Czy u Was też drogowcy mają tę jakże jedwabistą metodę naprawy nawierzchni, że leją gorący lepik do dziury i zasypują drobnymi kamyczkami?
Wczoraj trafiłem na dwa takie odcinki, trochę środkiem, trochę lewym pasem, a i tak jeszcze coś odpadło, jak już w domu powiesiłem rower. Masakra, nie mogli by tego w nocy robić? Jeden odcinek był na tyle świeży, że jeszcze śmierdziało smołą.
Po drodze spotkałem kolesia, co szedł poboczem w szosowych butach, bo stwierdził, że szkoda mu szytek, a kawałek dalej parę, gdzie laska czyściła chusteczką higieniczną przednią oponę.
Szukaj
Skontaktuj się z nami