Dziecko fotografii cyfrowej
Autor:
| Data publikacji: 09-05-2008 o 20:40 | (3784 Odsłon)
Tak, jestem właśnie taką osobą. W młodości nie było mi dane obcować z lustrzankami, więc pomimo swojego wieku (jak na generację gg jestem już dziadkiem), nie mogę pochwalić się doświadczeniami z kliszą i slajdami. Ale mam za to Photoshopa i nie zawaham się go użyć !
Często spotykam się na forum, ale też poza nim, z hasłem, że prawdziwa fotografia to taka bez użycia komputera. Może coś w tym jest, ale skoro nie chcę być takim artystą i zrzucam z siebie chęć walki o czystość w sztucę, mogę podejść do tematu ze strony amatora.
Jestem zaawansowanym-amatorem (taki prosumer) i wiem, że to, co rejestruje aparat cyfrowy nie jest zazwyczaj tym, co widzę i niekoniecznie jest tym, co chciałbym zobaczyć na mojej odbitce za 1,90zł z Saturna. Tak więc kontynuuje złożony i żmudny proces tworzenia zdjęcia po jego zrobieniu, co moja małżonka w skrócie określa mianem "obrabiania" zdjęć. Kreuję rzeczywistość ? Formalnie tak. Czy w ten sposób gardzę purystycznymi zasadami fotografii ? Pewnie tak. Robiąc zdjęcia nie zastosowałem odpowiednich filtrów, nie miałem ze sobą statywu albo poprostu się nie znam i bez doświetlenia lampą robię portrety w samo majowe południe. Potem muszę naprawiać swoje błędy... Ale nie tylko. Photoshop daje mi również możliwość poprawienia niedoskonałości rejestracji obrazu, z czego chętnie korzystam żmudnie gumując warstwy kawałek po kawałku.
Mija godzina "obrabiania" zdjęć, żona przychodzi, a ja dumny pokazuję swoje dzieło. Podciągnąłeś kolory - tak mówi mi często, a do przykładowo dodaje - ale nieładnie się tam uśmiechnęłam, wyrzuć to zdjęcie - co zupełnie już rujnuje moją nadzieję na pochwały za poprawianie perspektywy, lokalne zmiany kontrastu, precyzyjnie dodaną winietę, czy wiele innych zabiegów, które przez ostatnie lata wymyśliłem. A właściwie nie wymyśliłem - podpatrzyłem u innych. Tak, oglądam zdjęcia innych, nieraz analizuję i w ten sposób się uczę.
To był wstęp, nieco przydługi, a teraz będzie po wojskowemu. Krótki pokaz wizualny, który tutaj umieszczam, aby odsyłać do tego wpisu wszystkie osoby krytykujące użycie komputera w fotografii. Wybrałem pierwsze z brzegu albumowe zdjęcie, które popełniłem niedawno na rodzinnej wycieczce. Kategoria - fotografia albumowa i okolicznościowa. Jedziemy.
1 - wywołałem w C1 z ustawieniami w miarę neutralnymi
2 - rozjaśniłem to, co trzeba, przyciemniłem też odpowiednio, saturacja, ondulacja i inne rzeczy
3 - coś się z tyłu waliło (miało prawo, bo to już ruina) - poprawiłem nieco, ale i tak coś krzywo
4 - przykadrowałem, dodałem winietę, wyostrzyłem i zagryzka
Pewnie możnaby wiele temu zdjęciu zarzucić, ale w moim albumie nim nie pogardzę. Czy warto było siedzieć nad nim tyle przy komputerze ? Pewnie, że warto. Czy polecam to innym ? Oczywiście, spróbujcie, korzystajcie. A czy umiem robić zdjęcia bez tego ? Naturalnie, że nie. Przecież jestem dzieckiem fotografii cyfrowej.
Skontaktuj się z nami