Co do trwałości nośników danych elektronicznych dziś - cóż - jest to problem, o wiele większy, niż kiedyś.
Gdy fotografowałem na negatywie lub slajdzie niespecjalnie martwiłem się o archiwizację. Fakt, że byłem wtedy dość młody i nie miałem na tyle wyobraźni, by się o to martwić
Ale efekty są takie, że dziś odwiedzam ciemnię z negatywami, które mają sporo lat (nie wspominając już o negatywach, które "za młodu" naświetlał mój ojciec). A leżały one pocięte w paski, schowane pomiędzy kartki albumów fotograficznych. Pomijając slajdy Orwo, które nabrały... ciekawych zafarbów - wszytko jest w idealnym stanie.
Teraz, gdy fotografuję cyfrowo i mam trochę więcej wyobraźni (i doświadczenia) staję przed nie lada dylematem -- jak archiwizować swoją cyfrową "twórczość"? Odpowiedź wcale nie jest prosta. I nawet zakup dedykowanego serwera, w którym działają sobie 2 sporej pojemności dyski twarte w Mirroringu wcale nie daje mi spokojnego snu. Z racji fachu, jakim się trudnię, widziałem już tyle popsutych dysków twardych, że ciężko to zliczyć. O płytach cd/dvd w ogóle nawet nie ma sensu wspominać.
Co jest jednak lepsze: Czy 'wieczne dane' czy 'wieczny nośnik'? Ciężko chyba jednoznacznie odpowiedzieć. Toż to nośnik jakim jest błona filmowa również może ulec uszkodzeniu/zniszczeniu. I co wtedy? Kłopot, bo nawet nie ma możliwości "sklonowania" oryginału tak, jak to ma miejsce w przypadku danych cyfrowych.
Elaborat mi wyszedł, ale temat jest właśnie dla mnie bieżący i aktualny, stąd sporo przemyśleń. I wydanych na sprzęt archiwizujący pieniędzy.
A żeby nie było już absolutnie offtop (przepraszam autorze, jeśli uznasz, że jest za bardzo - zgłoś mój post do moderacji...), Ken Rockwell to folklor
Kiedy wieczorem boli mnie już zbyt bardzo kręgosłup, by ślęczeć nad PSem z piórkiem w dłoni, zasiadam wygodnie i czerpię radość z procesu czytania "postów" jegomości
Skontaktuj się z nami