarnia.
To nieustające ubieranie się w te wszystkie utensylia. W zimie za zimno, w lecie za ciepło, jak Cię pod tym wszystkim coś swędzi - można dostać szału. Podczas słoty jak się nie ubierzesz zmokniesz od prysznica z zewnątrz, a jak się ubierzesz to mokniesz od środka
. W dodatku kask nie ma wycieraczek i g... widać jak leje, a jak przestanie to znów paruje od środka i też nic nie widać
. Nie wspominając o wciąż zrujnowanej fryzurze jeśli takową posiadasz
. W lecie zresztą czekają na Cię dodatkowe atrakcje jak na przykład muchy oblepiające starannie wszystko (szczególnie w godzinach wieczornych) oraz przepocone ciuchy, powodujące że całościowo najdelikatniej rzecz ująwszy jesteś mało atrakcyjny dla otoczenia
.
Przy dłuższej trasie dupa boli tak, że ledwie jesteś się w stanie rozprostować i chodzisz jak pokraka, a głowa pęka od nieustającego huku
.
Do tego nieustannie trzeba dokładać do interesu. Raz moto do którego ceny części mogą przyprawić o palpitację i to nawet w przypadku zupełnych drobiazgów.
Dwa Ty czyli ubiór, buty, rękawiczki, kombinezon i masa drobiazgów. Kupisz nowe i za chwilę już trzeba kupować kolejne, bo coś się podarło, wytarło, rozciągnęło itd. Zresztą co chwilę czegoś brakuje i szybko dochodzisz do momentu kiedy szafy na ubrania stają się zbyt ciasne
. Wtedy jest zresztą nowy dylemat - w co się ubrać i co wziąć na trasę, bo miejsca oczywiście zawsze jest skąpo. Generuje to kolejne wydatki w jakieś kufry, sakwy które zresztą też szybko okazują się za małe.
Także ja bym się dobrze zastanowił, bo wydaje mi się że są znacznie tańsze i prostsze sposoby na uprzykrzanie sobie życia niż motocykl
.
BTW: wymieniłem tu żeby nie przynudzać tylko kilka upierdliwości moto - jest tego znacznie więcej
.
.
Skontaktuj się z nami