Witam, jestem szczęśliwym posiadaczem i użytkownikiem Nikona d700 od ponad 1,5 roku. Przez bagnet mojego aparatu przewijało się dość sporo obiektywów, w efekcie końcowym ostały się: Zenitar 16mm/2,8 fish, Tamron 28-75/2,8 oraz Sigma 17-35/2,8-4, do tego lampka sb900. Zestaw o szerokich możliwościach dosłownie i przenośni. Jak na moje potrzeby wystarczający w podróży, na weselichu czy do zwykłego ulicznego reportażu bądź fotografii rodzinnej. W przeciągu tych kilkunastu miesięcy zabierałem moją siedem setkę w różne zakątki Polski i Europy, a raz zahaczyliśmy nawet o Bliski Wschód. Kiedy puściłem się w trasę bądź wyjeżdżałem na wycieczkę fakultatywną po drodze wchodziłem w najmniejsze zakątki wielkich miast i małych wiosek, często to co biło od tych miejsc było ciekawsze od rzeczywistego celu podróży. Wszystko miód malina, ale... TA CIĄGŁA ŻONGLERKA OBIEKTYWAMI! Jestem jeszcze narwanym leszczem i nie potrafię wykonać jednego kadru za pomocą jednego obiektywu, przecież w torbie leży jeszcze fish i ultra szeroki kąt a tuż za rogiem znajduję się coś co będzie tak wspaniale wyglądało przy użyciu 17mm, trzeba to wykorzystać! I znowu zmieniamy obiektyw. Często kończyło się to odłączeniem od grupy czy marudnymi komentarzami współpodróżnych, a raz nawet postanowiłem odpocząć od aparatu i zabrałem jedynie małpkę p6000 na wyjazd. Zacząłem myśleć, kombinować, i wpadł mi do głowy pewien pomysł. Najczęściej używam ogniskowych rzędu 50mm oraz 17-24mm. A więc wydawałoby się, że najprostszym rozwiązaniem ułatwiającym mie kadrowanie w podróży będzie podpięcie pod d700 Tamrona albo kupno jakiejś stałki 50mm, zresztą myślę, że 50mm 1,4 na d700 nauczyłoby mnie konkretniejszego patrzenia na obiekt spotkany w podróży, ale wróćmy do meritum: d3000 z Tamronem 10-24 jako drugi aparat, który tylko wyciągam zawieszam obok d700 przez drugie ramię, cykam zdjęcie i lecę dalej. Co o tym sądzicie? budżet 2000pln. PS: dodam, żę 17-35 na FX chcę zostawić.