Za to moja szczera przyjaciółka, z którą miałem poniekąd wspólne finanse (stąd to wiem i wiem, że to nei bujda) kiedyś dowiedziała się, że będąc w Paryżu kupiła sobie kilka biletów na rejs jakimś statkiem miłości po Karaibach - kartą citibanku, więc nie jakiejś wydmuszki. Nota bene to bank do niej zadzwonił w tej sprawie (w Paryżu rzeczywiście byliśmy w inkryminowanym okresie).
Skracając opowieść - w końcu odzyskała swoje pieniądze, które ktoś sobie wyprowdził 'na bilety', ale trwało to więcej niż kwartał. Przez ten kwartał nie było najlepszej atmosfery, więc ja od tej pory staram się unikać podawania karty gdzie popadnie.
Szukaj
Skontaktuj się z nami