Witam.
Z racji, że w dziale Krajobrazy coś ostatnio mi za dobrze nie idzie, postanowiłem tutaj coś dodać od siebie.
Tak więc, zapraszam Was do kolejnej mojej fotorelacji z Tatr...
Kiedyś, końcem letniego sezonu, kiedy tak naprawdę rozpocząłem chodzenie po górach, narodził się pomysł, by przejść trasę z D5S do MOka przez Szpiglas, niestety kiedyś dotarliśmy do schroniska, doszliśmy do wniosku, że to jeszcze nie dla nas, zwłaszcza że było to zaraz, gdy spadł pierwszy śnieg w Tatrach, tak więc plany zmieniliśmy i do MOka doszliśmy, ale przez Świstówkę.
Jednak, co się odwlecze, to nie uciecze...
I tak, znów w upalną niedzielę wyruszamy z parkingu przy łysej polanie i kierujemy się w stronę Morskiego, jak to w niedzielę, tłumy, konie i gwiazdorstwo... na szczęście, po ok. 3 km odbijamy na zielony i ruszamy przez dolinę Roztoki, gdzie maszeruje zdecydowanie mniej turystów. Skład ten sam, ja i moje dwie towarzyszki(I znów ja, najsłabszym ogniwem), trasa wiedzie przez las, więc idzie się przyjemnie . Po pewnym czasie, dochodzimy pod Siklawę
1.
Chwilę siadamy, o dziwo turystów mało, wiec można było w spokoju chwilkę odpocząć i pstryknąć kilka zdjęć.
Po 10 minutach ruszamy dalej na zupkę do schroniska( Nieodzowny punkt naszych wycieczek), przy mostku mija nas dziwny Pan w garniturze i walizką, pomyślałem Skarbówka pracuje w niedzielę?(ogólnie doznałem szoku, jak go zobaczyłem, zwłaszcza że było grubo ponad 20 stopni, no ale...)
Idziemy w stronę schroniska
2.
Niestety, ale tam już tłumy i żeby dopchać się do bufetu, trzeba było swoje odstać, nie mówiąc już o znalezieniu miejsca, żeby zjeść.
Jakoś daliśmy radę, siedzimy z dobre 30 minut, ale w końcu trzeba ruszać, zwłaszcza że do schroniska nadciągają tłumy, jakby jakiś zlot był.
Kierujemy się przez mostek, by podziwiać z daleka nasz cel wycieczki
3.
Idziemy w stronę Zawratu, po drodze mijamy fajna rodzinkę, która całkowicie pomyliła się gdzie jest-pomijając ich wygląda i sposób w jaki byli ubrani, ale już pies w torebce to już lekka przesada, zwłaszcza w taki upał, oczywiście piesek w torebce LV dochodzimy do rozwidlenia szlaków, ruszamy żółtym w lewo, w stronę Szpiglasowej.
4.
a tak prezentuje się nasza trasa
5.
idziemy początkowo spokojnie. Przechodzimy przez mały potoczek, który chyba swój początek ma w Zadnim Stawie Polskim, pewnie w deszczowy dzień, już takie przejście łatwe nie jest...
6.
Zaczyna się podejście, jest bardziej stromo, na dodatek żar leje się z nieba, nie jest to sympatyczne, no ale co tam, jakoś wyjdziemy, widoki nam w tym pomagają
7. (Od lewej: Zamarła Turnia, Kozie czuby i Kozi Wierch, Granaty, aż do Krzyżnego)
Nasz cel jest już bliżej, jednak podejście jest coraz większe, a i słońce nie daje nam odetchnąć.
8.
Po pewnym czasie dochodzimy do pierwszych łańcuchów( nasze pierwsze w życiu, więc jakaś tam adrenalina była)
9.
Na szczęście jak na pierwszy raz, nie było tak źle, gorsze było to, że zrobiła się nie zła kolejka i nim wyszliśmy na łańcuchy, to czekaliśmy z dobre 20 minut, bo oczywiście, zawsze musi się znaleźć ktoś "Wyjątkowy" na szlaku- 2 dziewczyny, które szły w tzw. sandałach Jezuskach, strasznie źle im się schodziło z góry w tym obuwiu i turysta(chyba norweg) który szedł z dzieckiem w nosidełku, które nie miało żadnych zabezpieczeń, by to dziecko nie wypadło, no i największy "Orzeł", który uznał, że nie będzie czekał aż się korek rozładuje i pójdzie malutkim żlebem, oczywiście skończyło się to tym, że nie dość że zsunął multum kamieni na ludzi stojących niżej, to jeszcze nie mógł później wyjść... to tyle narzekań.
a tak to wyglądało z góry
10.
Na przełęczy dość dużo ludzi, więc ruszamy na szczyt. Jednak tam też mniej ich nie było, więc szukamy wolnego miejsca, by na cieszyć oczy pięknym widoczkiem, jednak nie było to takie łatwe, więc przeszedłem na drugi szczyt(Jeśli ktoś wie, jak się nazywa, to będę bardzo wdzięczny, gdyż nie mogę nigdzie znaleźć.
11.(Na pierwszym panie Szpiglasowy Wierch, a za nim od lewej: Lodowy Szczyt, Mały Lodowy, Świstowy Szczyt, Żabi Szczyt Wyżni, Niżnie Rysy, Rysy, Wysoka i Mięguszowiecki)
A tak prezentuje się nasza trasa, widziana ze szczytu.
12.
13. (Końcowy fragment Orlej)
14. (a tutaj jest jej początek)
Zwieńczeniem naszego trudy było bliskie spotkanie z Kozicą( wiem, że można ją bliżej spotkać, mnie niestety jeszcze się nie udało)
15.
No i spokojnie, podziwiając pięknie widoki, wracam do MOka, narodził się jeszcze pomysł, by zaliczyć Wrota, jednak było już zbyt późno. Niestety dochodząc do schroniska, znów słychać szum, rumor, krzyki... Eh, piękne miejsce, jednak czasem przez ludzi niszczone i traktowane jak jakiś zajazd lub miejsce, gdzie można zrobić sobie nie złą balangę...
Pozdrawiam i dziękuję za czas, który poświęciliście czytając moje wypociny, no i mam nadzieję, że nie uraziłem nikogo, pisząc o moich spostrzeżeniach na temat turystów, których spotkałem na szlaku. Po prostu, taki już jestem i często zwracam uwagę, jak Ci ludzie zachowują się na szlaku...
Się dziś rozpisałem
Szukaj
Skontaktuj się z nami