I założę się, że było to "Oświetlenie w fotografii", a nie jego uwspółcześniona wersja "Światło i cień w fotografii". Którego zresztą nie należy mylić z plagiatem Karpiłowskiego "Światła i cienie w fotografii".
Ale pewno nie zwróciłeś uwagi, że stronę z tej książki zamieściłem tylko jako przykład kontrastowego oświetlenia, którego nie uzyska się beauty dishem?Wybacz, ale piszę na podstawie tego co ty podlinkowałeś, ale co jednocześnie zapamiętałem z okresu gdy książkę miałem w reku.
Dotarło do mnie, że - jak to w internecie - jest sporo osób, które muszą się wypowiedzieć, przyczepić, zdyskredytować coś, najlepiej to, czego w ogóle nie znają.Być może że nie dotarło do ciebie że ja nie deprecjonuję tej pozycji w sposób "całkowity". Uważam po prostu że czytając ją nie należy jej brać jako świętej podstawy i wyroczni.
Oczywiście, że będę tę książkę polecał każdemu, bo nie ukazała się w Polsce lepsza pozycja o oświetlaniu niż właśnie ta. Książka ta nie ma błędów i od czasu jej reaktywowania w 2006 roku dziesiątki osób przypieprzały się do niej, ale nie potrafiły wskazać nic konkretnego. I wychodziła wtedy ich ignorancja.
Może jestem przewrażliwony, ale znam Twoją twórczość, Twojego Ojca także i dziwi mnie, że piszesz takie rzeczy. Mam wrażenie, że nie bardzo zgadzasz się z tym, co sam piszesz, tylko po co? Zaistnieć w ten sposób nie musisz, swoją pozycję już masz.
A wracając jeszcze do sedna - sprawy techniczne, a także nazewnictwo były w trakcie redagowania tej książki konsultowane z adiunktem Zakładu Przetwarzania Obrazu Instytutu Mikroelektroniki i Optoelektroniki Politechniki Warszawskiej oraz z wykładowcą oświetlenia z Warszawskiej Szkoły Fotografii. Tak więc wybaczcie, ale Wasze zdanie w tej sprawie ma jakby ograniczoną doniosłość.
Szukaj
Skontaktuj się z nami