Stosuję przeróżne formy kamuflażu oby tylko były skuteczne i dawały efekt końcowy jak powyżej. Buduję czatownie, stawiam namioty fotograficzne, przykrywam się siatką żeby tylko stać się niewidocznym dla fotografowanych obiektów. Wszystkie moje fotografie pochodzą z mojego miejsca zamieszkania a więc brzydko ujmując znam tam każdą dziurę, wiem gdzie ptaki nocują, gdzie żerują i gdzie odpoczywają, jednym słowem wiem dokładnie gdzie mam ich szukać i jakich gatunków mogę spodziewać się w danym terenie. Od małego chłopca siedziałem tylko na stawach, łąkach, bagnach a więc robactwo nie jest mi straszne, po zasiadce np. kleszcze najzwyczajniej na świecie wyciągam ze swego ciała. Przy foceniu kszyka powyżej dla urozmaicenia pełzały po mnie zaskrońce i urządzały przechadzki po moim ciele rzęsiorki rzeczki. Nie zabezpieczam się. To taki krótki zarys moich przygód z przyrodą i fotografią. Pozdrawiam.
Dzięki również, wiele to tłumaczy jak się zna własny teren.
Właśnie nasuwało mi się wcześniej pytanie typu "ale jak mogłeś wiedzieć że tam będzie właśnie, czy też wszydłem z domu poleżałem i udało się -jak? "
Czy zawsze się potwierdza w każdej dziedzinie fotografii, nikt nie zna lepiej własnych dziur jak my sami

Dzięki bardzo - pozdrawiam.