Paranoja.
Poszedłem dziś do miasta, korzystając z pogody, porobić trochę zdjęć. I co znalazłem jakieś ciekawe miejsce, to znajduje się ochroniarz, usuwający z miejsca prywatnego. Grzecznie ale stanowczo, czasami wskazuje nawet dyrekcję obiektu jako miejsce uzyskania pozwolenia. Najgorszy był ochroniarz w Silver Screenie. Mały starszy facecik, skaczący dookoła i piskliwym dyszkantem nawijający, ze mam stąd odejść, i nie robić zdjeć obiektu, bo on wezwie posiłki. Widocznie nie oddalałem się tak szybko, jak sobie zamarzył, bo zmienił nutę i zaczął, że i może wezwać posiłki, a "tu już był taki jeden, co robił zdjęcia, wezwali posiłki i zniszczyli mu aparat i aparat i zdjęcia przepadły, więc idź pan stąd, bo ja mogę wezwać posiłki". Paranoja. Pomijając fakt, że nie fotografowałem samego kina, a blok widoczny między kinem a bankiem, to zachowanie tego typa, w porównaniu i z innymi jest poniżej krytyki. Takie same zdjęcia, można uzyskać z ulicy, stosując dłuższą ogniskową. A niedługo nie będzie można nic sfotografować, nie mając zezwolenia od najwyższych władz, właściciela terenu i wszystkich osób widocznych dwa kilometry dalej. Przepraszam za smęcenie, ale jestem rozgoryczony.
Szukaj
Skontaktuj się z nami