Moim zdaniem chodzi o to, by wykluczyć stempelki , healingi (przepraszam za słowo), gradienty, pędzle korekcyjne, winietki - czyli te elementy, które powodują ingerencję miejscową - coś, czego nie robią same aparaty fotograficzne ( no może poza czerwonymi oczkami).
Pomyślmy: kliknę stempelkiem raz - wolno mi?, a dwa , trzy i trzydzieści trzy razy? Usunę, żyłkę i dwa piegi (pryszcze), to mogę i pozostałe - a mogę jeszcze niesforne włosy i zmarszczki? itd.
Ja rozumiem, że ta zabawa polega nie na tym, kto ładniej i sprawniej wyretuszuje zdjęcie, ale kto osiągnie (niejako za oprogramowanie aparatu) najlepszy efekt końcowy z "surówki".
Faktem jest, że LR ma ciekawe narzędzia i np wyostrzanie, mimo globalnego charakteru, za pomocą maskowania czy promienia można ograniczyć do wybranych elementów zdjęcia, ale to już raczej akademicko - semantyczne dywagacje
Szukaj
Skontaktuj się z nami