Napisałbym pół żartem (ale pół serio), że pierwszą połową "złotego środka" byłoby przeznaczenie tych "profesjonalnych żarówek fotograficznych" do oświetlenia piwnicy albo strychu (o ile dobrze zrozumiałem, że masz takie "przerośnięte świetlówki kompaktowe" o mocy 85W), a drugą połową "złotego środka" poczytanie o podstawach fotografii
Zrozumienie zależności między trzema wartościami wpływającymi na poprawne naświetlenie zdjęcia pomoże Ci w doborze odpowiedniego sprzętu: te zmienne to czułość(ISO), czas naświetlania i przysłona. Przysłonę dobierasz taką, żeby mieć odpowiednio dużą głębię ostrości (nie zawsze "1.8" jest najlepsze, zwłaszcza przy małych odległościach i ruchliwych "obiektach zdjęć"). Dalej mamy ISO, wybierasz takie, którego jakość jeszcze jest wystarczająca dla Twoich potrzeb. Pozostaje dobranie czasu naświetlania, jeśli "1/600" jest maksymalnym, przy którym masz "zamrożony" ruch, to moc światła ciągłego musiałaby być bliższa kW, a nie W (tzn. kilowatom, a nie watom). Na pewno znasz ogrodowe, budowlane, podwórzowe halogeny - mała kostka dająca bardzo mocno po oczach, więc sobie wyobraź, że potrzebowałabyś np. dwie takie kostki w pokoju, żeby uzyskać poprawną ekspozycję - nierealne, niewygodne, niekomfortowe i niebezpieczne, prawda?
Ok, to już wiemy, że w ten sposób niby się da (trzeba mieć naprawdę bardzo dużo światła), ale praktycznie tego się nie robi. Co można zrobić? Zapewnić podobnie dużo (a nawet kilka razy więcej) światła, jednak nie świecącego ciągle, tylko przez ułamek sekundy. Na pewno zauważyłaś, że zdjęcia oświetlone błyskiem lampy są ostre, "zamrożone", nawet, jeśli masz o wiele dłuższy czas naświetlania, niż "1/600" - i to jest rozwiązanie. W aparacie możesz spokojnie ustawić ISO200, zapewniając maksymalnie dobra jakość (techniczną) zdjęć, możesz wydłużyć czas naświetlania do np. 1/160 czy 1/125 sekundy, i dać wymaganą przysłonę, np. 1.8, 2 czy 2.8. Zrobisz zdjęcie - będzie ciemne, prawie nic nie będzie widać, i tak ma być. Teraz dodajesz do tego dodatkową, zewnętrzną lampę błyskową (na razie pomijamy jaką, jak ustawioną) - i nagle się okazuje, że zdjęcie jest poprawnie naświetlone, a "szybko przemieszczające się obiekty" są złapane nawet w połowie mrugnięcia oka, przy zachowaniu wymyślonej przez Ciebie głębi ostrości.
Lampa błyskowa to nie tylko takie coś małego, wyskakującego znad obiektywu. Lampy są różne, są takie zakładane na aparat, i takie większe, podłączane do gniazdka. Do lamp można dokładać różne elementy, zmieniające sposób, w jaki rozchodzi się światło, najprostszym takim elementem jest biała parasolka. Parasolka ustawiona odpowiednio blisko danego przedmiotu jest (z punktu widzenia tego przedmiotu) o wiele większa, niż palnik lampy w aparacie, dlatego światło przechodzące przez taką parasolkę nie daje aż tak ostrych cieni, jak lampa wbudowana. Takich modyfikatorów światła do lamp błyskowych jest bardzo dużo, do lamp studyjnych o wiele łatwiej się je dobiera, bo lampy studyjne zostały zaprojektowane do użycia z modyfikatorami. Do lamp "reporterskich" (takich na sanki aparatu) też są, ale nie pracują aż tak dobrze, jak ze studyjnymi.
Pytasz co z cieniem: proste, trzeba tak ustawić scenę (aparat, lampę, fotografowany obiekt, tło), żeby na tle nie było cienia. Sposobów jest kilka, można odsunąć obiekt od tła (cień będzie na podłodze, nie na ścianie tła), można inaczej (w innym miejscu) ustawić lampę, można zastosować inny modyfikator (np. jeśli lampa świeciła "gołym palnikiem" można założyć duża parasolkę), można dodać drugą (trzecią, czwartą) lampę, można zrobić to wszystko naraz, zależnie od Twoich oczekiwań wobec konkretnego zdjęcia.
Ja wiem, że "dżentelmeni nie rozmawiają o pieniądzach", ale tu są fotografowie (wszyscy wieszają psy na fotografach - gdy muszą im zapłacić za "tylko pstryknął"), więc nie możemy się krępować
- "skromną tanią" to jest ile zł?
Skontaktuj się z nami