...i pomyślałem sobie, że może ktoś z Was też próbował, próbuje, stara się - ale nie wychodzi. Jeśli po przeczytaniu tego posta choć jedna osoba też rzuci, to będzie znaczyło, że warto było go pisać.
Po kolei. Pierwszego papierosa zapaliłem, gdy miałem niecałe 18 lat. Od około ośmiu lat paliłem nałogowo, około jednej paczki dziennie (ostatnio nawet trochę więcej). Owszem, kilka razy próbowałem rzucać, ale na próbach się kończyło - zawsze (raz z powodu własnej głupoty - wytrzymałem ponad rok) wracałem do nałogu. W sumie przywykłem już do tego stylu życia i nie za bardzo chciałem coś w nim zmieniać.
Pod koniec września zdarzyło mi się zachorować (zapalenie oskrzeli), więc ruszyłem po 3 dniach do lekarza (oczywiście chory kopciłem nawet więcej). Przy którymś-tam-papierosie przeczytałem na paczce coś, co czytałem już tysiące razy - "Twój lekarz lub farmaceuta pomoże Ci...". Blabla, ciekawe jak mi pomoże. Postanowiłem zapytać. I zapytałem.
Poza receptą na antybiotyk dostałem receptę na TABEX - jakieś bułgarskie świństwo, rzekomo w połączeniu z odrobiną silnej woli pozwalające rzucić palenie. Koszt niewielki - 40zł za 100 tabletek. Co mi tam, spróbuję - pomyślałem. No i spróbowałem.
Kuracja jest dość upierdliwa - pierwsze trzy dni to tabletka co dwie godziny, sześć tabletek dziennie. Od 4 do 12 dnia 5 tabletek, co 2,5 godziny. I tak dalej zmniejsza się dawkę (nie rozpisuję się o szczegółach - google dla chętnych odkryje więcej informacji o tym specyfiku). Cała zabawa zaczęła się 4. dnia połykania tabletek (palić można do piątego włącznie, potem trzeba przestać by kuracja miała sens).
Czwartego dnia rano został mi jeden papieros. Z lubością i namaszczeniem został przeze mnie spalony. I się zaczęło - odliczałem czas do następnej tabletki (po jej połknięciu faktycznie czuć ulgę w "głodzie"). Po ostatniej wieczornej tabletce już miałem iść do sklepu - "przecież dziś jeszcze mogę..." - jarać mi się chciało jak ch... No, bardzo mi się chciało. Zamiast do sklepu poszedłem po prostu spać. Drugi dzień to już sporo mniejsze objawy abstynenckie, od trzeciego dnia niepalenia jest już absolutnie z górki. Teraz dym papierosowy zaczyna mi przeszkadzać (od szóstego dnia kuracji miałem do niego stosunek ambiwalentny). Do tego ostatnio byłem na weselu, więc kilka toastów się wznieść musiało (teoretycznie podczas kuracji się nie powinno) - i właśnie na tym weselu przekonałem się, że jestem "wyleczony". Pomimo tego, że zapomniałem o 4 tabletkach, to po kilku toastach dym zamiast kusić - irytował coraz mocniej.
Żeby nie było - to nie jest reklama tego konkretnego środka, raczej reklama sposobu rzucania - ten lekarz faktycznie może pomóc. Wcześniej żarłem Nicorette - doszło do tego, że żułem gumę po wypaleniu papierosa, by zniwelować zapach fajki...
I na koniec, najprzyjemniejszy aspekt rzucenia - pod choinką znajdę D700. Zasłużyłem. Sam sobie go sprawię w nagrodę za rzucenie. A miesięczna rata wyjdzie niższa niż kwota, którą do teraz wydawałem na fajki.
Wszystkim rzucającym życzę powodzenia i będę trzymał kciuki. Warto, dla samego siebie.
Szukaj
Skontaktuj się z nami