Nieco lepiej, ale moim zdaniem nadal za dużo. Pobyt w Hiszpanii to ma być przyjemność, a nie ganianie na wariackich papierach z wywieszonym jęzorem z miejscowości do miejscowości. Tam życie biegnie z obiektywnych powodów (klimat) wolniej niż u nas na dalekiej północy.
Ja - w ramach uroczystych obchodów 20. rocznicy mojej pierwszej wycieczki do Andaluzji - wybieram się w czerwcu. W zasadzie bez rodziny, bo żona to właściwie co to jest za rodzina?
Mamy bilety kupione z Warszawy do Madrytu na 6.06. (sobota) i powrót z Madrytu 18.06 (czwartek), więc termin jest fix. Albo wyjdzie w tym terminie, albo nie wyjdzie wcale i pieniądze za bilety pójdą się gonić, jak już jedne poszły się gonić rok temu, gdy z przyczyn zawodowych nie wyszło.
Odliczając dwa noclegi - pierwszy w drodze po przylocie i ostatni w Madrycie przed odlotem - mamy 10 noclegów w Andaluzji. I teraz mam zagwozdkę: podzielić pobyt na dwie części po 5 noclegów w dwóch różnych regionach, czy zdecydować się na jedno miejsce i stamtąd się poruszać? Fajnie byłoby zwiedzić okolice, których nie znam, ale też chętnie pojechałbym ponownie w miejsca, które już widziałem. A do Granady i w Sierra Nevada to mógłbym jeździć w nieskończoność i tylko tam.
Ból wyboru, ale bez próby ogarnięcia wszystkiego, bo taka próba w Andaluzji jest z góry skazana na porażkę. W każdym wariancie będzie niedosyt, że znowu czegoś nie daliśmy rady zobaczyć. Ale też wiem doskonale, że w żadnym wariancie nie będzie nudno, ponieważ Andaluzja (i cała Hiszpania) to jest taki kraj, że tam nigdy i nigdzie nie jest nudno.
Szukaj
Skontaktuj się z nami